środa, 30 stycznia 2013

Rozdział dziewiętnasty ♥

-Niall, o czym ty do cholery mówisz? - spytałam drżącym głosem - w jakim szpitalu? Co się stało?
-Zasłabł na próbie. Zupełnie nagle stracił przytomność. Nie mamy pojęcia co z nim. Siedzimy na poczekalni i próbujemy się czegoś dowiedzieć. Przepraszam, że w ogóle ci o tym mówię.. nie chciałem cię martwić.
-No chyba sobie żartujesz! W jakim jesteście szpitalu?
-A jakie to ma znaczenie? Jesteśmy w Oxfordzie. Jak tylko się czegoś dowiem, to od razu dam ci znać, obiecuję. W sumie to nie wiem po co dzwonię.. Wiem, że z jesteście z Harrym blisko i to pewnie dlatego. Nie denerwuj się, proszę. Będzie dobrze.
-Muszę tam przyjechać - powiedziałam twardo - podaj nazwę szpitala.
-Rose, proszę cię..
-Nazwa Nialler! - krzyknęłam do słuchawki.
-Szpital świętej Anny. Botley Road 78.
-W porządku. Dzwoń jak tylko czegoś się dowiesz. Obiecaj mi to..
-Obiecuję. Proszę cię, uspokój się. Okay?
-Okay, postaram się.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon przed siebie. Libby patrzyła na mnie z przerażeniem i zdezorientowaniem. Przez tą jedną chwilę zrozumiałam coś bardzo ważnego. Kiedy Niall powiedział, że Hazza jest w szpitalu, moje serce na chwilę zamarło. A tak być nie powinno. Jednak teraz nie miałam siły się nad tym wszystkim zastanawiać.
-Co się stało? Kto jest w szpitalu? - dopytywała się Libbs.
-Harry - odpowiedziałam, wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju - stracił przytomność na próbie. Ja muszę tam jechać.
-Zwariowałaś? Jest środek nocy! Pojedziemy rano, obie. Teraz zdajmy się na chłopaków. Poradzą sobie.
-Libby do cholery, ja muszę jechać! Nie mogę siedzieć w miejscu..
-Rose powtarzam, jest środek nocy. Poczekaj do rana, oni sobie poradzą. Z Harry'm na pewno wszystko będzie w porządku. Zaufaj mi.
-Ale...
Usiadłam zrezygnowana na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. W tej jednej chwili.. jednej krótkiej chwili zrozumiałam, jak bardzo się myliłam. Miłość do Josha zamknęła mi oczy na inne ważne sprawy. Zasłaniałam się nią, bo nie chciałam dopuścić do siebie prawdy. Tej prawdy, która teraz we mnie uderzyłam. Mówiłam "nie kocham cię". Teraz zrozumiałam, że jest inaczej. Nie chciałam się do tego przyznać sama przed sobą. Nie chciałam się zakochać.. nie w nim. Ta miłość skazana była na niepowodzenie. Nie mogliśmy przetrwać w świecie mediów. Ludzie już mnie wyzywali, tylko dlatego, że z nimi mieszkałam. Nie chciałam więcej hejtów i upokorzeń. W ostatnim czasie moje życie całkowicie się zmieniło. Byłam inną osobą. Nie wiem czy lepszą, czy gorszą. W końcu dotarło do mnie jak bardzo zależało mi na chłopaku o niewiarygodnie pięknych, zielonych oczach. Tak, byłam zakochana. I to było moim przekleństwem.
Podniosłam wzrok i spojrzałam na zatroskaną przyjaciółkę. Widząc mój wyraz twarzy nic nie powiedziała. Po prostu usiadła obok i mocno mnie przytuliła. Nie wiem co by było, gdyby nie ona.
-Libby.. ja muszę jechać. Nie wytrzymam tutaj ze świadomością, że jemu coś grozi.. proszę, zrozum mnie..
-Okay, w porządku. Ale samej cię nie puszczę. Zbieraj się.
Popatrzyłam na nią zdezorientowana.
-No ubieraj się. Jak się pospieszysz to za góra 3 godziny będziemy na miejscu.
-W porządku. Ale jak zamierzamy tam dojechać?
-Mam samochód z pełnym bakiem. Rose rusz tyłek!
-Dziękuję - powiedziałam i jeszcze raz ją przytuliłam - nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła Libbs.
-Z pewnością nic - odpowiedziała z uśmiechem.
Szybko narzuciłam na siebie płaszcz, włożyłam buty i byłam gotowa. Po kilkunastu minutach już siedziałyśmy w samochodzie Libby i wyjeżdżałyśmy na główną trasę. Było naprawdę późno i obie byłyśmy śpiące, ale naszym celem był Oxford. Z jednej strony chciałam zobaczyć Hazzę i mieć pewność, że nic poważnego mu nie groziło, ale z drugiej strony bałam się tego spotkania. Bałam się tego, że nie będę potrafiła spojrzeć mu w oczy. Wiele razy krzywdziłam go mówiąc "nie kocham cię". Nie wyobrażałam sobie jaki ból musiał wtedy czuć. Próbowałam postawić się na jego miejscu, ale nie umiałam. Teraz modliłam się tylko, żeby wszystko było w porządku.
Przez całą drogę intensywnie myślałam o tym, co chciałam mu powiedzieć. W głowie układałam monolog, który zamierzałam wygłosić. To było naprawdę trudne. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo. Harry się starał, a ja go odtrącałam. Byłam ciekawa jego reakcji na moje słowa.
A może.. może nie powinnam mu mówić? Po co miałam go dręczyć? Był sławny. Jego fanki nie zostawiłyby na mnie suchej nitki, gdyby dowiedziały się, że jesteśmy parą. Byłabym skończona. W tym świecie iw tej sytuacji nie dało się podjąć słusznej decyzji. Nie byłam pewna, czy powinnam milczeć, czy raczej wszystko mu powiedzieć. To była jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu. Bałam się. Bałam się tego, co miały przynieść kolejne dni. Znów odwiedziła mnie niepewność i lęk.
Josh nadal pozostawał w moim sercu. Wiedziałam, że nigdy z niego nie zniknie. Ale teraz w tym sercu pojawił się też Harry. I miałam głęboką nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży.
       W końcu dojechałyśmy na miejsce. Oxford był naprawdę wielkim miastem. Gdyby nie to, że Libby miała w aucie nawigację, to pewnie byśmy się zgubiły. Mimo bardzo późnej pory, na drodze było jeszcze sporo samochodów. Kiedy znalazłyśmy się pod szpitalem, poczułam wielkie nerwy. Nie miałam pojęcia co robić. Ale skoro już tu byłam, to coś zrobić musiałam. Weszłyśmy do szpitalnego budynku, który świecił pustkami. W recepcji siedziała jakaś młoda kobieta, popijająca czarną kawę.
-Ja się tym zajmę - powiedziała Libbs i podeszła do niej.
Parę minut później szłyśmy już słabo oświetlonym korytarzem. Na jego końcu dostrzegłam znajome postacie. Słysząc kroki, zwrócili głowy w naszym kierunku. Na ich twarzach malowało się wielkie zdziwienie. W końcu stanęłyśmy przy nich.
-Co wy tu robicie? - spytał Liam i objął Libby - zwariowałyście? Jazda w nocy jest niebezpieczna!
-Rose, mówiłem ci przecież, że będę cię informował. Nie musiałaś się fatygować - powiedział Nialler ze skrzyżowanymi ramionami.
-Musiałam - odpowiedziałam stanowczo - wybaczcie, ale nie mogłam tak po prostu siedzieć w domu.
-A ja nie puściłabym jej samej - poparła mnie przyjaciółka - mówcie lepiej co z Harry'm.
-Nie mamy pojęcia - powiedział Zayn i wstał z krzesła, na którym siedział - lekarze go zabrali i na razie nie wyszli.
-Ale jak w ogóle do tego doszło?
-Mieliśmy próbę przed koncertem. Wszystko było OK, ale Harry w pewnym momencie źle się poczuł. Mówił, że mu słabo i opadł na kolana. Później po prostu zemdlał. Zabrało go pogotowie i od tamtej pory tu siedzimy.
Zrezygnowana usiadłam na krześle i schowałam twarz w dłoniach. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się martwiłam. Libby, Liam, Niall i Lou poszli do automatu po kawę. Zostałam tylko z Zayn'em.
-A więc jednak.. - powiedział chłopak cicho.
-Co jednak? - spytałam zdziwiona.
-Harry tego dokonał. Rozkochał cię w sobie. Zawsze mu się udaje.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz - powiedziałam obojętnie.
-Daj spokój Rose. Nie kłam. Mnie nie musisz oszukiwać. Widzę w jakim jesteś stanie.
 -Harry jest moim przyjacielem. To chyba jasne, że się o niego martwię Zayn.
-Kochasz go.
-Ja wcale.. - przerwałam w połowie zdania i zamilkłam.
Schyliłam głowę bez słowa, a Zayn po prostu się uśmiechnął. Tak, kochałam Harry'ego. Zbyt długo okłamywałam sama siebie.
-Proszę cię, nie gadajmy o tym. Nie mam na to ochoty..
-W porządku. Życzę wam szczęścia. Mam nadzieję, że będzie ci z nim dobrze. Zasługujesz na kogoś, kto naprawdę będzie cię kochał. A widać, że Styles ma bzika na twoim punkcie.
-Daj spokój Zayn. Ja nie mogę z nim być.
-Co? Dlaczego?
-Nie wyobrażam sobie tego! Wy.. jesteście sławni. Zna was cały świat! Nie pasuję tutaj. Ludzie by mnie zniszczyli. Nienawidziliby mnie tylko dlatego, że bym z nim była. Nie chcę tego..
-Rose, tak jest zawsze. Hejterzy zawsze będą hejtować. Sława ma swoją cenę. Ale są też ludzie, którzy nam kibicują. Są tacy, którzy cieszą się naszym szczęściem i nas wspierają. To na nich powinniśmy się skupić. Zaufaj mi. My zawsze będziemy z wami. Inni się nie liczą. Ważne jest to, byś ty była szczęśliwa. Wszystko inne nie ma znaczenia.
-A jak było z tobą i Amber?
-Na początku było trudno.. fanki nie mogły przyzwyczaić się do myśli, że kogoś mam. Na Amber leciało sporo hejtów. W internecie wypisywali na nią niezłe świństwa. Aż szkoda było to czytać. To bolało zarówno ją, jak i mnie. Bo nie mogłem znieść myśli, że ludzie nienawidzili jej bez powodu. Z Liam'em i Libby było to samo. Ale po jakimś czasie to się uspokoiło i prawie wszystko wróciło do normy. Nadal są osoby, które jej nie znoszą, ale nie zwracamy na to uwagi. Skupiamy się na tych, którzy dobrze nam życzą. I jest okay. Z wami też będzie. Początki zawsze są trudne, ale potem jest już tylko lepiej.
-Sama nie wiem.. a zresztą nieważne. Skończmy temat.
-Okay, nie ma sprawy.
W tym momencie wróciła reszta. Niall wręczył mi plastikowy kubek z gorącą czekoladą i usiadł obok. Uśmiechnęłam się do niego i upiłam łyk ciepłego płynu. Od razu zrobiło mi się cieplej.
W końcu drzwi się otworzyły i z jednej z sal wyszedł lekarz i trzy pielęgniarki. Od razu stanęliśmy na nogi. Mężczyzna podszedł do nas, gdy tylko nas zauważył.
-Czy jest tu ktoś z rodziny tego chłopaka? - spytał.
-Nie.. - odpowiedział mu Liam - jesteśmy jego przyjaciółmi. Ale Harry jest dla nas jak brat.
Reszta pokiwała głowami na znak, że się z nim zgadzają. Lekarz tylko westchnął.
-Dobra, niech wam będzie.
-Więc.. co z nim? - spytałam zmartwiona.
-Już wszystko w porządku. Odzyskał przytomność. Nie znamy jeszcze przyczyny omdlenia, ale pobraliśmy mu krew i wszystko będziemy wiedzieć jutro. Na razie u nas zostaje.
-A możemy do niego wejść? - spytał Louis z nadzieją.
-Możecie, ale nie na długo. Chłopak musi odpoczywać.
-Jasne, nie ma sprawy - powiedział Niall.
Lekarz tylko skinął głową i odszedł. Chłopaki weszli jako pierwsi, a my chwilę po nich. Od razu zrobili wokół niego grupkę i wspólnie go przytulili. Dopiero gdy się odsunęli, mogłam go zobaczyć. Siedział na szpitalnym łóżku i wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Uśmiechnęłam się niepewnie i podeszłam do niego.
-Cześć Harreh.. - powiedziałam cicho.
-Ściągnęli cię tu aż z Londynu?
-Nie.. sama przyjechałam.. jak się czujesz?
-Już lepiej.. ale nie musiałaś przyjeżdżać.
-Wiem, ale chciałam..
-To my was zostawimy samych - powiedział Zayn i skinął na resztę - trzymaj się Styles. Wpadniemy jutro. I lepiej, żeby ci nic nie było.
Po tych słowach opuścili salę. Wyłapałam przyjazne spojrzenie Malika. Wiedziałam, że może coś takiego ukartować.
-Zaczekamy na ciebie - szepnęła do mnie Libby i również wyszła.
Zostaliśmy sami.
Harry ciągle na mnie patrzył. Niepewnie usiadłam obok niego na łóżku. Przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odezwało. I tak nie wiedziałam, co powiedzieć. Po prostu patrzyliśmy przed siebie.
-Dlaczego? - spytał w pewnym momencie.
-Ale co?
-Dlaczego przyjechałaś?
-Bo.. martwiłam się o ciebie. Chciałam mieć pewność, że nic ci nie jest.
-To miłe.. ale przecież nie musiałaś.. zadzwoniłbym..
-Musiałam Harry - powiedziałam stanowczo - po prostu musiałam..
Chłopak odwrócił głowę w moją stronę i wpatrywał się we mnie swoimi zielonymi oczami. Nie mogłam wytrzymać jego spojrzenia. To było trudniejsze niż myślałam.
-Czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć? - spytał niepewnie.
-Nie wiem..
-Rose, co się dzieję? I nie mów, że nic, bo widzę, że coś jest nie tak. Mnie nie oszukasz. Dobrze cię znam..
-Jak widać niezbyt dobrze. Eh.. to nic takiego. Teraz masz swoje problemy. Nie będę cię obarczać swoimi..
-Tak łatwo ze mną nie ma Rosalie. Powiedz mi, co się dzieje. Przecież wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko.
W końcu niepewnie odwróciłam się w jego kierunku. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. W jego zielonych tęczówkach można było utonąć. Widziałam w nich zaufanie, czułość i zmartwienie. Nie wiem, co on wyczytał w moich. Po prostu na siebie patrzyliśmy, bo żadne z nas nie umiało powiedzieć nawet słowa.
-Powiedz mi o co chodzi.. - powiedział Harry cicho.
I co teraz? Powiedzieć, czy się wstrzymać? Zaryzykować, czy zostać w cieniu? Ujawnić się, czy pozostać w ukryciu?
Miałam dość tego wszystkiego. Przypomniałam sobie rozmowę z Zayn'em. Miał rację. Początki zawsze bywały trudne. Tylko czy ja zasługiwałam na szczęście? Czy zasługiwałam na to, by w końcu żyć normalnie i nie martwić się o kolejne dni? Chciałam tego. Chciałam być zwykłą dziewczyną ze zwykłymi problemami. Musiałam coś zrobić. Do odważnych świat należy. Wzięłam głęboki oddech i po prostu zaczęłam mówić.
-Kiedy Nialler do mnie zadzwonił i powiedział, że jesteś w szpitalu, myślałam, że nie wytrzymam. Cholernie się o ciebie bałam, wiesz? I sama do końca nie wiem, co się ze mną stało.. to wszystko spadło na mnie tak szybko.. wiedziałam, że muszę do ciebie jechać i przekonać się, że wszystko z tobą w porządku.. nie umiałam inaczej! Po prostu nie umiałam. Od śmierci Josha myślałam tylko o nim i o tym, że nadal jest dla mnie najważniejszy. W moim sercu zajmował pierwsze miejsce i nikogo więcej nie chciałam tam wpuszczać.. nie chciałam się zakochać, bo myślałam, że to będzie nie fair względem niego.. ja.. nie mogłam. Przepraszam, że cię krzywdziłam.. przepraszam, że cię odtrącałam.. i przepraszam, że tak długo zajęło mi dojście do wniosku, że też cię kocham..
Po moich słowach zapadło milczenie. W moich oczach pojawiły się łzy. Nigdy nie umiałam radzić sobie z emocjami. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. To naprawdę było trudne.
Nagle poczułam za sobą jego obecność. Bez problemu odwrócił mnie w swoją stronę. Uśmiechał się. Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Nasze usta złączyły się w długim, słodkim pocałunku, którego nie chciałam przerywać. Po raz pierwszy całowałam go ze świadomością, że to właśnie jego potrzebuję. Mogłam mydlić sobie oczy tym, że był tylko przyjacielem. Ale to była nieprawda. Był kimś o wiele więcej.
-Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak długo czekałem, aż w końcu mi to powiesz - powiedział i mocno mnie do siebie przytulił.
Wtuliłam się w jego umięśniony tors i zamknęłam oczy. Poczułam się na swoim miejscu. W jego ramionach było mi idealnie. Mruknęłam tylko pod nosem i nie odrywałam się od niego. Harry ucałował mnie w czubek głowy.
-Więc.. tak oficjalnie.. - zaczął Hazza cicho - zostaniesz moją dziewczyną?
-Nie wiem jak to będzie Harry.. - odpowiedziałam równie cicho - nie wiem, czy nasz związek przetrwa..
-Kocham cię i zrobię wszystko, by było dobrze. Nie martw się.. mam tylko jedno marzenie.
-Jakie?
-Żeby być z tobą. Żebyś była moja. Spełnisz to marzenie?
-Ja.. - zawahałam się.
 Nastała chwila ciszy. Harry czekał na moją odpowiedź. Czułam, jak napinają mu się mięśnie. Chciałam z nim być, ale ciągle miałam jakieś wątpliwości. W końcu jednak musiałam podjąć decyzję. I to właśnie zrobiłam.
-Tak - odpowiedziałam w końcu i spojrzałam na niego - tak, chcę z tobą być. Kocham cię.
-Ja ciebie też. I w końcu mogę mówić to bez żadnych ograniczeń.
Hazza pochylił się nade mną i czule mnie pocałował. Uwielbiałam smak jego ust. Wpiłam się w nie, a on przyciągnął mnie do siebie i błądził rękami po moich plecach. Objęłam go za szyję i przylgnęłam do niego. Było mi naprawdę dobrze. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam się na swoim miejscu. 
Przerwało nam pukanie do drzwi. Niechętnie się od siebie odsunęliśmy. W progu pojawił się lekarz.
-Koniec odwiedzin - powiedział - wybacz, możesz wrócić jutro. No, właściwie to dziś bo już po północy. A Ciebie Harry zapraszam do zabiegowego. Już.
-Tak jest panie doktorze - powiedział Hazza.
Ostatni raz go pocałowałam i wspólnie wyszliśmy z jego pokoju. Uśmiechnęliśmy się do siebie słodko po czym on skierował się do zabiegówki, a ja podeszłam do przyjaciół, którzy siedzieli na krzesłach.  Na mój widok od razu wstali i zaczęli mi gratulować. Nie miałam pojęcia skąd wiedzieli, ale domyślałam się, że była do sprawka Malika i Libby. Nie wiedziałam jak to wszystko się potoczy, ale miałam wielką nadzieję, że wszystko będzie dobrze. 
W końcu opuściliśmy szpital. Chłopaki zdążyli już zadzwonić do Paula i poinformować go o tym, że przyjechałyśmy. Załatwił nam pokój obok chłopaków. Oni wsiedli do swojego samochodu, a my do Libby. Jechałyśmy centralnie za nimi, żeby się nie zgubić.
-Więc.. oficjalnie ty i Harry jesteście parą? - spytała mnie przyjaciółka.
-Na to wygląda - odpowiedziałam - ale na razie wiecie tylko wy.. nie chcę od razu wycieków do mediów. Chociaż i tak wiem, że znajdą sposób, żeby się czegoś dowiedzieć. Ale o to będę martwić się później.
-Przyznam ci się, że ja od początku wiedziałam, że między tobą i Harrym coś będzie. Po prostu to czułam.. i jak widać się nie myliłam.
-Jak ty to robisz, że zawsze wszystko wiesz? Jesteś jakimś jasnowidzem czy co? 
-Nie wiem.. talent wrodzony.
Zaśmiałyśmy się obie i przez resztę drogi gadałyśmy o głupotach. W końcu dojechałyśmy pod hotel i po kilkunastu minutach byłyśmy już w swoim apartamencie. Pożegnałyśmy się z chłopakami i po prostu usiadłyśmy nas swoich łóżkach.
-Więc.. co zamierzamy teraz zrobić? - spytałam - z samego rana wracamy do Londynu?
-Nie ma nawet takiej opcji! Jak już tu jesteśmy, to wybierzemy się na koncert chłopaków. Jeszcze nigdy nie byłaś, prawda?
-No nie..
-Więc nadarza się idealna okazja! Harry na pewno wyjdzie ze szpitala i wszystko będzie super. Wrócimy później. No chyba, że gdzieś się spieszysz..
-Nie, coś ty. Chętnie pójdę na ich koncert.
-A więc plan gotowy! A teraz wybacz, ale ja idę spać. Mam kompletnie dość. Jestem zmęczona i padnięta. Widzimy się rano. 
-Okay, dobranoc..
Podczas gdy Libby spokojnie zasypiała, ja przewracałam się z boku na bok i nie mogłam usnąć. Ciągle myślałam o tym, co się wydarzyło. Byłam dziewczyną Harrego. I to tak na poważnie. Nigdy nie pomyślałabym, że mogłoby dojść do czegoś takiego. A jednak to się stało. Martwiłam się o to, co przyniosą kolejne dni, ale.. byłam szczęśliwa. I mogłam to powiedzieć z całym przekonaniem. Na samo wspomnienie naszego ostatniego pocałunku, uśmiech pojawiał mi się na twarzy. W końcu udało mi się zasnąć. 
 
~Zayn~

A więc Rose jednak była zakochana w Harrym. Tego można się było domyślić. Zawsze dostawał to, czego chciał. Gdy podobała mu się jakaś dziewczyna, to choćby nie wiem jak się broniła, i tak była jego. Myślałem, że tym razem będzie inaczej, jednak się myliłem. Harry był moim przyjacielem, którego traktowałem jak brata. Zawsze mu kibicowałem. Na Rose również mi zależało. Na początku naszej znajomości myślałem, że między nami mogłoby coś być. Podobała mi się. Jednak szybko doszedłem do wniosku, że będziemy tylko przyjaciółmi. Była dla mnie bardziej jak siostra, którą chciałem bronić i jej pomagać. Chciałem być blisko, żeby wiedziała, że zawsze może na mnie liczyć. Ale to było wszystko. Życzyłem im szczęścia. Chciałem, żeby im się ułożyło. Rosalie z pewnością zasługiwała na to, by w końcu żyć normalnie. I miałem nadzieję, że Harry niczego nie spieprzy. 
Kiedy dojechaliśmy do hotelu, od razu poszliśmy do swoich pokoi. Jedyną rzeczą, na którą miałem ochotę, było pójście spać. Następnego dnia mieliśmy dawać koncert, a ja byłem tak padnięty, że na nic nie miałem siły. Ściągnąłem ubrania i położyłem się w wygodnym łóżku. Już chciałem zasypiać, ale usłyszałem dźwięk dzwonka telefonu. Zakląłem pod nosem i spojrzałem na wyświetlacz. No tak, tylko Amber była na tyle genialna, żeby dzwonić do mnie po północy. Wkurzony wcisnąłem zieloną słuchawkę.
-Niektórzy chcą spać - rzuciłem ostro na powitanie.
-Już się tak nie wściekaj. Mam ważną sprawę.
-Jaką sprawę chcesz załatwiać w środku nocy do cholery?! Nie łaska poczekać do rana?
-Malik weź się uspokój! Do tej pory się tak do mnie nie odnosiłeś.. co ja ci takiego zrobiłam, że z dnia na dzień zacząłeś mnie nienawidzić!?
-Mniejsza z tym - mruknąłem - co to za sprawa?
-Mam przyjeżdżać na wasz koncert? Bo było coś planowane, ale nie jestem pewna.. dlatego chciałam spytać. To wszystko.
-W mediach jest już informacja, że będziesz na tym koncercie, więc.. tak, masz przyjechać. 
-Pff.. super. Zacznie się udawanie szczęśliwej i zakochanej parki przed kamerami. To znaczy w twoim wypadku będzie to udawane. Ja naszego związku nie przekreśliłam i nadal cię kocham. To ty masz jakieś zastrzeżenia. 
-Jasne, jasne. 
-Nie mam pojęcia co się z tobą stało Zayn. Ale dowiem się tego. Mogę ci to obiecać. Jeszcze będziesz mój. Nie skreślaj nas tak szybko.
-Daj spokój Amber. Najlepiej idź spać. Dobranoc.
Nie czekając na jej odpowiedź, zakończyłem połączenie i wyłączyłem telefon. Chciałem mieć choć chwilę spokoju. Kiedyś, gdy myślałem o Amber czułem miłość, sympatię i zaufanie. Była dla mnie kimś naprawdę ważnym. Zależało mi na niej. Ale teraz.. myśląc o niej, czułem tylko pustkę. I nic poza tym. Między nami tak naprawdę nic nie było. Zobaczyłem, jaka jest naprawdę. I wcale mi się to nie spodobało. 
Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w ciszę, która panowała w moim pokoju. Wiedziałem, że gdzieś na świecie żyła dziewczyna, która była przeznaczona specjalnie dla mnie. Moim zadaniem było ją odszukać. Wiedziałem, że istnieje. Czułem to. I z taką myślą zasnąłem..

~Harry~ 

Nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Rose tyle razy mówiła, że mnie nie kocha i że nic między nami nie będzie. Raniła mnie tymi słowami. Chyba nawet nie wiedziała, jak bardzo. Bolało mnie to, że nie mogłem jej przytulić, pocałować czy zwyczajnie objąć. Jej przyjaźń znaczyła dla mnie wiele. Chciałem, by była szczęśliwa. Kochałem ją z całego serca.
Nie wiem, co stało się na próbie. W pewnym momencie źle się poczułem i zemdlałem. Zdarzyło mi się to po raz pierwszy. Lekarze zrobili mi całą masę badań i różnych testów. Wyniki miały przyjść następnego dnia. Miałem głęboką nadzieję, że wszystko będzie w porządku. Nie chciałem zawalić koncertu i zawieść fanów. Muzyka i śpiew były moim życiem.
Kiedy zobaczyłem Rose w swojej sali, byłem naprawdę zdziwiony. Kompletnie się jej nie spodziewałem. Nie sądziłem, że dla mnie będzie w stanie przyjechać aż z Londynu. Od razu zrobiło mi się ciepło na sercu. Później było już tylko lepiej. Kiedy w końcu z jej ust usłyszałem "kocham cię" nie mogłem przestać się uśmiechać. W końcu była moja! W końcu bez ograniczeń mogłem ją pocałować. W końcu mogłem czuć przy sobie jej bliskość, której tak bardzo mi brakowało. Wiedziałem, że będzie trudno. Fanki ciężko znosiły fakt, że się z kimś wiążemy. Ale będą musiały to jakoś przeboleć. Kochałem Rose i chciałem z nią być. Obiecałem sobie, że zrobię wszystko, by była szczęśliwa. Bo zasługiwała na to, jak nikt inny.  Była naprawdę wspaniałą osobą. A ja byłem szczęściarzem, że mogłem ją mieć tylko dla siebie .. 

_______________________________
Parampampam.. :D No i jest 19.. :D 
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem! :) Bardzo miłee <3
Mam nadzieję, że ta notka również wam się podobała.. starałam się, żeby wyszła jako tako.. xd
Czytasz = komentujesz !
Proooszęę.!

A teraz mam do was 2 sprawy..
1. Razem z Edytą założyłyśmy fanpage na Facebooku. Jeżeli macie konta to śmiało klikajcie LUBIĘ TO! :D Please, będzie nam bardzo miło ;) Zrobicie to dla mniee.? 

2. W mojej głowie zrodził się pomysł na nowe opowiadanie. Da bum tss.. xd Tak właśnie. Mam już prolog i kilka rozdziałów, żeby mieć coś w zanadrzu. Kieruję do was pytanie: chcecie nowe opowiadanie? Czytałybyście je? No bo gdybyście nie chciały, to nie miałabym po co go pisać.. xd
Tak więc czekam na wasze zaznaczenia w ankiecie. Jeżeli chcecie czytać - kliknijcie "I want!" :) Blog zaczynałabym tak w połowie marca, bo na razie chcę się skupić na tym opowiadaniu :) 
Czekam na komentarze!
KOCHAM WAS! < 3  




czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział osiemnasty ♥

Rano obudziłam się wtulona w Harry'ego. Jego silne ramiona mocno mnie obejmowały. Chłopak jeszcze słodko spał. Nasze twarze były centralnie naprzeciwko siebie. Poczułam się dziwnie. Wyglądał tak niesamowicie słodko, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. Nie mam pojęcia, co działo się w mojej głowie w tamtej chwili. Jak najdelikatniej wstałam z łóżka i pobiegłam do swojego pokoju po aparat. Wzięłam go i wróciłam do śpiącego Lokersa. Zrobiłam mu kilka zdjęć, na których wyglądał jak śpiący aniołek. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nagle Harry się poruszył. Momentalnie wycelowałam w niego obiektyw i czekałam aż się obudzi. Kiedy w końcu otworzył oczy, od razu wcisnęłam przycisk i fotografia była gotowa. Hazza od razu oprzytomniał i spojrzał w aparat, a ja zrobiłam kolejne ujęcie.
-Ej! - krzyknął i chciał wyrwać mi aparat, ale była szybsza.
Ze śmiechem wybiegłam z jego pokoju. Słyszałam, że jest zaraz za mną. I tak nie miałam szans. Po chwili poczułam jego dłonie w talii i uniosłam się do góry. Znalazłam się na jego rękach. Ciągle się śmiałam, ale aparat kurczowo trzymałam w dłoniach.
-Czy wiesz na co się narażasz? - spytał Hazz z chytrym uśmieszkiem.
-Nie mam pojęcia - odpowiedziałam - przecież nic mi nie zrobisz.
-Nie? A chcesz się przekonać?
-Oj daj spokój Styles.
-Usuń te zdjęcia.
-Nie ma takiej opcji - odpowiedziałam i wystawiłam mu język - za słodko na nich wyglądasz.
-Sama tego chciałaś Rose.
-Zaraz, chwila. Ale czego chciałam?
Nie odpowiedział tylko uśmiechnął się złośliwie. Ze mną na rękach zbiegł po schodach. Zaczęłam piszczeć, bo już wiedziałam, co mnie czeka. Tak jak się domyśliłam znaleźliśmy się nad basenem. Nadal trzymałam w rękach aparat.
-Ej! Nie rób mi tego! - krzyknęłam - ten sprzęt kosztował fortunę!
-Och.. chętnie się nim zaopiekuję. Wystarczy, że mi go oddasz.
-Bardzo śmieszne!
-Naprawdę bardzo. To jak? Oddasz mi go czy będziesz z nim pływać?
-Gr.. jesteś okropny.
-Wiem - powiedział wyszczerzony.
-A wyszły takie słodkie zdjęcia.. no cóż. Jak je usuniesz to cię zabiję.
-Mam się bać?
-Radzę ci.
-Zabawna jesteś.
-W internecie jest pełno twoich zdjęć. Nawet bardzo kompromitujących, a ty przejmujesz się słodką fotką jak śpisz? Jesteś nieogarnięty.
-Czasami tak.
Przekomarzaliśmy się tak jeszcze chwilę, ale w końcu oddałam mu aparat. Postawił mnie na ziemi. Skrzyżowałam ramiona na piersi i stanęłam nad brzegiem basenu.
-Daj spokój - powiedział z uśmiechem i zaczął się do mnie zbliżać - nie złość się na mnie. Wolę jak się uśmiechasz.
-Jesteś potworem - burknęłam.
-Ja? Skąd. Po prostu się odwdzięczam.
-Ale za..
Nie skończyłam, bo w tym momencie Harry pchnął mnie do tyłu. Z wielkim pluskiem wpadłam do zimnej wody. Nie zamierzałam puszczać mu tego płazem. Takie rzeczy to nie ze mną. Posiedziałam trochę dłużej pod wodą i zupełnie nagle się wynurzyłam, machając rękami i udając, że się topię.
-Harry! - krzyknęłam z udawanym przerażeniem - ja nie umiem pływać! Ty idioto!
Chłopak zareagował od razu. Położył aparat obok, zdjął podkoszulek i po chwili był już przy mnie, próbując mnie ratować. W jego oczach widać było strach i przerażenie. Punkt dla mnie. Próbował mnie objąć, ale mu nie dałam. Złapałam go za głowę i wsadziłam ją pod wodę. Na początku był zdezorientowany, ale w końcu zaczął się bronić. Niestety był silniejszy i po chwili to ja zostałam podtopiona. Zaczęliśmy się chlapać i uciekać przed sobą. Była przy tym cała masa śmiechu. Już dawno się tak dobrze nie bawiłam.
-Jesteś niemożliwa - powiedział do mnie Harreh - czy masz pojęcie jak się o ciebie martwiłem?
-Nie trzeba było bez ostrzeżenia wrzucać mnie do wody. Masz za swoje. Należało ci się.
-Doprawdy?
Byliśmy przy ścianie basenu. Nie miałam dokąd uciec. Harry był w niebezpiecznej odległości.  Patrzyłam w jego zielone oczy, pełne czułości i ufności. Co czułam w tamtej chwili? Nie mam bladego pojęcia. Ale wiedziałam, co się stanie. Hazza przybliżył się jeszcze bardziej. Nasze usta dzieliły centymetry. Nie mam pojęcia co się ze mną działo. Chyba zwariowałam. Nie protestowałam, gdy usta przylgnęły do moich. Odwzajemniłam pocałunek. Czułam się naprawdę dobrze. Jego język błądził po moim podniebieniu. Więc czemu w jednym momencie mocno go od siebie odepchnęłam? Bo przecież go nie kochałam! Nie mogłam się tak zachowywać. To było wbrew wszystkiemu. Nie mogłam łamać własnych zasad! Bez słowa podpłynęłam do drabinki i wyszłam z basenu.
-Rose, poczekaj! - usłyszałam jego głos.
Byłam już prawie przy drzwiach i nie zamierzałam się zatrzymywać, ale Harry mnie do tego zmusił. Podbiegł do mnie, złapał za rękę i odwrócił w swoim kierunku.
-Obiecałeś, że więcej tego ni zrobisz! - wytknęłam mu - Dlaczego znów musisz wszystko komplikować?! Kiedy dotrze do ciebie, że nic między nami nie będzie?!
-Ja.. nie chciałem. To było silniejsze ode mnie! Zawsze przy tobie robię coś głupiego. Przepraszam..
-Zapomnij o tym - powiedziałam chłodno - po prostu zapomnij. To się nie wydarzyło. Czy my naprawdę nie możemy być normalnymi przyjaciółmi? Zawsze wszystko będzie się gmatwać?
-Ja.. nie wiem..
-Ja też nie. Mam dość.
Wyrwałam mu się i wyszłam. Wszyscy siedzieli już w kuchni i jedli śniadanie. Z tego, co udało mi się usłyszeć, dowiedziałam się, że już za godzinę mieli wyjechać do Oxfordu na wywiady, koncerty, spotkania z fanami i promocję płyty. A ja miałam zostać całkiem sama Choć w sumie tak było lepiej. Przynajmniej będę mogła przemyśleć kilka spraw. Bo to, co się teraz działo, zdecydowanie nie było normalne. Zamknęłam się w swoim pokoju i poszłam do łazienki. Zdjęłam mokre ubrania, które rozwiesiłam na suszarce i weszłam pod prysznic. Umyłam się i otuliłam miękkim ręcznikiem. Wytarłam mokre ciało, ubrałam bieliznę i narzuciłam na siebie bluzę. Rozczesałam i wysuszyłam włosy, po czym poszłam do garderoby i ubrałam się w TEN zestaw. Wróciłam do łazienki i zrobiłam delikatny makijaż. I właśnie w tym momencie usłyszałam, jak chłopaki mnie wołają. Odłożyłam kosmetyki na półkę i zeszłam na dół. Chłopcy byli już ubrani i czekali na mnie przy schodach. Ochrona wynosiła ich bagaże.
-Pożegnałabyś się z nami a nie w pokoju siedzisz - powiedział Nialler i udał obrażonego.
-Oj, przecież wiesz, że was kocham - powiedziałam z uśmiechem.
-A kto nas nie kocha? - spytał Zayn.
Zaśmiałam się i przytuliłam każdego po kolei. Harry był na końcu. Patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem. Bez słowa się do niego przytuliłam. Jego obecność zawsze dziwnie na mnie wpływała.
-To się nie powtórzy - szepnął mi do ucha - tym razem przysięgam. Nie stracę cię po raz kolejny.
-W porządku - odszepnęłam i odsunęłam się od niego.
Wymieniliśmy się uśmiechami i w końcu poczułam się nieco lepiej. 
-Poradzisz sobie sama? - spytał Liam z troską.
-Daj spokój Daddy - powiedział Louis i poklepał go po ramieniu - jest dużą dziewczynką i wie co robić. Jak coś to mamy Disney Channel, więc się nie będzie nudzić. A poza tym Kevin jej przypilnuje!
-No dobra, okey.
-Ej kuzynka, tylko uzupełnij lodówkę! - powiedział Nialler.
-Spokojnie głodomorze. Jak wrócisz będzie pełna.
-Uff. Będę spokojny.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, ale w końcu musieli iść, żeby nie spóźnić się na samolot. Każdego z nich jeszcze raz przytuliłam i patrzyłam, jak odchodzą, ciągle się szturchając.
Zostałam sama.
Sama w tym ogromnym domu, który szczerze mnie przerażał.
Na szczęście tego dnia byłam umówiona z Libby. Bo nie wiem czy wytrzymałabym sama. Poszłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Zalogowałam się na różnych stronach i przeglądałam ich zawartość. Niektóre plotki doprowadzały mnie do szału. "Kim tak naprawdę jest kuzynka Niall'a Horana z One Direction?" i tego typu artykuły czytałam, śmiejąc się z głupoty dziennikarzy. W końcu wkurzyłam się i zamknęłam laptopa. Nie miałam co ze sobą zrobić. Nagle dostałam sms'a od Libby. Jego treść brzmiała: "Szykuj się! Będę za 15 minut :) xx".Odetchnęłam z ulgą i zeszłam na dół. Zdążyłam zjeść jabłko i napić się wody. W końcu na podjeździe usłyszałam dźwięk silnika i odgłos parkowania. Był też klakson. Umyłam ręce i poszłam się ubrać. Chłopaki na szczęście zostawili mi klucze, choć ochroniarze i tak cały czas stali pod domem. Ochronę miałam zapewnioną, więc niczym nie musiałam się martwić. W końcu wsiadłam do samochodu przyjaciółki. Przywitałam się z nią całusem w policzek i odjechałyśmy. W radiu leciały piosenki chłopaków. Przez całą drogę do salonu kosmetycznego się wygłupiałyśmy. A kiedy znalazłyśmy się na miejscu, nie chciało nam się nawet wysiadać. Jednak chęć odrobiny relaksu zwyciężyła. Był koniec lutego, a na chodniku nie leżała nawet mała garstka śniegu. Nic nie wskazywało na to, że była jeszcze zima. Jak dla mnie to lepiej. Zawsze wolałam lato i wysokie temperatury. 
W końcu weszłyśmy do salonu. Wnętrze było przestronne i bardzo elegancko urządzone. Od razu podeszły do nas jakieś dwie młode dziewczyny. Wytłumaczyłyśmy im o co nam chodzi, a one z uśmiechami na twarzach zaprowadziły nas do innego pomieszczenia. Zapowiadał się naprawdę fantastyczny dzień. Nie miałam zbyt wielu pieniędzy. Tylko swoje oszczędności i to, co dała mi mama jeszcze poprzednim razem. Postanowiłam poszukać jakiejś pracy, bo nie mogłam wiecznie żyć na pieniądzach mamy. Musiałam w końcu dorosnąć.
Zajęły się nami dwie naprawdę bardzo miłe kobiety. Miałyśmy oczyszczające maseczki, masaż, manicure i saunę. Dzień mijał w naprawdę miłej i przyjemnej atmosferze. Z Libby bawiłam się świetnie. Doskonale się dogadywałyśmy i byłam naprawdę szczęśliwa, że mam kogoś takiego jak ona. Bo bez niej byłoby ze mną źle. 
W końcu zapłaciłyśmy i z wielkimi uśmiechami na twarzach opuściłyśmy salon. Nie chciałyśmy się jeszcze rozstawać, dlatego pojechałyśmy do najbliższej kafejki i zamówiłyśmy sobie po caffee machiato. Siedząc na wygodnych fotelach w przytulnym lokalu zaczęłyśmy rozmawiać. Wiedziałam, że mogę jej ufać. Nie radziłam sobie z własnymi emocjami i musiałam w końcu z kimś o nich pogadać. A Libby na pewno by mnie zrozumiała. Była naprawdę wyjątkową osobą. Nie musiałam nawet zaczynać tematu. Zrobiła to za mnie.
-Rose, czy wszystko z tobą w porządku? Bo nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że chcesz o czymś pogadać. Mam rację?
-Jak ty to robisz, że zawsze wszystko wiesz?
-Po prostu jestem takim typem człowieka. Co jest? Coś nie tak z chłopakami? 
-Nie.. to znaczy nie z wszystkimi..
-Harry? 
Skinęłam tylko głową i schyliłam ją. W tym momencie przystojny kelner przyniósł nam nasze zamówienia. Pożegnałyśmy go uśmiechem i spojrzałyśmy na siebie.
-Rose, wiesz, że możesz mi bezgranicznie ufać prawda? - kontynuowała Libbs - zrobię wszystko, żeby choć odrobinę ci pomóc. 
-Wiem. Ja już po prostu nie wiem co mam robić. To wszystko mnie przytłacza. Wiesz jak na początku było ze mną i Harry'm. Nie cierpiałam go. Wkurzał mnie i działał mi na nerwy tymi swoimi durnymi odzywkami i zachowaniem. Nie dało się z nim wytrzymać. Ale odkąd przyleciał do Mullingar.. odkąd tak jakby uratował mi życie.. to się zmieniło. Poznałam go z całkowicie innej strony. Stał się moim przyjacielem, ale.. on mi wyznał, że mnie kocha. Libby, ja poważnie nie wiem co mam robić. Zawsze w jego towarzystwie czuję się dziwnie. A dzisiaj.. pocałował mnie. A ja go nie odtrąciłam. Po prostu mu się oddałam. A to nie tak miało być! Przecież ja.. i on.. to nie może tak być. Ja go nie kocham. Nie mogę go kochać do cholery! To byłoby samobójstwo.. już sama nie wiem co robić. Poważnie. Boję się tego.. to mnie przerasta. W głowie mam kompletny mętlik, z którym nie umiem sobie poradzić..
-Kochanie, a może to nie jest tak jak ci się wydaje? Może wreszcie przestaniesz się oszukiwać i przyznasz sama przed tobą, że on wcale nie jest ci obojętny? 
-Co? Nie. Błagam, nawet tak nie mów! 
-Ale dlaczego? Rose, naprawdę cię nie rozumiem. Skoro on cię kocha, to dlaczego..
-Przestań - przerwałam jej - ja nie mogę z nim być. On jest sławny! Wiesz co by wybuchło w mediach? Huragan, burza z piorunami, tornado i tak dalej. Ja.. nie chcę go krzywdzić.. nie chcę żeby przeze mnie cierpiał. W moim sercu nadal chowam Josh'a i choćbym chciała to i tak nigdy o nim nie zapomnę. Ja.. nie jestem gotowa żeby znowu coś zaczynać.. nie dam rady..
-Dlaczego od razu zakładasz, że będzie źle? Spójrz. Ja jestem z Liam'em, bo kocham go jak nikogo innego na świecie. Początki były trudne. Nie byłam aż tak bardzo znana. Ludzie rozpoznawali mnie z wystaw moich obrazów i zdjęć. I na jednej z nich się poznaliśmy. Mi też nie było łatwo przyzwyczaić się do tego, że jedni ludzie życzyli mi szczęścia, a inni śmierci. To nie jest fajne i zdaję sobie z tego sprawę. Ale.. Harry jest wspaniałym człowiekiem i przyjacielem. Okay, miał parę kilkudniowych związków, gdy zrywał z dziewczyną, gdy mu się znudziła, ale.. on nie jest zły. Naprawdę nie jest. Jest wrażliwym i szczerym chłopakiem o wielkim sercu. Zauważ to.
-Libby, ja to wiem.. poznałam go z tej lepszej strony. Ale nawet gdyby coś między nami było.. cholera! Nic między nami nie będzie. Nie chcę go skrzywdzić. Nie jestem łatwym człowiekiem. On zasługuje na kogoś lepszego..
-Ty chyba sama siebie nie słyszysz dziewczyno. On cię kocha! I nie sprawisz, że nagle przestanie! Niby co jest gorsze od odtrącenia? Pomyśl. Proszę cię, pomyśl. Nie chcę ci niczego dyktować i mówić, co czujesz. Sama się nad tym zastanów. Ja po prostu wiem, że nie jest ci obojętny. I nie przekonasz mnie, że nie mam racji.
-Eh. Okay, proszę cie, zostawmy ten temat bo mi zaraz głowa wybuchnie. Za dużo tego wszystkiego..
-Racja. Koniec tematu. Ale proszę cię, pomyśl nad tym. A tak w ogóle to masz jakieś plany na wieczór?
-Ta.. wielki kubeł lodów, ciepły koc i telewizor. W końcu jestem sama w domu. 
-O nie kochanie. Tak to nie ma. Nie zostawię cię samej w tym ogromnym pałacu. Śpisz u mnie. Do powrotu chłopaków. I nie przyjmuję odmowy.
-Nie chcę ci się zwalać na głowę..
-Nie rozśmieszaj mnie okay? Ze mną nie ma dyskusji. Jedziemy po twoje rzeczy, potem do sklepu na małe zakupy, żeby uzupełnić lodówkę i do mnie. Też jestem sama. Rodzice są we Włoszech na jakiejś konferencji a mój starszy braciszek w Kanadzie. Mamy dom dla siebie! 
-Nie wiedziałam, że masz brata - zdziwiłam się.
-Eh.. no mam, ale to skomplikowane. On przyjeżdża tylko na święta i czasami w wakacje. Ułożył sobie życie tam. Ja się do niego nie wtrącam.
-Ach.. no okay. 
Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę i w końcu opuściłyśmy kafejkę. Tak jak mówiła Libby, pojechałyśmy do mnie. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, powiedziałam ochronie, że nie wracam na noc i byłam wolna. Zrobiłyśmy dość duże zakupy i późnym wieczorem siedziałyśmy już w domu Libby. Wybrałyśmy jakiś film z jej kolekcji, zrobiłyśmy popcorn i już miałyśmy siadać przed TV, gdy nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Spojrzałyśmy na siebie zdziwione, bo zupełnie nikogo się nie spodziewałyśmy. Libbs wstała i poszła otworzyć, a ja zostałam. Jednak i tak słyszałam kto przyszedł. Ten głos rozpoznałabym wszędzie. Momentalnie się skrzywiłam i zacisnęłam ręce w pięści.
-Cześć dupo - odezwała się Amber - mam wino, jakieś kaloryczne przekąski i dobry film. Muszę się wygadać, bo zwariuję.
-Emm.. Amber, to nie najlepszy moment.. - powiedziała Libby niepewnie.
-Och, daj spokój. Wiem, że jesteś sama w domu. W czym problem?
-Chodzi o to, że..
-Oj, uspokój się.
Słyszałam odgłos uderzania obcasów o drewno i już po chwili Amber pojawiła się w salonie. Na mój widok stanęła w pół kroku i spojrzała na mnie ze zdziwieniem i wściekłością. Wstałam i skrzyżowałam ramiona na piersi, patrząc w jej zimne oczy. Libby weszła zaraz za nią z przepraszającym wyrazem twarzy.
-Ty? - syknęła - tutaj? 
-Nie, nie ma mnie - odpowiedziałam z sarkazmem - no chyba mnie widzisz prawda? Chyba, że masz coś ze wzrokiem.
-Co ty tu do cholery robisz? Ile jeszcze razy będziesz włazić swoimi obskurnymi, starymi buciorami w moje życie?
-Żałosna jesteś. Przyszłam do Libby. To jej dom. Chyba pomyliłaś adresy. 
-Najpierw kradniesz mi chłopaka, a teraz przyjaciółkę? Ja cię kurwa zniszczę! Ty podła suko!
-Amber! - krzyknęła Libby i stanęła przed nią - nie życzę sobie, żebyś tak się o niej wyrażała! Rose jest moją przyjaciółką. I tak się składa, że zaprosiłam ją na całe 3 dni. Może tu siedzieć ile chce i kiedy chce. A ty powściągnij język. I się uspokój.
-No ja nie wierzę. Nawet ty jej bronisz? Boże! Czemu wszystkim jest jej żal? To przecież mała przybłęda, która myśli, że może coś osiągnąć, bo ma sławnego kuzyna! A tak kurwa nie jest! Na szacunek i uznanie trzeba sobie zasłużyć! I wyglądać jak człowiek a nie bezdomna dziwka.
-Teraz to już przesadziłaś! Wypierdalaj z mojego domu! I nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy! - wrzasnęła Libby i wskazała jej drzwi. 
-Co? Ty mnie.. wyrzucasz? - zdziwiła się.
-Tak, właśnie. Wypierdalaj stąd. Nie mam ochoty cię widzieć. 
-Nawet ciebie omiotła sobie wokół palca. Myślałam, że jesteś bardziej wytrzymała. Jeszcze wrócisz do mnie z płaczem Libby.
-Z płaczem? Chyba sobie kpisz! Rose jest prawdziwą przyjaciółką, nie to co ty! Chcę się w końcu od ciebie uwolnić! Won!
Amber rzuciła nam ostatnie wściekłe spojrzenie i wyszła trzaskając drzwiami. Rose przekręciła zamek i wróciła do mnie. Zostawiłyśmy temat. Nie miałyśmy najmniejszej ochoty gadać o Amber. I tak było lepiej.
Włączyłyśmy film "Demony" i zajęłyśmy się oglądaniem. Mniej więcej w połowie zadzwonił mój telefon. Podskoczyłam przestraszona i przez chwilę obie zaczęłyśmy piszczeć. W końcu jednak dopadłam komórki i ze zdziwieniem odebrałam połączenie od Niall'a.
-Słucham Horanku? 
-Rose.. mamy mały problem.. - usłyszałam jego zdenerwowany głos.
-Jaki problem? - spytałam zdezorientowana - co się stało?
-Harry jest w szpitalu..
Po tych słowach poczułam, jak ciarki przechodzą mi po plecach, a gardło podchodzi do krtani. Telefon o mały włos nie wypadł mi z ręki. Tego się nie spodziewałam...

________________________________
No i jest osiemnastka :D 
Hmm.. nie wiem co napisać. Ogólnie to w ogóle nie wiem co myśleć o tej notce. 
W szkole muszę wytrzymać jeszcze 2 tygodnie, a już nie daję rady.. ;/ Grr..
Cieszę się, że tu wpadacie i komentujecie. I cieszę się, że piszecie na GG :) Ze mną zawsze możecie pogadać :D Tylko pamiętajcie o zmienionym numerze! 460149[69] ! xD
Yeaaahh :D 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ! ♥
Proszę, zostawiajcie po sobie ślad. Chociaż wy poprawcie mi humor, bo serio tu zwariuję. :< 
LICZĘ NA WAS! 

ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ DLA MEJ KOCHANEJ EDITH ♥ WRACAJ DO ZDROWIA SKARBIE! DO ZOBACZENIA! <3

I do napisania za niedługo ;) xx 




sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział siedemnasty ♥

Kiedy obudziłam się następnego dnia, od razu wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Nie wiem, co mnie nagle napadło. Umalowałam się, związałam włosy w wysoki kucyk i ubrałam się TAK. Przyjrzałam się sobie w lustrze i momentalnie się skrzywiłam. Nigdy nie myślałam o sobie, jak o osobie ładnej czy nawet przeciętnej. Nienawidziłam swojego wyglądu. Tylko jakoś nigdy nie zwracałam na to większej uwagi. Dopiero teraz coś zaczęło mi odbijać. Szybko odwróciłam wzrok i opuściłam łazienkę. Usiadłam przed laptopem i zgrałam na niego zdjęcia z poprzedniego dnia. Przeglądając je uśmiechałam się sama do siebie. Zatrzymałam się przy fotografii, na której razem z Harry'm staliśmy obok siebie i robiliśmy "dzióbki" do obiektywu. A za nami rozciągała się rozległa panorama Londynu. Szybko wstawiłam to zdjęcie na swojego fotobloga. Opisałam cały tamten dzień i kilka swoich przemyśleń. Później zalogowałam się na Twitterze i udostępniłam jeden wpis. Nikt nie powiedział, że życie będzie łatwe. Jednak po burzy zawsze wychodzi słońce. Przeglądnęłam kilka wpisów, po czym wylogowałam się i zamknęłam laptopa. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Przy schodach natknęłam się na Amber. Spojrzała na mnie zdziwiona i uniosła jedną brew do góry. Skrzyżowała ramiona na piersi i zmierzyła mnie wzrokiem.
-A ty co tu niby robisz? - spytała z ironią - Myślałam, że wróciłaś tam, gdzie twoje miejsce i więcej nie będę musiała oglądać tej twojej paskudnej buźki, która zawsze sprawia, że mam ochotę zapisać cię do kosmetyczki.
-Gdybym była tobą, zastanawiałabym się, dlaczego jeszcze nie poszłam na operację plastyczną, żeby nie straszyć ludzi swoim wyglądem - odpowiedziałam złośliwie.
-Komiczna jesteś dziewczynko. Myślisz, że możesz się ze mną porównywać? Żałosne. Lepiej zamknij się w pokoju i nie pokazuj się ludziom, bo wpadną w samouwielbienie na twój widok.
-I kto tu jest komiczny - wywróciłam oczami - nie potrzebuję idealnej figury, nowych ciuchów, kasy i sławnego chłopaka, żeby być kimś wartościowym. Ale sorry, ty chyba nie znasz tego słowa. W ogóle wiesz co to jest słownik?
-Radzę ci się przymknąć - warknęła - bo zaczynasz działać mi na nerwy.
-Uważaj bo się ciebie przestraszę.
-A powinnaś. Ty wiesz co ja ci mogę zrobić? Odwal się lepiej i ode mnie, i od Zayn'a. Bo będzie z tobą źle. Przysięgam ci, że się o to postaram.
-Wiesz co Amber? Ty i Zayn jesteście siebie warci. Oboje zakochani w sobie i myślący, że świat padnie wam u stóp. Nie zamierzam wpieprzać się w wasze jakże idealne życie. Mam to kompletnie gdzieś.
-Tym lepiej dla ciebie niedojdo - odpowiedziała ze złośliwym uśmieszkiem.
-Pierdol się - powiedziałam i po prostu poszłam do kuchni.
Przez chwilę w domu panowała cisza. Dopiero po kilku minutach Amber zaczęła się drzeć, wołając Malik'a. Słyszałam jak zbiega po schodach. I fragment ich rozmowy też słyszałam. Choć wolałam sobie tego oszczędzić.
-Ile można siedzieć w łazience? - pytała go - czy ty nie rozumiesz ile ja mam przygotowań? Mógłbyś się raz pospieszyć!
-Wybacz skarbie. Gdzie jest ten pokaz mody?
-W Londynie człowieku. Ty mnie chyba w ogóle nie słuchasz! I dlaczego do jasnej cholery nie powiedziałeś mi, że ta mała dziwka znowu tu mieszka?!
-Nie znam żadnej małej dziwki Amber. I przestań się o niej tak wyrażać.
-A ty przestań jej bronić. Ugh i przestań działać mi na nerwy. Boże, z kim ja muszę wytrzymywać! Samochód gotowy czy znowu będą jakieś problemy?
-O co ci w ogóle chodzi? Co ja znowu zrobiłem?
-Na razie nic. I lepiej, żeby tak zostało.
Potem po prostu wyszli. Gdy tylko usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, wzięłam butelkę wody i wypiłam ją. Nie miałam ochoty na nic do jedzenia. W ogóle na nic nie miałam ochoty. Oparłam się o kuchenny blat i spuściłam głowę. Kolejne niemiłe słowa. Kolejne dołujące sytuacje. I znów to samo pytanie: co ja mam robić? Może gdzieś w głębi serca chciałam pogodzić się z Zayn'em. Chciałam mu wybaczyć i zacząć od nowa, z pustą kartą. Zapomnieć o tym incydencie i żyć dalej, tak jakby nic się nie wydarzyło. Ale tak się nie dało. Dopóki on był z Amber, ja musiałam być twarda. Może to ona go niszczyła? Ale zresztą, to nie była moja sprawa. Nagle do kuchni wszedł Niall. Widziałam go tylko przez chwilę, bo razem z Harry'm jechali do centrum na zakupy. Hazz ciągle się do mnie uśmiechał, co odwzajemniałam. Cieszyłam się, że w końcu wszystko sobie wyjaśniliśmy. Nadal czułam się dziwnie, ale miałam nadzieję, że to minie. On powinien spotkać dziewczynę, która będzie na niego zasługiwać. Która będzie go kochać i uszczęśliwiać.
W końcu oni wyszli, a ja usiadłam w salonie przed telewizorem. Skakałam po kanałach i starałam się znaleźć coś wartego uwagi. Zatrzymałam się na kreskówkach i przez dłuższą chwilę wspominałam dzieciństwo. W pewnym momencie do pokoju wszedł Liam i usiadł obok mnie.
-Tom i Jerry? - odezwał się - Boże, uwielbiałem tą mysz jak byłem mały.
-Ja nadal ją uwielbiam - odpowiedziałam - zawsze potrafiła nieźle wykiwać tego kota. Geniusz po prostu.
-Tu się zgodzę. Genialne zwierzaki. Podziwiam tego, kto to wymyślił.
-Ja tak samo. Zawsze mi było szkoda Tom'a, że nie może złapać tej myszy. Ale w sumie tak było śmieszniej.
-Dokładnie. Ale nic nie pobije Toy Story. To jest po prostu najlepsze.
-Miłośnik Buzza Astrala, Chudego i reszty ekipy zabawek?
-A żebyś wiedziała! Najlepsza bajka ever! Kocham tego, kto ją wymyślił. Chcę więcej części.
-A więc psychofan gadających zabawek. Rozumiem.
-Oj tam, od razu psychofan. Bo prostu to uwielbiam. To ty zaczęłaś temat bajek.
-Nieprawda! Nie zwalaj na mnie. To ty zacząłeś.
-Ale ty włączyłaś kreskówki! Okay, nieważne. Masz zamiar cały dzień siedzieć w domu?
-Jakoś nie mam nic do roboty. A co, masz jakiś pomysł?
-Taki mały. Libby wraca dzisiaj wieczorem z wystawy. Więc.. jeżeli chcesz to możemy coś porobić, a później ją odwiedzić. Piszesz się na taki układ?
-Jasne, że tak. Mam dość siedzenia w domu. Jeszcze chwila i zwariuję!
-To tak jak ja. Ale jutro kończy nam się wolne. Znów wywiady, koncerty, promocja płyty, wyjazdy i masa pracy. No, ale żyć nie umierać. Ja tam kocham to, co robię i nie zamieniłbym tego na nic innego. To jak, gotowa?
-Ale na co?
-Wychodzimy! Nie będziemy siedzieć w tych 4 ścianach. Lubisz łyżwy?
-Jasne, uwielbiam.
-Świetnie! A więc kierunek lodowisko.
-Naprawdę chce ci się mnie znosić przez cały dzień? Wiesz na co się decydujesz?
-Zaryzykuję - powiedział i uśmiechnął się.
-Okay, sam tego chciałeś.
Wyłączyliśmy telewizor, ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do jego samochodu i po 30 minutach byliśmy już pod budynkiem lodowiska. Zapowiadał się naprawdę wspaniały dzień .


~Zayn~

To, co działo się w moim życiu, zdecydowanie nie było w porządku. Jak to się dzieje, że potrafię spieprzyć każdą ważną dla mnie sprawę? I krzywdzić i siebie i innych? Nie wiedziałem już, co mam robić. Gdy zobaczyłem Rose, serce na chwilę mi stanęło. Chciałem z nią porozmawiać i przeprosić. Naprawdę szczerze przeprosić za słowa, które wypowiedziałem. Za słowa, których żałowałem bardziej niż czegokolwiek innego. Chciałem, żeby między nami było w porządku, bo nadal była dla mnie kimś bardzo ważnym. Wiem, że powinienem o nią walczyć i sam pojechać do Mullingar. I już wtedy wszystko załatwić. Dlaczego tego nie zrobiłem? Bo byłem idiotą i bałem się. Teraz, kiedy wróciła, miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Jednak ona nadal pamiętała. I nie zamierzała zapomnieć. Nie chciałem żeby tak wyszło. Nigdy nie chciałem jej stracić i skrzywdzić. A niestety to zrobiłem.
Tego dnia miałem jechać z Amber na pokaz mody. Tak to jest jak się ma dziewczynę modelkę. Jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało, ale od pewnego czasu, zacząłem patrzeć na nasz związek inaczej. To, co między nami było, zmieniło się. To już nie było to, co kiedyś. Dopiero teraz zauważyłem, jaka była naprawdę. Kiedy nazwała Rose "małą dziwką", miałem ochotę dać jej w twarz. Oczywiście nigdy nie uderzyłbym dziewczyny, ale jej słowa podziałały na mnie jak uderzenie piorunem. Przez całą drogę coś do mnie mówiła, jednak ja myślami byłem zupełnie gdzie indziej. Amber była moją dziewczyną dość długo. Kochałem ją i zależało mi na niej. Ale dopiero teraz wszystkie fakty zaczęły do mnie docierać. Zrozumiałem, jaka była naprawdę. I wcale mi się to nie podobało.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wziąłem wszystkie rzeczy Amber i weszliśmy do wielkiego budynku, w którym miał odbywać się pokaz. Nią od razu zajęli się styliści i reszta ekipy, a ja po prostu usiadłem na widowni. Podchodziło do mnie wiele fanek, z którymi robiłem zdjęcia i rozdawałem autografy. W końcu wszystko się rozpoczęło. Ale nie był to zwykły pokaz, w którym modelki chodzą po wybiegu i kręcąc tyłkami, prezentują nowe kolekcje sławnych projektantów. Zdziwiło mnie to. Wychodzili parami. Chłopak i dziewczyna. Zawsze szli za ręce, patrzyli na siebie i wspólnie prezentowali nowe kolekcje. Zachowywali się jak zakochani. Kiedy zobaczyłem Amber z wysokim, umięśnionym facetem, który robił do niej maślane oczka, myślałem, że zaraz nie wytrzymam. W dodatku jej sukienka ledwo sięgała ud. Zacisnąłem dłonie w pięści i starałem się niczego po sobie nie pokazywać. Jednak w środku cały się gotowałem. Gdybym wiedział, że tak to ma wyglądać, to nie wychodziłbym z domu.
Później nadszedł czas na stroje kąpielowe. A wtedy było już tylko gorzej. Idealna figura Amber i umięśniony tors tego faceta, prezentowały się znakomicie. Nie mogłem tego wytrzymać i czekałem tylko, aż ten cyrk dobiegnie końca. W końcu na wybiegu pojawiła się projektantka i ukłonem zakończyła pokaz. Odetchnąłem z ulgą i wstałem z twardego krzesła. Rozprostowałem kości i poszedłem za kulisy po swoją dziewczynę. Zobaczyłem ją z tym samym facetem, z którym prezentowała stroje. Złość znów powróciła. Wyglądali jakby ze sobą flirtowali, a później wymienili się numerami. I wtedy zrozumiałem kolejną rzecz. Już nie kochałem Amber. Kiedy na nią patrzyłem, czułem tylko pustkę. I nic więcej. W końcu dziewczyna spojrzała w moim kierunku i szeroko się uśmiechnęła. Zniknęła za parawanem i po chwili wróciła już w swoich rzeczach. Chciała mnie pocałować, ale się odsunąłem. Spojrzała na mnie niepewnie i wzruszyła ramionami, po czym wręczyła mi swoja torbę. Wziąłem ją od niej i poszliśmy do samochodu. Włączyłem silnik i ruszyliśmy przed siebie. Przez cała drogę milczałem, bo już wiedziałem, co powinienem zrobić. 
Kiedy zaparkowałem przed jej domem, już chciała wysiadać, ale złapałem ją za ramię. Odwróciła się do mnie i spojrzała na mnie unosząc jedną brew do góry.
-Co? - warknęła - Przez całą drogę mnie ignorujesz i ani słowem nie skomentujesz mojego występu i nagle nie dajesz mi wysiąść? O co ci chodzi?
-Musimy porozmawiać. Teraz.
-Och, rozumiem. Nagle chcesz rozmawiać. Okay, w porządku. Czego chcesz?
-Coś do mnie dotarło. Coś zrozumiałem. Nasz związek, to już nie to samo co kilka miesięcy temu. Nie chcę dalej ciągnąć tej szopki. 
-Zaraz, zaraz. Czy ty chcesz ze mną zerwać Malik? 
-Tak. Właśnie tak, Amber. 
-Dobry żart! Przecież wiesz, że nie możesz! Paul nigdy ci na to nie pozwoli. Ja jestem sławna i ty jesteś sławny. Wiesz co wybuchnie w mediach po naszym rozstaniu? Nawet o tym nie myśl.
-Nie obchodzą mnie ludzie i media. Mam swoje życie.
-Nie możesz ze mną zerwać - syknęła - słyszysz? Nie możesz! Co ci nagle odwaliło? To znowu ta Rose tak? To ona wszystko zniszczyła? Wiedziałam! Wiedziałam, że prędzej czy później coś spierdoli! 
-Tu nie chodzi o Rose, tylko o nas. O ciebie. 
-Paul cię zamorduje i dobrze o tym wiesz Zayn. Nie odpuści i każe ci do mnie wrócić. 
-W porządku. W takim razie od teraz nasz związek będzie się liczył tylko przed kamerami. To będzie szopka na pokaz. Ale nic więcej. Ja już nic do ciebie nie czuję. I nie chcę czuć..
-I myślisz, że ja to tak zostawię? Mylisz się! Będziesz musiał mnie przytulać, całować i pokazywać, że ci zależy. Tak jak gdyby nigdy nic. Zobaczysz, że jeszcze do mnie wrócisz. Nie wytrzymasz beze mnie. 
-Daj już spokój Amber..
-Pożałujesz tego - syknęła.
Po tych słowach wysiadła z samochodu trzaskając drzwiami i szybkim krokiem poszła do domu. Oparłem ręce na kierownicy i zamknąłem oczy. I co teraz? Zerwałem z nią, a jednocześnie nadal z nią byłem. I jak ja to sobie niby wyobrażałem? Miałem udawać przed ludźmi, że coś między nami jest? 
Amber miała rację. Paul by mnie zamordował, gdybym zerwał z nią całkowicie. Sława miała swoją cenę. Naprawdę bardzo wysoką cenę. A ja, chcąc czy nie, musiałem ją płacić. W końcu odpaliłem samochód i odjechałem. Nie miałem na nic ochoty. Chciałem po prostu zamknąć się w pokoju i jeszcze raz wszystko przemyśleć. A przede wszystkim porozmawiać z Rose. Musiałem próbować. Nie mogłem się poddać. W końcu musiało być w porządku. 
Kiedy zaparkowałem pod domem, wysiadłem z samochodu i wszedłem do środka. Zastałem tam tylko Louis'a, który grał na konsoli. Usiadłem obok niego bez słowa.
-Ktoś tu ma zły humor - odezwał się Tommo i zastopował grę - coś nie tak?
-Wszystko jest nie tak - odpowiedziałem - a ja jestem cholernym idiotą, który zawsze musi wszystko spieprzyć.
-Auć. A skąd w tobie nagle tyle krytyki co? Co się stało?
-Zerwałem z Amber. To znaczy, tak jakby zerwałem..
-Okay. To zerwałeś czy nie? Bo nie kapuję.
-Powiedziałem, że jej nie kocham. Powiedziałem, że to koniec. Ale.. wiem jak Paul by na to zareagował. Więc nasz związek zostaje przed kamerami. Czyli w sumie o naszym zerwaniu będziemy wiedzieć tylko my. Tak wiem, jestem idiotą.
-Może i jesteś. Ale tak czy tak Paul kazałby ci ciągnąć ten teatrzyk. Co się nagle stało, że zrozumiałeś jaką Amber jest żmiją? 
-Mało ważne. Po prostu w końcu to do mnie dotarło. To wszystko. Nie chcę nawet o niej gadać. 
-Okay, jak wolisz. A że tak zapytam.. co się dzieje między tobą a Rose? Myślałem, że jesteście przyjaciółmi, a ona unika cię jak ognia. Pokłóciliście się czy co?
-Mały incydent - opowiedziałem mu o tym, co zdarzyło się przed jej wyjazdem.
W sumie nie wiem czemu. Myślałem, że chcę zatrzymać to dla siebie, ale nie mogłem wiecznie udawać, że jej wyjazd był winą tylko i wyłącznie Hazzy. Bo był też moją. I mojej głupoty. Louis popatrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.
-Czy ty już do końca oszalałeś? Jak mogłeś powiedzieć coś takiego?! - spytał kiedy skończyłem opowiadać.
-Nie wiem! Wtedy.. wtedy jeszcze zależało mi na Amber i nie chciałem się z nią kłócić. Nie wiedziałem, że ona to słyszy! Nie chciałem, żeby tak to wyszło.. i teraz nie wiem jak to naprawić, bo ona nie chce mnie słuchać i uważa mnie za kłamcę i oszusta. 
-Szczerze? Wcale się jej nie dziwię. Takie słowa mogą ostro człowieka zranić. A zwłaszcza taką kruchą osobę, jak ona. Jak mogłeś być takim idiotą Zayn?
-Nie wiem.. po prostu nie wiem.. ale zależy mi na niej. I zrobię wszystko, żeby mi wybaczyła. 
-Trzymam za słowo. Grasz? - wskazał głową na telewizor z zastopowaną grą.
-Jasne. I tak nie mam nic lepszego do roboty.
Wziąłem wolny joystick i zaczęliśmy grać. W międzyczasie do domu wrócił Niall z Harry'm obładowani zakupami. Za nimi wlokła się Jane. Postawili wszystko w korytarzu i podeszli do nas.
-A wy co? Lenicie się? - spytała Jane i usiadła obok Lou.
-Tak, właśnie tak - odpowiedział Tommo - a wy? Całodzienne zakupy?
-Dobrze wiesz, że z Nialler'em i Hazzą to zajmuje wieczność. Muszą wejść do każdego sklepu bo inaczej nie umieją.
-Ej! - odezwał się Niall - jakoś ci to nie przeszkadzało jak mierzyłaś te wszystkie sukienki i inne duperele!
-Właśnie - poparł go Hazza - i kto tu jest zakupoholikiem.
-Zdecydowanie wy! - powiedziała i wystawiła im język.
-Aj tam. Nieważne. Nie wiecie czy Rose jest u siebie? - spytał Harry.
-Nie ma jej. Wyszła z Liam'em i jeszcze nie wrócili. Ale za niedługo powinni być - odpowiedział mu Lou.
-Ah.. okay, poczekam.
Wszyscy siedzieliśmy w salonie. Harry włączył jakiś film i zajęliśmy się nim. Od następnego dnia mieliśmy wrócić do normalnego życia. Koncerty, wywiady, promocja płyty. 
W końcu drzwi do domu się otworzyły i usłyszeliśmy śmiechy Rose i Liam'a, którzy po chwili pojawili się w salonie. Rose tylko się przywitała i poszła na górę, a Liam usiadł z nami. Nadszedł mój czas. A raczej kolejna próba rozmowy. Zawahałem się. Nagle Harry siedzący obok mnie szepnął mi do ucha "porozmawiaj z nią". Spojrzałem na niego zdziwiony, ale on tylko wzruszył ramionami. Wstałem z kanapy i poszedłem na górę. Po raz kolejny stanąłem przed drzwiami do jej pokoju. Zapukałem. Tym razem musiało się udać.


~Rose~

Na lodowisku było genialnie. Uwielbiałam jeździć na łyżwach, a z Liam'em bawiłam się świetnie. Był naprawdę świetnym chłopakiem i już wiedziałam, dlaczego Libby wybrała akurat jego. Miał wspaniały charakter i potrafił człowieka pocieszyć i rozśmieszyć. Wiedziałam, że szybko się z nim zaprzyjaźnię. 
Po lodowisku pojechaliśmy do KFC i złożyliśmy zamówienia. Jedliśmy i ciągle się śmialiśmy, wypominając sobie wszystkie upadki na lodzie. W końcu Li dostał sms'a, że Libby jest już w domu. Zapłaciliśmy i pojechaliśmy prosto do niej. Drzwi otworzyła nam niemal natychmiast, a gdy mnie zobaczyła, po prostu się na mnie rzuciła. Zaczęłyśmy się śmiać i przytulać. Dopiero potem pocałowała Liam'a na powitanie. Weszliśmy do jej ekskluzywnego domu i skierowaliśmy się do jej pokoju. Było w nim pełno jej obrazów, które zdobiły każdą ścianę. Jeden przedstawiał portret Liam'a i zawieszony był nad jej łóżkiem, a na stoliku nocnym stało ich wspólne zdjęcie. Ogólnie jej pokój był duży i naprawdę stylowo urządzony. Razem spędziliśmy naprawdę udany dzień. Opowiadaliśmy sobie różne rzeczy związane z naszym życiem, poznałam historię Libby i Liam'a, a im w szczegółach opowiedziałam swoją. Wiedziałam, że mogę im ufać, bo byli moimi najlepszymi przyjaciółmi. 
Siedzieliśmy u Libby do późnego wieczora. Za oknami panowała już całkowita ciemność. Chłopcy następnego dnia mieli wrócić do pracy, więc umówiłam się z Libby na mały wypad do kosmetyczki. W końcu pożegnaliśmy się z nią i wróciliśmy do domu. Weszliśmy do środka nadal się śmiejąc i wspominając różne chwile z dzisiejszego dnia. Wszyscy siedzieli w salonie. Wyłapałam spojrzenie Hazzy i uśmiechnęłam się do niego. Z resztą się przywitałam i poszłam do siebie. Byłam zmęczona i nie czułam nóg. Ale było warto.   Położyłam się na łóżku i wpatrywałam w sufit. W końcu wstałam i chciałam iść pod prysznic, ale usłyszałam pukanie do drzwi. Byłam pewna, że to Harry, dlatego krzyknęłam tylko "proszę". Jednak do pokoju wszedł ktoś inny. Świetnie, jeszcze tego mi brakowało. Skrzyżowałam ramiona na piersi.
-Czy ty naprawdę nie możesz dać mi spokoju choć przez jeden dzień? - spytałam Mulata, który niepewnie wszedł do środka.
-Nie, nie mogę. Musisz w końcu ze mną porozmawiać. Ja nie odpuszczę tak łatwo. Daj mi chociaż 5 minut. Proszę cię..
-Jak się nie zgodzę to codziennie będziesz mnie nękał? 
-Tak. Właśnie tak. To jak? Dasz mi te 5 minut?
Nie odezwałam się. Po prostu usiadłam na swoim łóżku, a Zayn zajął miejsce obok. Nie byłam gotowa na rozmowę z nim, ale i tak nie miałam wyboru. Chciałam w końcu mieć go z głowy.
-Tamta rozmowa.. - odezwał się cicho - ja nie wiedziałem, że tam stoisz. Nigdy w życiu bym czegoś takiego nie powiedział. W sumie to wtedy nie wiedziałem, co mówię. Bo zależało mi na Amber i nie chciałem się z nią kłócić. Gdybym powiedział jej, że mi na tobie zależy i że jesteś moją przyjaciółką, to ona by cię zniszczyła. Obwiniałaby cię o wszystko. Nie chciałem żeby tak było. Wolałem skłamać. I naprawdę bardzo cię za to przepraszam. Żałuję tego. Szkoda, że zrozumiałem to tak późno. A teraz może być już tylko lepiej albo gorzej.
-Co masz na myśli?
-Zerwałem z Amber. Dzisiaj. A ona się wściekła. 
-Zerwałeś z nią? - zdziwiłam się.
Czegoś takiego się nie spodziewałam. Nie docierało do mnie to, że w końcu zmądrzał. 
-Tak. To znaczy.. tak jakby. To skomplikowane. Ale wiem, że jej nie kocham. Żałuję, że dotarło to do mnie dopiero dzisiaj. Proszę cie, wybacz mi. Ja naprawdę nie chciałem cię skrzywdzić. Tęsknię za naszym rozmowami i tym wszystkim. Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę, żebym mógł wszystko naprawić.
Zapadło milczenie. Zayn przepraszał mnie wiele razy. Jednak teraz widziałam szczerość w jego oczach. Sama również za nim tęskniłam. Może najwyższy czas zakopać topór wojenny i po prostu żyć normalnie bez kłótni i nieporozumień? Może dać sobie szansę, by odbudować tą przyjaźń? Tak, zdecydowanie tak.
-Dobrze - powiedziałam - okay, już w porządku. Wybaczam.
-Naprawdę? - spytał i spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
-Tak, naprawdę. Ja też za tobą tęskniłam Zayn. Możemy zacząć z pustą kartą. Ale następnym razem nie będzie tak łatwo.
-Nie będzie żadnego następnego razu. Obiecuję.
Po tych słowach mnie przytulił. Nie protestowałam i odwzajemniłam uścisk. W końcu wyszedł z mojego pokoju. Pożegnałam go uśmiechem. To była dobra decyzja. Czułam to. 
W końcu poszłam pod prysznic. Umyłam się, związałam włosy w kucyk i zmyłam makijaż. Już miałam kłaść się do łóżka, kiedy usłyszałam dźwięk oznajmiający, że dostałam sms'a. Szybko odczytałam jego treść. Był od Harry'ego. Przytulisz mnie na dobranoc? Nie mogę zasnąć.. :C . Uśmiechnęłam się tylko i wyszłam z pokoju z telefonem w ręce. Weszłam do pokoju Hazzy bez pukania. Odwrócił się w moją stronę z uśmiechem. Nic nie powiedziałam, tylko podeszłam do niego i po prostu go przytuliłam. W jego ramionach czułam się bezpieczna. Wiedziałam, że jest dla mnie kimś ważnym. Czułam to. I miałam nadzieję, że teraz już wszystko będzie układać się po mojej myśli. W końcu się od niego oderwałam.
-Teraz już zaśniesz? - spytałam.
-A położysz się obok mnie? - odpowiedział z głupawym uśmieszkiem.
-Marzenia Harry, marzenia.
-Proszę. Mam w nocy koszmary i boję się spać sam. Zrób to dla mnie. Ten jeden raz?
Zrobił minę smutnego pieska i wpatrywał się we mnie tymi swoimi zielonymi tęczówkami. Zaśmiałam się tylko i pokręciłam głową. 
-Tylko żadnych sztuczek jasne? Bo wstanę i wyjdę.
-Obiecuję!
Znów się zaśmiałam i oboje położyliśmy się w jego wygodnym i ciepłym łóżku. W sumie to nie wiem czemu się na to zgodziłam. Ale Harry był moim przyjacielem i kimś ważnym. A jedna noc jeszcze nic nie znaczyła. Zwłaszcza, że nie zamierzaliśmy niczego robić, tylko po prostu spać. 
-Dobranoc - usłyszałam jego szept przy uchu.
-Dobranoc Harry - odszepnęłam i zamknęłam oczy.
Tej nocy zasnęłam z uśmiechem na ustach. I miałam nadzieje, że już wszystko będzie w porządku..



_________________________________
Hej Skarbyy! ♥
Na początek chcę was bardzo przeprosić, że nie było powiadomienia na GG, ale coś mi się stało i wgl nie mogę się zalogować. Naprawdę nie wiem co się dzieje. Nie mogę wejść na ten profil ;/ 
Dlatego założyłam nowe konto. Osoby które informowałam i które chcą być informowane niech napiszą do mnie na numer: 46014969 ! 
Tamten numer póki co jest nieważny. Jeszcze raz Was przepraszam :C
Czytasz - komentujesz! ♥
I dlaczego liczba komentarzy tak maleje? Ejj noo :( Smutno mi :( 
Z ponad 60 zrobiło się 30? Why? :< Przecież wiecie jakie to dla mnie ważne..
KOMENTOWAĆ BO ROZDZIAŁÓW NIE BĘDZIE! :D
Ja piszę = wy komentujecie :D Jasne? < 3
Do następnegoo ♥

+Zapraszam Was na bloga mej kochanej Pati! Poznajcie historię Sophie! Jestem pewna, że Wam się spodoba kochane! Wbijać na --> You're Perfect To Me ♥


poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział szesnasty ♥

Londyn. Za oknami swojego pokoju znów widziałam to piękne miasto. Znów w nim byłam i mogłam odkrywać je na nowo. To była dobra decyzja. Nie żałowałam jej. Nie licząc ostatniej rozmowy z Zayn'em, wszystko póki co się układało. Wiedziałam, że będzie pełno wzlotów i upadków, ale byłam też pełna nadziei. Bo podobno nadzieja umiera ostatnia.
Kiedy obudziłam się rano, przez dłuższy czas bezczynnie leżałam w łóżku i zastanawiałam się nad tym, co przyniosą kolejne dni. Tęskniłam za Nat i Jade, ale wiedziałam, że tak powinno się stać. One mnie rozumiały i wspierały. I za to byłam im bardzo wdzięczna. W końcu leniwie wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i mój wzrok powędrował na szyję. Złoty łańcuszek. Połówka serca z "Lo". Drugą część schowałam w szkatułce, która stała obok mojego łóżka. Wspomnienia znów powróciły. Jednak nie były już tak bolesne, jak kilka miesięcy temu. Świadomość tego, że Josh'a już nie ma, zaczęła wzbudzać we mnie inne uczucia. Owszem, tęskniłam za nim. Naprawdę bardzo tęskniłam i wciąż go kochałam. Jednak teraz było już lepiej. Czas leczy rany, jak mówią. Wiedziałam, że jeszcze wiele przede mną. Jednak wierzyłam w to, że wszystko w końcu się ułoży.
Umyłam się, zrobiłam makijaż i poszłam do garderoby. No tak, nadal byłam niewypakowana. Przynajmniej miałam jakieś zajęcie na połowę dnia. Dziwiło mnie, że jeszcze nikt do mnie nie przyszedł. Wzruszyłam tylko ramionami i skupiłam się na swoim zajęciu. Po 4 godzinach wszystko było już na swoim miejscu. Było to męczące, ale przynajmniej miałam to z głowy. Ubrałam się TAK i zeszłam na dół. Tak jak się spodziewałam, dom był kompletnie pusty, a na kuchennym blacie leżała biała kartka z szybko napisanym liścikiem. Od razu rozpoznałam charakter pisma Nialler'a. Wzięłam ją do rąk i przeczytałam: Kochana kuzynko! Musieliśmy pilnie jechać do szpitala. Coś się stało z Paul'em. Nie wiemy o co chodzi, ale damy znać, jak tylko czegoś się dowiemy. Póki co dom jest do twojej dyspozycji. A tak w razie czego, Paul to nasz menadżer :) Do zobaczenia później. Kocham cię, Nialler. 
Zmartwiła mnie ta krótka wiadomość. Miałam nadzieję, że nie stało się nic poważnego. Wyciągnęłam z lodówki kilka produktów i zrobiłam sobie szybkie śniadanie. Nie wiedziałam, co robić przez cały dzień. Postanowiłam więc zadzwonić do mamy. Odebrała niemal od razu.
-Tak córeczko? - usłyszałam jej melodyjny głos.
-Cześć mamuś. Jak tam? Wszystko w porządku?
-W jak najlepszym słoneczko. Powoli się zadomawiam. To mieszkanie to był strzał w dziesiątkę. Jak wy je znaleźliście?
-Ogłoszenia w internecie. Nic takiego. Cieszę się, że jesteś zadowolona.
-Nawet bardzo. Coś czuję, że ten wyjazd to była naprawdę dobra decyzja. A ty jak się czujesz? Wszystko dobrze?
-Tak, nawet bardzo. W końcu nie muszę bać się, że ojciec znów mnie pobije tak, że wyląduje w szpitalu. Ale mniejsza z tym. Mamo, zaczynamy od nowa. I jestem pewna, że teraz wszystko będzie lepsze.
-Ja też jestem tego pewna kochanie.
-Wpadnę do ciebie tak późnym popołudniem. Może z czymś ci pomogę czy coś. Albo po prostu z tobą posiedzę.
-Będzie mi bardzo miło. A teraz wybacz, ale muszę kończyć. Źle się rozmawia przez telefon, jednocześnie urabiając ciasto na szarlotkę. Do zobaczenia później.
-Dobrze. Do zobaczenia!
Zakończyłam połączenie i schowałam telefon do kieszeni spodni. Nadal nie dostałam żadnej wiadomości od chłopaków. Martwiłam się coraz bardziej, ale byłam dobrej myśli. Przecież wszystko musiało być w porządku. Usiadłam w salonie na parapecie i patrzyłam przez okno. Po raz kolejny zaczynałam od nowa. Jednak tym razem, wszystko miało być lepsze. To znaczy, powinno. Opuszczając swoje rodzinne miasto, miałam dziwne uczucie, że teraz wszystko się zmieni. Tak, kolejne zmiany w moim życiu. Nigdy nie sądziłam, że moja rzeczywistość może tak wyglądać. Gdyby tamtego dnia Nialler nie zadzwonił i gdybym nie poszła na spotkanie z nim, to teraz siedziałabym pewnie zamknięta w swoim pokoju i nadal załamywałabym się i próbowała zabić. Niall mnie uratował. To jemu wszystko zawdzięczałam. Gdyby nie on, to nie wiem co by ze mną było. I chyba wolę nie wiedzieć.
W końcu usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i do środka weszli chłopcy. Wszyscy, oprócz Zayn'a. Odetchnęłam z ulgą i podeszłam do nich, żeby się czegoś dowiedzieć. 
-Nasz Paul to niezła fajtłapa - powiedział Liam - poślizgnął się na lodzie i zwichnął kostkę. To nic poważnego, na szczęście. 
-Ciekawe gdzie on znalazł lód - powiedział Nialler - przecież teraz wszystko topnieje.
-Pewnie poślizgnął się na płytkach w łazience i nam kity wciska żeby nie wyszło, że jest frajerem - odezwał się Harry - ale to Paul, jego się nie da ogarnąć.
-Dobrze, że to nic poważnego - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Mamy coś do jedzenia? - spytał Horan i zniknął w kuchni. 
Zaśmiałam się tylko i poszłam do siebie. Ciągle zastanawiałam się nad tym, co mogę porobić. 
Zupełnie nagle mój wzrok spoczął na lustrzance leżącej na biurku. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Spakowałam aparat do pokrowca i zbiegłam na dół. Ubrałam buty i płaszcz. Właśnie w tej chwili podszedł do mnie Harry. 
-Wybierasz się gdzieś? - spytał opierając się o ścianę.
-Idę na spacer - odpowiedziałam, zapinając guziki płaszcza - i przy okazji zrobić parę zdjęć.
-Może potrzebujesz kogoś do towarzystwa? - spytał poruszając brwiami.
-Zależy kogo.. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Kogoś, kto ma samochód - odpowiedział wyszczerzony.
-Masz rację. Może Niall się ze mną zabierze..
-Na głodomora bym nie liczył. Zaszył się w kuchni. I raczej prędko stamtąd nie wyjdzie. 
-Och.. i co ja biedna teraz zrobię? - spytałam z sarkazmem.
-Na szczęście masz mnie - powiedział - widzisz? Co ty byś beze mnie zrobiła?
-Nie mam pojęcia, Styles.
Harry szybko się ubrał i wspólnie wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do jego Porsche i pojechaliśmy przed siebie. Zwiedziliśmy chyba połowę Londynu. Wszystkie fotografie miały w sobie pełno uroku i magii. Jednak najpiękniejsze wyszły na London Eye. Przy zachodzącym słońcu panorama miasta wyglądała magicznie i niesamowicie. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Harry wziął ode mnie aparat i zrobił całą masę zdjęć. Tylko na większości z nich, byłam ja. Nie przeszkadzało mi to, choć uważałam, że wcale nie jestem fotogeniczna. Mieliśmy też mnóstwo wspólnych. Między innymi takie, gdy Harry całuje mnie w policzek a ja robię dziwną minę. Nieszczególnie mi to odpowiadało, ale to w końcu była tylko zabawa. Stałam przy szybie i patrzyłam na Londyn. Moje miasto. Tak, mogłam te tak nazywać. Bo otwierało przede mną wiele możliwości. I czułam się w nim jak w domu.
 Harry stanął bardzo blisko mnie. Po ciele przeszły mi dreszcze, choć nie wiedziałam dlaczego. Odwróciłam się do niego i nasze twarze znalazły się w niebezpiecznej odległości. Spojrzałam w jego zielone oczy i widziałam w nich nadzieję. Tylko na co on liczył? Co chciał osiągnąć? Przecież powiedziałam mu, że go nie kocham. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Chłopak zaczął się nade mną pochylać. Spanikowałam i nie wiedziałam co robić. To nie tak miało być. Odwróciłam się tak, że jego usta dotknęły mojego policzka. Czułam zapach jego perfum i ciepło bijące od jego ciała, jednak tak nie mogło być. Był moim przyjacielem. Ale nikim więcej. Nie chciałam go stracić. Więc.. co miałam zrobić?
-Em.. przepraszam.. - bąknął Harry i odsunął się ode mnie - nie mam pojęcia co mnie napadło.. 
-W porządku - odpowiedziałam zdawkowo.
Przez cały nasz dzisiejszy wypad, Harry mi się przypatrywał, przybliżał się do mnie czy chciał objąć. A ja byłam kompletnie zdezorientowana i rozdarta. Czy mogłabym go pokochać? Nie wiem. Ale na razie musiało zostać tak, jak jest. W końcu w kompletnej ciszy wróciliśmy do samochodu. Poprosiłam go, żeby odwiózł mnie do mieszkania mamy. Po drodze też żadne z nas się nie odezwało. W końcu dojechaliśmy. Powiedziałam tylko krótkie "do zobaczenia" i wysiadłam. Postawiłam kilka kroków i usłyszałam swoje imię. Stanęłam i odwróciłam się. Harry w mig znalazł się koło mnie.
-Rose przepraszam - powiedział, patrząc mi prosto w oczy - naprawdę strasznie cię przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. To był impuls.. ja.. nie chciałem żeby tak wyszło. Proszę, wybacz..
-Posłuchaj Harry - zaczęłam ostrożnie - ja.. wiem, co do mnie czujesz. I uwierz, wcale nie jest mi łatwo. Zależy mi na tobie naprawdę, ale.. tylko jak na przyjacielu. Nic więcej. Przepraszam, ale nic między nami nie będzie. Mogę zaoferować ci tylko przyjaźń. To nie jest wcale proste. Proszę cie. Uszanuj moją decyzję. 
Widziałam ból w jego oczach. Nie mogłam wybaczyć sobie tego, że go krzywdzę. Nie chciałam tego. To wszystko chyba mnie przerosło. To była jedna z najtrudniejszych rzeczy w moim życiu. Harry spuścił wzrok i nic nie powiedział. Powiedziałam jeszcze jedno "przepraszam" i po prostu odeszłam. Stanęłam przed drzwiami do mieszkania mamy, żeby się uspokoić. Nie chciałam go krzywdzić. Nie chciałam, żeby cierpiał. Ale przecież nie mogłam go okłamywać! Jaki to miałoby sens? Był kimś dla mnie bardzo ważnym i wiele mu zawdzięczałam. W końcu nacisnęłam dzwonek i weszłam do mieszkania mamy. Przywitałam się z nią, odwiesiłam płaszcz i zacisnęłam dłonie w pięści. Musiałam wymusić uśmiech i udawać, że wszystko jest w porządku. Tylko czemu to było takie trudne?

~Harry~


Jeszcze nigdy w życiu nie znalazłem się w takiej sytuacji. To bolało. Cholernie bolało. To uczucie, gdy osoba, którą kochasz, nie odwzajemnia tego. Każde kolejne słowo Rose bolało coraz bardziej. Odtrącała mnie, a ja nic nie mogłem na to poradzić. Nie chciałem jej stracić. Chciałem przez cały czas mieć ją przy sobie. Chronić ją i po prostu przy niej być. Jednak ona tego nie chciała. Mogła zaofiarować mi tylko przyjaźń. Tylko, albo AŻ. Nie wiedziałem co robić. Nieodwzajemniona miłość boli bardziej niż cokolwiek innego. 
Nigdy nie miałem takich problemów. Dziewczyny zazwyczaj same do mnie przychodziły. A nawet jak było inaczej, to od razu ulegały. Nie musiałem się nawet za bardzo starać. A teraz? Rose była inna. Całkiem inna. Tak bardzo chciałem ją przytulić, pocałować i dać jej poczucie bezpieczeństwa. Ale nie mogłem. Byłem bezradny. Gdy patrzyłem w jej oczy, widziałem tylko współczucie i bezradność. Najgorsze było to, że nie potrafiłem tego zmienić. Kiedy mówiła, że nic między nami nie będzie, nie mogłem wytrzymać. Poczułem ukłucie w sercu. Spuściłem głowę i nie byłem nawet w stanie się odezwać. Rose odeszła, a ja stałem na chodniku jak ostatni kretyn. Co było ze mną nie tak? Co takiego zrobiłem? Chciałem z nią być. Chciałem każdego dnia móc mieć ją przy sobie. Ale nie mogłem. Ona mi na to nie pozwalała.
Chciałem czegoś więcej. Ale skoro mogłem mieć tylko przyjaźń, to czy nie powinienem się z tego cieszyć? A co byłoby, gdyby mnie nienawidziła? Gdyby nie chciała mnie widzieć ani ze mną rozmawiać? Wytrzymałbym bez niej? Odpowiedź brzmiała: nie. Nie mogłem jej stracić. Nie przeżyłbym tego. Więc.. co powinienem zrobić? Wsiadłem do swojego samochodu i oparłem dłonie na kierownicy. Życie potrafiło dać w kość. Spojrzałem na siedzenie obok. Leżał na nim aparat Rose. Wiem, że nie powinienem, ale wziąłem go do rąk i otworzyłem galerię. Wszystkie zdjęcia były fantastyczne. Zatrzymałem się na jednym. Ja i ona. Ja całuję ją w policzek, a ona się śmieje. Znów coś ukłuło mnie w sercu. Dlaczego tak nie mogło być naprawdę? Dlaczego to nie mogło być rzeczywistością? Jej uśmiech i roześmiane, błyszczące oczy doprowadzały mnie do szaleństwa. Jeszcze nigdy żadna dziewczyna tak na mnie nie działała. 
Odpaliłem silnik i pojechałem przed siebie. Zatrzymałem się na jakimś moście. Oparłem się o barierkę i patrzyłem na odbicia miasta w wodzie. Musiałem przemyśleć wiele spraw. Musiałem coś postanowić. Jedno było pewne: nie mogłem jej stracić. Nie mogłem pozwolić na to, by czuła się przy mnie źle lub krępująco. Musiałem zrobić wszystko, by było dobrze. Była kimś dla mnie bardzo ważnym. Nie wytrzymałbym bez niej. Teraz, gdy była już w Londynie i wiedziałem, że nic jej nie groziło, byłem spokojny. Najbardziej cieszyło mnie to, że zdołałem wyrwać ją z tego koszmaru. Ojciec już nic nie mógł jej zrobić. Nie mógł jej uderzyć, poniżyć czy pozbawić przytomności. Koniec tego. Była wyjątkową osobą i zasługiwała na lepsze życie. I zamierzałem zrobić wszystko, by właśnie takie było. 
Owszem, byłem sławny. Większość osób myśli, że jeżeli ktoś spełnił swoje marzenia i zdobył sławę, jest rozpuszczonym bachorem, który myśli, że wszystko mu wolno i zmienia dziewczyny jak rękawiczki. To wcale nie była prawda. Hejterzy potrafili znajdywać przeróżne powody do tego, by nas skrytykować. Dla mnie ważne było tylko to, żeby zachowywać dobre relacje z chłopakami, fanami i rodziną, oraz chronić Rose i zapewnić jej szczęście. Nawet kosztem swoich uczuć. Jeżeli mogłem tylko spędzać z nią czas i po prostu z nią przebywać - w porządku. Byle tylko nasze relacje się nie pogorszyły. Byle tylko wszystko było dobrze. W końcu wróciłem do samochodu. Do nocy woziłem się bez celu ulicami Londynu i w głowie układałem sobie to, co chciałem jej powiedzieć. W końcu wróciłem do domu. Nie patrząc na nikogo, chwyciłem do ręki aparat i pobiegłem na górę. Na początek poszedłem do siebie i wszystkie zdjęcia zgrałem na laptopa. Chciałem mieć je przy sobie. W końcu stanąłem przed drzwiami do jej pokoju. Wziąłem głęboki oddech i zapukałem. Nie byłem pewien, czy już wróciła, ale po chwili drzwi się otworzyły. Rose spojrzała na mnie niepewnie. Bez słowa wpuściła mnie do środka i usiadła na skórzanej sofie. Zająłem miejsce obok niej i wręczyłem jej lustrzankę.
-Zostawiłaś w samochodzie.. - powiedziałem cicho.
Wzięła go ode mnie i trzymała w dłoniach. Nadal się nie odzywała. Musiałem w końcu coś zrobić. 
-Rose, posłuchaj mnie - zacząłem i odwróciłem ją w swoją stronę - na początek jeszcze raz przepraszam cie za dzisiaj. To nie powinno było się zdarzyć i dobrze o tym wiem. Poniosło mnie. Wiem, że możesz zaofiarować mi tylko przyjaźń i.. cieszę się. Chcę być twoim przyjacielem. Chcę być blisko ciebie. Rose, ja nie wytrzymam tego, jak nie będziemy się do siebie odzywać, omijać i traktować jak powietrze. Nie zniosę tego, rozumiesz? Przyjaźń wystarczy. Obiecuję, że zrobię wszystko, by było dobrze. Przysięgam ci to, tylko błagam, odezwij się do mnie. 
-Wiesz, że dla mnie to również nie jest łatwe - powiedziała cicho - ja naprawdę nie chcę cię krzywdzić. Nie chcę żebyś cierpiał. Ale przecież nie mogę okłamywać i siebie i ciebie. To nie na tym polega.
-Wiem. I rozumiem to. Jesteś dla mnie kimś ważnym. I zawsze będziesz. Dlatego chcę być twoim przyjacielem. Najlepszym, ale przyjacielem. Pozwolisz mi na to?
-Oczywiście, że ci pozwolę - powiedziała i przytuliła mnie.
Objąłem ją i przez krótką chwilę cieszyłem się jej bliskością. Wiedziałem, że teraz już wszystko powinno być dobrze. Przynajmniej między nami. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Życzyłem jej dobrej nocy i opuściłem jej pokój. Wziąłem prysznic i w samych bokserkach położyłem się do łóżka, biorąc laptopa na kolana. Po raz kolejny przejrzałem wszystkie zdjęcia. A swoje ulubione ustawiłem na tapetę. Zalogowałem się na Twitter'a, opublikowałem wpis: Dzień zaliczam do udanych! A jaki był wasz? xx i odpisałem na kilkanaście wiadomości. Było już późno. Sprawdziłem jeszcze pocztę i jakieś aktualności, po czym wyłączyłem laptopa. Wtulając głowę w wygodną poduszkę, zamknąłem oczy i wyobrażałem sobie, co by było, gdyby Rose jednak coś do mnie czuła. Zatonąłem w marzeniach. A później po prostu zasnąłem.

~Rose~

U mamy nie siedziałam zbyt długo. Pogadałyśmy, wypiłyśmy kawę i powspominałyśmy. Czyli to, co zawsze. Pomogłam jej wypakować ostatnie rzeczy i mogłam wracać do domu. Zamówiłam taksówkę i po chwili już w niej siedziałam. Ciągle zastanawiałam się nad tym, co się dzisiaj wydarzyło. Nie chciałam stracić Harry'ego. Jednak jeżeli on zamierzał tak się zachowywać, to jakie miałam wyjście? Nie chciałam go krzywdzić. Ale co, gdybym jednak musiała? Nie wybaczyłabym tego sobie, ale.. co ja miałam robić? To pytanie pojawiało się w mojej głowie kilkanaście razy na minutę. I nadal nie mogłam wymyślić nic sensownego. W końcu dojechałam na miejsce. Zapłaciłam kierowcy i weszłam do środka. W salonie siedział Lou i Liam, Niall jak zwykle zajmował kuchnię, a Hazzy i Zayn'a chyba nadal nie było. Choć nie mogłam tego stwierdzić. Nagle podszedł do mnie Liam i wyciągnął ku mnie ramiona. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a on po prostu mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk, nie wiedząc o co chodzi. Spojrzałam  na niego pytająco, a on tylko się uśmiechnął.
-To od Libby - powiedział - dzwoniła przed chwilą i powiedziała, że jak tylko wróci z wystawy swoich prac z Glasgow to od razu cię odwiedzi. No i ode mnie w sumie też. Fajnie, że jesteś.
-Em.. dziękuję - odpowiedziałam zmieszana.
-Wiesz, to ja w tym zespole jestem ten od załatwiania brudnych spraw i prostowania sytuacji. I ogólnie od rad. Więc jakbyś miała jakiś problem, to mów śmiało. Chętnie ci pomogę. Wiem, że jeszcze dobrze się nie znamy, ale chcę żebyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć.
-No cóż.. dziękuję ci - odpowiedziałam z uśmiechem - zapamiętam to. Więc możesz się mnie spodziewać.
-Nie ma sprawy. Zawsze do usług. 
Uśmiechnęliśmy się do siebie i każde z nas poszło w swoją stronę. Liam do salonu, a ja do siebie. Padłam na łóżko i po raz kolejny biłam się z myślami. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć i stanęłam oko w oko z Harry'm. Bez słowa wpuściłam go do środka i razem usiedliśmy na sofie. Oddał mi aparat i zaczął "przemowę". Ta sprawa się wyprostowała. A przynajmniej taką miałam nadzieję. Postawiliśmy na przyjaźń. I to była dobra decyzja. Przytuliłam się do niego i znów poczułam się bezpieczna. Kiedy opuścił mój pokój, poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, zmyłam makijaż i przebrałam się w piżamę, po czym wróciłam do pokoju. I wtedy przeżyłam niezły szok. Na moim łóżku siedział Zayn. Momentalnie skrzyżowałam ramiona na piersi i spojrzałam na niego gniewnie.
-Co ty tu robisz? - warknęłam.
-Musisz ze mną porozmawiać - odpowiedział i wstał - nie wyjdę z tego pokoju, dopóki nie dasz mi wyjaśnić. 
-Świetnie. W takim razie ja wyjdę. Jestem pewna, że Niall mnie przenocuje. Ostatecznie wasza kanapa w salonie też jest wygodna. 
-Rose, proszę cię, posłuchaj mnie! To wszystko jest nie tak, jak myślisz!
-A wiesz co myślę? Że mnie to nie obchodzi. Teraz siedzisz tutaj i chcesz rozmawiać, a jakby właśnie w tej chwili Amber z tobą była, to słowem byś się nie odezwał tylko mierzył mnie wzrokiem, mam rację? Tak, wiem, że mam. Zawsze tak było. Przy mnie udawałeś przyjaciela, a później szedłeś do niej i mówiłeś, że ja tak naprawdę nic nie znaczę i litujesz się nade mną, bo jest ci mnie szkoda. Wielki mi przyjaciel. Nienawidzę kłamstwa i fałszywości Zayn. Nie jestem typem człowieka, który szybko wybacza i zapomina. 
-Ja.. przepraszam..
-I co mi z twoich przeprosin? - zakpiłam - Zaufałam ci. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi i że mogę na ciebie liczyć. Cholernie się myliłam. Gdybym wtedy nie stanęła pod twoimi drzwiami, to nadal byś mnie okłamywał? Przy mnie grał przyjaciela a później obmawiał mnie ze swoją dziewczyną? Bardzo inteligentne. 
-Rose, ja naprawdę nie chciałem tego powiedzieć! Nie lubię kłócić się z Amber. Musiałem jakoś wyjść z sytuacji!
-Moim kosztem?! Amber od początku mnie nienawidziła. A ty za moimi plecami ją popierałeś! 
-To wcale nie tak! Nie udawałem twojego przyjaciela! Byłem nim i nadal chcę być..
-Na to to już chyba trochę za późno - syknęłam - ty wychodzisz, czy ja mam wyjść? 
-Rosalie, proszę cię..
-Ty czy ja? - przerwałam mu.
-Okay. Ale ja nie odpuszczę. Nie dam się tak łatwo. W końcu będziesz musiała mnie wysłuchać.
-Może kiedyś. A na razie po prostu wyjdź.
Zayn ostatni raz na mnie spojrzał i posłusznie opuścił mój pokój. Miałam dość tego dnia. Chciałam, żeby w końcu dobiegł końca. Chciałam tylko spać. Położyłam się wiec do łóżka i zasnęłam z nadzieją, na lepsze jutro..

______________________________
Hej dziewczyny < 3
Przepraszam, że znów tak długo nie dodaję rozdziałów, ale mam w szkole lekką masakrę. Codziennie kartkówki, testy, odpowiedzi, walka o oceny itd. Tym z was, które mają ferie, cholernie zazdroszczę.. :C
Rozdział może nie jest zbyt długi, ale chciałam w końcu wam coś dodać. 
Czytasz = komentujesz ♥
Zastanawiałam się też nad zawieszeniem bloga do ferii, ale chyba nie jestem w stanie, więc zostaje jak jest. Następny postaram się dodać szybko, ale nic nie mogę obiecać. 
Czekam na wasze komentarze odnośnie szesnastki! < 3

+Przypominam o blogu Edith ♥ --> I Need You Every Day ♥