sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział trzydziesty pierwszy ♥

Ten tydzień minął bardzo szybko. Między mną a Harrym było o wiele lepiej. Kluczyk do kłódki, którą wspólnie przypięliśmy na moście, wisiał na łańcuszku na mojej szyi i przypominał mi o tym, że był tylko mój, a ja byłam tylko jego. Było wręcz idealnie. Najgorszy był dzień, w którym musiałam spotkać Carmen. Była w naszym domu, żeby reporterzy widzieli, że spędzają czas również u Hazzy i że chłopcy ją lubią. Myślałam, że nie wytrzymam, ale jakoś dałam radę. Wpadłam na nią akurat, gdy schodziłam na dół. Spiorunowała mnie wzrokiem jakbym była jakąś bezdomną i uniosła jedną brew do góry. Uśmiechnęłam się do niej słodko i minęłam bez słowa.
-A więc to ty bujasz się w moim chłopaku - powiedziała cynicznie.
W jednym momencie stanęłam w pół kroku i odwróciłam się do niej. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale w porę się powstrzymałam. Skrzyżowałam ramiona na piersi i spojrzałam na nią niechętnie.
-Harry nie jest twoim chłopakiem - odpowiedziałam spokojnie - ty mu się nawet nie podobasz.
-A skąd ty to możesz wiedzieć? Nie można udawać, że się kogoś kocha. Harry wydaje się być szczery.
-Pozory mylą - prychnęłam - nie wyobrażaj sobie za dużo. Później możesz być rozczarowana.
-Ja? Chyba w bajkach czy jak to się nazywa. Ja nigdy nie przegrywam.
-To się jeszcze okaże.
-Moja droga, nic nie poradzę na to, że Harry na mnie leci. Jestem atrakcyjna i śliczna. Faceci chcą tylko tego. Za niedługo zaciągnę go do łóżka, a wtedy to całe udawanie pójdzie w niepamięć. A ty będziesz zazdrosna.
-Nie mam się czego obawiać. Harry nie prześpi się z kimś, kto ma gładź szpachlową na twarzy.
-Odwołaj to laluniu - syknęła - Amber ostrzegała mnie, że będą z tobą problemy ty mała suko.
-Ty i Amber jesteście siebie warte. A ty nie wiesz wszystkiego. Zdziwiłabyś się jak bardzo się mylisz co do Hazzy i mnie.
W tym momencie usłyszałam, jak ktoś schodzi po schodach. Oczywiście był to Styles. Na mój widok się uśmiechnął, a Carmen całkowicie zignorował. Popatrzyła na niego z wielkim zdziwieniem, gdy podszedł do mnie i pocałował w policzek.
-Hola, hola kolego - odezwała się wkurzona - co to miało być? Jesteś moim chłopakiem, nie pamiętasz?
-Jestem twoim chłopakiem przed kamerami - powiedział i wzruszył ramionami.
-A ona to niby co?
-To Rose. Chyba się poznałyście, prawda?
-W co ty ze mną grasz, Styles?
-Przecież sama dobrze wiesz, że nasz związek jest udawany. Ja cię nie kocham i nie bawi mnie fakt, że muszę z tobą być. Przynajmniej we własnym domu daj mi być sobą. Idziemy się czegoś napić? - ostatnie słowa wypowiedział do mnie.
Kiwnęłam tylko głową i oboje poszliśmy do kuchni, zostawiając Carmen samą.
   
Już od rana byłam w dobrym humorze. Dzisiejszego dnia miała przyjechać siostra Harrego. Już nie mogłam doczekać się tego, by ją poznać. Z jego opowiadań wynikało, że jest wspaniałą osobą. Wzięłam prysznic, umalowałam i ubrałam się TAK, po czym zeszłam na dół. Tego dnia wszyscy mieliśmy zjeść wspólny obiad. Libby i Jane miały dołączyć nieco później, bo miały coś do załatwienia. Chłopcy zrezygnowali z zapraszania Carmen i Amber, bo nie chcieli, żeby już na wstępie zepsuły całą atmosferę. Mi to jak najbardziej odpowiadało, ale nie wiedziałam, co z mediami. Czyżby ten pierwszy raz przestali się nimi przejmować? No cóż, nie wiadomo. W kuchni zastałam Niallera i Liama. Mój kuzyn oczywiście wpieprzał jakieś kanapki a Liam z dziwną miną wpatrywał się w książkę z przepisami. Zaśmiałam się i dopiero wtedy mnie zauważyli. 
-Jakiś problem? - spytałam, patrząc na Payne'a.  
-Nie, skąd - odpowiedział z uśmiechem - chciałem coś ugotować, ale.. Rose, pomocy! Ja się do gotowania nie nadaję!
-A gdzie reszta? - spytałam, biorąc od niego książkę.
-A jak myślisz? - odezwał się Niall - śpią. No.. oprócz Zayna..
-Co z nim? - spytałam podejrzliwie.
-Wyszedł z domu wczoraj wieczorem i powiedział, żebyśmy go nie szukali.. nie wrócił do tej pory..
-Co ma znaczyć "nie wrócił"?! - wkurzyłam się - I tak po prostu bezczynnie siedzicie w kuchni, zastanawiając się, co ugotować?! Co jest z wami nie tak?!
-Po prostu go znamy, Rose - powiedział Liam spokojnie - wiemy, że jak musi coś przemyśleć, to znika na długo. On po prostu potrzebuje samotności, to wszystko. Nie martw się, wróci za niedługo.
-A jak nie wróci? - syknęłam - A jak coś mu się stało?
-Nic mu nie jest, okay? - odezwał się Niall.
-Jasne - mruknęłam wściekła - ale jakbym ja zniknęła wczoraj wieczorem i nie wróciła do dzisiaj, to postawiłbyś na nogi całe miasto, żeby mnie szukać! Prawda, kuzynku? 
Zamurowało go. Nie spodziewał się takiego wybuchu z mojej strony. Odłożył kanapkę, którą właśnie miał zamiar wpakować do ust i podszedł do mnie, chwytając za ramiona.
-Ty to co innego - powiedział miękko - nie znasz jeszcze tak dobrze Londynu, jak on. Zaufaj mi, nic mu nie jest. Wróci za niedługo cały i zdrowy.
-Skąd ta pewność, Niall? - odpowiedziałam już nieco łagodniej.
-Bo dobrze znam swojego przyjaciela. On po prostu potrzebuje samotności, żeby wszystko dokładnie sobie przemyśleć. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji i po prostu sobie nie radzi z tym wszystkim. Musimy dać mu chwilę spokoju. 
-Yhh.. okay. Niech ci będzie. Ale i tak będę się martwić.
-Martwić o co? - usłyszałam za plecami głos ze znajomą chrypką i mimo wszystko uśmiechnęłam się pod nosem.
Odwróciłam się i spojrzałam na zaspanego Hazzę w samych bokserkach, na co odruchowo przygryzłam wargę.
-Nieważne - powiedziałam i przytuliłam się do niego, co od razu odwzajemnił - śpiochu.
-No co? To nie moja wina, że lubię sobie pospać - powiedział obronnie, ale z uśmiechem.
-To może zajmijmy się tym obiadem, co? - odezwał się Liam - Gemma powinna tu być za jakieś 4 godziny, a my jesteśmy w totalnej rozsypce!
-Co racja, to racja - powiedziałam - to ja pójdę obudzić Louisa, a wy się zastanówcie co chcecie jej zaserwować, zanim ostatecznie zdecydujecie, że trzeba zamówić catering.
-Ej! - krzyknęli wszyscy.
-No co? - wystawiłam im język.
-Nie wierzysz w nas? - spytał Hazza - Jak możesz tak mnie ranić?
-Wiesz, że cię kocham, ale wątpię, żebyście byli w stanie w czwórkę coś ugotować. Boję się stanu waszej kuchni po tym wszystkim.
-To się jeszcze okaże! - powiedział Liam - Dzisiaj wszystko robimy sami, bez pomocy dziewczyn. Zobaczą, na co nas stać!
-O tak! - przytaknęła mu reszta.
-Okay, okay - powiedziałam ze śmiechem - w takim razie powodzenia. Idę obudzić Lou. 
-Chłopaki, do roboty! - krzyknął Hazz.
Wywróciłam tylko oczami i opuściłam kuchnię. Poszłam prosto do pokoju Tomlinsona. Lekko uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Chłopak spał wtulony w poduszkę i cicho pochrapywał. Powstrzymałam śmiech i podeszłam do niego najciszej, jak potrafiłam. Przez chwilę szukałam dobrego sposobu, by go obudzić i w końcu po prostu nachyliłam się nad jego uchem. 
-POBUDKA TOMLINSON! - zadarłam się najgłośniej, jak potrafiłam.
Chłopak od razu się obudził, całkowicie zaskoczony i gwałtownie wstał. Dobrze, że dość szybko się od niego odsunęłam, bo na pewno oberwałabym w twarz. Ale cóż - udało się. Obudziłam go.
-Chryste, Rose! - krzyknął, gdy mnie zobaczył - Co to miało być? Pali się czy co?
-Jeszcze nie, ale zaraz może. Chłopaki są w kuchni i przygotowują dzisiejszy obiad. Chyba nieco uraziłam ich dumę, więc postanowili wszystko zrobić sami. A ty masz im pomóc. 
-Jeszcze chwilę poradzą sobie beze mnie - powiedział i z powrotem opadł na łóżko.
-O nie mój drogi. Nie będę cię budzić drugi raz!
Po tych słowach wzięłam leżącą obok mnie poduszkę i go uderzyłam. Od razu na mnie spojrzał z cwanym uśmieszkiem.
-Wiesz, że to oznacza wojnę? - spytał, biorąc poduszkę spod swojej głowy.
-No dalej, Tommo - powiedziałam, mrużąc oczy - pokaż na co cię stać.
-Sama tego chciałaś!
I w tym momencie zaczęła się wojna na poduszki. Zaczęliśmy śmiać się jak małe dzieci i uciekać po całym pokoju. Uwielbiałam takie chwile, z dala od tych wszystkich zmartwień i tego pieprzonego świata sławy i mediów. W takich chwilach po prostu mogłam być sobą. Niczego więcej nie było mi trzeba. Chciałam, żeby ten cyrk z udawaniem w końcu się skończył, ale póki co nie było takiej opcji. Paul był wniebowzięty, bo jego plan się przyjął. Wszyscy pisali tylko o Carmen i Harrym, a w mniejszej części o Liamie i Libby, Niallu i Jane czy Zaynie i Amber. O Louisie póki co było praktycznie pusto, bo jeszcze nie znalazł swojej drugiej połówki. Ale wiedziałam, że to się wkrótce zmieni. Z pewnością ich menadżer już układał dla niego jakiś teatrzyk. Póki co postanowiłam wyrzucić to wszystko ze swojej głowy. W końcu razem z Lou padliśmy na jego łóżko całkowicie zmęczeni.
-Wygrałam - powiedziałam z triumfem.
-No chyba śnisz, skarbie - odpowiedział - był remis.
-Skarbie? A od kiedy to jestem twoim skarbem? - spytałam cynicznie.
-Och, od zawsze. Jeszcze tego nie wiesz? 
-Cóż, już wiem. A teraz idź do tych oszołomów, zanim wysadzą całą kuchnię.
-A ty co masz zamiar robić? 
-Jak to co? Lenić się i czekać, aż wszystko będzie gotowe. Zabronili mi pomagać, więc zamierzam z tego skorzystać. 
-Leń - powiedział i wystawił mi język.
-Czasami lubię się polenić - odpowiedziałam.
W końcu Louis wstał, ubrał się w jakieś dresy i zszedł na dół, do chłopaków. Ja opuściłam jego pokój i poszłam do siebie. Przebrałam się w czarne szorty i białą bluzkę na ramiączka, wzięłam do ręki jakąś książkę i wyszłam na zewnątrz. Pogoda była wręcz idealna. Nałożyłam na oczy okulary, położyłam się w hamaku i odpłynęłam do fantastycznego świata "Igrzysk Śmierci" ..


~Zayn~

 Nie radziłem sobie. Wiedziałem, że powinienem być silny. Wiedziałem, że to wszystko powinno wyglądać inaczej. Przecież mógłbym postawić się Paulowi i całej wytwórni. Ale wtedy wszystko by się rozsypało. Zerwaliby z nami kontrakt i One Direction przestałoby istnieć. Nie mogłem tego zrobić chłopakom, a przede wszystkim naszym fanom, którzy byli najwspanialsi na świecie.  Nie mogłem tak po prostu wszystkiego zniszczyć tylko dlatego, że się zakochałem. Tak, właśnie. Zakochałem się w dziewczynie, która była daleko ode mnie i która raczej nie mogła być moja. Oficjalnie byłem z Amber, której nienawidziłem z całego serca. Kiedyś ją kochałem. Kiedyś była dla mnie całym światem. Teraz nic nie wartą suką, która myśli tylko i wyłącznie o sobie. Obiecałem Rose, że będę silny, ale nie potrafiłem. W głębi duszy naprawdę byłem kruchym człowiekiem. Powiedziałem chłopakom, że wychodzę, a oni nie zadawali żadnych pytań. Doskonale wiedzieli, że kiedy chciałem coś przemyśleć, potrzebowałem samotności. Znali mnie jak nikt inny. Wsiadłem w samochód i pojechałem przed siebie. Dopiero w ostatniej chwili zdecydowałem, że pojadę do starego, opuszczonego magazynu na obrzeżach Londynu. Od dawna nikt tam nie przychodził, więc mogłem być sam. Zaparkowałem samochód w mało widocznym miejscu i wszedłem do środka. Dookoła panowała ciemność, więc włączyłem słabe oświetlenie i usiadłem na podłodze. Nie dbałem o to, czy się wybrudzę. Z kieszeni jeansów wyciągnąłem paczkę papierosów i odpaliłem jednego. Już po chwili zaciągałem się dymem, który nieco mnie uspokajał. Odchyliłem głowę do tyłu i oparłem ją o ścianę. Dlaczego do cholery coś takiego musiało spotkać akurat mnie? Dlaczego ja, Rose i Hazza nie mogliśmy żyć normalnie? Świat mediów i sławy wcale nie był idealny. Ludzie myśleli, że gwiazdy żyją w luksusach, zarabiają sporo kasy i robią, co tylko im się podoba. Rzeczywistość była jednak inna. Musieliśmy podporządkowywać się ludziom, dla których pracowaliśmy i w wielu przypadkach nie mieliśmy zupełnie nic do gadania. Byliśmy "bezbronni" wobec całej wytwórni i Paula. Mogliśmy tylko spełniać ich polecenia. Nikomu nigdy nie przyszło do głowy, żeby to zmienić. I nikt tak naprawdę nic nie mógł zrobić. Byliśmy marionetkami w ich rękach. Właśnie w takich momentach najbardziej tęskniłem za swoim starym życiem. Za moim domem w Bradford, rodzicami, rodzeństwem i tą cholerną wolnością. Spełniłem swoje największe marzenie i wiedziałem, że za nic nie mógłbym z niego zrezygnować, ale w niektórych chwilach po prostu mnie to przerastało. Nie potrafiłem już udawać. Nie mogłem już wytrzymać. Dopaliłem papierosa i przydeptałem go butem. Z kieszeni spodni wyciągnąłem swój telefon. Wiedziałem, że nie powinienem był do niej dzwonić. Wiedziałem, że nie mogłem się jej narzucać. Problem polegał na tym, że nie umiałem inaczej. Chęć usłyszenia jej głosu była silniejsza ode mnie. Wybrałem jej numer i wcisnąłem zieloną słuchawkę. Rozległ się odgłos oczekiwania.
-Zayn.. - w końcu odebrała.
-Cześć, Natalie - odezwałem się cicho - mogę ci na chwilę przeszkodzić?
-Ty nigdy nie przeszkadzasz - odpowiedziała, na co się uśmiechnąłem - coś nie tak?
-Tak.. nie.. nie wiem..
-Zayn, co się dzieje? - spytała podejrzliwie - Masz jakiś przybity głos.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
-Oczywiście, że chcę.
-Tęsknię za tobą.. - powiedziałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
W słuchawce zapadła nieznośna cisza. Wiedziałem, że nie powinienem wyskakiwać z czymś takim, ale było już za późno. Usłyszałem jej westchnięcie.
-Ja też za tobą tęsknię - odezwała się w końcu - naprawdę cholernie za tobą tęsknię, wiesz? I wiele bym dała, żeby być teraz z tobą, ale wiesz, że to niemożliwe.. 
-Wiem.. i to mnie zabija. Ja tak dłużej po prostu nie mogę.. muszę się z tobą spotkać, bo zwariuję. Nie wytrzymuję już tego wszystkiego. Nie daje rady z tym udawaniem, że wszystko jest okay..
-To nie udawaj. 
-Co masz na myśli?
-Yh.. sama nie wiem. Chciałabym ci jakoś pomóc, ale nie potrafię. A skoro już tak szczerze rozmawiamy, to.. 
-To co?
-Okay, nie będę tchórzem. Po prostu ci to powiem..
-Ale co? Natalie, wszystko okay?
-Odkąd wyjechałam z Londynu, nie było dnia, żebym o tobie nie myślała. Cały czas siedzisz mi w głowie i nie chcesz z niej wyleźć. Nie potrafię się na niczym skupić, bo wszędzie widzę twoją twarz. Codziennie przez kilka godzin słucham waszych płyt, żeby chociaż na chwilę usłyszeć ten twój cholernie perfekcyjny głos. Nie wiem, co dalej będzie, Zayn. Ale.. jestem pewna jednego.
-Słucham?
-Nie zapomnę o tobie. Nie potrafiłabym. Jesteś dla mnie kimś ważnym. Bałam się do tego przyznać sama przed sobą, ale.. tamten pocałunek w lesie musiał coś znaczyć. 
Znów zapadło milczenie. Nie mogłem uwierzyć w słowa, które właśnie usłyszałem. I dłużej nie mogłem czekać. Musiałem coś zrobić. Szczerość za szczerość.
-Teraz ja muszę ci coś powiedzieć - odezwałem się w końcu.
-Co takiego?
-Kocham cię..
I znowu ta cholerna cisza. Nienawidziłem takich sytuacji. Może to za szybko? Może wprawiłem ją w zakłopotanie? Po drugiej stronie słyszałem tylko jej oddech. Bałem się, że przez własną głupotę mogłem ją stracić. A tego bym nie zniósł.
-Ja... ja też cię kocham - powiedziała w końcu - bałam się do tego przyznać sama przed sobą.. ale nie mogę dłużej udawać, że jesteś dla mnie obojętny.. Tylko, co my teraz zrobimy, Zayn?
-Tego jeszcze nie wiem. Ale obiecuję ci, że jeszcze wszystko będzie okay. Teraz mam siłę, żeby w to wierzyć i robić wszystko, by ta szopka się zakończyła. Ty jesteś moją siłą. I dziękuję ci za wszystko.
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakąś godzinę, po czym Nat musiała kończyć i pomóc w czymś matce. Kiedy kończyłem połączenie, czułem się silniejszy. Zdobyłem się na odwagę, żeby o wszystkim jej powiedzieć i otrzymałem odpowiedź, która była dla mnie bardzo cenna. Teraz musiało być dobrze. Natalie należała do mnie, a ja do niej. Co prawda nie byliśmy parą, ale to mogło w każdej chwili ulec zmianie. Czułem, że w końcu znalazłem tą jedyną dziewczynę, z którą mógłbym zostać do końca życia. Wiem, może to za wcześnie na takie osądy, ale Nat była dla mnie naprawdę kimś wyjątkowym. 
Zrobiło się bardzo późno. Nie miałem pojęcia od kiedy siedziałem w tym magazynie i myślałem nad swoim życiem. Wiedziałem jedynie, że muszę wrócić do domu i koniecznie porozmawiać z Rose. Przede wszystkim po to, żeby za wszystko jej podziękować. Gdyby nie ona, już dawno bym się załamał i zrobił coś głupiego. Chciałem od razu wsiąść do samochodu i odjechać, ale byłem na to zbyt zmęczony, a nienawidziłem jeździć w nocy. Nie miałem innego wyjścia - musiałem przespać się tam, gdzie byłem. Czekała mnie długa i niezbyt ciekawa noc.
Obudziłem się cały obolały i brudny od kurzu. Za oknami było już jasno. Podniosłem się z niewygodnej podłogi i rozprostowałem kości. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał 10:15. Musiałem się spieszyć, jeśli chciałem zdążyć na obiad z siostrą Harrego. Szybko opuściłem magazyn i wsiadłem do swojego samochodu. Odpaliłem silnik i ruszyłem w drogę powrotną do domu..


~Rose~

Już miałam zacząć poważnie martwić się o Zayna, gdy w końcu usłyszałam odgłos silnika i zobaczyłam jego samochód. Dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą. Odłożyłam książkę i podbiegłam do niego akurat w momencie, gdy zamykał drzwi. Od razu mnie zauważył i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, przytulił mnie do siebie. Byłam zaskoczona, ale odwzajemniłam jego gest.
-Dziękuję - powiedział.
-Za co? - zdziwiłam się - Przecież ja nic nie zrobiłam. 
-Zrobiłaś bardzo wiele. Gdyby nie ty, już dawno bym się poddał.
-O czym ty mówisz, Zayn?
W tym momencie opowiedział mi gdzie zniknął i co się wydarzyło. Cieszyłam się, że zdobył się na odwagę by powiedzieć Nat, że ją kocha. Życzyłam mu wiele szczęścia i wspólnie weszliśmy do domu. Ku mojemu zaskoczeniu, dookoła roznosiły się niesamowite zapachy. Czyżby chłopaki naprawdę wzięli się za gotowanie? Innej możliwości raczej nie było, bo nie widziałam żadnego samochodu z cateringiem, który podjeżdżałby pod dom. W tym momencie z kuchni wyszedł Hazza, cały ubrudzony mąką. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Wyglądał niesamowicie słodko i seksownie. 
-O proszę, Zayn w końcu dotarł - powiedział do niego - chodź, zostało jeszcze trochę roboty.
Malik popatrzył na niego, nie wiedząc o co mu chodzi. Zaśmiałam się i wytłumaczyłam mu całą sytuację. Do przyjazdu Gemmy została godzina.  Zostawiłam przyjaciela z resztą chłopaków i poszłam do siebie, żeby się przygotować. Zrobiłam sobie makijaż, wyprostowałam włosy, a szorty i bokserkę zamieniłam na TEN zestaw. Na koniec psiknęłam się perfumami i zeszłam na dół. Akurat w tej chwili rozległ się dzwonek do drzwi i w domu pojawiły się Libby i Jane. Uścisnęłam je mocno na powitanie i od razu zajęłyśmy się nakrywaniem do stołu, bo chłopaki przez przygodę z gotowaniem, kompletnie o tym zapomnieli. 
W końcu wszystko było gotowe. Równo o 14:00 zobaczyliśmy białe BMW parkujące na podjeździe. Harry od razu rozpoznał swoją siostrę za kierownicą i wyszedł z domu, żeby ją przywitać. Już po chwili obydwoje byli w środku. Gemma była naprawdę śliczna i zazdrościłam jej urody. Jej przyszły mąż był wielkim szczęściarzem. Najpierw przywitała się z chłopakami, mocno ich tuląc. Na końcu podeszła do mnie, Libby i Jane. 
-Ty musisz być Rose - zwróciła się do mnie z uśmiechem - prawdziwa miłość mojego braciszka.
-Tak, to ja - powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech - miło cię poznać.
-Ciebie również - po tych słowach mnie przytuliła.
To samo zrobiła z dziewczynami i w końcu wszyscy usiedliśmy przy stole, ciągle rozmawiając. Atmosfera była naprawdę niesamowita. Gemma była wspaniałą osobą i od razu ją polubiłam. I musiałam przyznać, że obiad był przepyszny. Zwróciłam honor chłopakom, na co przybili piąteczki i zaczęli się wywyższać, co skomentowałyśmy śmiechem. Po obiedzie przeszliśmy do salonu, gdzie kontynuowaliśmy rozmowę. Temat nie schodził ze ślubu Gemmy i Liama (oczywiście jej narzeczonego, a nie naszego Liasia). Wszystko było już zaplanowane.
-Ceremonia odbędzie się za 2 miesiące w Holmes Chapel. - powiedziała Gemma z uśmiechem - Naturalnie wszyscy jesteście zaproszeni. Nie cieszy mnie fakt, że na moim weselu będą musiały być te wasze udawane dziewczyny, ale jak mus, to mus. Rose, ty również możesz kogoś przyprowadzić, chociażby po to, żeby zrobić mojemu bratu na złość.
-Ej! - krzyknął - Do czego ty ją namawiasz?
-Do tego, żeby nie musiała siedzieć sama, podczas gdy ty będziesz zabawiał się z tą aktoreczką. A myślisz, że do czego?
-Dziękuję - powiedziałam - na pewno wezmę to pod uwagę.
-Weź jakiegoś przystojniaka - puściła do mnie oczko - Harry zzielenieje z zazdrości.
-Dzięki siostrzyczko, bardzo mi pomagasz  prychnął niby obrażony
-No przecież wiem!
-Ty idioto - powiedziałam do niego i cmoknęłam go w policzek - czy nie mówiłam ci, że kocham tylko ciebie?  I to bardzo wiele razy?
-No.. mówiłaś..
-Więc się zamknij. Odrobina zazdrości ci nie zaszkodzi.
-Rose ma rację, braciszku. Jesteś słodki, gdy się złościsz.
Coraz bardziej zaczynałam lubić Gemmę. Była naprawdę sympatyczną osobą i od razu znalazłyśmy wspólny język. Wieczorem postanowiliśmy rozpalić ognisko. Bardzo spodobał mi się ten pomysł. Chłopcy zajęli się przygotowywaniem drewna, Libby z Jane porządkowały salon a ja z Gemmą robiłyśmy przekąski i przygotowywałyśmy kiełbaski.
-On naprawdę cię kocha - powiedziała Gemma w pewnym momencie.
-Wiem - odpowiedziałam z uśmiechem - ja też go kocham.
-Jeszcze chyba nigdy go takiego nie widziałam. Zazdrosny jak cholera. Chyba w końcu znalazł dziewczynę, która choć trochę go ogarnia. Jak ty z nim wytrzymujesz?
-Jakoś daję radę - zaśmiałam się - on jest naprawdę cudowny. Jestem wielką szczęściarą, że to właśnie mnie pokochał.
-Nie. To on jest wielkim szczęściarzem, że ty go pokochałaś. Żadna inna dziewczyna nie wytrzymałaby tego, co ty. Ja osobiście cię podziwiam, że dajesz radę patrzeć na ten cały teatrzyk z Carmen, czy jak jej tam. 
-Dla niego zrobię wszystko.. - odpowiedziałam cicho.
-Wiem. To widać. Jesteście naprawdę słodcy. I trzymam kciuki, żeby w końcu wszystko się ułożyło. 
-Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy.
W końcu skończyłyśmy przygotowywanie jedzenia i dołączyłyśmy do reszty. Na dworze robiło się coraz ciemniej, przez co klimat był fenomenalny. Zaczęliśmy piec kiełbaski, opowiadać kawały i straszne historie, a na końcu nadszedł czas na wspomnienia z naszego życia. Niall przyniósł gitarę i zaczął na niej brzdąkać. Po pewnym czasie zaczęliśmy śpiewać stare i nowe przeboje (w tym piosenki z ich płyty). Wtuliłam się w Harrego i wsłuchiwałam się w jego głos. Było mi naprawdę dobrze. Myślałam, że do końca wieczoru wszystko będzie idealnie, ale niestety się myliłam. Usłyszeliśmy czyjeś chrząknięcie. Odwróciłam się i od razu się skrzywiłam. Za nami stały Amber i Carmen...

_______________________________
Okay, skończyłam rozdział! W końcu po dłuższej nieobecności wróciłam :)
Egzaminy poszły mi koszmarnie, ale póki co nie chcę o tym myśleć. Ważne, że już po wszystkim! 
Rozdział pisany na szybko, bo chciałam w końcu odwiesić opowiadanie i je kontynuować. 
Do końca zostało ok. 14 notek. Może mniej, może więcej. Tego jeszcze nie wiem. Zależy co mi przyjdzie do głowy :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!
40 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ :)
Dwie stałe zasady :)   I wiecie co? CIESZĘ SIĘ, ŻE TU JESTEŚCIE.
Chciałabym was wszystkie kiedyś spotkać i mocno przytulić! Jesteście niesamowite! 
#1DFamilyForever ♥

+Przypominam o poprzedniej notce z opowiadaniem o JB. Wciąż czekam na wasze opinie na ten temat :) [KLIK]
Do napisania niebawem ! ♥

piątek, 26 kwietnia 2013

INFORMACJA!!

Heeeeeeeeeeeej! <3
Po egzaminach = PARTY HARD :D 
Słuchajcie moje kochane siostrzyczki ! Mam do Was wielka sprawę.
Otóż wiele osób pytało mnie o opowiadanie z Justinem Bieberem. Długo się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku.. dlaczego nie? Mam już na nie mały pomysł, który postaram się rozwinąć :) Sama ostatnio mam na niego fazę i można powiedzieć, ze jestem "początkującą Belieber"♥ 
Tak wiec wszystko zależy tylko i wyłącznie od Was! Czy chciałybyście przeczytać fan fiction o JB w moim wykonaniu? CO O TYM MYŚLICIE?
Zaczęłabym je zaraz po końcu ORTL :) 
Czekam na Wasze opinie w komentarzach. Jeżeli dużo osób będzie chętnych - zajmę się tworzeniem historii i całego opowiadania :)
Tak wiec czekam na Wasze opinie na ten temat !

Rozdział 31 pojawi się już jutro lub w niedziele :) DO NAPISANIA! ♥ 




sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział trzydziesty ♥

Nie chciałam wracać do domu. Nie miałam na to najmniejszej ochoty. Robiło się coraz później. Miałam w głowie kompletny mętlik. Ten wywiad źle wpłynął na moją psychikę, a wiadomość o tym, że miałam siostrę, niczego mi nie ułatwiała. Miałam wszystkiego po prostu dość. Chciałam uciec od świata mediów.. od tego całego zamieszania i kłamstw. Chciałam choć przez chwilę żyć normalnie. Sama nie wiem, co mną kierowało, gdy wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeszukiwać kontakty. Zatrzymałam się na numerze Nate'a. Przez chwilę gapiłam się w ekran swojej komórki, nie wiedząc, co tak naprawdę chcę zrobić. Nie rozmawiałam z nim już od dłuższego czasu i nie wiedziałam, jak zareagowałby na mój telefon. Miałam wątpliwości, czy zechce ze mną rozmawiać po tym, jak go olałam, ale wcisnęłam zieloną słuchawkę i przystawiłam telefon do ucha. Rozległ się sygnał. W końcu usłyszałam jego głos.
-Rose? - w jego głosie usłyszałam zdziwienie.
-Cześć Nate.. - powiedziałam niepewnie - mogę ci przeszkodzić?
-Ty nigdy nie przeszkadzasz. I w końcu się odezwałaś! Coś się stało?
-Nie.. to znaczy nie wiem.. stoję właśnie na Tower Bridge i patrzę w wodę..
-Ej.. chyba nie zamierzasz..
-Nie, jeszcze nie zwariowałam - odpowiedziałam, wiedząc, co miał na myśli.
-To dobrze. Więc co się dzieje?
-To nie jest rozmowa na telefon.. w sumie to nawet nie potrafię o tym rozmawiać.. dużo się dzieje..
-Nie ruszaj się.
-Co?
-Stój tam, gdzie jesteś. Zaraz będę.
-Ale..
Nie zdążyłam dodać nic więcej, bo usłyszałam głos odkładanej słuchawki. Westchnęłam tylko i schowałam komórkę do kieszeni. Podniosłam głowę i spojrzałam w niebo, na którym pojawiało się coraz więcej gwiazd. Powinnam być teraz z Harrym. Powinnam właśnie się do niego przytulać i rozmawiać z nim o nawet najmniejszych pierdołach.. tak, jak dawniej. Ale tak być nie mogło. On musiał zajmować się swoją "nową dziewczyną". Wiedziałam, że po wywiadzie na pewno gdzieś z nią pójdzie. To było wręcz nieuniknione.
Nagle usłyszałam dźwięk podjeżdżającego samochodu. Rozmyślając, nie czułam nawet upływu czasu. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak Nate opuszcza swoje auto i podchodzi do mnie.Wzruszyłam tylko ramionami i spojrzałam na niego bezradnie. On po prostu mnie przytulił, nie wypowiadając ani jednego słowa. Dokładnie tego wtedy potrzebowałam. Zamknęłam oczy i próbowałam uspokoić emocje. W końcu odsunęliśmy się od siebie i oboje wpatrywaliśmy się w niebo.
-O co tutaj chodzi? - spytał nagle - Co się dzieje Rose? Wiem, że nie zadzwoniłaś bez powodu. Martwię się..
-Nie martw się.. - odpowiedziałam cicho - w końcu nikt nie powiedział, że życie będzie łatwe. Wręcz przeciwnie..
-Widzę, że coś jest nie tak. Mnie nie oszukasz skarbie. Co się z tobą dzieje?
-Po pierwsze to przepraszam, że tak długo się nie odzywałam..
-Nie masz za co. Przecież sam też mogłem się odezwać. Ale to teraz nieważne. Mów, co się dzieje.
-Naprawdę chcesz tego słuchać? To bardzo długa historia..
-Nigdzie mi się nie spieszy. Mam czas i wolne mieszkanie do końca miesiąca. Więc..?
-Przecież muszę wrócić do domu.. - powiedziałam niepewnie - będą się o mnie martwić..
-Istnieje coś takiego jak komórka, Rose. Nie daj się prosić. Już dawno nie rozmawialiśmy. I ty tego potrzebujesz, i ja również. Zrób to dla mnie.
Zawahałam się. Nie byłam pewna, czy powinnam do niego jechać, a było już dość późno. Od dawna powinnam być w domu. W końcu jednak się zgodziłam. Potrzebowałam rozmowy z nim. Harry mógł poczekać, o ile już był w domu. Nie chciałam teraz o tym myśleć. Wsiadłam do ciepłego samochodu przyjaciela i już po kilkunastu minutach byliśmy w jego mieszkaniu. Zrobiliśmy sobie po kubku gorącej herbaty i usiedliśmy na łóżku w jego pokoju. Przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odezwało, ale w końcu otworzyłam usta, z których wylał się potok słów. Znów nie mogłam opanować emocji i zaczęłam płakać. Nate ani razu mi nie przerwał. Słuchał mnie w skupieniu, a gdy widział, że jestem na skraju załamania, po prostu przytulił mnie do siebie i zaczął głaskać po włosach. To nieco mnie uspokoiło i mogłam dalej kontynuować swój monolog.
-..i nie wiem, co mam robić - zakończyłam swoją wypowiedź - to wszystko mnie powoli przerasta, a to dopiero początek. Kocham go i nie chcę z niego zrezygnować, ale boję się, że nie dam rady..
-Rose, tylko spokojnie - powiedział delikatnie - wiem, że to nieciekawa sytuacja, ale skoro się kochacie, to wspólnymi siłami dokonacie wszystkiego. Jesteś silną i wyjątkową dziewczyną, a w dodatku upartą. Jak postawisz na swoim to tak łatwo nie zrezygnujesz. Mimo wszystko trochę cię znam. Hej, nie poddawaj się tak łatwo i pokaż wszystkim, że jesteś silna i przetrwasz to wszystko. Gdy tylko będziesz miała jakiś problem lub po prostu będziesz potrzebowała pomocy, to pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć. Zawsze będę do twojej dyspozycji, obiecuję ci to. A teraz uspokój się i zmyj ten grymas z twarzy. Chcę zobaczyć twój śliczny uśmiech.
-Gdyby to było takie łatwe.. - mruknęłam i otarłam łzy.
-Mam zastosować inną metodę? - spytał i spojrzał na mnie z cwanym uśmieszkiem.
-Co masz na myśli?
-Uśmiechniesz się z własnej woli czy mam ci pomóc?
-Nie potrafię..
Niczego więcej nie mogłam powiedzieć, bo Nate odstawił kubek z herbatą i zaczął mnie łaskotać. Pech chciał, że zawsze miałam łaskotki i już po chwili kładłam się po podłodze,nie mogąc opanować śmiechu. Błagałam o litość, ale Nate'a to nie ruszało. Nadal się nade mną znęcał. W końcu zaczęłam go bić i piszczeć, więc przestał. Ciągle się śmiejąc, usiadłam po turecku i przez dłuższą chwilę się uspokajałam.
-Od razu lepiej - powiedział z szerokim uśmiechem - nieprawdaż? Człowiek jest lepszy, gdy się śmieje.
-Jesteś potworem, Bloom!
-Oj tam, przesadzasz. Przecież i tak mnie kochasz, więc w czym problem?
Zaśmiałam się i wstałam z podłogi. Spojrzałam na zegar, który wskazywał północ. Skrzywiłam się i wyjęłam z kieszeni spodni telefon. Chciałam go uruchomić, ale bez skutku. Bateria była całkowicie wyczerpana.
-Szlag.. - zaklęłam pod nosem.
-Coś nie tak?
-Padła mi bateria..  nie mam jak zadzwonić..
-Daj spokój, możesz wziąć mój telefon. I jaki ty masz problem?
-Dzięki, jesteś najlepszy.
-Ta, podobno.
Nate puścił mi oczko i podał swoją komórkę. Szybko wpisałam numer Nialla i wyszłam na korytarz. Głodomor odebrał dopiero za 3 razem. Zapomniałam, że nie dzwoniłam od siebie i mógł nabrać jakichś podejrzeń.
-Tak? - usłyszałam jego niepewny głos.
-Cześć Niall, tu Rose.
-No w końcu! Boże co się z tobą dzieje? Wydzwaniam do ciebie od ponad godziny! Gdzie jesteś, wszystko w porządku? Liam i Louis pojechali cię szukać!
-Horan spokojnie, nic mi nie jest. Jestem cała, zdrowa i bezpieczna. Po prostu padła mi bateria.
-Ty to zawsze wykręcisz jakiś numer. Mów gdzie jesteś, zaraz po ciebie przyjadę.
-Nie.. to nie jest konieczne.. - powiedziałam cicho.
-Słucham? Rose, gdzie ty jesteś do cholery?!
-Jestem u przyjaciela. Naprawdę nic mi nie jest, uspokój nerwy. Nie wracam na noc.
-Jak to nie wracasz na noc? O czym ty do mnie mówisz?
-Nialler, uspokój się! Wszystko jest w porządku, okay? Nie martwcie się o mnie. Wrócę rano w jednym kawałku, obiecuje ci to. Możesz spać spokojnie.
-Nie żartuj sobie ze mnie..
-Nie jestem już dzieckiem i nie mam 5 lat! Przestań się wściekać, wrócę jutro. Nie zachowuj się jak nadopiekuńcza niańka.
-Przecież dobrze wiesz, że cholernie się o ciebie martwię i nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało, Rose.
-Nic mi się nie stanie, Niall. Nie jestem głupia. Po prostu mi zaufaj, okay?
-Eh.. - westchnął zrezygnowany - okay, niech ci będzie. Najważniejsze, że nic ci nie jest.
-Wrócę rano, bądź spokojny. Dobranoc.
-Dobranoc. Do zobaczenia jutro.
Szybko zakończyłam połączenie i wróciłam do Nate'a, oddając mu telefon. Znów usiadłam na łóżku i ziewnęłam. On tylko się zaśmiał.
-Zmęczona?
-Nawet nie wiesz jak. Chcę żeby ten dzień się wreszcie skończył.
-Ten dzień się dopiero zaczął. Jest po północy.
-Eh, mniejsza z tym.
-Poczekaj, poszukam ci czegoś do spania i ulatniam się do salonu.
-Wybacz, że pozbawiam cię pokoju..
-Sam ci to zaproponowałem, pamiętasz? Kiedyś mi się odwdzięczysz.
-Okay, to ci mogę obiecać.
-W porządku. Zaraz wracam.
Nate wstał z łóżka i zniknął za jakimiś drzwiami. Wrócił dosłownie po chwili i wręczył mi zwykłą, szarą koszulkę. Podziękowałam mu i poszłam do łazienki. Wzięłam tylko szybki prysznic, związałam włosy w niedbałego kucyka i włożyłam na siebie jego koszulkę, która sięgała mi do połowy ud. Opuściłam łazienkę i znów znalazłam się w jego pokoju, który był już pusty. Zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Pościel wciąż pachniała nim. Uśmiechnęłam się pod nosem i niemal od razu zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się dziwnie spokojna. Powoli podniosłam się z łóżka i przetarłam oczy. Dopiero po chwili rozpoznałam pokój swojego przyjaciela. Ostatnim razem byłam w nim przed swoim wylotem do Irlandii. Rozprostowałam kości i wstałam z łóżka, kierując się do łazienki. Szybko się ogarnęłam, ubrałam się w rzeczy z poprzedniego dnia i wyszłam na korytarz.  Kiedy przechodziłam przez salon, zauważyłam śpiącego Nate'a. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do niego. W tej chwili okropnie żałowałam, że nie mam przy sobie aparatu lub przynajmniej naładowanego telefonu. Ale w tym momencie zauważyłam jego komórkę, która leżała na stoliku. Podniosłam ją cicho i zrobiłam mu zdjęcie. Wyglądał niesamowicie słodko. Poszłam do kuchni i zajęłam się przygotowywaniem śniadania, nucąc pod nosem jakąś melodię. Nalewałam właśnie herbatę do kubków, gdy usłyszałam za sobą chrząknięcie. Odwróciłam się do uśmiechniętego Nate'a, który bez żadnych skrupułów stał z nagim torsem w drzwiach. Uniosłam brwi do góry i skrzyżowałam ramiona na piersi.
-A ty co? Zgubiłeś górną część garderoby? - spytałam z sarkazmem.
-Mam podłe przypuszczenia, że przyszłaś w nocy i ją ze mnie zdjęłaś - odpowiedział, wystawiając mi język.
-Mylisz się mój drogi. Miałam lepsze zajęcia niż rozbieranie ciebie.
-Daj spokój, co może być ciekawszego?
-No nie wiem.. na przykład.. spanie?
-Grabisz sobie kochana.
-Też cię kocham. Głodny?
-Jak wilk. Mówiłem ci, że jesteś aniołem?
-Nie, ale miło mi to słyszeć. Siadaj głodomorze.
Posłusznie zajął miejsce przy stole, a ja postawiłam na nim przygotowane śniadanie i kubki z herbatą. Zaczęliśmy jeść i rozmawiać. Miałam dziwnie dobry humor. Wydarzenia z poprzedniego dnia ze mnie wyparowały. Wiedziałam, że to tylko chwilowy stan i minie bezpowrotnie, gdy znów zobaczę się z Harrym, ale w tym momencie myślałam tylko o tym, że jest dobrze. Nate był wspaniałym przyjacielem i wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć. Przypadkowe spotkania naprawdę wiele potrafią zmienić w naszym życiu. Zaskakujące jak wiele...
W końcu musiałam się zbierać, ale przed tym poprosiłam Nate'a o ładowarkę. Okazało się, że mamy te same wejścia. Uruchomiłam swój telefon i ze zgrozą patrzyłam na ilość nieodebranych połączeń od chłopaków. Zabolało mnie tylko jedno: Harry nie zadzwonił nawet raz. Poczułam ukłucie w sercu, ale doprowadziłam się do porządku. Nie chciałam by Nate cokolwiek zauważył. Poprosiłam go o jego telefon. Dał mi go podejrzliwie i poszedł do łazienki. Szybko wysłałam sobie jego śpiące zdjęcie i ustawiłam jako kontaktowe. Z jego telefonu oczywiście je usunęłam. Byłam gotowa. Wyszliśmy z jego mieszkania i wsiedliśmy do samochodu. Po 30 minutach byliśmy pod domem chłopaków.  Nie chciałam wysiadać. Chciałam zostać z nim dłużej, ale nie mogłam. Niall i tak wystarczająco się zamartwiał, a poza tym obiecałam, że będę rano. Pożegnałam przyjaciela cmoknięciem w policzek i obiecałam, że za niedługo znów się zobaczymy. Odwróciłam się i weszłam do domu. Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi, dopadł mnie Niall. Oczywiście ze zmartwioną miną.
-Mówiłam, że nic mi nie jest - powiedziałam z uśmiechem - potrzebowałam tylko chwili dla siebie. Chyba możesz mnie zrozumieć, prawda?
-Mogę.. ale nie rób mi więcej czegoś takiego. Chodzi o ten wywiad.. prawda?
-Nie tylko o wywiad. Ogólnie o całą sytuację i o wszystko, co teraz się dzieje. Musiałam to na spokojnie przemyśleć i poukładać sobie w głowie. Nic więcej.
-W porządku. A jak się czujesz? Wiem, że nie jest ci łatwo i mam ochotę zamordować Paula, ale nic nie mogę zrobić.. nikt z nas nie może. Przepraszam cię.. nigdy nie chciałem dopuścić do czegoś takiego..
-Sama się w to wpakowałam. To ja podjęłam decyzję, że mimo wszystko chcę być z Harrym. Teraz po prostu muszę to przetrwać. A właśnie.. jest w domu?
-Jest. Siedzi na górze. Na pewno wszystko okay?
-Poradzę sobie - odpowiedziałam i cmoknęłam go w policzek, po czym od razu poszłam na górę.
Nie chciałam od razu iść do niego. Nadal było mi przykro, że nie interesował się, co się ze mną działo. Chociaż w sumie.. pewnie całą noc nie było go w domu, bo zabawiał się z Carmen. Znów poczułam ukłucie bólu i wściekła weszłam do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. A potem o mały włos nie padłam na zawał. Harry stał centralnie przede mną i przyglądał mi się dziwnie. Spuściłam wzrok i minęłam go bez słowa. Wydawał się być zdezorientowany.
-Rose, coś nie tak? - spytał i podszedł do mnie, ale ja się odsunęłam.
-Gdzie byłeś całą noc? - spytałam prosto z mostu i spojrzałam na niego.
-No.. ten...
-Wiedziałam. Byłeś z Carmen, prawda? Tak trudno to powiedzieć?
-Skarbie, przecież wiesz, że to nie zależy ode mnie. Oficjalnie jest moją dziewczyną i Paul zmusza mnie, żebym spędzał z nią jak najwięcej czasu. Ja tego nie chcę, ale nie mam wyboru. Chyba to sobie wyjaśniliśmy, prawda?
-Niby tak. To teraz powiedz mi, co działo się ze mną.
-Jak to? - spytał zdziwiony - Myślałem, że byłaś w domu z chłopakami..
-I tu się mylisz. Nie było mnie tutaj od wczorajszego popołudnia. Wyładował mi się telefon i nie miałam jak was powiadomić. Chłopaki zaczęli mnie szukać. Martwili się o mnie, a ty imprezowałeś z tą szmatą.
-Ja.. nie miałem pojęcia! Niczego mi nie powiedzieli, przysięgam. Jakbym wiedział, to sam jeździłbym po całym Londynie żeby cię znaleźć! Więc gdzie byłaś? Wszystko okay?
-Musiałam przemyśleć sobie to wszystko. Jakoś poukładać w głowie to, co się teraz dzieje. Potrzebowałam chwili dla siebie. Nic poza tym.
-Przepraszam.. naprawdę strasznie cię przepraszam za wywiad i za to, że teraz poświęcam ci mało czasu. Ale to ty jesteś dla mnie najważniejsza i to ciebie kocham. Proszę, nie zapomnij o tym, dobrze? Jesteś dla mnie wszystkim i nie chcę cię stracić..
-W porządku - westchnęłam - nie chcę się z tobą kłócić. Po prostu zostawmy temat, okay?
-Jak dla mnie świetnie. To teraz chodź tu do mnie.
Harry uśmiechnął się do mnie słodko i pocałował. Miło było znów czuć smak jego ust. Później po prostu mnie przytulił, a ja znów czułam się bezpieczna. Mogłabym tak zostać do końca życia. I to dosłownie. W końcu niechętnie się od niego odsunęłam. Wyciągnęłam telefon i podpięłam go do ładowarki, po czym poszłam do garderoby, żeby przebrać się w czyste rzeczy. Wybrałam TEN zestaw i przejrzałam się w lustrze. Nagle usłyszałam, że dzwoni mój telefon, więc pospiesznie wróciłam do pokoju. Harry trzymał moją komórkę w ręce i patrzył na mnie wściekły, pokazując mi ekran. Zamarłam w jednej chwili. Po jaką cholerę ustawiałam zdjęcie śpiącego Nate'a na jego kontaktowe?!
-Czepiasz się mnie, że imprezuję z Carmen a sama sypiasz z jakimś kolesiem?! - wrzasnął i odrzucił połączenie - Co ty sobie kurwa myślisz?!
-Harry uspokój się i daj sobie wytłumaczyć.. - zaczęłam spokojnie.
-Wytłumaczyć? A co tu tłumaczyć? Lepiej od razu się przyznaj, że mnie zdradzasz!
-Wcale cię nie zdradzam! - podniosłam głos.
-Nie? A ja tu widzę co innego!
-Jesteś nienormalny! Nate to mój przyjaciel, który pomógł mi się pozbierać i uporządkować bałagan w moim życiu! Wysłuchał mnie i pocieszył, gdy ty byłeś zajęty swoją nową lalą! Ale Nate to tylko przyjaciel ośle! To ciebie kocham!  Chyba wystarczająco dużo razy ci to mówiłam, nie uważasz?! Jak możesz osądzać mnie o coś takiego? To nie ty musisz codziennie patrzeć na to, jak obściskuję się z innym kolesiem, więc się zamknij do cholery! Tak, byłam u niego, ale on spał w salonie a ja w jego pokoju! Między mną a nim nic nie ma! Jest po prostu przyjacielem, którego bardzo sobie cenię. A ty właśnie pokazałeś, ile jestem dla ciebie warta.
Po tych słowach wściekła wyszłam z własnego pokoju. Choć to jego powinnam wyrzucić. Okay, wiem jak to wyglądało z jego strony. Wiem, że nie powinnam była ustawiać tego zdjęcia na kontaktowe, ale nie sądziłam, że to może się tak skończyć. Gdybym zobaczyła takie zdjęcie u niego, to też zaczęłabym coś podejrzewać, ale starałabym się załatwić to na spokojnie. A Harry powinien był mi zaufać. Usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Chłopaków gdzieś chyba wywiało, bo byłam sama. Albo po prostu szlajali się po domu. To teraz nie było najważniejsze. Po jakimś czasie Harry usiadł obok mnie. Nie odwróciłam się w jego stronę i nie wypowiedziałam ani jednego słowa.
-Kochasz mnie? - spytał cicho.
-Ufasz mi? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Głupie pytanie. Oczywiście, że tak.
-To ty zacząłeś - powiedziałam i odwróciłam się do niego - Nate to przyjaciel, któremu ufam i na którym mi zależy. Ale to ciebie kocham, jasne?
-Jasne.. przepraszam za mój wybuch. Po prostu jestem o ciebie cholernie zazdrosny. Nie chcę pewnego dnia wstać z myślą, że już nie jesteś moja i należysz do kogoś innego..
-Tobie chyba kompletnie odbiło. Zawsze będę twoja.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
Przysunęłam się do niego i wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Od razu objął mnie opiekuńczo i ucałował w czubek głowy. Nadal należał do mnie. To wszystko było bardzo skomplikowane. Cieszyłam się, że go mam. Nie potrafiłabym z niego zrezygnować nawet za największe pieniądze świata. Nienawidziłam Paula z całego serca za to, co nam robił, ale musiałam to zaakceptować. Kto wie, może pewnego dnia cały świat pozna prawdę? Może wszystko się wyprostuje? Musiałam w to wierzyć. Tylko nadzieja trzymała mnie przy życiu i nie pozwoliła całkowicie się załamać.
-Rozmawiałem dziś z moją siostrą - powiedział nagle Harry.
-I co tam u niej? - spytałam, wciąż wtulona w niego. 
-Wychodzi za mąż. Dzwoniła, żeby zaprosić nas wszystkich na swoje wesele. Ma wpaść w przyszły weekend, żeby zapoznać nas ze szczegółami.
-Naprawdę? To fantastycznie! Nie mogę się doczekać, żeby ją poznać.
-Uwierz mi, ona również - zaśmiał się.
-A.. ona wie.. o tym wszystkim..?
-Wie. Gemma wie absolutnie wszystko. Nie mógłbym mieć przed nią tajemnic czy ją okłamywać. To moja siostra i bardzo ją kocham.
-W takim razie się cieszę - odpowiedziałam z uśmiechem - nie chciałabym przy niej udawać, że jesteś zwykłym przyjacielem. Chociaż w domu chcę cię mieć tylko dla siebie.
-O to się nie martw - zamruczał mi do ucha - zawsze jestem tylko dla ciebie, kochanie.
Zaśmiałam się i podniosłam głowę, żeby go pocałować. Właśnie w tym momencie do salonu zbiegła się cała reszta.
-Nie ma to jak widok dwóch zakochanych dzieciaków - powiedział Lou i rozsiadł się obok nas.
-Zazdrosny? - spytał go Hazza i wystawił mu język.
-Kolego, ja jeszcze znajdę tą jedyną. O to się nie martw. W morzu jest wiele ryb, jak to mówią.
-Zaraz, chwila - wtrącił się Niall - chcesz powiedzieć, że masz zamiar zakochać się w rybie? Albo w jakiejś syrenie czy coś?
-Jesteś taki głupi, czy tylko udajesz?
-Choroba wrodzona - mruknął Zayn.
-Ej! - krzyknął Horan i walnął w niego poduszką - Ja mam uczucia!
-W lodówce jest wczorajsza pizza.. - powiedział Liam, na co Nialler od razu na niego spojrzał.
-To mi przypomniało, że jestem głodny. Dzięki, Daddy. Jak zwykle wiesz, co mi chodzi po głowie.
-Nialler, cały świat to wie - powiedział Harry - każdy nasz fan wie, że masz obsesję na punkcie jedzenia i jesteś naszym żarłokiem.
-Ktoś musi nim być. Nie mam problemu z tym, że muszę to być ja. A jak fani zaczęliby przysyłać mi jedzenie, to również nie miałbym nic przeciwko.
-Opublikuj to na Twitterze - powiedziałam do kuzyna z uśmiechem.
-Dobra myśl! To ja zaraz wracam a wy pomyślcie, co mamy zamiar robić.
Po tych słowach poszedł do kuchni, a my zaczęliśmy się śmiać. Tak sami z siebie. Brakowało mi takich wieczorów, kiedy wszyscy razem mogliśmy spędzać czas i nie przejmować się niczym innym. Tylko Zayn był dziwnie przygaszony. Niby żartował i robił dobrą minę do złej gry, ale mnie nie mógł oszukać. Widziałam, że coś jest nie tak. W sumie to chyba wszyscy to wiedzieli. W pewnym momencie szepnęłam mu do ucha, żeby wyszedł ze mną na zewnątrz. Zrobił to bez żadnych oporów. Reszta została w środku i oglądała jakiś film. Przeszliśmy do ich wielkiego ogrodu i usiedliśmy na hamaku, okrywając się kocem i patrząc w gwiazdy.
-Teraz możesz mówić - odezwałam się.
-Jesteś niemożliwa - zaśmiał się - wyciągnęłaś mnie tutaj tylko po to, żebym mógł się wygadać?
-Przecież tego potrzebujesz. No dalej, mów co ci leży na sercu.
-Przecież sama dobrze wiesz.. - powiedział cicho - od naszej ostatniej rozmowy mało się zmieniło.
-Ale jednak coś się zmieniło. No mów, przecież jestem tu dla ciebie. Tylko się streszczaj bo mój chłopak zacznie podejrzewać, że go zdradzam. Więc?
-Ciągle o niej myślę. W kółko i w kółko, i znowu. To jest jak jakaś obsesja. Nie mogę wytrzymać dnia bez jej głosu. Nie mogę wytrzymać bez chociażby krótkiej rozmowy z nią. Czuję się jakby ona była moją bratnią duszą. Wiem, że to brzmi jak brednie, ale tak jest. Jeszcze nigdy w życiu nie poznałem kogoś takiego. Zrobiłbym absolutnie wszystko, żeby mogła być tu teraz ze mną. Jak patrzę na Amber, widzę jej twarz. Jak ją całuję, to wyobrażam sobie, że to Nat. Jest jak jakiś narkotyk a ja powoli przestaję sobie z tym radzić. Jest tak daleko, że nie mogę jej nawet przytulić.. i ciągle muszę udawać, że kocham Amber. Rose, to mnie niszczy. Nie jestem już sobą. Nie potrafię..
-Zayn.. co ja mogę ci powiedzieć? Że cię rozumiem? Że będzie dobrze? Że się ułoży? Sam powinieneś w to wierzyć i po prostu to wiedzieć. Ja wiem, że nie jest łatwo. Codziennie muszę patrzeć jak Harry obściskuje się z Carmen. Uwierz, mnie też to cholernie boli. Ale musimy dać radę. Mamy siebie, tak? To chyba najważniejsze. Będziemy wspierać się nawzajem i dotrwamy do końca tego teatrzyku. Potem musi być dobrze. Podobno nadzieja umiera ostatnia.
-Mnie to po prostu wykańcza.. to nie ty musisz udawać, że spotykasz się z jakąś laską, żeby media miały o czym pisać.
-To nie ty musisz patrzeć jak twój chłopak pokazuje się z inną, żeby media miały o czym pisać - odpowiedziałam z sarkazmem - Zayn, głowa do góry. Jeszcze wszystko wyjdzie na prostą. 
-Tak myślisz? - spytał niepewnie.
-Ja tak nie myślę. Ja to wiem. Tak musi być bo pójdę i skoczę z mostu. A ty ze mną.
-Okay, umowa stoi. Jak coś to zabijamy się oboje, tak?
-Masz to jak w banku.
Po tych słowach oboje zaczęliśmy się śmiać, a Zayn mocno mnie przytulił, szepcząc do ucha szczere "dziękuję". Poczułam się lekko na sercu. Byłam z siebie zadowolona. Przynajmniej jemu mogłam pomóc, bo sobie niestety nie potrafiłam.  Posiedzieliśmy tam jeszcze przez chwilę, a później wróciliśmy do reszty. Usiadłam obok Hazzy i całą swoją uwagę starałam się skupić na filmie. Kiedy dobiegł końca, po prostu poszłam do siebie. Byłam zmęczona i chciałam po prostu się położyć. Chciałam, żeby kolejny dzień mojego życia w końcu się skończył. Pocałowałam Harrego i poszłam na górę. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w swoją ulubioną piżamę i położyłam się do łóżka. Zasnęłam niemal od razu.

Nagle coś mnie obudziło. A jak się okazało - ktoś. Harry delikatnie mną potrząsał, mówiąc żebym szybko wstawała. Spojrzałam na niego nieprzytomnym wzrokiem, zastanawiając się, o co może mu chodzić. Popatrzyłam na zegarek i miałam ochotę go zamordować.
-Zwariowałeś? - spytałam go - Dlaczego budzisz mnie o 3 w nocy? Spać nie możesz czy co?
-Nie gadaj, tylko wstawaj - powiedział z uśmiechem.
-Nie ma mowy - odpowiedziałam i nakryłam głowę poduszką - to może poczekać do rana.
-Nie może. Rose, bo zastosuję inną metodę. Wstawaj.
-Tyran z ciebie - jęknęłam - ja chcę się wyspać. Ty też powinieneś.
-Liczę do trzech i wyniosę cię stąd w piżamie. 
-Ale..
-Raz - przerwał mi - dwa..
-Dobra, okay! Wstaję.
Walnęłam go poduszką i wstałam z łóżka. Byłam w opłakanym stanie, a on nie odpuszczał. Kazał mi szybko się ubrać i wyszedł na korytarz, oznajmiając, że mam 15 minut. Przemyłam twarz zimną wodą, ubrałam się w jakiś zestaw i darując sobie makijaż, wyszłam na korytarz. Harry stał oparty o ścianę. Kiedy mnie zobaczył,po prostu objął mnie w talii, pocałował w czoło i zaprowadził na dół. Nie odzywałam się słowem, bo byłam na niego wściekła za to, że obudził mnie w środku nocy. Bez żadnych skrupułów wyprowadził mnie na zewnątrz i kazał wsiąść do swojego samochodu.
-Mogę wiedzieć co ty do cholery robisz? - spytałam zirytowana - gdzie mam z tobą jechać o
3 nad ranem?!

-Zaufaj mi słoneczko - powiedział ze słodkim uśmieszkiem - nie pożałujesz.
Westchnęłam tylko i posłusznie wsiadłam do jego Porsche. Jechaliśmy przez jakiś czas. Dookoła nas nie było praktycznie nikogo. Minęliśmy tylko kilka samochodów. No tak, bo kto normalny jedzie gdzieś o 3 w nocy? Kiedy w końcu samochód się zatrzymał, Harry wysiadł i otworzył mi drzwi. Nadal nie miałam pojęcia, co mu chodzi po głowie. Zorientowałam się, że stoimy przed jakimś mostem. Ale nie był to Tower Bridge ani inny, który znałam. Był to zupełnie inny most, którego nigdy wcześniej nie widziałam i nie miałam pojęcia o jego istnieniu. Był słabo oświetlonym, gdyż znajdowaliśmy się na obrzeżach Londynu. Harry wziął mnie za rękę i wprowadził na niego. Z zafascynowaniem patrzyłam na księżyc i gwiazdy, które odbijały się w spokojnej tafli Tamizy. Zapomniałam, że chciało mi się spać. Byłam wdzięczna swojemu chłopakowi, że zabrał mnie w to miejsce akurat teraz, gdy całe miasto spało. Byliśmy tylko we dwoje. W końcu mogliśmy być razem poza domem chłopaków. Nagle Harry się zatrzymał i spojrzał mi prosto w oczy.
-Kocham cię i chcę żebyś wiedziała, że to się nigdy nie zmieni. Jesteś częścią mojego życia i nie wyobrażam sobie, że kiedykolwiek miałoby cię zabraknąć. Jeszcze nigdy w życiu nie poznałem kogoś tak wyjątkowego, jak ty. Jesteś dla mnie jak narkotyk. Nie umiem bez ciebie wytrzymać. Obiecuję ci, że ta szopka w końcu się skończy i będę mógł pokazać światu, jak bardzo cię kocham i jak bardzo jesteś wspaniała. Inni pokochają cię tak samo, jak ja. Przysięgam, że nigdy cię nie opuszczę. Jesteś moja na zawsze.
Czułam, jak łzy powoli zaczynają spływać mi po policzkach. To były najpiękniejsze słowa, jakie kiedykolwiek słyszałam. Wtuliłam się w Harrego tak, jakbym nigdy miała go nie puszczać. Zrozumiałam, że jest całym moim życiem. Nie sądziłam, że mogę kochać go jeszcze bardziej niż do tej pory. A jednej w tej jednej chwili urósł w moich oczach. Wiedziałam, że nie mogę go stracić i zrobię wszystko, by został ze mną na zawsze. Czegoś takiego nie czułam nawet przy Joshu. Podniosłam głowę i nasze usta złączyły się w długim, słodkim pocałunku. To było wspaniałe uczucie. A jak się okazało, nie przywiózł mnie tam tylko po to, żeby mi to powiedzieć. W jednej chwili wyciągnął rękę, na której leżała mała, miedziana kłódka. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Ten most nie jest zwykłym mostem - powiedział, wciąż patrząc mi w oczy - wielu ludzi właśnie w tym miejscu wyznało sobie miłość. Chociaż nie każdy wie o jego istnieniu.
-Do czego zmierzasz?
-Ta kłódka symbolizuje naszą miłość. Tak jak te wszystkie, które tutaj są.
Odwróciłam wzrok i dopiero wtedy zauważyłam całą masę małych kłódek przypiętych do barierek tego mostu. Wyglądało to niesamowicie.
-Jeżeli powiesz, że chcesz być ze mną na zawsze, przypniemy ją tutaj. A wtedy nie będzie już odwrotu. Będziemy na siebie skazani już do końca życia. Nikt naszej miłości nie rozłączy i nie zniszczy. Będziemy trwać tak, jak ta kłódka. Więc jak? 
-Chcę być z tobą na zawsze - powiedziałam bez zastanowienia - zawsze, zawsze i zawsze!
-Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. Razem?
-Razem.
Podeszliśmy do barierki i wspólnie przypięliśmy naszą kłódkę. Dopiero wtedy zauważyłam, że są na niej nasze inicjały, połączone serduszkiem. Przytuliłam się do Harrego i patrzyłam na cały most, a w szczególności na ten jeden mały przedmiot, który wywoływał uśmiech na moich ustach. To była najpiękniejsza chwila mojego życia. I z całą pewnością mogłam stwierdzić, że mimo wszystko byłam szczęśliwa...

______________________________
Hej kochanee! < 3 
Jest trzydziestka! Wybaczcie, że tak długo musiałyście czekać, ale teraz cały czas siedzę w książkach, bo zbliżają się egzaminy. Niestety nie mam nawet jak pisać;/ Dlatego..
Blog zostaje zawieszony do dnia 26 kwietnia.
Wybaczcie mi, ale naprawdę nie mam innego wyjścia. Obiecuję, że rozdział 31 pojawi się zaraz po ostatnim dniu egzaminów.  Muszę się skupić i napisać najlepiej, jak potrafię. Teraz proszę Was tylko o jedno:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! ♥
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Do napisania za niedługo!
Kocham Waaas < 3

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział dwudziesty dziewiąty ♥

~Rose~

Kiedy obudziłam się rano, Harry jeszcze spał. Wyglądał niesamowicie słodko. Uśmiechnęłam się i delikatnie cmoknęłam go w policzek. Nawet nie drgnął. Wyślizgnęłam się z łóżka i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i doprowadziłam się do porządku. W garderobie przebrałam się w TEN zestaw. Wczoraj przed snem wiele myślałam o tym, jak teraz będzie wyglądało moje życie. Musiałam zmienić siebie, a przede wszystkim swój styl. Nie mogłam dalej chodzić w starych rzeczach, które kupiłam na wyprzedażach. Po śmierci ojca otrzymałyśmy z mamą sporo pieniędzy, które podzieliłyśmy po połowie. Koniec ze starą Rose. Koniec z poniżaniem i wytykaniem na ulicy. Miałam tego po prostu dość. Właśnie dlatego tego dnia ubrałam się w swoje najlepsze ciuchy. Musiałam wyglądać idealnie, żeby nie dać po sobie jeździć. Zeszłam na dół, żeby przygotować sobie szybkie śniadanie. W związku z tym, że Libby miała wyjechać na kolejną swoją wystawę, umówiłam się z dziewczyną Niallera. Wydawała mi się naprawdę sympatyczna, a oprócz niej i chłopaków nikogo tu nie miałam. Chętnie zgodziła się na moją prośbę. Zamierzałyśmy odwiedzić całą masę sklepów, kosmetyczkę i fryzjera. Musiałam się zmienić. Nie do poznania. W kuchni zastałam Zayna, który stał przy blacie i patrzył przez okno. Podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek. Dopiero wtedy zorientował się, że nie jest sam. Spojrzał na mnie i niepewnie się uśmiechnął.
-Miałeś ciężką noc, czy co? - spytałam z troską i nalałam sobie soku jabłkowego.
-Taa.. powiedzmy - odpowiedział niechętnie.
-Myślisz o niej, prawda?
-Niby o kim?
-Nie udawaj, Malik. Ze mną ci się to nie uda. Za dobrze cię znam.
-Eh.. okay. Tak, myślę o niej. Dosłownie cały czas. Nie umiem przestać. Przed oczami ciągle mam jej twarz. A to chyba nie jest normalne..
-Dlaczego miałoby nie być normalne? Po prostu się zakochałeś.
Zapadło milczenie. Zayn w ciszy myślał nad moimi słowami. Może to jeszcze nie zdążyło do niego dotrzeć? Czy miał jakieś wątpliwości? Przecież na kilometr było widać, że coś do niej czuł.
-Tak.. niestety wiem.. - odpowiedział w końcu cicho - wiem, że ją.. kocham. Ale zakochanie się w niej, było wielkim błędem.
-O czym ty do cholery mówisz? - spytałam zdezorientowana. 
-O tym, że nie mogę z nią być. Nawet gdybym nie wiem jak tego chciał, to i tak nie mogę. To mnie powoli zniszczy. Mam wszystkiego dość. Dość ciągłego udawania i kłamstw. Oni niczego nie rozumieją. Nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że wszystko nam komplikują. Nie wytrzymamy tak długo. Mam dość Amber. Nie mogę nawet na nią patrzeć, a praktycznie codziennie muszę z nią być i udawać, że jest dla mnie najważniejsza na świecie. Liam i Niall nie mają takich problemów, bo Libby jest zawodową i znaną artystką, a Jane właśnie rozkręca swoją karierę ze śpiewaniem. Tylko mnie i Harrego to spotkało. A ja naprawdę nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam.. nie wiem, czy w ogóle wytrzymam..
-Zayn.. - zaczęłam delikatnie i przytuliłam się do niego - ja wiem, że jest ci trudno. Mi też nie jest łatwo, uwierz mi. Też chciałabym, żeby wszystko było prościutkie jak odbicie piłki, ale niestety takie nie jest. Musisz jakoś wytrzymać i dać radę. Ja ciągle wierzę w to, że Paul w końcu przejrzy na oczy i zobaczy, jak bardzo was krzywdzi. Dajcie mu trochę czasu, to wszystko.
-Nawet jeśli Paul przejrzy na oczy, to zostaje jeszcze całe Modest - westchnął - a tu już nie będzie tak łatwo.
-Wszystko będzie dobrze. Musi być. Hej, jakoś damy sobie radę. Jesteśmy w tym wszyscy razem, pamiętasz?
-Pamiętam. I dziękuję za wszystko, Rose. Jesteś wspaniałą przyjaciółką.
-Podnosisz moją samoocenę - powiedziałam z uśmiechem - i nie ma za co. 
W tym momencie usłyszałam klakson samochodu. Cmoknęłam Zayna na pożegnanie i wybiegłam z domu. Nie chciałam, by Harry mnie widział. To miało nastąpić dopiero po mojej "metamorfozie". Pomachałam z daleka do Jane, która siedziała za kierownicą i zajęłam miejsce pasażera.
-Hej - powitała mnie z uśmiechem - gotowa?
-Jak jeszcze nigdy. Tak w ogóle, to dziękuję, że w ogóle zgodziłaś się znosić mnie przez cały dzień.
-Dla mnie to nie problem. Kocham zakupy i mogę łazić po sklepach godzinami. A przy okazji możemy lepiej się poznać. A to wielki plus.
-Zdecydowanie - zaśmiałam się - a więc w drogę.
Wyjechałyśmy z podjazdu i kierowałyśmy się do centrum. Przez całą drogę rozmawiałyśmy dosłownie o wszystkim. Jane była naprawdę wspaniałą osobą. Nialler miał wielkie szczęście, że należała do niego. Szybko znalazłam z nią wspólny język i wiedziała dokładnie, o co chodziło z moją przemianą. Wspólnie wybierałyśmy nowe ubrania, dodatki i buty. Było tego naprawdę sporo. Odwiedziłyśmy chyba połowę sklepów, a bagażnik już był cały załadowany. Przerażało mnie tylko to, że praktycznie wszystkie moje nowe buty były na co najmniej 10-centymetrowym obcasie. Współczułam sobie i swoim nogom. Ale tego wymagała sytuacja. Później nadszedł czas na fryzjera. Tego bałam się najbardziej. A raczej tego, co chciałam zrobić. Usiadłam na obrotowym fotelu i oddałam się w ręce jednej z bardziej doświadczonych fryzjerek w Londynie. Wycieniowała mi włosy, odżywiła je, a po 40 minutach moje końcówki były niemal jasnożółte. Ale musiałam przyznać, że wyglądało to wspaniale. Brąz moich włosów stopniowo jaśniał, a na końcach był już całkiem blady. Efekt był niesamowity. W dodatku ułożenie moim włosów było nieco inne, przez co nie mogłam się do siebie przyzwyczaić. Po raz pierwszy w życiu były idealnie proste. Wyglądałam, jak nie ja. Jane również była pod wrażeniem. Opuściłam salon fryzjerski z wielkim uśmiechem na ustach. Została kosmetyczka, do której Jane również była zapisana. Już po kwadransie siedziałyśmy w wygodnych fotelach, a starsze kobiety zajmowały się naszą cerą, makijażem i paznokciami. Byłam zrelaksowana jak jeszcze nigdy. Powoli robiło się późno. Jane chciałam wstąpić jeszcze na małe zakupy, więc pojechałyśmy do pobliskiego sklepu. A tam myślałam, że zaraz zemdleję. Weszłam do kącika prasowego. Na ponad połowie okładek widniało jedno zdjęcie. A mianowicie Harrego i Carmen. Całujących się na imprezie. Poczułam, że miękną mi kolana. Moja psychika dosłownie szalała. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Wiedziałam, że będzie trudno, ale.. nie sądziłam, że już pierwsze ich zdjęcie tak na mnie zadziała. Serce rozdzierał mi niewyobrażalny ból, ale starałam się uśmiechać. Nie chciałam dać niczego po sobie poznać. Chwyciłam gazetę i podeszłam do kasy. Sama nie wiem, po co ją kupiłam. Jane patrzyła na mnie ze współczuciem. Zapłaciła za swoje zakupy i wróciłyśmy do samochodu. Otworzyłam gazetę na stronie z artykułem z okładki. Było już tylko gorzej. Cała masa ich wspólnych zdjęć. Wychodzą razem ze studia, są na spacerze, trzymają się za ręce, znikają w jej mieszkaniu, a potem ta impreza. Wszędzie uśmiechy i maślane oczka. To zdecydowanie nie wyglądało na udawane. Zdecydowanie nikt nie mógł się domyślić, że to była tylko pieprzona ustawka.
-Rose.. - usłyszałam głos Jane, który przywołał mnie do rzeczywistości - nie musisz się tak katować. Po prostu odłóż tą gazetę..
-O nie, nie ma mowy. Chętnie przeczytam, co media mają do powiedzenia. 
Nie zwracałam już uwagi na Jane, która odpaliła silnik i wyjechała z parkingu. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam czytać.

Nowa wybranka Harrego Stylesa?
 Niesłychana sprawa! Czy ktoś mógłby się tego spodziewać? Czy ktokolwiek miał choćby najmniejsze przypuszczenia, że popularnego piosenkarza może coś łączyć z aktorką Carmen Welch (19 l.)? Nie? A jednak! Ta urocza parka spędziła ze sobą cały dzień. Najpierw wyszli razem ze studia, obydwoje z wielkimi uśmiechami na twarzach. Później długi, wspólny spacer, podczas którego trzymali się za ręce i przytulali, a później impreza w clubie "Chick". Przez cały czas wyglądali na szczęśliwych i zakochanych? Czy to może być prawda? I jak do tego doszło? Nigdy wcześniej nie widziano ich razem. Nie przypuszczaliśmy, że w ogóle się znają! Jak długo ukrywali swój związek, zanim w końcu zdecydowali się ukazać całemu światu? Tego niestety nie jesteśmy pewni. Przez pewien czas wszyscy byliśmy przekonani, że młodego artystę łączą bliższe stosunki z Rose Bell (18 l.) - kuzynką jego przyjaciela, Nialla Horana (19 l.). Jednak, jak widać, bardzo się pomyliśmy. Szczegółów dowiemy się już jutro podczas wywiadu dla "Good Morning London". Z niecierpliwością czekamy na rozwój wydarzeń!

Przestałam czytać i rzuciłam gazetę pod nogi. Miałam łzy w oczach. Dopiero po chwili zorientowałam się, że stałyśmy już pod moim domem, a ja cała dygotałam. Potrzebowałam dłuższej chwili, żeby się uspokoić. Paul dostał, czego chciał. Kompletnie zniszczył mi życie. Ale musiałam wytrzymać. Musiałam dać radę. Za równo dla siebie, jak i dla Hazzy. Musieliśmy przejść przez to razem. Przecież doskonale wiedziałam, w co się pakuję! Miałam świadomość tego, że będzie cholernie trudno. A to był dopiero początek. Otarłam łzy i spojrzałam na Jane, której wzrok od pewnego czasu utkwiony był we mnie.
-Wszystko w porządku? - spytała z troską.
-Nie.. - odpowiedziałam cicho -  ale dam radę. Nie martw się o mnie. Muszę to przetrwać. Nie mam innego wyjścia, Jane.
-Rozumiem. Trzymam za was kciuki. I pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Dziękuję za wszystko. I ogólnie za cały dzisiejszy dzień.
-Nie ma sprawy. Dzwoń jak tylko będziesz mnie potrzebować. Jestem do twojej dyspozycji.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i wysiadłam. Na dworze było już ciemno.  Wyciągnęłam z bagażnika wszystkie swoje zakupy. Było tego naprawdę sporo. Podeszłam do drzwi całkiem obładowana. Nie wiem jakim cudem udało mi się nacisnąć klamkę, ale w końcu znalazłam się w środku. Dopiero wtedy usłyszałam dźwięk odjeżdżającego samochodu. Postawiłam wszystko przy schodach i odetchnęłam z ulgą. To było naprawdę ciężkie.
-Potrzebujesz pomo.. - usłyszałam za swoimi plecami głos Nialla.
Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam się do niego. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami i lustrował mnie wzrokiem. Za nim zleciała się cała reszta, z wyjątkiem Hazzy. Teraz wszyscy gapili się na mnie w osłupieniu.
-Ej, możecie przestać? - zirytowałam się - Czuję się jak jakiś eksponat. 
-Wyglądasz niesamowicie - odezwał się Zayn.
-Tak.. inaczej - powiedział Li z uśmiechem.
-Rośnie nam mała sex bomba - powiedział Louis i zabawnie poruszył brwiami, za co oberwał od Nialla w ramie - ała! Horan, spokojnie.
-Mam najpiękniejszą kuzynkę na świecie - powiedział Niall i mnie przytulił.
Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam uścisk.
-Skąd ta nagła zmiana? - spytał Zayn, gdy Niall w końcu mnie puścił.
-Już dawno temu powinnam to zrobić. A teraz.. no cóż, sami wiecie. Ta cała sprawa z Paulem i Modest, to ciągłe udawanie.. musiałam się zmienić i pokazać z innej strony. A zresztą, znudził mi się stary styl. Czas na coś nowego. Czas na zmiany!
-I bardzo dobrze. Naprawdę wyglądasz powalająco - powiedział Lou.
-Dziękuję. Harry jest u siebie?  
-Tak. Wrócił pół godziny temu.
-Okay. Nie pytam skąd, bo chyba się domyślam. 
Wzruszyłam ramionami i wzięłam swoje zakupy. To znaczy chciałam, bo chłopaki od razu wyrwali mi je z rąk, twierdząc, że nie będę tego dźwigać. Wywróciłam tylko oczami i razem z nimi weszłam na górę. Odstawili moje zakupy do pokoju, po czym wrócili na dół, na telewizor. Wyciągnęłam wszystkie swoje nowe rzeczy i ulokowałam je w garderobie. Dopiero później stanęłam pod drzwiami Hazzy. Po zdjęciach, które dziś widziałam, czułam się dziwnie. Ale w końcu nadal był moim chłopakiem. I nadal go kochałam. A przede wszystkim chciałam widzieć jego reakcję na mój widok. Zapukałam lekko i czekałam. Po chwili drzwi się otworzyły i stanęłam oko w oko z Hazzą. Zareagował tak jak reszta. Patrzył na mnie, jak na zupełnie inną osobę, z wielkim zdziwieniem i niedowierzaniem. O co im wszystkim chodziło? Nie mogłam tego pojąć. Przecież po prostu zrobiłam sobie ombre, wyprostowałam włosy, miałam inny makijaż i ubrałam się inaczej niż zwykle. Nic poza tym. Wywróciłam tylko oczami.
-Nie wierzyłem w to, że możesz być jeszcze piękniejsza - powiedział w końcu Harry z cwanym uśmieszkiem - ale ci się to udało.
-Bez przesady, to tylko kilka zmian. Najwyższy czas wziąć się za siebie.
-Wątpisz w to, że jesteś idealna?
-Nie jestem idealna, Harry - prychnęłam.
-No cóż, dla mnie jesteś. I zawsze będziesz.
Po tych słowach zrobiło mi się ciepło na sercu. Przytuliłam się do niego z całej siły. Tak, jakbym już nigdy miała go nie puścić. Należał do mnie. Czy się to komuś podobało, czy nie. Później Harry delikatnie mnie pocałował. Weszliśmy do jego pokoju i usiedliśmy na szerokim parapecie, wtuleni w siebie. Było mi wtedy naprawdę dobrze. Czułam się bezpieczna i we właściwym miejscu. Parzyliśmy za okno. Na dworze było już całkowicie ciemno, a na niebie widniały gwiazdy. Widok był niesamowity. Oparłam głowę na torsie Harrego i na chwilę zamknęłam oczy.
-Czasami chciałbym uciec - powiedział cicho - tak po prostu.. do jakiegoś miejsca, w którym nikt nie mógłby mnie znaleźć. Do miejsca, w którym nie byłoby żadnego udawania, kłamstw, fałszywości.. gdzieś, gdzie mógłbym być tylko i wyłącznie z tobą. W tamtym miejscu mielibyśmy siebie i nie musielibyśmy ukrywać się przed całym światem. Mógłbym pokazać wszystkim, że jesteś tylko moja. Tam bylibyśmy szczęśliwi. Tylko we dwoje..
-Czasami też mam takie marzenia - westchnęłam - ostatnio coraz częściej. Ale musimy jakoś to przetrwać. Wiem, że jest źle, ale.. musimy być silni. Widziałam dzisiejszą gazetę..
Ostatnie słowa wypowiedziałam niemal szeptem i od razu poczułam ukłucie w sercu, na samo wspomnienie zdjęcia na okładce. Wiedziałam, że to uczucie, mimo wszystko, będzie towarzyszyło mi zawsze, gdy będę musiała patrzeć na tą "parę".
-Przykro mi.. - odpowiedział równie cicho - nigdy w życiu nie chciałem dopuścić do takiej sytuacji.. ale sama wiesz, że to nie zależy ode mnie.
-Wiem, Harry..
W tym momencie zobaczyłam spadającą gwiazdę. Uśmiechnęłam się pod nosem i znów zamknęłam oczy. Niech ta cała szopka z udawaniem w końcu się skończy. Niech wszystko będzie normalnie.. pomyślałam. Wiedziałam, że te myśli kieruję w pustkę, ale zawsze to jakaś nadzieja na to, że mimo wszystko może być lepiej. Teraz tylko nadzieja mi pozostała. Siedziałam wtulona w Hazzę przez długi czas, ale w końcu cała ścierpłam. Wstałam, żeby się rozprostować. Pożegnałam się ze swoim chłopakiem i poszłam do swojego pokoju, mimo jego protestów. Tej nocy chciałam być sama, choć kompletnie nie wiedziałam dlaczego.

Następnego dnia obudziłam się na skraju łóżka, cała zalana potem. Miałam koszmar, którego nawet nie chciałam sobie przypomnieć. Czarny pokój, żadnej drogi ucieczki, dookoła mnie zupełna pustka. Wydawało mi się, że jestem sama, ale myliłam się. Zobaczyłam ojca i mamę. Trzymał jej nóż pod gardłem i śmiał się złowieszczo. Właśnie ten śmiech do tej pory brzmiał mi w uszach. Chciałam do nich podbiec, odsunąć go od matki i jakoś ją uratować, ale nie mogłam. Moje nogi były przyklejone do podłogi. Mogłam tylko stać i patrzeć. Ten widok do tej pory miałam przed oczami. Szybko otarłam łzy i usiadłam na łóżku. Cała się trzęsłam, czułam przyspieszony rytm mojego serca i oddychałam płytko. Wzięłam kilka głębszych oddechów i powoli wstałam. Skąd mógł wziąć się ten koszmar? Od śmierci ojca starałam się o nim nie myśleć. Wiedziałam, że to mimo wszystko był tylko sen, ale i tak wzięłam swój telefon i wykręciłam numer do mamy.
-Tak, słoneczko? - usłyszałam jej ciepły głos i odetchnęłam z ulgą.
-Cześć mamo. Chciałam tylko spytać, co u ciebie? Jak się czujesz?
-Już jest lepiej.. Jakoś to znoszę. W sumie to nie mam innego wyjścia. Naprawdę nie masz się o co martwić, Rose. Jestem cała i zdrowa. A do tego znalazłam pracę.
-Tak? - zdziwiłam się - To wspaniale! Gdzie?
-Jestem kelnerką w pobliskiej restauracji. Wiesz, że zawsze marzyłam o własnym biznesie, a od czegoś trzeba zacząć.
-Cieszę się, że w końcu stajesz na nogi. Mówiłam ci, że wszystko się ułoży.
-Tak, ja też się cieszę. Wyjazd do Londynu był jedną z lepszych decyzji, jakie podjęłam. A właśnie, co dzisiaj robisz? Masz jakieś konkretne plany?
-Nie.. dzisiaj wyjątkowo nie. A coś się stało?
-Nie, tylko.. mogłabyś do mnie wpaść? Muszę z tobą porozmawiać, a w żadnym wypadku nie jest to rozmowa na telefon..
-No dobrze, skoro tak to nie ma sprawy. Będę koło południa.
-Wspaniale. W takim razie do zobaczenia.
-Pa, mamo.
Rozłączyłam się i położyłam telefon na półce obok łóżka. Ostatni raz wzięłam głęboki oddech i poszłam do łazienki, żeby się ogarnąć. Wzięłam szybki prysznic, rozczesałam i wyprostowałam włosy oraz zrobiłam nieco mocniejszy makijaż. Później poszłam do garderoby i przejrzałam wszystkie kupione poprzedniego dnia ubrania. W końcu zdecydowałam się na TAKI zestaw. Poważnie obawiałam się o swoje nogi, ale cóż. Czasami trzeba. W dodatku miałam jechać do mamy, co równało się z pokazaniem ludziom, więc musiałam wyglądać idealnie. W końcu byłam "nową sobą". Fuknęłam się ulubioną perfumą i zeszłam na dół. Chłopaków złapałam w ostatniej chwili. Właśnie mieli wychodzić z domu, ale Harry zobaczył mnie na schodach i znów nie mógł oderwać ode mnie wzroku. Mimo wszystko czułam, że zaczynam się rumienić.
-Czy teraz każdego dnia będziesz mnie zaskakiwać? - spytał w końcu - O co tu chodzi?
-Mówiłam ci. Czas na zmiany - powiedziałam z uśmiechem i pocałowałam go.
-Styles, spóźnimy się na wywiad - pogonił go Liam - będziesz się nią ekscytował, jak wrócimy. Rusz dupę.
-Okay, okay, dobra - powiedział zrezygnowany - jak wrócę to szybko się ode mnie nie uwolnisz, obiecuję ci to.
Ostatnie słowa wypowiedział mi do ucha, lekko przygryzając jego płatek. Zaśmiałam się pod nosem i odepchnęłam go od siebie. Niall podał mi jeszcze nazwę kanału, na którym miał być ich wywiad, a później wyszli. Zostałam sama w domu. Kręcąc głową poszłam do kuchni, żeby przygotować sobie jakieś śniadanie. Po długim zastanowieniu padło na omlet. Szybko go przygotowałam i usiadłam przed telewizorem. Do wywiadu zostało niecałe 5 minut. Zwiększyłam głośność, podkuliłam nogi i jadłam śniadanie. W końcu na ekranie pojawiła się prowadząca, a zaraz za nią chłopcy. Zajęłam się oglądaniem..

Prowadząca: Dzisiaj w naszym studiu gościmy piątkę chłopaków z One Direction! Nie wiem jak wy, ale ja jestem nieźle podekscytowana!
Louis: Tak, zdarza się, że tak działamy na ludzi.
Prowadząca: Och, cóż za skromniś. Dobrze, a więc bez niepotrzebnych wstępów, zaczynajmy! Na początek, jak się zapewne domyślacie, chcemy spytać o sytuację sprzed 2 dni. Wiecie o co chodzi, prawda?
Liam: Tak, domyślamy się, że chodzi o Harrego.
Harry: Jak miło, idę na pierwszy ogień!
Prowadząca: Wspaniale, wspaniale. A więc, Harry, czy możesz nam powiedzieć, o co tutaj chodzi?
Harry: Dzisiaj nie za bardzo się wyspałem i jadłem małe śniadanie, więc póki co nie myślę zbyt trzeźwo. O co chodzi z czym?
Zayn:  Cymbał..
Harry: Dzięki Zayn, też cię kocham.
Prowadząca: Przedwczoraj przyłapano cię na randce mój drogi! W dodatku nie z byle kim, tylko z Carmen Welch. To, jak wiadomo, początkująca aktorka, która już ma sporo fanów. Jak w ogóle do tego doszło? Od kiedy jesteście razem? I dlaczego postanowiliście się ujawnić?
Harry: Emm.. no cóż.. poznaliśmy się z Carmen zupełnie przypadkowo na imprezie. Zaczęliśmy gadać i jakoś tak się zaczęło.. Na początek nie chcieliśmy się pokazywać, bo chcieliśmy uniknąć rozgłosu i tych wszystkich pytań. Chcieliśmy być tylko dla siebie. No, ale cóż.. nic nie trwa wiecznie. W końcu mieliśmy dość ukrywania się, więc ujawniliśmy nasz związek. Mam nadzieję, że to nas nie zniszczy.
Prowadząca: Niesamowite, naprawdę. Jak długo utrzymywaliście swój związek w tajemnicy przed mediami?
Harry: Przez kilka miesięcy.
Prowadząca: Wow, nieźle! I żaden z was się nie wygadał? Nikomu?
Niall: Emm.. no cóż..
Zayn: Harry poprosił nas, żebyśmy tego nie robili. Jest naszym przyjacielem, więc mu to obiecaliśmy. Nikt miał się nie dowiedzieć, dopóki sami o tym nie zdecydowali.
Prowadząca: W takim razie rzeczywiście jesteście prawdziwymi przyjaciółmi. A więc, Harry, kochasz ją, tak?
Harry: Tak, kocham ją. Jest dla mnie naprawdę ważna. I mam nadzieje, że tak zostanie.
Prowadząca: Życzę wam tego z całego serca. Jest jeszcze jedna sprawa, co do której mamy wątpliwości. Co powiesz na temat Rose Bell?
Harry: Rose? To naprawdę wspaniała osoba i bardzo jej ufam. Ale jest tylko moją przyjaciółką. Wspaniałą, ale przyjaciółką. To Carmen kocham. 
Prowadząca: I nic nigdy do niej nie czułeś? Zupełnie?
Harry: Nie. Jak już mówiłem, to przyjaciółka.
Prowadząca: W porządku. Zajmijmy się resztą wywiadu. Moi drodzy..

Nie słyszałam, co mówili dalej. Trzęsącą się dłonią wyłączyłam telewizor i rzuciłam pilot na kanapę. Talerz z ledwo zaczętym omletem odstawiłam na stół. Tępym wzrokiem wpatrywałam się w czarny ekran. Czułam, jak po policzkach spływają mi łzy, a ciałem wstrząsają dreszcze. W jednej chwili zrobiło mi się zimno, a nie mogłam się nawet ruszyć. I po co to oglądałam? Po co w ogóle włączałam telewizor? Przecież poprzedniego dnia w gazecie przeczytałam, że będą go pytać o Carmen. W sumie nawet gdybym jej nie czytała, i tak wiedziałabym, że go o nią spytają. To był przecież gorący temat. Zacisnęłam powieki, żeby powstrzymać łzy, ale mało to dało. Wiedziałam, że to kłamstwa. Wiedziałam, że w jego słowach był sam fałsz i że z trudem przechodziły mu przez gardło. Wiedziałam to. A mimo wszystko to i tak bolało. I czy tak miało być zawsze? Najwyraźniej tak. W końcu zebrałam się w sobie i wstałam z kanapy. Nie mogłam płakać. Nie mogłam się poddawać i użalać nad sobą. To zupełnie do niczego nie prowadziło. Musiałam być twarda i silna. Zarówno dla siebie, jak i dla niego. Postanowiłam się zmienić. Nie tylko fryzurę i styl, ale również osobowość. Musiałam uodpornić się na kłamstwa i wpływ mediów. I to od zaraz.
Poszłam do swojego pokoju i poprawiłam makijaż. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i wyszłam z domu. Przy drzwiach stał ochroniarz, więc skorzystałam z okazji i poprosiłam o podwiezienie. Zgodził się bez problemu i otworzył mi drzwi do czarnego vana. Na miejscu byliśmy dosłownie po chwili. Podziękowałam mu i wysiadłam. Wiedziałam, że robią mi zdjęcia. Czułam to i kilka razy zauważyłam flesz. Wzięłam głęboki wdech i z wyprostowaną głową weszłam do budynku, w którym mieszkała moja mama. Stanęłam przed drzwiami jej mieszkania i nacisnęłam dzwonek. Otworzyła niemal od razu. Weszłam do środka bez słowa. Mama od razu zaparzyła herbatę i usiadłyśmy na skórzanej sofie. Byłam twarda i starałam się w ogóle nie myśleć o wywiadzie i słowach Harrego. 
-O czym chciałaś porozmawiać? - spytałam zniecierpliwiona - To coś ważnego, prawda?
-Tak Rose, to coś ważnego.. - odpowiedziała niepewnie, a we mnie powoli narastał lęk.
-Co się stało, mamo? O co chodzi?
-Miałam ci o tym powiedzieć już dawno temu, ale nie mogłam się za to zabrać. Teraz chyba nie mam już wyjścia. Nie mogę dłużej tego zatajać.
-Ale czego? Po prostu mi to powiedz! 
-Ty.. miałaś siostrę. 
Po tych słowach kompletnie mnie zamurowało. Patrzyłam na matkę w osłupieniu.
-Że.. co? - wydukałam.
-Miałaś siostrę. Zanim przyszłaś na świat, byłam raz w ciąży. Urodziłam córeczkę. Tylko.. ona była poważnie chora. Nie miała zbyt wielkich szans. Przeżyła tylko dwa latka.. 
Widziałam, że matka ma łzy w oczach. Zastanawiałam się, jakim cudem udało jej się utrzymać coś takiego w tajemnicy przede mną, przez ponad 18 lat! 
-Dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałaś? - spytałam zszokowana i zawiedziona.
-Bo.. nie umiałam o tym rozmawiać. Nie chciałam żyć przeszłością. Gdy się urodziłaś, całkowicie zajęłam się twoim wychowaniem i byłam niezmiernie szczęśliwa, że urodziłaś się całkiem zdrowa. To było najważniejsze, Rose. Przepraszam cię..
-Nie masz za co mnie przepraszać.. - powiedziałam i przytuliłam się do niej - chyba mogę to zrozumieć.. tyle się teraz dzieje, że mam wszystkiego po prostu dość. Nie mam zamiaru wchodzić w nowe konflikty. 
-Dziękuję skarbie - odpowiedziała i ucałowała mnie w czubek głowy - jesteś niezastąpiona.
-Opowiedz mi o niej.. jak miała na imię?
-Maddie.  Była prześliczną blondynką o dużych, błękitnych oczkach...
Mama zaczęła mi o niej opowiadać, a ja słuchałam jej z zafascynowaniem. Przez całe życie żyłam w przekonaniu, że jestem i zawsze byłam jedynaczką. A okazuje się, że wcale nie. Nie miałam za złe matce, że zataiła to przede mną. Jej mieszkanie opuściłam późnym wieczorem, ale nie pojechałam do domu. Zamówiłam taksówkę i pojechałam na Tower Bridge. Oparłam się rękoma o barierkę i patrzyłam na spokojną wodę. Oprócz mnie nie było tam nikogo. Dopiero wtedy zebrały się we mnie wszystkie emocje z tego dnia. Pierwsza łza spłynęła po moim policzku. Ilu jeszcze rzeczy miałam się dowiedzieć? Co jeszcze miało się zdarzyć? I ostatnie pytanie.. jak ja to zniosę? 

______________________________
Jest 29! W końcuu. Wybaczcie, ale mojej mamie ostatnio się nudzi i ciągle siedzi na moim laptopie. Grr.. można się wściec. Ale w końcu dałam radę napisać notkę :)
Jak wam się podobało? Komplikacje, komplikacje.. ^^ Życie Rose nie jest usłane różami, a to dopiero początek.. Wytrzymacie do końca jej historii? Mam nadzieję, że tak! ♥
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
KOCHASZ MNIE = KOMENTUJESZ!
NIE KOCHASZ MNIE = TEŻ KOMENTUJESZ :D
No to czekam na wasze opinie :) 40 komciaków i kolejny! <3
Do napisaaaniaaaa ;*