~Zayn~
Minął tydzień odkąd Rose opuściła Londyn. Nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Wszystko było nie tak jak powinno. Rose była moją przyjaciółką. Zależało mi na niej i chciałem dla niej jak najlepiej. Nigdy nie chciałem jej skrzywdzić. Gdybym wiedział.. gdybym tylko wiedział, że ona to słyszy, to nigdy w życiu bym czegoś takiego nie powiedział. Wszystko spieprzyłem. Amber była zazdrosna. Ciągle miała pretensje o to, że spędzałem czas z Rosalie. A ja głupi byłem na każde jej zawołanie. Myślałem, że ma rację. Jak bardzo się myliłem. Odkąd Rosalie wyjechała, w domu było jakoś tak pusto. I panowała w nim dziwna atmosfera. Niall i Harry przestali ze sobą rozmawiać. Jak już to tylko na siebie warczeli. Nie wiedzieli, że po części była to też moja wina. A ja nie miałem odwagi się przyznać. Nie chciałem żeby tak to się skończyło. Odkąd poznałem Rose, coś się we mnie zmieniło. Kiedy opowiedziała nam swoją historię, czułem, że chcę się nią zaopiekować. Że chcę zrobić wszystko, by już nigdy nie musiała cierpieć. A co zrobiłem? Skrzywdziłem ją. Byłem jej przyjacielem i wyjechałem z takim tekstem. "Nie jest nikim ważnym". Nienawidziłem za to sam siebie. Chciałem jej to wytłumaczyć, ale widziałem, z jakim bólem na mnie patrzyła. Zawiodłem ją. A teraz jej już nie było. Zaraz po porannym wywiadzie byłem umówiony z Amber. Czekała na mnie przed studiem. Przywitałem się z nią pocałunkiem, który od razu został uwieczniony na wielu fotografiach i poszliśmy na spacer. Przez cały czas coś mówiła, ale w pewnym momencie się wyłączyłem i przestałem jej słuchać. Trzymałem w ręce jej ciepłą dłoń, ale myślami byłem zupełnie gdzie indziej. Przypomniałem sobie dzień, gdy po raz pierwszy wyszedłem z Rose by pokazać jej Londyn. Przypomniałem sobie zdjęcia, które wtedy robiliśmy. Wtedy wszystko było takie proste i banalne. A teraz? Teraz było inaczej. Z przemyśleń wyrwał mnie krzyk Amber.
-Zayn cholera! Znowu to robisz!
-Ale co? O co ci chodzi?
-Nie słuchasz mnie. Masz mnie kompletnie w dupie. Trzy razy zadałam ci to samo pytanie, a ty nie raczyłeś się nawet odezwać!
-Ja.. przepraszam, zamyśliłem się.
-Jasne. Ta sama wymówka za każdym razem. Myślałeś o Rose prawda?
-Co? Nie, ja..
-Przestań. Nie oszukasz mnie - puściła moją dłoń wściekle - to się nigdy nie skończy prawda?
-Amber o czym ty mówisz?
-Ona ciągle będzie w twoim życiu. Nieważne czy tu, czy w Irlandii. Zawsze będzie. A ja jestem już nieważna i zbędna. Mam tego dość. Zastanów się czego tak naprawdę chcesz Malik.
Po tych słowach szybkim krokiem odeszła. Nie mogłem tego tak zostawić. Nie zamierzałem się z nią kłócić. Mimo wszystko chyba nadal ją kochałem. Bez trudu ją dogoniłem i odwróciłem w swoim kierunku. Stawiała opór, ale w końcu na mnie spojrzała.
-Zayn cholera! Znowu to robisz!
-Ale co? O co ci chodzi?
-Nie słuchasz mnie. Masz mnie kompletnie w dupie. Trzy razy zadałam ci to samo pytanie, a ty nie raczyłeś się nawet odezwać!
-Ja.. przepraszam, zamyśliłem się.
-Jasne. Ta sama wymówka za każdym razem. Myślałeś o Rose prawda?
-Co? Nie, ja..
-Przestań. Nie oszukasz mnie - puściła moją dłoń wściekle - to się nigdy nie skończy prawda?
-Amber o czym ty mówisz?
-Ona ciągle będzie w twoim życiu. Nieważne czy tu, czy w Irlandii. Zawsze będzie. A ja jestem już nieważna i zbędna. Mam tego dość. Zastanów się czego tak naprawdę chcesz Malik.
Po tych słowach szybkim krokiem odeszła. Nie mogłem tego tak zostawić. Nie zamierzałem się z nią kłócić. Mimo wszystko chyba nadal ją kochałem. Bez trudu ją dogoniłem i odwróciłem w swoim kierunku. Stawiała opór, ale w końcu na mnie spojrzała.
-Amber przecież wiesz, że cię kocham. Gdyby tak nie było, to nie byłbym z tobą.
-To dlaczego ciągle o niej myślisz? Kim ona dla ciebie do cholery jest?
-Rose jest.. a raczej była moją przyjaciółką. Nikim więcej. To ciebie kocham głuptasie.
-I naprawdę tylko ja się liczę?
-Tylko ty. Nie gniewaj się. Złość piękności szkodzi.
-Dobra, niech ci będzie. Tym razem.
Z powrotem wziąłem ją za rękę i tym razem słuchałem jej przez cały czas. Zjedliśmy wspólny obiad i odprowadziłem ją do domu. Nie wiedziałem, czy dobrze robię. To wszystko było zbyt skomplikowane. Mówiłem, że ją kocham, ale czy naprawdę tak było? To już nie było to, co kiedyś. W końcu doszedłem do domu. Już w holu słyszałem czyjąś kłótnię. Jak się domyślałem Niall'a i Hazzy. Nie pomyliłem się.
-Daj spokój Horan! - krzyczał Styles - Po prostu daj już kurwa spokój!
-Jasne, oczywiście! Nawet sobie nie wyobrażasz jakie ona piekło musi teraz przeżywać! I to przez ciebie pajacu!
-Przestań wreszcie mnie o wszystko obwiniać do cholery! Dobrze wiesz, że nie chciałem żeby tak to się skończyło!
-To trzeba było uważać na słowa!
-Ej! - włączyłem się i stanąłem między nimi - przestańcie. Obydwaj! Dość już tego. Te wasze kłótnie i tak nic nie dają! Co chcecie przez to osiągnąć?
-Dajcie wy mi wszyscy kurwa święty spokój! - krzyknął Harry i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Niall powoli się uspokajał. Bez słowa poszedł do swojego pokoju i zamknął się w nim do końca dnia. To, co się z nami działo w ciągu ostatnich dni było istnym koszmarem. Nigdy się nie kłóciliśmy. Zawsze byliśmy jak bracia. A teraz? Wszystko naprawdę się skomplikowało. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Poszedłem otworzyć i w progu zobaczyłem Jane.
-Jesteś w samą porę - powiedziałem wpuszczając ją do środka.
-Czemu? Coś się stało? - spytała zmartwiona.
-Pogadaj z Niall'em. On naprawdę tego potrzebuje. Ja nie wiem już co robić.
-No pięknie. Wyjeżdżam na tydzień i już coś się dzieje?
-Rose wyjechała - powiedziałem spokojnie - resztę niech powie ci Horan.
-No to pięknie.. dobra, idę do niego. Jest u siebie?
-Tak. Cały czas tam siedzi. Powodzenia.
-Dzięki, przyda się.
Po tych słowach poszła na górę, a ja usiadłem przed telewizorem oglądając jakieś durne, nic nie warte programy. Musiałem przemyśleć kilka spraw. I to wcale nie były łatwe przemyślenia..
-To dlaczego ciągle o niej myślisz? Kim ona dla ciebie do cholery jest?
-Rose jest.. a raczej była moją przyjaciółką. Nikim więcej. To ciebie kocham głuptasie.
-I naprawdę tylko ja się liczę?
-Tylko ty. Nie gniewaj się. Złość piękności szkodzi.
-Dobra, niech ci będzie. Tym razem.
Z powrotem wziąłem ją za rękę i tym razem słuchałem jej przez cały czas. Zjedliśmy wspólny obiad i odprowadziłem ją do domu. Nie wiedziałem, czy dobrze robię. To wszystko było zbyt skomplikowane. Mówiłem, że ją kocham, ale czy naprawdę tak było? To już nie było to, co kiedyś. W końcu doszedłem do domu. Już w holu słyszałem czyjąś kłótnię. Jak się domyślałem Niall'a i Hazzy. Nie pomyliłem się.
-Daj spokój Horan! - krzyczał Styles - Po prostu daj już kurwa spokój!
-Jasne, oczywiście! Nawet sobie nie wyobrażasz jakie ona piekło musi teraz przeżywać! I to przez ciebie pajacu!
-Przestań wreszcie mnie o wszystko obwiniać do cholery! Dobrze wiesz, że nie chciałem żeby tak to się skończyło!
-To trzeba było uważać na słowa!
-Ej! - włączyłem się i stanąłem między nimi - przestańcie. Obydwaj! Dość już tego. Te wasze kłótnie i tak nic nie dają! Co chcecie przez to osiągnąć?
-Dajcie wy mi wszyscy kurwa święty spokój! - krzyknął Harry i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Niall powoli się uspokajał. Bez słowa poszedł do swojego pokoju i zamknął się w nim do końca dnia. To, co się z nami działo w ciągu ostatnich dni było istnym koszmarem. Nigdy się nie kłóciliśmy. Zawsze byliśmy jak bracia. A teraz? Wszystko naprawdę się skomplikowało. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Poszedłem otworzyć i w progu zobaczyłem Jane.
-Jesteś w samą porę - powiedziałem wpuszczając ją do środka.
-Czemu? Coś się stało? - spytała zmartwiona.
-Pogadaj z Niall'em. On naprawdę tego potrzebuje. Ja nie wiem już co robić.
-No pięknie. Wyjeżdżam na tydzień i już coś się dzieje?
-Rose wyjechała - powiedziałem spokojnie - resztę niech powie ci Horan.
-No to pięknie.. dobra, idę do niego. Jest u siebie?
-Tak. Cały czas tam siedzi. Powodzenia.
-Dzięki, przyda się.
Po tych słowach poszła na górę, a ja usiadłem przed telewizorem oglądając jakieś durne, nic nie warte programy. Musiałem przemyśleć kilka spraw. I to wcale nie były łatwe przemyślenia..
~Harry~
Rose zmieniła numer telefonu. To o to pokłóciłem się z Niall'em. Zerwała z nami kontakt. Nie wiedziałem, co będę czuł, gdy odejdzie. A czułem się.. dziwnie. Jakby mi czegoś brakowało. Wszyscy mieli do mnie o coś pretensje. Trzasnąłem drzwiami, wsiadłem do samochodu i pojechałem przed siebie. Nigdy nie umiałem panować nad emocjami. I nigdy nie chciałem jej skrzywdzić. Byłem wielkim idiotą. Zaparkowałem samochód na jakimś parkingu. Chodziłem ulicami Londynu zupełnie bez celu. Nie wiedziałem dokąd iść i co zrobić. Ciągle myślałem o Rose. Ciągle miałem wyrzuty sumienia, że tak na nią naskoczyłem. Była inna od wszystkich dziewczyn, z którymi się spotykałem. Była też inna od wszystkich fanek piszczących na sam mój widok. Była.. wyjątkowa. A ja, Harry Styles, wszystko spieprzyłem. Gdy w końcu wróciłem do domu, nie patrząc na nikogo, od razu poszedłem na górę. Miałem iść do siebie, ale zmieniłem zdanie. Stanąłem przed drzwiami do JEJ pokoju. Zawahałem się, ale w końcu niepewnie nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Wszystko było tak jak tydzień temu. Gdzieniegdzie leżały jeszcze jej rzeczy, w garderobie zostało kilka ubrań i dookoła unosił się zapach jej perfum. Ledwo wyczuwalny, ale jednak. Dziwnie się poczułem. Sam nie wiem czemu usiadłem na łóżku. Nie powinienem był w ogóle tam wchodzić. Patrzyłem przed siebie, nie wiedząc co zamierzam. To zupełnie nie tak miało być. Przez dłuższą chwilę siedziałem bez ruchu i próbowałem wymyślić coś sensownego. Bez rezultatów. Nagle usłyszałem skrzypnięcie drzwi i do pokoju wszedł ktoś jeszcze. Okazało się, że to Libby. Jej się nie spodziewałem. Bez słowa usiadła obok mnie i westchnęła.
-Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że cię tu znajdę - odezwała się w końcu.
-Ja.. sam nie wiem co tu robię - bąknąłem i chciałem wstać, ale mnie powstrzymała.
-Nie uciekaj. Ja nie gryzę. Chcę tylko pogadać.
-Niby o czym Libbs? Tu nie ma o czym rozmawiać. Temat zamknięty..
-Doprawdy? Myślę, że dla ciebie wcale nie jest zamknięty.
-Czemu tak twierdzisz ?
-Harry, nie jestem ślepa. Uwierz mi. I wiem, że może nie powinnam się wtrącać, ale..
-Ale?
-Ale nie mogę patrzeć na to, jak się zachowujesz. Wiem, że jej wyjazd to nie tylko i wyłącznie twoja wina. Ale zrozum Niall'a.. on chciał jej pomóc. Chciał wyrwać ją z tego całego bagna jakim było jej życie. Chciał uchronić ją przed dalszymi nieszczęściami. Nie wiesz o niej tyle co ja czy on.
-Jesteś jedyną osobą, która uważa, że to nie jest tylko moja wina. Ja.. ja naprawdę nie chciałem jej skrzywdzić. Gdybym mógł cofnąć czas, to nigdy nie wypowiedziałbym tamtych słów. Ale stało się. A ja jestem idiotą.
-Fakt, jesteś idiotą. Ale każdy popełnia błędy. I każdy powinien mieć szansę, by je naprawić.
-Jak widać nie każdy - mruknąłem - w ogóle do czego zmierza ta rozmowa Libby? Powiedziałem, że to dla mnie temat zamknięty.
-Skoro tak, to czemu siedzisz w jej pokoju?
-Bo.. - zaciąłem się. Nie wiedziałem jak to wytłumaczyć.
-Sam widzisz Hazz. Najnormalniej w świecie za nią tęsknisz.
-Proszę cię. Ja za Rose? Większej głupoty nie słyszałem.
-Przestań kłamać Styles. Czytam z ciebie jak z otwartej książki. Wszystko mam na tacy. Powtarzam: nie jestem ślepa. A ty musisz odpowiedzieć sobie na jedno proste pytanie.
-Niby jakie?
-Czy coś do niej czujesz. A jeżeli tak, to co - odpowiedziała poważnie.
-Libby ty chyba...
-Nie - przerwała mi ostro - nic nie mów. Sam masz sobie na to odpowiedzieć. Choć ja znam już odpowiedź.
-Zwariowałaś.
-Możliwe. Ale kto w tych czasach nie wariuje?
-To pytanie retoryczne?
-Powiedzmy. Naprawdę się nad tym zastanów. I nie rób więcej głupstw. To co zrobisz będzie twoją decyzją. I mam nadzieję, że podejmiesz dobrą.
Nie odezwałem się. Bo niby co miałem jej powiedzieć? W końcu blondynka wstała i po prostu wyszła, zostawiając mnie samego. Miałem w głowie wielki mętlik. Nie lubiłem takich rozmów. Nic mi nie dawały. W końcu opuściłem JEJ pokój. Musiałem z tym skończyć. Zszedłem na dół, gdzie Louis z Zayn'em oglądali telewizor. Bez słowa usiadłem obok nich i wgapiałem się w ekran. Zszedł też Niall. Chciał coś powiedzieć, ale widząc mnie, zacisnął usta i poszedł do kuchni. Po chwili z powrotem poszedł na górę z dwoma szklankami i sokiem pomarańczowym. Nie mogłem usiedzieć w miejscu. To było bezcelowe. Ostatnio w ogóle nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Wstałem, wziąłem kurtkę i znów opuściłem dom, w którym przez ostatnie dni, nie mogłem wytrzymać. Przed kamerami musieliśmy udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. W dzisiejszym wywiadzie, gdy Niall został spytany o Rosalie, wymusił uśmiech i powiedział, że wyjechała na kilka dni do rodziny. Trzęsły mu się przy tym ręce, ale nie dał po sobie niczego poznać. Poza domem był po prostu dawnym sobą. Udawanym, ale sobą. Ja również musiałem udawać, że wszystko jest super, świetnie, fantastycznie. Nienawidziłem tego, ale ludzie nie mogli się dowiedzieć, że w naszym bandzie coś zaczęło się psuć. To nie wróżyłoby nic dobrego. Przez następne dwa tygodnie mieliśmy być w USA. Grać koncerty, promować nowy album i spotykać się z fanami. Znów udawane szczęście. Czy tak miało być już zawsze? Dlaczego nie mogło być jak kiedyś, gdy byliśmy dla siebie jak bracia? Gdy nic nie mogło nas poróżnić. Co się z nami stało..?
W końcu dojechałem tam, gdzie zamierzałem. Siłownia. Był to najlepszy sposób na wyładowanie emocji. Przebrałem się w strój sportowy i poszedłem na bieżnię. Oprócz mnie było tylko kilka osób. Przez dłuższy czas nie skupiałem się na niczym innym tylko na ćwiczeniach. W końcu zmęczony usiadłem i wypiłem butelkę wody. Byłem wykończony. Ale to był dobry pomysł. Nie chciałem wracać do domu. Nie chciałem kolejnych kłótni i krzywych spojrzeń. Ale przecież nie mogłem spać pod mostem. Tak czy siak musiałem wrócić. Następnego dnia rano mieliśmy mieć sesję. A później wylecieć do Nowego Jorku. Przebrałem się z powrotem w swoje rzeczy i opuściłem budynek. Na dworze było już ciemno. I chłodno. W końcu zaparkowałem swoje Porsche w garażu i niechętnie wszedłem do domu. Tym razem nikogo nie zastałem na dole. I tak było lepiej. Poszedłem do swojego pokoju, rozebrałem się do bokserek i położyłem się na łóżku. Włożyłem ręce pod głowę i gapiłem się w sufit. Przypomniała mi się rozmowa z Libby. I choć wcale nie chciałem się nad nią zastanawiać, to i tak to robiłem. Miała rację. Musiałem to przemyśleć. Czy ja czuję coś do Rose .. ?
-Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że cię tu znajdę - odezwała się w końcu.
-Ja.. sam nie wiem co tu robię - bąknąłem i chciałem wstać, ale mnie powstrzymała.
-Nie uciekaj. Ja nie gryzę. Chcę tylko pogadać.
-Niby o czym Libbs? Tu nie ma o czym rozmawiać. Temat zamknięty..
-Doprawdy? Myślę, że dla ciebie wcale nie jest zamknięty.
-Czemu tak twierdzisz ?
-Harry, nie jestem ślepa. Uwierz mi. I wiem, że może nie powinnam się wtrącać, ale..
-Ale?
-Ale nie mogę patrzeć na to, jak się zachowujesz. Wiem, że jej wyjazd to nie tylko i wyłącznie twoja wina. Ale zrozum Niall'a.. on chciał jej pomóc. Chciał wyrwać ją z tego całego bagna jakim było jej życie. Chciał uchronić ją przed dalszymi nieszczęściami. Nie wiesz o niej tyle co ja czy on.
-Jesteś jedyną osobą, która uważa, że to nie jest tylko moja wina. Ja.. ja naprawdę nie chciałem jej skrzywdzić. Gdybym mógł cofnąć czas, to nigdy nie wypowiedziałbym tamtych słów. Ale stało się. A ja jestem idiotą.
-Fakt, jesteś idiotą. Ale każdy popełnia błędy. I każdy powinien mieć szansę, by je naprawić.
-Jak widać nie każdy - mruknąłem - w ogóle do czego zmierza ta rozmowa Libby? Powiedziałem, że to dla mnie temat zamknięty.
-Skoro tak, to czemu siedzisz w jej pokoju?
-Bo.. - zaciąłem się. Nie wiedziałem jak to wytłumaczyć.
-Sam widzisz Hazz. Najnormalniej w świecie za nią tęsknisz.
-Proszę cię. Ja za Rose? Większej głupoty nie słyszałem.
-Przestań kłamać Styles. Czytam z ciebie jak z otwartej książki. Wszystko mam na tacy. Powtarzam: nie jestem ślepa. A ty musisz odpowiedzieć sobie na jedno proste pytanie.
-Niby jakie?
-Czy coś do niej czujesz. A jeżeli tak, to co - odpowiedziała poważnie.
-Libby ty chyba...
-Nie - przerwała mi ostro - nic nie mów. Sam masz sobie na to odpowiedzieć. Choć ja znam już odpowiedź.
-Zwariowałaś.
-Możliwe. Ale kto w tych czasach nie wariuje?
-To pytanie retoryczne?
-Powiedzmy. Naprawdę się nad tym zastanów. I nie rób więcej głupstw. To co zrobisz będzie twoją decyzją. I mam nadzieję, że podejmiesz dobrą.
Nie odezwałem się. Bo niby co miałem jej powiedzieć? W końcu blondynka wstała i po prostu wyszła, zostawiając mnie samego. Miałem w głowie wielki mętlik. Nie lubiłem takich rozmów. Nic mi nie dawały. W końcu opuściłem JEJ pokój. Musiałem z tym skończyć. Zszedłem na dół, gdzie Louis z Zayn'em oglądali telewizor. Bez słowa usiadłem obok nich i wgapiałem się w ekran. Zszedł też Niall. Chciał coś powiedzieć, ale widząc mnie, zacisnął usta i poszedł do kuchni. Po chwili z powrotem poszedł na górę z dwoma szklankami i sokiem pomarańczowym. Nie mogłem usiedzieć w miejscu. To było bezcelowe. Ostatnio w ogóle nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Wstałem, wziąłem kurtkę i znów opuściłem dom, w którym przez ostatnie dni, nie mogłem wytrzymać. Przed kamerami musieliśmy udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. W dzisiejszym wywiadzie, gdy Niall został spytany o Rosalie, wymusił uśmiech i powiedział, że wyjechała na kilka dni do rodziny. Trzęsły mu się przy tym ręce, ale nie dał po sobie niczego poznać. Poza domem był po prostu dawnym sobą. Udawanym, ale sobą. Ja również musiałem udawać, że wszystko jest super, świetnie, fantastycznie. Nienawidziłem tego, ale ludzie nie mogli się dowiedzieć, że w naszym bandzie coś zaczęło się psuć. To nie wróżyłoby nic dobrego. Przez następne dwa tygodnie mieliśmy być w USA. Grać koncerty, promować nowy album i spotykać się z fanami. Znów udawane szczęście. Czy tak miało być już zawsze? Dlaczego nie mogło być jak kiedyś, gdy byliśmy dla siebie jak bracia? Gdy nic nie mogło nas poróżnić. Co się z nami stało..?
W końcu dojechałem tam, gdzie zamierzałem. Siłownia. Był to najlepszy sposób na wyładowanie emocji. Przebrałem się w strój sportowy i poszedłem na bieżnię. Oprócz mnie było tylko kilka osób. Przez dłuższy czas nie skupiałem się na niczym innym tylko na ćwiczeniach. W końcu zmęczony usiadłem i wypiłem butelkę wody. Byłem wykończony. Ale to był dobry pomysł. Nie chciałem wracać do domu. Nie chciałem kolejnych kłótni i krzywych spojrzeń. Ale przecież nie mogłem spać pod mostem. Tak czy siak musiałem wrócić. Następnego dnia rano mieliśmy mieć sesję. A później wylecieć do Nowego Jorku. Przebrałem się z powrotem w swoje rzeczy i opuściłem budynek. Na dworze było już ciemno. I chłodno. W końcu zaparkowałem swoje Porsche w garażu i niechętnie wszedłem do domu. Tym razem nikogo nie zastałem na dole. I tak było lepiej. Poszedłem do swojego pokoju, rozebrałem się do bokserek i położyłem się na łóżku. Włożyłem ręce pod głowę i gapiłem się w sufit. Przypomniała mi się rozmowa z Libby. I choć wcale nie chciałem się nad nią zastanawiać, to i tak to robiłem. Miała rację. Musiałem to przemyśleć. Czy ja czuję coś do Rose .. ?
~Niall~
Nie po to zabierałem Rose do Londynu, by teraz wracała do tego koszmaru. NIE PO TO. Chciałem jej tego wszystkiego oszczędzić. Chciałem żeby zaczęła nowe, lepsze życie z dala od bólu, cierpień i wspomnień. Chciałem, żeby znów mogła być szczęśliwa. Żeby mogła być dawną sobą. Uśmiechniętą, przyjazną i wspaniałą sobą. Myślałem, że zmiana miejsca i ludzi dobrze jej zrobi. Że przestanie myśleć o matce, ojcu, Josh'u.. i co się stało? Efekt odwrotny od zamierzanego. Kiedy zobaczyłem ją z walizkami, myślałem, że nie wytrzymam. Słowo "wyjeżdżam" zadziałało na mnie jak cios prosto w policzek. Jak to mogło się stać? Londyn to wspaniałe miasto. Myślałem, że jego magia zadziała na nią tak, jak na mnie. Myliłem się. Ona się starała. I zaczęła się nawet uśmiechać i żartować. Wszystko wracało do normy. Myślałem.. myślałem, że będzie dobrze. Że na nowo ułoży sobie życie. I klapa. Wróciła do tego koszmaru, z którego próbowałem ją wyciągnąć. Wróciła do bólu, wspomnień, cierpień.. Dzwoniłem do niej. Chciałem porozmawiać i namówić ją do powrotu. Nie odbierała. Na wiadomości też nie odpisywała. A w końcu.. zmieniła numer. Całkowicie zerwała z nami kontakt. Byłem wściekły, ale i zrozpaczony. Tak bardzo chciałem jej pomóc. A zrobiło się tylko gorzej. Myślałem, że rozszarpię Styles'a gołymi rękami. Nie miał prawa mówić do niej czegoś takiego. Wszystko schrzanił. Atmosfera między nami była napięta. Gdyby nie to, że jechaliśmy do USA, to teraz byłbym już w Mullingar. Przed kamerami musiałem udawać, że wszystko jest idealnie. Że nic się nie działo i było po staremu. Musiałem mówić, że Rose wyjechała na kilka dni do rodziny pozałatwiać jakieś swoje sprawy. Paul by nas wszystkich zabił, gdybyśmy powiedzieli coś, co mogłoby nam zaszkodzić. Nikt nie musiał wiedzieć co działo się, gdy byliśmy w domu. I bardzo dobrze, bo zaczęłyby się artykuły typu "Czy One Direction się rozpada?" "Niall Horan i Harry Styles: Czy doprowadzą do końca One Direction?" "One Direction: Czy to już koniec wielkiego boysbandu?" itd itd. Nie chciałem nawet myśleć co by się działo. Miałem tego wszystkiego po prostu dość. Nie wytrzymałem. Wziąłem komórkę i wykręciłem numer do domu Rosalie. Odebrała jej mama.
-Tak słucham? - usłyszałem jej głos.
-Cześć ciociu, z tej strony Niall.
-Niall? Witaj złotko! Coś się stało?
-Nie, wszystko w porządku. Czy.. Rose jest w domu?
-Przykro mi kochany. Dosłownie 5 minut temu wyszła z Natalie i Jade do kręgielni. Spóźniłeś się.
-Ahm.. a mogłabyś jej przekazać, że dzwoniłem? To dla mnie naprawdę ważne.
-Nie ma sprawy słonko. Na pewno jej przekażę.
-Dziękuję. W takim razie do usłyszenia.
-Do widzenia Niall.
Zakończyłem połączenie i miałem ochotę walnąć telefonem prosto w ścianę. 5 minut. Cholernych 5 minut i mógłbym z nią porozmawiać. Siedziałem w swoim pokoju. Nie wiedziałem, co robiła reszta. I tego dnia miałem to gdzieś. Liam chciał ze mną rozmawiać, ale wmówiłem mu, że nie mam na to ochoty. I taka była prawda. Musiałem wymyślić coś, żeby Rose wróciła. Albo żeby przynajmniej ze mną porozmawiała. Wziąłem do ręki gitarę i zacząłem brzdąkać. To zawsze mnie uspokajało. 6 strun i muzyka. Właśnie tego mi było trzeba. I nagle ktoś zapukał do drzwi. Myślałem, że oszaleję. Czy ja naprawdę chociaż przez chwilę nie mogłem mieć spokoju? Myśląc, że to któryś z chłopaków, gwałtownie otworzyłem drzwi i już chciałem krzyknąć "Czego znowu?!", ale na szczęście się powstrzymałem. Przede mną stała Jane. Zaskoczył mnie jej widok. Ale pozytywnie. Chyba tylko z nią potrafiłbym normalnie pogadać. Bez słowa wpuściłem ją do środka. Usiadła na łóżku, a ja na podłodze.
-Nie wiedziałem, że już wróciłaś z Włoch - zacząłem.
-Skróciliśmy pobyt. Ale mniejsza z tym. Co się dzieje?
-A co ma się dziać?
-Niall nie rób ze mnie idiotki. Wiem, że Rose wyjechała. I wiem też, że masz doła. Więc bez owijania w bawełnę. Co się dzieje?
Westchnąłem i opowiedziałem jej wszystko, co wiedziałem. Jane się nie odezwała. Widać było, że wszystko układa sobie w głowie i analizuje na swój własny sposób. Nie musiałem go znać. Odkąd poznaliśmy się w XF była dla mnie jak siostra. Zawsze służyła dobrą radą, wspierała i po prostu była.
-Widzę, że nie bardzo chcesz o tym gadać - odezwała się w końcu.
-Bingo. Jak to się dzieje, że tak dobrze mnie znasz?
-Po prostu. Znam się na ludziach. A zwłaszcza na tobie. Jak będziesz gotowy i chętny to wrócimy do tego tematu. Teraz możemy zająć się czymś innym.
-Na przykład?
-Skoro już masz tą gitarę, to zrób z niej użytek - ruchem głowy wskazała na instrument leżący obok mnie.
-W sensie?
-Nie masz ochoty napisać nowej piosenki? Pomogłabym ci. Na tyle, na ile bym umiała.
-Świetny pomysł! To.. do dzieła. I dziękuję.
-Za co? - zdziwiła się - przecież nic nie zrobiłam.
-Wysłuchałaś mnie. A to już coś.
-Oj tam, nie przesadzaj. Podziękujesz jak serio coś zrobię. I kropka.
-Dobra, dobra.
Zaśmialiśmy się oboje i wzięliśmy się do pracy. Tego właśnie potrzebowałem. Oderwania od rzeczywistości. Mieliśmy już pierwszą zwrotkę, refren i połowę drugiej, gdy nagle zadzwonił mój telefon. A na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer ..
~Rose~
Minął tydzień. Siedem dni odkąd opuściłam Londyn i postanowiłam wrócić do starego życia. Czy była to dobra decyzja? I tak i nie. Z jednej strony znów spotykałam się z Natalie, Jade i czasami Tyler'em, spędzałam czas z mamą i próbowałam żyć normalnie. A z drugiej tęskniłam za Londynem. Za Niall'em, Libby, Nate'm.. Niall, Harry i Zayn ciągle do mnie dzwonili. W końcu nie wytrzymałam i zmieniłam numer. Skoro postanowiłam wrócić do starego życia to.. w starym życiu oni nie istnieli. Miałam wyrzuty sumienia względem Niall'a i Libby. To oni zrobili dla mnie najwięcej. Nie mogłam ich tak po prostu olać. Ale na razie postanowiłam zerwać wszelkie kontakty z Londynem. Czasami przyłapywałam się na tym, że myślałam o Harry'm. Zaraz po tym szukałam innego tematu, żeby tylko o nim zapomnieć. Wyraz jego twarzy gdy pakowałam walizki był nie do opisania. Ale chwila. Po co ja to rozpamiętuje? Było, minęło. Czas wrócić do rzeczywistości. Mój nowy numer miała tylko mama, Natalie, Jade, Tyler i Nate. No właśnie - Nate. Jedyna osoba z Londynu, z którą nie potrafiłam zerwać kontaktu. Pisałam z nim prawie codziennie. Pogodził się ze swoją dziewczyną i zabierał ją na małą wycieczkę w góry. Oczywiście na narty. Cieszyłam się, że przynajmniej u niego wszystko było w porządku. A u mnie? No cóż. Wiedziałam, że jak wrócę to znów będę miała problemy. Teraz nie tylko mama miała siniaki. Ja miałam ich jeszcze więcej. Zawsze gdy ojciec chciał podnieść na nią rękę, a akurat byłam w pobliżu, nie dopuszczałam do tego. Stawałam między nimi i obrywałam za nią. Raz byłam nawet w szpitalu. Zszywali mi wargę. Mama mówiła, że ojciec pił mniej. Kompletna bzdura. Był taki jak zawsze. Wiedziałam też, że jak wrócę do Irlandii, to znów sięgnę po żyletkę. I tak się stało. Dwa dni temu, po kolejnej kłótni z mamą i pobiciu przez ojca, wyciągnęłam ją z szuflady biurka. Zrobiłam tylko małe nacięcie, ale i tak wystarczyło, bym przypomniała sobie o obietnicy danej Jade, Niall'owi i Libby. Opanowałam się. Wyrzuciłam ją do kosza i już więcej po nią nie sięgnęłam. Decyzja o powrocie była tylko i wyłącznie moja. Wiedziałam, co tu na mnie czeka, a mimo to zdecydowałam się na powrót. Miałam za swoje. Tego dnia byłam umówiona z Natalie i Jade do kręgielni. Taki mały wypad dla poprawy humoru. Znów zbliżyłam się do swoich przyjaciółek. Z Jade często rozmawiałam o Josh'u. Już nie sprawiało mi to aż tak wielkiego bólu. Jednak w moim sercu nadal był obecny. Kiedy razem z dziewczynami szłyśmy w umówione miejsce, po drodze pod jednym ze sklepów zobaczyłam ojca i jego 'kolegów'. Nie zważali na to, że temperatura była na minusie. I tak siedzieli na ławce i chlali jakieś tanie piwo. Brzydziłam się nimi wszystkimi. O to on - George Bell - niegdyś szanowany i uczciwy człowiek. Dzisiaj pijak i awanturnik. Taka była prawda. Szybko odwróciłam wzrok. Nie mogłam na to patrzeć. Nie pamiętam kiedy po raz ostatni powiedziała do niego "tato". Nie zasługiwał na to miano. Stracił je w chwili, gdy po raz pierwszy podniósł na mnie rękę. W końcu doszłyśmy na miejsce. Zostawiłyśmy kurtki w szatni i poszłyśmy w swoje ulubione miejsce. To tutaj Natalie poznała się z Tyler'em.
-Wygram z wami - powiedziała Nat strącając wszystkie kręgle - jestem niepokonana.
-Jasne, jasne - prychnęłam - takie tam gadanie.
-Nie gadanie tylko prawda. To jak? Ja przeciwko wam dwóm?
-Ona chce dzisiaj przegrać - powiedziała do mnie Jade - ale skoro tak jej na tym zależy..
-Wchodzimy w to - powiedziałam - pokaż co umiesz Collins.
-Uważaj Bell.
Zaśmiałyśmy się wszystkie we trzy i zaczęłyśmy "mini turniej". Szło nam naprawdę nieźle, jednak Nat miała rację. To ona była niepokonana. Przegrałyśmy z nią jednym punktem. Udawałyśmy z Jade, że płaczemy, a Nat wariowała i krzyczała na całe gardło "Jestem najlepsza!".
-Skoro ja wygrałam, to wy stawiacie mi pizze - powiedziała gdy już wychodziłyśmy.
-Nat, co ci dziś odwala? - spytała ją Jade.
-Mam dobry humor, to chyba dobrze prawda? A w ogóle to kocham was dziewczyny!
Po tych słowach mocno nas do siebie przytuliła. Zawsze umiała poprawić mi humor. I ona i Jade. Były dla mnie naprawdę jak siostry. Gdyby nie one, to nie dałabym sobie rady. Poszłyśmy na tą pizzę. Cały czas gadałyśmy i śmiałyśmy się. To był naprawdę dobry pomył. Robiło się późno i musiałyśmy wracać. Do Natalie zadzwonił Tyler żeby wyciągnąć ją do kina, a Jade obiecała pomóc w czymś mamie. Nie chciałam zostać sama, więc też wróciłam do siebie. Ojca jeszcze nie było. Zdjęłam płaszcz i buty, i już chciałam iść do siebie, ale zatrzymała mnie mama.
-Rose, chodź na chwilę - krzyknęła z kuchni.
Posłusznie poszłam do niej i stanęłam w progu, opierając się o futrynę.
-Coś się stało? - spytałam.
-Nie. Tylko chciałam ci przekazać, że dzwonił Niall. Mówił, że to coś pilnego.
-Ahm.. dzięki za informację..
-Może powinnaś do niego oddzwonić?
-Może.. jeżeli to wszystko, to pójdę do siebie. Jestem padnięta.
-Oczywiście kochanie. Dobranoc.
-Do jutra mamo.
Odwróciłam się i poszłam na górę. Zamknęłam się w pokoju. Przebrałam się w piżamę i usiadłam na parapecie. Patrząc w gwiazdy zastanawiałam się nad tym, co powinnam zrobić. Miałam jego numer. Wystarczyło wcisnąć zieloną słuchawkę. Wahałam się. Postanowiłam, że z żadnym z nich nie będę się kontaktować. Więc czemu miałabym zmienić zdanie? Odpowiedź była prosta: bo Niall był moim kuzynem, który zrobił dla mnie bardzo wiele i nie zasługiwał na takie traktowanie. Wybrałam jego numer i czekałam. Odebrał niemal od razu.
-Słucham?
-Cześć Niall.. - zaczęłam cicho.
-R..Rose? To naprawdę ty?
-Tak, to ja.. podobno dzwoniłeś..
-Jasne, że dzwoniłem! Dziewczyno, od tygodnia nie robię nic, tylko próbuję się z tobą skontaktować. Co się z tobą dzieje? Wszystko w porządku?
-Uspokój się Horan. Tak, wszystko w porządku. Jestem cała i.. żyję. Nie martw się o mnie.
Wypowiadając te słowa, patrzyłam na swoje siniaki i odciski palców ojca, które tak mocno ściskały mi ręce. Tak, było w porządku. Tylko, że na odwrót.
-I tak będę się martwił. Rosalie.. proszę cię, wróć do Londynu.
-Nie Niall - odpowiedziałam twardo - nie wrócę. Podjęłam już decyzję i jej nie zmienię. Przecież mnie znasz. Próbowałam, ale nie wyszło. Może w ogóle nie powinnam tam z tobą wyjeżdżać.
-Nie mów tak. Rose, zrobię wszystko żeby więcej nie doszło do takich sytuacji. Styles już nigdy więcej cię nie skrzywdzi, przysięgam ci to.
-Tu nie chodzi tylko o Harry'ego, Niall. Nie wszystko kręci się wokół niego. To była moja decyzja. I nie zmienię jej.
-Proszę cię..
-Wybacz Nialler. Ale może tak właśnie będzie lepiej. Wybacz, ale muszę kończyć.
-Rose, nie! Proszę, nie rozłączaj się..
-I tak to zrobię. A jeżeli znowu będziesz bombardował mnie telefonami, to znów zmienię numer. Jeszcze kiedyś się odezwę. Dobranoc Niall.
-D-dobranoc..
Zakończyłam połączenie ze łzami w oczach. Właśnie dlatego nie powinnam dzwonić. Wiedziałam, że się rozkleję. W Londynie było mi naprawdę dobrze. Ale to już minęło. Nie mogłam wrócić. Zeszłam z parapetu i położyłam się do łóżka. Wspominałam chwile spędzone w tym magicznym mieście. I znów myślałam o Harry'm. Czy to się nigdy nie skończy? Z taką myślą, zasnęłam ..
______________________________
Czeeeeść! ♥
Strasznie, strasznie, STRASZNIE was przepraszam, ze tak dlugo nie było nowej notki..
Musicie mi wybaczyć bo naprawdę mam teraz sporo na głowie Przede wszystkim nauki. Durne zaległości . ;/ Ech.. ale co poradzić? Ciesze się ze wchodzicie i komentujecie. ♥
76 komentarzy, Boże jestem w niebie *____________*
Dziekuje, dziękuje, dziękuje, DZIĘKUJEEE! < 3
Kocham waaas :)
Idzie przerwa świąteczna, wiec rozdziały MOŻE będą się pojawiać częściej. Obiecuje, ze się postaram :)
Czytasz = komentujesz ♥
Jesteście po prostu najlepsze, wiecie? :)
Do następnegoo! ♥
+W zakładce "Bohaterowie" pojawia się Natalie i Jade :) x
świetnie, pisarko ty mojaa . <33 ♥ ♥
OdpowiedzUsuńOMFG ! *___* rozdzial jak zwykle swietny ! Hahaha. Bede pierwsza ! Kurde, dziewczyno, zabijasz. Kocham tego bloga, no kurwa kocham go !
OdpowiedzUsuńAles namieszla. Masakra. Ale Rose wroci do Londynu, prawda? O kurde... chyba wiem co chcesz zrobic.. ani sie waz ! (Chyba nie wiesz o co chodzi, ale okay ! ) Dziekuje, dziekuje, dziekuje ! Twoj blog to takie moje kolejne oderwanie sie od rzeczywsitosci, i za to go tak baaardzo kocham ! Dawaj szybko nastepny ! Kocham. x
Jednak nie bylam 1. Hahahha :D
UsuńNareszcie się doczekałam ! Świetny, aczkolwiek jakby był trochę dłuższy byłabym w niebie *.* Ogólnie to nie dziwię się Rose, na jej miejscu pewnie też chciałabym odpocząć od całego chaosu, który tak niespodziewanie wdarł się w jej życie. Ale z drugiej strony, decyzja którą podjęła dla swojego (i nie tylko) dobra, powoli zaczyna oddziaływać na jej psychikę. To nie jest dobry znak! Ta dziewczyna przeszła, i nadal przechodzi bardzo wiele - jeżeli dojdzie do tego jeszcze ta rozterka wewnętrzna to ona się zwyczajnie wykończy! A jak widać, już w tym rozdziale myśli dają o sobie znać. Teraz powstaje pytanie: Czy Rosalie zmieni zdanie? Czy będzie wolała nadal walczyć z samą sobą? Co do chłopaków, to sami nie znajdują się w o wiele lepszej sytuacji. Obwiniają się i ciągle kłócą, a co za tym idzie? Bardzo często duże i znaczące zmiany. Ich relacja z każdą kolejną konfrontacją się pogarsza, ale czas pokaże czy uda się ją przywrócić do odpowiedniego poziomu. Czekam na nexta. - Claudia. ;**
OdpowiedzUsuńJestem moim guru, miszczem i inspiracją. Jejciu, jak ślicznieee. Chociaż chciałabym, żeby Rose wróciła do Londynu. Tak, tam jej było dobrze. Dobra nie piszę więcej, bo Ty musisz pisać kolejny rozdział, a ja Cię zatrzymuję :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, czekam na następny xx
Jest cudowny !!! Ola kocham to i kocham Ciebie ! ;* jesteś cudowna i nie wiem jak ty to robisz, ale piszesz świetnie :> masz wielki talent ! <3 Niech Rose wróci do Londynu ! Do kochanego 1D ! Proszę :D ;* !! Pisz jak najszybciej następny rozdział bo nie mogę się doczekać co będzie dalej :) mam nadzieję że się ułoży u Rose :> Czekam z niecierpliwością na następnyyyy xx ^^
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita i kocham Twoje opowiadanie, czytam od początku. Pewnie nie zdajesz sobie sprawy że wchodziłam tu parę razy na dzień w nadziej że jest nowy rozdział i się doczekałam, mam nadzieje że kolejny będzie szybciej.
OdpowiedzUsuńJulka
Wreszcie nowy rozdział ! Jak zwykle genialny <3 Czekam teraz aż Harry przyjedzie do Irlandii, żeby przepraszać Rose i namówić ją do powrotu do Londynu :)
OdpowiedzUsuńWRESZCIE !!!
OdpowiedzUsuńO Boże niech ona wraca do tego Londynu! Nie może ciągle być bita tak samo jak matka !!!!!]
w końcu:P rozdział boskiii... niech wraca do Londynu,a Zayn niech rozstanie się z tą żmiją Amber
OdpowiedzUsuńNiech ona wraca do Londynu noo ;P
OdpowiedzUsuńOO tak.. Nareszcie dodałaś.. Rozdział cudny.. Idę do bohaterów :D
OdpowiedzUsuńhello świetny tylko dla mnie oczywiście za krótki czekam z niecierpiliwością na następny
OdpowiedzUsuńZakochana w muzyce
szybko szybko nastepny prosze .. :)
OdpowiedzUsuńaaa !! Kocham too <33 Świetny czekam na nexta ♥♥
OdpowiedzUsuń<33
OdpowiedzUsuńgenialne<333
OdpowiedzUsuńJejuuu niech ona wraca do Londynuu *.*
Buziaki♥
Pozdrawiam Rons<3
niech ona wraca do tego londynu !!
OdpowiedzUsuńnareszczie nareszczie narezczie kocham ten rozdział ale niech ona wróci bo wszystko jest takie smutne :)
OdpowiedzUsuńJAK JA WIELBIĘ TWOJE OPOWIADANIE ! JEZU ! KOCHAM ! TAK SAMO ETERNITY .... TY MASZ WIELKI TALENT ! NIECH TA DZIEWCZYNA WRÓCI DO LONDYNU ... BŁAGAM ! NIE TRZYMAJ NAS W TAKIEJ NIEPEWNOSCI ! KOCHAM ! DODAWAJ CZĘŚCIEJ !
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam do siebie :
cause-i-love-u-more-than-everything.blogspot.com
xoxo
prześwietny rozdział, ale błaaaagam niech ona już wróci, ja nie mogę czytać tego jak Harry i Nialler się tak męczą ;C
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny <3
mam nadzieję, że szybko wróci do Londynu:) nie ma wogole innej opcji! świetny odcinek:) Pozdrawiam i czekam na następny!:D
OdpowiedzUsuńideał!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńkochma cieeeeeeeeeee
OdpowiedzUsuństęskiła sie za tooa i nowym rozdziałe !!!!! boksie!!!!
OdpowiedzUsuńooooooooooooooooo jakie cudo ! <3
OdpowiedzUsuń@neskowelove
jejeeejej zajebisteeee akórat żułam żelka pacząc czy jest nowy rozdział xDD
OdpowiedzUsuńcud miód i orzeszki kocham cię kocham i nie mogę przestać jesteś cudna czekam na next i zapraszam do mnie http://luck-or-bad-luck.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnie no miszczu... jestes moim bogiem... czekam na kolejne rozdzialy....
OdpowiedzUsuńJESTES BOGIEM USWAIDO TO SBIE
OdpowiedzUsuńczekam na nexta
dobra, to teraz za te wszystkie niedodane ostatnio komentarze:
OdpowiedzUsuńboski, cudowny, genialny, świetny, wspaniały!
do tej pory narysowałam dla Ciebie tylko dwa rysunki, przepraszam ♥
Oll. xx
Kocham! Po prostu cudo ! ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <33
CZEKAM, czekam i doczekać się nie umiem :) To jest takie fajne! AWESOME♥
OdpowiedzUsuńZacny rozdział Milordzie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i Wesołych Świąt!!! <3
Kiedy nowy??? Bo już się doczekać nie mogę!! ;<
OdpowiedzUsuńbig love!!! czekam na nextaa
OdpowiedzUsuńkiedy następny to opowiadanie jest poprostu zajebiste rządzisz
OdpowiedzUsuńUHUHUHU !! jakie świetne ! czekam na nexta ! jesteś łonderful ! xx Loffciam Cie i tego bloka ! :) tensknie ! @#
OdpowiedzUsuńfajowy frys :)
UsuńNapisz napisz napisz jeszcze
OdpowiedzUsuńKocham too
Kocham! <3
OdpowiedzUsuńmam zgon to jest swietne
OdpowiedzUsuńumarłam *_____________________* po raz 384975947 i chyba płacze to jest najlepszeeee
OdpowiedzUsuńkocma cieeeeee
OdpowiedzUsuńjak mozna tak PERFEKCYJNIE PISAC JA SIE PYTAM?????
OdpowiedzUsuńwiesz co zakohałam sieeeeeee
OdpowiedzUsuńzarombistee
OdpowiedzUsuńwesołych swiat, przecudne i niech rose wraca do tegol londynu wszystko niepotrzebnie komplikuje, wystraczy ze wróci i juz
OdpowiedzUsuńprzecudne+___+
OdpowiedzUsuńNAJCUDOWENIEJSZY BLOG NA SWIECIE
OdpowiedzUsuńloveeeeeeeeeeeeeeeee ;*
OdpowiedzUsuńłezka mi zqlatuje niech ta rose wracaa!!!!!!!
OdpowiedzUsuńuwielbiam cie dziewczyno!!!!!!
OdpowiedzUsuńnie skomentowałam...jeszcze :P ale szybko to nadrabiam ;) kochana Alexsiss ! Wnoszę o powrót Rose do Londynu : )) jak najszybciej!! Czekam na notkę ;pp rozdział pełen perfect jak zwykle < 33 koochaaam ; **
OdpowiedzUsuńgeniusz!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńty masz jakis mózg co ci działa na 100% bo to jest niesamowite
OdpowiedzUsuńubóstwaim ten rozdiał, ale iech ona wybaczy harremu i wraca do tego londynu
OdpowiedzUsuń[rzezajebiste
OdpowiedzUsuńmasakra kocham cię
OdpowiedzUsuń*__* uwielbiam !!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, jesteś genialna i masz ogromny talent!:)
OdpowiedzUsuńJej ona musi wrocic :)
OdpowiedzUsuńSmutne zakonczenie :(
Ojejku, Rose musi być z Zaynem. <3
OdpowiedzUsuń