niedziela, 21 lipca 2013

Epilog.. ♥



   Kilka miesięcy później..

No i stało się. Wiem, że podjęłam słuszną decyzję. Wiem, że tak właśnie miało być od samego początku. Może to dziwne, ale moje życie w końcu się ustatkowało. Wszystkie najgorsze decyzje już za mną. Nie wyjechałam do USA z Nate'm. Choć w sumie był taki plan. I wyjechałabym, gdyby nie Harry. Pamiętam, jakby to było wczoraj..

Prawie wszystkie moje rzeczy były już spakowane. Myślałam, że podjęłam najlepszą decyzję z możliwych. Kochałam Nate'a i wiedziałam, że to właśnie z nim chcę być. A skoro on dostał tak wielką szansę, chciałam być przy nim, gdy jego marzenia w końcu się spełnią. Kim bym była, gdybym go tak po prostu zostawiła? Chyba nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na pokój, do którego wróciłam zaledwie wczoraj. Myślałam, że spędzę w nim bardzo długi okres, ale.. życie potrafi zaskakiwać. Mama nie zareagowała entuzjastycznie na wieść, że wyjeżdżam. Mi również było ciężko zostawić to wszystko. Z jednej strony cieszyłam się, że będę mogła być z kimś, kogo kocham, ale z drugiej chciałam zostać i niczego więcej nie zmieniać. Nienawidziłam podejmować takich decyzji. To była chyba najgorsza rzecz na świecie. Chciałam dokończyć pakowanie, gdy do mojego pokoju wpadł Harry. Zdziwiło mnie to. A jeszcze bardziej to, że miał łzy w oczach. Wstałam i spojrzałam na niego niepewnie, nie wiedząc, o co chodzi.
-Nie możesz - powiedział z bólem - nie możesz, słyszysz?!
-Harry, proszę..
-Nie - przerwał mi i podszedł bliżej - nie możesz tego zrobić. Nie możesz wyjechać! Nie pozwolę ci na to. 
-Podjęłam już decyzję. I nie mam zamiaru jej zmieniać.
-Nie.. nie możesz tak po prostu zniknąć! Nie pozwolę na to, żebyś wyjechała i to z nim! To Londyn jest twoim domem. Nasz dom jest twoim domem, Rose! Nie możesz nas tak po prostu zostawić i wylecieć do Stanów! 
-Dlaczego? Dlaczego nie chcesz mi na to pozwolić? Przecież to moja decyzja!
-Bo cię kocham! - łzy spływały mu po policzkach - Rozumiesz? Nadal cię kocham. Nadal jesteś dla mnie wszystkim do cholery! Jesteś moim sercem, moim życiem, moim wszystkim! Wiem, że spierdoliłem sprawę i cię zraniłem, ale nie przestałem cię kochać. Nigdy! Nie pozwolę na to, żebyś zniknęła. Nie stracę cię po raz kolejny, rozumiesz? Zrobię absolutnie wszystko, żebyś została. Mogę nawet dać ci spokój, ale chcę czuć twoją obecność. Chcę mieć tą cholerną świadomość tego, że po prostu jesteś. Chcę cię widzieć. Chcę słyszeć twój śmiech. Chcę wiedzieć, że nic ci nie jest. Tak, jestem samolubem, ale chcę mieć cię tylko dla siebie. Nawet jeżeli ty już niczego do mnie nie czujesz, ja nie zamierzam zrezygnować. Należę tylko do ciebie. Nie możesz wyjechać, bo.. bo moje życie straci sens. Nie dam rady bez ciebie.. nie potrafię..
Płakał. Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem i walczył ze łzami, co mu nie wychodziło. Sama również zaczęłam płakać. Jego słowa dotarły do samej głębi moich uczuć. Znowu wszystko do mnie wróciło. Wszystkie wspólne chwile stanęły mi przed oczami. Na ten moment zapomniałam o Nacie. W głębi duszy coś się poruszyło. Patrzyłam na zielonookiego chłopaka w lokach i zdałam sobie sprawę z tego, że.. wciąż mi na nim zależy. Mimo tego wszystkiego, co się między nami stało. Ukrywałam to uczucie na samym dnie serca, ale ono nie wygasło. Ujawniło się właśnie w tej chwili. Zrozumiałam, że naprawdę nie mogę wyjechać. Nie mogłam zostawić JEGO. Nate miał całkowitą rację. Nadal mnie do niego ciągnęło. Nadal chciałam być właśnie z nim. Po co się oszukiwać? Po co kłamać? Tak. Kochałam Harrego. Po kilku miesiącach rozłąki wreszcie to do mnie dotarło. Nie wiedziałam, czy wróży to coś dobrego, czy wręcz odwrotnie, ale w tej chwili nie potrafiłam już wyjechać.
-Proszę - powiedział, patrząc mi prosto w oczy - proszę cię, zostań..
-Dobrze - odpowiedziałam spokojnie.
Zaskoczyłam go. Popatrzył na mnie zdezorientowany, jakby nie wierzył w to, co usłyszał.
-C-co? Naprawdę?   
-Tak, naprawdę - uśmiechnęłam się przez łzy - zostaję.
-Dla mnie?
-Dla ciebie...
W tym momencie obydwoje nie potrafiliśmy walczyć z emocjami. Harry mocno mnie do siebie przytulił, a ja wtuliłam się w niego i napawałam się jego bliskością, której tak bardzo mi brakowało. Wiedziałam, że zranię Nate'a, ale sam kazał mi wybierać. Nie była to tylko moja wina. Może od początku nie powinniśmy być razem? Może w ogóle nie powinnam tego zaczynać? 


Mimo wszystko ja i Hazza nie wróciliśmy do siebie. Wszystko było na dobrej drodze, ale ja wciąż czułam w sobie jakąś blokadę, która nie pozwalała mi za bardzo się do niego zbliżyć. Jednak nasze stosunki były naprawdę idealne. Zachowywaliśmy się jak dwójka najlepszych przyjaciół. Stopniowo odzyskiwałam do niego zaufanie i uczyłam się życia na nowo. Zamieszkałam u chłopaków i była to dobra decyzja. Dlaczego? Bo mama w końcu kogoś poznała. Zamieszkała z Peterem i wiodło im się bardzo dobrze, a ja cieszyłam się ich wspólnym szczęściem. Po tym wszystkim, co przeszła, należało jej się to, co najlepsze. A ja? No cóż. Zorganizowałam jeszcze kilka wystaw fotograficznych, które przyciągnęły wielu ludzi. Spotkałam się z krytyką, co było nieuniknione, ale wszystkie te miłe słowa utkwiły mi w pamięci. Moje życie w końcu się uspokoiło. Byłam po prostu sobą. Natalie zamieszkała w Londynie na stałe. Miałyśmy pokoje zaraz obok siebie, a z Zaynem wiodło jej się idealnie. U reszty też wszystko było jak najbardziej w porządku. Kariera Jane coraz bardziej się rozkręcała i zaczęła jeździć na dalsze koncerty. Niall za nią tęsknił, ale w pełni to rozumiał. Sam miał przecież to samo. U Louisa i Darcy bywało różnie, bo zaczynali się kłócić. Ale wystarczył jeden uśmiech, żeby wszystko wróciło do normy. U Libby i Liama również się układało. Kupili sobie psa, który był ich oczkiem w głowie. Ja również go pokochałam, tak samo jak reszta domowników. Od dłuższego czasu niczym się nie martwiłam. Miałam chyba wszystko, czego potrzebowałam. Martwiło mnie tylko to, że wciąż nie dostałam żadnej wiadomości od mamy Jade. Czy to wszystko naprawdę musiało tak długo trwać? Gdybym mogła, to od razu wsiadłabym w samolot do Irlandii i do niej poszła, ale.. jej mama miała rację. Nie chciałam jeszcze bardziej pogarszać sytuacji. Wolałam zaczekać i mieć pewność. Póki co wiodłam normalne życie. Ze wszystkimi się dogadywałam. Oderwałam się od problemów i wątpliwości. Została tylko jedna rzecz. Wciąż myślałam o Nacie. Wiedziałam, że go nie kocham i że nasz związek był pomyłką, ale tęskniłam za wspólnymi chwilami, gdy byliśmy jeszcze przyjaciółmi i mogliśmy mówić sobie dosłownie o wszystkim. Doskonale wiedziałam, że te czasy już nigdy nie wrócą, ale miło było je powspominać.

Nadszedł październik. Pierwsza rocznica śmierci Josha. Przez ostatni rok starałam się nie myśleć o dramacie, jakim było moje życie po tym wypadku. Nie chciałam przeżywać tego wszystkiego na nowo. Poleciałam do Irlandii z Harrym. Miałam wybrać się sama, ale mi nie pozwolił. Nie chciał zgodzić się na to, bym była tutaj sama. A mi w sumie to nie przeszkadzało. Zaraz po wylądowaniu poszłam do kwiaciarni i kupiłam bukiet białych róż. W drodze na cmentarz nie wypowiedziałam ani jednego słowa. Zalała mnie fala wspomnień. Wszystko wróciło. I doskonale wiedziałam, że tak będzie. Gdy doszłam do jego nagrobka, miałam łzy w oczach. Bez słowa położyłam na grobowej płycie bukiet i wpatrywałam się w jego zdjęcie. Był jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Nie mogłam uwierzyć, że od jego śmierci minął już cały rok. Wypadek pamiętam, jakby to było wczoraj. Łzy spływały po moich policzkach, a ja nawet nie starałam się ich powstrzymać. Dałabym bardzo wiele, by móc przytulić go chociaż ten jeden raz. Przytulić i powiedzieć, jak bardzo był dla mnie ważny. W jednym momencie poczułam, jak Harry przyciąga mnie do siebie i przytula. Nie protestowałam. Potrzebowałam tego. Wtuliłam się w chłopaka i zamknęłam oczy.
-Przykro mi, że zmarł - powiedział delikatnie - wiem, że był dla ciebie kimś wyjątkowym.
-Wiele się zmieniło przez ten rok.. - odpowiedziałam - jego śmierć.. gdyby nie ona, to zapewne nigdy nie wyleciałabym do Londynu.. nie poznałabym was.. a może nawet spłonęłabym we własnym domu i do niego dołączyła..
-Nie mów tak - powiedział stanowczo - może tak właśnie miało być od samego początku? Wiele już za tobą, za nami. Nie uważasz, że może to czas, by zacząć wszystko od nowa? Z pustą kartą?
-Nie wiem.. może i masz rację.
I w tym momencie zadzwonił mój telefon. Niechętnie go wyciągnęłam i spojrzałam na wyświetlacz. Momentalnie odskoczyłam od Harrego i odebrałam. To była mama Jade.
-Tak? - spytałam trzęsącym się głosem.
-Dzień dobry, Rose - powiedziała spokojnie - wszystko u ciebie w porządku?
-Tak. Jestem w Mullingar. Co z Jade?
-Właśnie w tej sprawie dzwonię. Powiedziała, że chciałaby z tobą porozmawiać..
-Naprawdę? - zdziwiłam się.
-Tak. Mogłabyś..
-Oczywiście, że tak! - przerwałam jej - Będę najszybciej jak się da.
-W porządku. Czekam na miejscu. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i otarłam łzy. Harry patrzył na mnie niepewnie, nie wiedząc, o co chodzi. Szybko wyjaśniłam mu w czym rzecz i już po chwili jechaliśmy do szpitala psychiatrycznego. Cała trzęsłam się z nerwów, ale obiecałam sobie, że będę silna i dam radę. Choćby nie wiem co. Obecność Harrego dodawała mi otuchy. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, wysiadłam z samochodu i wzięłam głęboki oddech. Ten budynek zawsze wzbudzał we mnie mieszane uczucia. Harry objął mnie w pasie i zaprowadził do środka. Nie protestowałam, bo wtedy nie myślałam o tym, co dzieje się wokół mnie. Mama Jade czekała przed tymi drzwiami, co ostatnio. Kiedy mnie zobaczyła, lekko się uśmiechnęła i podeszła do nas. Nie musiała niczego mówić. Harry mnie puścił i posłał mi pokrzepiające spojrzenie. Po raz kolejny wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę. Weszłam do białego pomieszczenia, nie wiedząc, czego się spodziewać. Jade siedziała na krześle i patrzyła na mnie. Nie było w niej ani śladu złości czy furii. Zajęłam miejsce naprzeciwko i przyglądnęłam jej się niepewnie.
-Więc jednak przyszłaś.. - odezwała się cicho.
-Chciałaś ze mną rozmawiać - odpowiedziałam - więc jestem.
-Tak po prostu?
-Tak. Przecież powiedziałam, że cię nie zostawię.
-Ahm.. no tak..
-Co się dzieje, Jade? Co z tobą?
-Już jest lepiej. Ale proszę cię, nie każ mi tego wszystkiego opowiadać. Nie jestem w stanie..
-W porządku, do niczego cię nie zmuszam. Po prostu się o ciebie martwię.
-Przepraszam - powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy - przepraszam cię za mój ostatni wybuch.. nie powinnam się tak zachowywać, ale.. to nie było zależne ode mnie.. to wszystko przez tą chora sytuację.. przepraszam..
-Nie musisz mnie za nic przepraszać - odpowiedziałam miękko - nie jestem na ciebie zła! Jestem wściekła na siebie, że pozwoliłam ci tu zostać. To ja powinnam cię przeprosić.
-Nieważne. Chcę po prostu, żebyś wiedziała, że.. jesteś wspaniałą osobą. A ja mam wielkie szczęście, że chcesz ze mną rozmawiać.
-Jade.. jesteś jak moja młodsza siostra, wiesz? Jak rodzina. Chcę, żeby wszystko u ciebie było dobrze. Może chcesz wyjechać z nami do Londynu? Zamieszkać ze mną?
-Nie.. dziękuję za propozycję, ale nie. Irlandia to mój dom. Poza tym, nie mogłabym zostawić mamy. Z tym miejscem wiąże się zbyt wiele wspomnień. Dam sobie radę. I życzę ci powodzenia.
-Ja tobie również. Życzę ci, żeby już wszystko było na swoim miejscu. Jestem pewna, że Josh by tego chciał.
-Wiem... lekarze mówią, że wyjdę stąd lada dzień, bo mój stan jest już w porządku. Nigdy więcej nie pozwolę sobie na takie coś. Dziękuję, że przyszłaś.
-Nie ma za co. Dla ciebie wszystko, przecież wiesz.
Wstałyśmy obydwie. Już chciałam skierować się do wyjścia, ale Jade podeszła i mnie przytuliła. Byłam zaskoczona jej reakcją, ale od razu odwzajemniłam jej gest. W końcu poczułam wielką ulgę. Wróciła do siebie i znów była tą dziewczyną, z którą zaczęłam się przyjaźnić. Przyszedł lekarz i musiałam wyjść. Ale salę opuściłam z wielkim uśmiechem na twarzy. Zrozumiałam, jak ważne jest życie. Popatrzyłam na Harrego i po prostu rzuciłam mu się w ramiona. Był zaskoczony, ale objął mnie mocno, dając uczucie bezpieczeństwa. Opuściliśmy szpital wspólnie, a ja zrozumiałam kolejną ważną rzecz. Nie mogłam dłużej się hamować i powstrzymywać. Nie na tym polegało życie. A ja już nikogo więcej nie chciałam ranić. Zatrzymałam się w połowie drogi. Hazz odwrócił się i spojrzał na mnie zdezorientowany. Podszedł bliżej, a ja tylko się uśmiechnęłam.
-Coś nie tak? - spytał niepewnie i rozglądnął się dookoła.
-Wszystko okey - odpowiedziałam i sama się do niego zbliżyłam.
-Jesteś pewna?
-Kochasz mnie? - odpowiedziałam pytaniem i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Przecież wiesz, że tak - odpowiedział coraz bardziej zdezorientowany.
-I nadal uważasz, że moglibyśmy być razem? Tak po prostu?
-Tak, właśnie tak uważam. Ale czemu tak nagle..
Nie zdążył dokończyć zdania, bo w ty momencie wspięłam się na palce i go pocałowałam. Zamknął się w jednym momencie i przyciągnął mnie do siebie. Wpiłam się w jego malinowe usta, napawając się jego bliskością, której brakowało mi od kilku miesięcy. Czułam się idealnie. Wszystko wróciło na swoje miejsce. Odsunęłam się od niego, a on znów mnie do siebie przyciągnął i pocałował. Nie zamierzałam mu się opierać.
-Czyżbyś w końcu zrozumiała, że należysz tylko do mnie? - spytał, gdy nasze usta w końcu się od siebie odkleiły.
-Czyżbyś w końcu zrozumiał, że kocham tylko ciebie?
-Więc.. chcesz spróbować od nowa? Chowając wszystkie złe chwile w zakamarkach swojego umysłu?
-Jestem gotowa na wszystko. Ale musisz mi coś obiecać.
-Wszystko, o co poprosisz.
-Obiecaj, że już nigdy więcej mnie nie skrzywdzisz.
-Przysięgam, że już nigdy więcej nie pozwolę, byś cierpiała z mojego powodu. Kocham cię.
-Ja też cię kocham, Harry. I mam nadzieję, że tym razem nam wyjdzie.
Znów go pocałowałam, a potem najzwyczajniej w świecie go przytuliłam. Dziękowałam Bogu za to, że postawił go na mojej drodze. Bo mimo tych wszystkich złych chwil, ja nadal go kochałam i nadal był kimś bliskim mojemu sercu. Spojrzałam w niebo i po raz kolejny tego dnia się uśmiechnęłam. 

Minął kolejny miesiąc. Wieść o tym, że jestem z Harrym rozniosła się po całym świecie mediów. Modest nie zareagowało. Nawet Paul przyszedł i złożył nam gratulacje. Ten fakt najbardziej zaskoczył Nialla. Nie mógł przyjąć do wiadomości tego, że znów jesteśmy razem. Ale co mógł na to poradzić? Absolutnie nic. Kochałam Hazzę. I może tak miało być od samego początku? W moim życiu wydarzyło się bardzo wiele. I może właśnie teraz miało być już tylko dobrze. Sporo wycierpiałam i sporo mnie to kosztowało. Może w końcu zasłużyłam na to, by choć przez chwilę być szczęśliwą. Moja historia się nie kończy, bo wiem, że jeszcze wiele przede mną. Jednak teraz, mając u boku Harrego, wiem, że mogę osiągnąć absolutnie wszystko. Bo miłość uskrzydla i daje nadzieję na lepsze jutro. Nie jestem poetką i nigdy nią nie byłam, ale wiem jedno: po każdej burzy wychodzi słońce... ♥

______________________________________
Moje drogie czytelniczki! <3
Tak oto zakończyła się I część opowiadania o Rose i Harrym. Było trudno i doskonale o tym wiem, ale każda historia ma swój koniec. Ta jednak będzie jeszcze kontynuowana. Jednak nie będzie pisana z perspektywy Rosie. Tu chyba was zaskoczę :) II część będzie nieco inna, jednak wszyscy bohaterowie z tej części się w niej znajdą. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. 
Początek Unusual Choices będzie 19 sierpnia, czyli zaraz po moim powrocie z Anglii.
 ~
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, każde wejście na bloga czy dodanie się do obserwatorów. Dziękuję, że jesteście ze mną i wciąż czekacie na nowe rozdziały. Dziękuję, że jesteście moją siłą i inspiracją do dalszego pisania i wymyślania nowych wątków. Dziękuję Wam za to, że po prostu tu jesteście, wspieracie mnie i pomagacie mi być coraz lepszą. Jesteście jedyne i niepowtarzalne. 
#1DFamily forever <3

Już po raz ostatni czekam na Wasze komentarze. Mam nadzieję, że będzie ich dużo! Wyraźcie swoje opinie, a ja przeczytam wszystkie. Obiecuję <3

II część ----> Unusual Choices
  

czwartek, 18 lipca 2013

INFORMACJA!!

Kochane czytelniczki One Reason To Love !

Jak zapewne zauważyłyście blog o JB został zablokowany i otwarty tylko dla zaproszonych czytelników. Czytając Wasze komentarze i pisząc z niektórymi z Was na GG postanowiłam nie kończyć historii o Rose i Harrym. Ten blog dobił do ponad 100 tys wyświetleń, w co nadal nie mogę uwierzyć! Jesteście niesamowici, a ja Was po prostu uwielbiam <3
Tak więc postanowiłam kontynuować to opowiadanie, ale.. nieco inaczej niż do tej pory. Tutaj tak jak było planowane pojawi się epilog, a dalszą część zacznę na zupełnie nowym blogu, który jest już założony. Czekam tylko na szablon i zabieram się za pisanie. Niestety kosztem tego jest opowiadanie o JB, na które kompletnie straciłam pomysł i wenę, a nienawidzę pisać pod przymusem. Może jeszcze kiedyś do niego wrócę, nie wiem.. 
Proszę Was, abyście pod tym postem pisały swoje opinie na ten temat. Czy podoba Wam się coś takiego, czy nie kontynuować tylko pisać o Justinie, czy wgl będziecie czytać dalszą część..
Także czekam na Wasze komentarze <33

Kocham Was !

A na koniec macie takie moje zdjęcie, haha.. :D 


sobota, 13 lipca 2013

Rozdział czterdziesty drugi ♥

Mój niespokojny sen przerwał jakiś dźwięk. Obudziłam się, nie wiedząc o co chodzi. Zegar wskazywał godzinę 3:08.  Okazało się, że to dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do nich. Przetarłam oczy i przekręciłam klucz, otwierając je. Przede mną stał Nate. Od razu zmrużyłam oczy i skrzyżowałam ramiona na piersi. Miał smutną minę i patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Żadne z nas przez chwilę się nie odzywało. Już chciałam wrócić do mieszkania i po prostu trzasnąć drzwiami, ale Nate w końcu się odezwał.
-Przepraszam - powiedział, patrząc centralnie w moje oczy - nie powinienem był się unosić i na ciebie naskakiwać. Niepotrzebnie to wszystko mówiłem i teraz mi głupio. To twoje życie i masz prawo robić z nim, co tylko zechcesz. Ja.. po prostu jestem o ciebie zazdrosny. Cholernie zazdrosny, rozumiesz? Nie wyobrażam sobie, że miałbym cię stracić, albo że mogłabyś być z kimś innym. Kocham cię.
-I postanowiłeś przyjść do mnie o 3 w nocy, żeby mi to powiedzieć?
-Tak. I chciałem cię po prostu zobaczyć. To jak.. mogę liczyć na wybaczenie?
-Myślisz, że tych kilka słów załatwi sprawę? - spytałam, ale cała złość zdążyła już wyparować.
-Taką miałem nadzieję.. aż do teraz.
W odpowiedzi po prostu rzuciłam mu się na szyję. Był zaskoczony, ale szybko mnie objął i mocno do siebie przytulił. Na koniec spojrzał mi prosto w oczy i pocałował najczulej jak umiał. Cieszyłam się, że pierwszą kłótnię mieliśmy już z głowy. Nie chciałam być w żadnym konflikcie, zwłaszcza z nim.
-Chcesz zostać na noc? - spytałam zadziornie.
Nate po prostu przygryzł wargę i z powrotem wpił się w moje usta, popychając mnie w głąb mieszkania. Zamknął drzwi nogą i już po chwili byliśmy w moim pokoju. Nie dbałam nawet o to, że za ścianą spała moja mama. Popchnęłam Nate'a na łóżko i usiadłam na nim okrakiem. Zaczęliśmy całować się coraz zachłanniej, a jego język schodził coraz niżej. Czułam dreszczyk i przyjemne mrowienie. Nie byłam pewna, czy jestem gotowa się z nim przespać. Czułam w sobie jakąś blokadę. Może to jeszcze za wcześnie? Jednak nie przerwałam tego. Nawet wtedy, gdy Nate ściągnął ze mnie koszulkę. Przyciągnęłam go do siebie i całowałam jeszcze namiętniej. Nasze języki toczyły między sobą zawziętą walkę o dominację. Kochałam go. To było pewne. Ale nie mogłam tak. Jeszcze nie teraz. Delikatnie go od siebie odsunęłam i popatrzyłam mu prosto w oczy.
-Nie jestem gotowa, żeby ciągnąć to dalej - powiedziałam zdyszana, na co on pokiwał głową ze zrozumieniem.
Mimo wszystko pochylił się nade mną i znów pocałował. Ściągnął z siebie koszulkę i po prostu położył się obok. Przytulił mnie od tyłu i zaczął składać pocałunki na moim ramieniu i szyi. Było mi z nim naprawdę dobrze. Od początku wiedziałam, że jest wyjątkowym facetem i byłam szczęściarą, że był tylko mój. Zasnęłam pod wpływem jego dotyku.
Rano obudziłam się (o dziwo) wyspana. Od razu poczułam obok siebie czyjąś obecność i przypomniałam sobie ostatnią noc. Nate jeszcze słodko spał, a ja nie chciałam go budzić. Delikatnie wstałam z łóżka i włożyłam swoją koszulkę. Poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie coś do picia i zastałam w niej mamę, która od razu zmierzyła mnie wzrokiem i skrzyżowała ramiona na piersi.
-Rosalie, rozumiem, że masz już te 18 lat - zaczęła ostro - ale dopóki mieszkasz ze mną, dopóty ja nie zgadzam się na takie coś!
-Nie wiem, o czym mówisz - udałam niewiniątko i otworzyłam lodówkę.
-Weszłam dzisiaj rano do twojego pokoju i co zobaczyłam? Ciebie i jakiegoś chłopaka, który przytulał cię jak swoją własność! Jak jakieś małżeństwo! Dziecko, czy ty się dobrze czujesz? To nieodpowiedzialne! A jak zajdziesz w ciąże, to co? Zabezpieczyliście się chociaż?
-Mamo! - oburzyłam się i poczułam, jak się czerwienię - Nie robiliśmy tego! Nie przespałam się z nim! 
-Dziwne, ale jakoś w to nie wierzę - pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
-Nie jestem taka głupia - warknęłam - przyszedł o 3 w nocy żeby mnie przeprosić. Nie mogłam tak po prostu puścić go do domu! Został na noc, to wszystko.
-I musiał spać w twoim pokoju? W dodatku razem z tobą w jednym łóżku, tak?
-Daj już spokój - westchnęłam - do niczego nie doszło. Nate to mój chłopak i go kocham, ale nie jestem taka głupia, żeby uprawiać z nim seks, podczas gdy ty śpisz sobie w pokoju obok. Jeszcze mnie do reszty nie poj... ee.. pogięło.
-Mam taką nadzieję. I żeby to był ostatni raz, jasne?
-Okey, okey - wywróciłam oczami.
-W porządku. Muszę iść do pracy, bo nie chcę się spóźnić. Grzecznie mi tu młoda damo. Do zobaczenia później.
-Pa, mamo.
Ostatni raz posłała mi dziwne spojrzenie i wyszła. Oparłam się rękami o blat i westchnęłam. W końcu po prostu wyjęłam z lodówki wodę i wypiłam całą butelkę. Ten dzień nie zaczął się zbyt dobrze. Po 15 minutach w kuchni pojawił się Nate. Uwielbiałam jego widok, gdy był zaspany. Wyglądał wtedy słodko i niewinnie. Od razu podszedł do mnie i pocałował na dzień dobry. Wspólnie wrobiliśmy sobie śniadanie, które ze smakiem zjedliśmy.
-Co mamy dzisiaj w planach? - spytałam z uśmiechem.
-Wiesz.. - zawahał się - mam dzisiaj coś bardzo ważnego do załatwienia i nie wiem, czy dam radę się wyrwać.
-Co jest tak ważnego? - zdziwiłam się.
-Takie tam, sprawy związane z pracą, której szukam. Nic, co mogłoby cię zmartwić, spokojnie.
-Ahm.. okey..
-Postaram się wyrobić do wieczora i gdzieś cię zabiorę. Co ty na to?
-Jestem jak najbardziej za - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
Pół godziny później już go nie było. Pozmywałam po śniadaniu i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam długą i odprężającą kąpiel. Uczesałam się, umalowałam i ubrałam się TAK. Już miałam zaczynać sprzątać w swoim pokoju, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Zdziwiło mnie to, bo nie spodziewałam się gości, ale poszłam otworzyć. W progu stała cała piątka z One Direction. Wyszczerzyli się do mnie i bez niczego weszli do mieszkania.Wywróciłam tylko oczami i poszłam za nimi do salonu. Rozsiedli się na kanapie i popatrzyli na mnie. 
-No dobra, o co chodzi? - odezwałam się i położyłam ręce na biodrach.
-Chcieliśmy cię odwiedzić - powiedział swobodnie Louis - chyba możemy, prawda?
-Znam was na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że jak przychodzi cała wasza piątka, to macie w tym ukryty interes. Więc przejdźmy od razu do rzeczy.
-Jej, jakaś ty podejrzliwa - powiedział Zayn z uśmiechem.
-No okey, powiedzmy jej - powiedział Liam - skoro i tak wie, że o coś chodzi. Niall?
-W związku z tym, że nasze kontakty pomiędzy sobą i pomiędzy tobą znacznie się polepszyły, chcieliśmy złożyć ci pewną propozycję, a nawet prośbę. 
-Tak? - spytałam podejrzliwie.
-Chciałabyś znów u nas zamieszkać? - spytał i wszyscy popatrzyli na mnie. 
-Twój pokój nadal stoi pusty.. - odezwał się cicho Harry.
-..i na ciebie czeka - zakończył za niego Zayn.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł.. - powiedziałam niepewnie - może lepiej niech zostanie tak, jak jest?
-Ale dlaczego? - spytał Nialler smutno - W tym domu bez ciebie jest jakoś tak.. pusto. 
-I Natalie tam jest.. - powiedział Zayn.
-No przestań, zgódź się - powiedział Louis i wstał - wszyscy tak ładnie cię prosimy..
-Przyzwyczaiłam się do mieszkania tutaj i nie chcę zostawiać mamy, i..
-Okey, załatwione! - przerwał mi Zayn - Przyślemy kogoś po twoje rzeczy.
-Ale ja wcale nie powiedziałam...
-Fajnie będzie znowu z tobą mieszkać - powiedział Louis - i dobrze, że załatwiliśmy to tak szybko.
-Jesteście niemożliwi! - krzyknęłam ze śmiechem.
-I za to nas kochasz, tak? - spytał Zayn i mnie przytulił.
-Kocham was za wszystko - powiedziałam szczerze.
-Jak słodko - zaśmiał się Hazza.
Rozmawiałam z nimi jeszcze przez dłuższą chwilę i musieli się zbierać. Kiedy w końcu zostałam sama, poszłam do swojego pokoju i zaczęłam sprzątać. Uśmiechałam się sama do siebie na myśl, że znowu do nich wracam. Nie planowałam tego. W ogóle nie pomyślałabym, że jeszcze kiedykolwiek wrócę do swojego pokoju w ich domu. Ale jak widać, życie potrafi zaskakiwać. Nie byłam pewna reakcji Nate'a na tą informację, ale może jakoś to przeżyje. Wzięłam swój telefon i zadzwoniłam do mamy, żeby poinformować ją o przeprowadzce. O dziwo nie miała nic przeciwko. Darowałam sobie sprzątanie i zaczęłam się pakować. Znów to samo. Kolejny raz musiałam przenosić swoje rzeczy. Tylko że tym razem w ogóle mi to nie przeszkadzało. Włączyłam sobie muzykę i czas mijał bardzo szybko. Nawet nie zauważyłam, kiedy wszystkie moje rzeczy były już w walizkach i pudłach. Mój pokój całkiem opustoszał. Zdążyłam zrobić sobie obiadokolację i sprzątnąć w kuchni, gdy do drzwi znów ktoś zadzwonił. Był to Niall i jakichś trzech mężczyzn, którym wskazał drogę do mojego pokoju. Nie minęła chwila a wszystkie moje rzeczy były już w ciężarówce do przeprowadzek. 
-Masz ochotę na spacer? - spytał blondyn z uśmiechem.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 18:00. Nadal nie dostałam żadnej wiadomości od Nate'a. Nie było sensu na niego czekać. Zapewne miał ważniejsze sprawy na głowie.
-Jasne - odpowiedziałam.
Zamknęłam mieszkanie i razem z kuzynem opuściłam blok. Spacerowaliśmy ulicami Londynu, rozmawiając dosłownie o wszystkim. Już dawno nie miałam z nim tak dobrego kontaktu i cieszyłam się, że wszystko wraca do normy. Wstąpiliśmy do pobliskiej kawiarni i zamówiliśmy sobie po koktajlu owocowym.
-Dziękuję - powiedziałam w pewnym momencie.
-Mi? Ale za co? - zdziwił się.
-Za to wszystko, co dla mnie zrobiłeś, Niall. Gdyby nie ty, to nadal mieszkałabym w Mullingar. Nie poznałabym chłopaków, Libby, Jane, Darcy, Nate'a.. nie przeżyłabym tylu cudownych chwil. I nie wiem, czy potrafiłabym znów cieszyć się życiem. To wszystko mnie zmieniło. Nauczyłam się wielu rzeczy. A to tylko dzięki tobie.
-Nie przesadzaj - uśmiechnął się - jesteś moją kuzynką i bardzo cię kocham. Chciałem, żebyś znów stanęła na nogi. A Londyn to piękne miasto. Mówiłem, że cię oczaruje.
-I miałeś całkowitą rację. Cieszę się, że wszystko się układa. Ta cała sytuacja z Harrym już mnie nie przeraża. Pokazał mi, że bardzo tego żałuje. Stara się. A ja w końcu ze wszystkimi mam normalny kontakt. I między wami w zespole w końcu się układa. Żyć nie umierać.
-Nie czujesz już nic do Hazzy, prawda?
Zastanowiłam się nad tym chwilę. Nie umiałam udzielić mu odpowiedzi. Tylko dlaczego? Już miałam otworzyć usta, gdy usłyszałam czyjś śmiech. Bardzo znajomy śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam coś, co od razu mnie sparaliżowało.
-Rose, wszystko okey? - spytał Niall i spojrzał w tym samym kierunku - Zaraz, zaraz.. czy to nie..
-Tak - warknęłam.
Kilka stolików dalej siedział Nate. Oczywiście nie sam. Był z Kate. Od razu poczułam jak wzrasta we mnie wściekłość. A więc to była ta bardzo ważna sprawa związana z jego karierą. Myślałam, że zaraz nie wytrzymam. Podły oszust i kłamca. W jednej chwili wstałam z krzesła i szybkim krokiem podeszłam do ich stolika. Skrzyżowałam ramiona na piersi o odchrząknęłam. Nate się odwrócił i niemal od razu również wstał. Patrzył na mnie ze zdziwieniem i rezygnacją.
-Rose? - spytał zmieszany - ee.. fajnie cię widzieć.
-Nie mogę powiedzieć tego samego - powiedziałam ostro - możesz mi wyjaśnić, co ty tu niby robisz? I to z nią?!
-Spokojnie, ludzie się patrzą.
-Nie będę spokojna. Powiedziałeś, że masz do załatwienia coś bardzo ważnego. Coś związanego ze swoją pracą. I siedzisz sobie w kawiarni jak gdyby nigdy nic, tak? Już zapomniałeś o tym, że dzisiaj wieczorem miałeś mnie gdzieś zabrać. Wiedziałam, Nate. Wiedziałam, że coś tu jest nie tak!
-Nie, to wcale nie tak, jak myślisz! Daj mi wytłumaczyć..
-Nie chcę tego słuchać - przerwałam mu i poczułam łzy w oczach - jesteś kłamcą. W niczym nie jesteś lepszy od Harrego. Jesteście obaj tacy sami!
-Rose!
Nie słyszałam niczego więcej. Po prostu wyszłam z kawiarni i szłam przed siebie. Niall od razu mnie dogonił i zatrzymał. Zaczęłam się wyrywać, ale to było na nic. Kolejna osoba, która mnie zawiodła. Kolejna osoba, która mnie okłamała. Ile jeszcze tego miało być? 
-Niall, puść mnie! - krzyknęłam.
-Uspokój się, okey? Nawet nie dałaś mu wytłumaczyć.
-A co tu jest do tłumaczenia? Powiedział, że ma do załatwienia coś związanego z pracą! I co? Siedział tam z Kate! Ze swoją byłą! Na mojej wystawie też z nią rozmawiał! To kłamca!
-Skoro to kłamca, to nie warto się nim przejmować. 
-Mam tego dość. Przed chwilą mówiłam, że wszystko jest okey, a teraz? Ludzie, ile jeszcze rzeczy mnie czeka? To mnie przerasta..
-Nie myśl o tym teraz. Chodź do domu. Zrobimy sobie gorącą czekoladę i posiedzimy z chłopakami i Nat. Może to wszystko nie tak, jak myślisz? 
-Nie wiem.. może.. - powiedziałam zrezygnowana.
Wzięłam Nialla pod rękę i poszliśmy do domu chłopaków. Na szczęście nie byliśmy zbyt daleko. Cała reszta siedziała w salonie i oglądała jakiś film. Póki co nie miałam ochoty na zabawę. Miałam dość i nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Posłałam Horanowi przepraszające spojrzenie i poszłam na górę. Nie mogłam przyzwyczaić się do tego, że znów jestem w swoim dawnym pokoju, z którym związana była cała masa wspomnień. Od razu padłam na wygodne łóżko i schowałam twarz w poduszki. Wszystko wróciło w jednej chwili. Wspólne wieczory z Harrym, długie rozmowy, plany na przyszłość, wszystkie miłe i czułe słowa i sama jego bliskość. To doprowadziło mnie do łez. Nie to, że Nate mógł mieć kogoś innego. Ale to, że tamten czas nie mógł powrócić. Zbyt wiele się wydarzyło, żebym mogła tak po prostu wrócić do przeszłości. To było dziwne i z jednej strony mnie przerażało. To na tym łóżku definitywnie z nim zerwałam. I właśnie w tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Szybko otarłam oczy i krzyknęłam "proszę!". Byłam przekonana, że to Niall lub Natalie, ale się myliłam. To był Harry. Popatrzył na mnie niepewnie i usiadł na skraju łóżka.
-Wszystko okey? - spytał z troską.
-Nie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - nic nie jest w porządku.
-Chcesz o tym pogadać?
-Tu nawet nie ma o czym gadać - westchnęłam - to i tak bez sensu. 
-Myślałem, że będziemy świętować fakt, że znowu z nami mieszkasz. Wszyscy się z tego cieszymy. Jesteś pewna, że nie chcesz do nas zejść?
-Nie.. po prostu nie jestem w humorze do świętowania.
-Rozumiem.. na pewno nie chcesz o tym pogadać? Może mógłbym ci jakoś pomóc?
-Harry.. ja nie wiem, czy potrafię..
-Rozumiem - odpowiedział po chwili ciszy - wciąż mi nie ufasz po tym, co między nami zaszło. Nie mam żadnych złych intencji. Po prostu się o ciebie martwię. Nie chcę, żebyś znów była smutna. Wolę cię uśmiechniętą. A wiesz dlaczego?
-Dlaczego?
-Bo to właśnie w twoim uśmiechu się zakochałem - odpowiedział niepewnie - nigdy ci o tym nie mówiłem, bo myślałem, że to bez znaczenia. Zakochałem się w twoim uśmiechu i roześmianych oczach, w których pojawiały się iskierki. Zakochałem się w twoim sposobie bycia i w tym, że potrafiłaś być sobą. Zakochałem się w tym, że miałaś swoją pasję i chciałaś ją pogłębiać. Zakochałem się w całej tobie, bo byłaś i jesteś idealna. 
Nic nie odpowiedziałam. W moim sercu coś się poruszyło. Nie wiedziałam, co czułam w tamtej chwili. Między mną i Harrym wydarzyło się naprawdę wiele. Popatrzyłam mu prosto w oczy. Nie dostrzegłam w nich niczego, oprócz szczerości i chęci pomocy. Zmienił się i było to widać gołym okiem. Żałował. Każdy popełnia błędy. Nawet te najgorsze. Ale.. czy każdy zasługiwał na drugą szansę? 
-Przepraszam, nie powinienem był tego mówić.. - powiedział zmieszany.
-Nie, wszystko w porządku - zapewniłam go.
-Na pewno?
-Tak. 
Zdziwiłam sama siebie, ale opowiedziałam mu o tym, co się stało. Nie przerwał mi nawet raz. Słuchał mnie w skupieniu i analizował każde moje słowo. Zapadło milczenie. Schyliłam głowę i wzięłam do ręki jedną z poduszek, którą do siebie przytuliłam.
-Może to nie tak, jak myślisz.. - powiedział w końcu.
-Niall mówi to samo. Ale ja nie mam już na to siły. 
-Nie przejmuj się. To na pewno się wyjaśni. Jeżeli mu na tobie zależy, to sam do ciebie przyjdzie i będzie błagał o wybaczenie. Nie masz czym się zamartwiać, Rose. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Dziękuję - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko - pewnie masz rację.
-Na pewno mam - zaśmiał się - nie chcesz do nas zejść?
-Nie, ale ty idź. Chcę na chwilę być sama i wszystko na spokojnie przemyśleć. 
-W porządku. Jakby co, to wiesz, gdzie mnie znaleźć.
Harry wyszedł a ja z powrotem się położyłam. Już niczego nie byłam pewna. 

~Harry~

Przy Rose starałem się być spokojny, ale w środku cały się gotowałem. Byłem wściekły na tego gnoja za to, co robił. Ranił ją. Ona mu ufała i kochała go, a on ją ranił. Miałem wielką ochotę przywalić mu w twarz i zetrzeć ten jego pieprzony uśmieszek. Nie mogłem pozwolić na to, by cierpiała. Sam wyrządziłem jej już zbyt wiele krzywdy, by teraz wszystko musiała przechodzić na nowo. Zbiegłem po schodach i poszedłem do kuchni. Wziąłem z lodówki piwo i napiłem się. Starałem się uspokoić, ale było to trudne. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Bez zastanowienia poszedłem otworzyć i podziękowałem sobie w duchu. Przyszedł ten jej chłoptaś. Moje ręce zacisnęły się w pięści a w oczach szalały mi pioruny.
-Nie chcę mieć z tobą żadnych nieprzyjemności, Styles - warknął - po prostu mnie wpuść. 
-Nie ma mowy - syknąłem - nie przekroczysz progu tego domu już nigdy więcej. Radzę ci zostawić ją w spokoju.
-Grozisz mi? - zaśmiał się cynicznie - Doprawdy bardzo się ciebie boję. Rose to moja dziewczyna i mam prawo z nią rozmawiać. Więc otwórz te cholerne drzwi i się odwal.
-Skrzywdziłeś ją. A to powód dla którego od razu powinienem zatrzasnąć ci drzwi przed nosem, skurwielu.
-Pogódź się wreszcie z tym, że ona nigdy nie będzie twoja! To mnie kocha, rozumiesz? Daj sobie spokój, bo robisz z siebie idiotę!
-Ty robisz z siebie idiotę, myśląc, że twoje słowa w jakimkolwiek stopniu mnie obchodzą, Bloom. Wypierdalaj.
-Muszę z nią porozmawiać - warknął.
-A skąd pomysł, że ona chce rozmawiać z tobą? Gdyby chciała, dałaby ci szanse jeszcze w tej cholernej kawiarni. Ale sobie poszła, więc nie masz na co liczyć!
-Harry - usłyszałem za sobą głos Nialla - wpuść go.
-Co? Nie ma mowy! - wkurzyłem się jeszcze bardziej.
-To sprawa między nim, a Rose. Nie mieszaj się w to.
-Posłuchaj kolegi i wreszcie się odsuń.
Posłałem mu ostatnie wrogie spojrzenie i poszedłem do kuchni. Nie mogłem na niego patrzeć. Miałem wielką nadzieję na to, że Rose po prostu go zostawi. Wiedziałem, że są na to małe szanse, ale nadzieja umiera ostatnia. Wciąż ją kochałem. Wciąż była dla mnie najważniejsza. I nie mogłem pozwolić na to, by jeszcze ktokolwiek ją skrzywdził. Nie tym razem.

~Rose~

Do mojego pokoju znów ktoś zapukał. Chciałam choć odrobiny samotności, to aż tak wiele? Zwlokłam się z łóżka i poszłam otworzyć. Kiedy zobaczyłam Nate'a, od razu przybrałam surowy wyraz twarzy. Wpuściłam go bez słowa i stanęłam na środku pokoju.
-Po co przyszedłeś? - spytałam ostro.
-Daj mi wytłumaczyć tą całą sytuację. To naprawdę nie tak, jak myślisz. Nic mnie nie łączy z Kate.
-Nie wierzę ci. 
-Uwierzysz, jak powiem ci o co chodzi! Tylko mi na to pozwól..
-Słucham. Co tak ważnego masz mi do powiedzenia? 
-Dobrze wiesz, że gram na gitarze i piszę piosenki, prawda? Kate pracuje w branży muzycznej jako menadżer. Odkrył mnie jakiś producent, który widział kilka moich filmików na YouTube i chciał się ze mną spotkać. Spodobałem mu się. Szybko zebrał zespół i.. zaproponował mi, żebym zaczął solową karierę. A Kate ustanowił moją menadżerką. Tylko tyle mnie z nią łączy. Tylko praca. Nie kłamałem, gdy powiedziałem, że muszę załatwić coś związanego właśnie z tym. Widziałem się z nim dzisiaj. Zaproponował mi nagranie własnej płyty, rozumiesz? Mogę coś osiągnąć. Mogę być sławny tak jak ci na dole! Mogę wreszcie spełnić swoje marzenia, Rose. Tylko o to tutaj chodzi. Myślisz, że byłem zadowolony z faktu, że to Kate ma mnie prowadzić? Kłóciłem się z nim o to! Ale był nieugięty, to co miałem zrobić? Musiałem się zgodzić.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? - byłam wstrząśnięta. Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. 
-Bo chciałem ci zrobić niespodziankę. W tej całej sprawie jest tylko jeden haczyk..
-Jaki? - znów nabrałem podejrzeń.
-Muszę wyjechać do USA. To od zawsze było moim wielkim marzeniem. To tam mam wszystko zacząć i wszystko jest już załatwione. I chciałbym, abyś wyjechała ze mną, Rose. Tylko ty i ja. Możemy zacząć wszystko od nowa! Cały świat będzie stał dla nas otworem. Zamieszkamy razem i będziemy mogli być szczęśliwi. Tylko we dwoje.
Zamurowało mnie. USA? Kolejna przeprowadzka? Kolejne zmiany? To nie mieściło mi się w głowie. W myślach miałam kompletny mętlik. Nate podszedł do mnie i złapał mnie za obie ręce, patrząc prosto w oczy.
-Pomyśl. Uwolnisz się od Harrego i tych wszystkich wspomnień. Zaczniemy wszystko od nowa, z zupełnie pustą kartą. Ułożymy sobie życie na nowo.
Nadal nic nie powiedziałam. Nie mogłam wyjechać. W sercu czułam ostre ukłucie bólu, ale nie mogłam zostawić tego wszystkiego, co miałam tutaj. Kochałam Nate'a i za nic nie chciałam o stracić, ale po prostu nie mogłam się na to zgodzić. Odsunęłam się od niego i otarłam pojedynczą łzę, która spłynęła mi po policzku.
-Nie - powiedziałam z bólem.
-Jak to nie? - zdziwił się - Jak możesz mi odmówić? 
-Nie mogę! Po prostu nie mogę, rozumiesz? Nie zostawię tego wszystkiego, co mam tutaj! Nie zostawię mamy, przyjaciół, tego miasta.. nie jestem w stanie z tego zrezygnować.
-Nawet dla mnie? - spytał smutny i rozczarowany.
-Kocham cię i dobrze o tym wiesz, ale.. nie chcę wyjeżdżać. Nie mogę znów od wszystkiego uciekać. Londyn to mój dom. Kocham to miasto. Tutaj mam wszystko. Przepraszam..
-Może po prostu od razu powiedz, że nie chcesz opuszczać jego? - spytał wściekle, a ja doskonale wiedziałam, kogo miał na myśli.
-Przestań, Nate. 
-Nie przestanę! Doskonale wiem, że jest jednym z powodów! Nadal cię do niego ciągnie. Nadal coś do niego czujesz! 
-A nawet jeśli, to co?! - krzyknęłam.
W moim pokoju zapanowała cisza. Nie mogłam uwierzyć w to, że te słowa przeszły mi przez gardło. Zdziwiłam sama siebie. I widziałam, że w tym momencie zraniłam go najbardziej.
-Wiedziałem - pokręcił głową ze zrezygnowaniem - wiedziałem, że ten skurwysyn nadal coś dla ciebie znaczy. Przestańmy bawić się w miłość.
-O czym ty mówisz? 
-Nie oszukuj mnie. Mam tego dość. On zawsze będzie ważniejszy.
-To wcale nie tak! On wcale nie jest ważniejszy! To ciebie kocham. Ile razy mam ci to jeszcze powtórzyć?!
-Okłamujesz sama siebie. Wmawiasz sobie, że kochasz mnie, a tak naprawdę ciągnie cię do niego. Mimo tego, że sypiał z inną laską, ty nadal kochasz właśnie jego, nie mnie. Mam dość. Nie chcę być tym drugim. Jesteś dla mnie wszystkim, ale.. 
-Ale? - czułam łzy, które gromadziły mi się w oczach.
-Pojutrze o 15:00 odlatuje mój samolot do USA. Jeżeli to mnie kochasz i to ze mną chcesz być, spotkajmy się na lotnisku. Wylećmy i zacznijmy nowe życie. A jeżeli się nie zjawisz.. to możesz o mnie zapomnieć. Raz na zawsze.
Po tych słowach odwrócił się i po prostu wyszedł. Zaczęłam płakać. Pogubiłam się. Znowu to samo. Znowu nie wiedziałam, co mam robić. Po raz kolejny stanęłam przed bardzo trudną decyzją i wiedziałam, że jej skutki głęboko odbiją się na moim życiu. Miałam tego wszystkiego po prostu dość. To wszystko przestało mnie już bawić. Położyłam się do łózka i starałam się zasnąć. Miałam wielką nadzieję, że po przebudzeniu będę wiedziała, co powinnam zrobić...

_________________________________
Okey Słoneczka. 
To był ostatni rozdział tego opowiadania.
Został mi już tylko epilog, który pojawi się za tydzień w sobotę. 
Bardzo ciężko było mi podjąć tą decyzję, ale nie mam innego wyboru. Napisałam to, co miałam w planach a nie lubię pisać na siłę i pod przymusem. Cały czas dostaję na asku hejty i pretensje, że nie ma rozdziału a powinien być, że nie mam obowiązków, że powinnam pisać.. wszystko tam macie wyjaśnione, pod jednym z pytań, kiedy już nie wytrzymałam. 
I dlatego teraz na asku opowiadania odpowiadam TYLKO I WYŁĄCZNIE na pytania skierowane do bohaterów. Jeżeli macie jakieś do mnie - piszcie je na moim prywatnym asku. Na hejty i pretensje nie odpowiadam. Na razie tyle.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
 Do napisania za niedługo!

+Pamiętajcie, że na Stay with me forever ♥   pojawił się prolog :)

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział czterdziesty pierwszy ♥

Lot dłużył się niemiłosiernie. Natalie wyjaśniła mi, że odebrała telefon od mamy Jade. Była bardzo zdenerwowana i prosiła o pomoc. Czemu akurat Nat? Tego niestety nie wiedziałam. Ta niewiedza nas obie wykańczała i doprowadzała do szczytu zmartwienia. Od dawna nie miałyśmy z nią żadnego kontaktu, przez co nasz niepokój był jeszcze większy. Zayn uparł się, że leci z nami i nie dało się go przekonać, by został w Londynie. Bałam się o Jade. Ostatnio widziałyśmy się na pogrzebie mojego ojca i już wtedy coś było z nią nie tak. Wpadła w złe towarzystwo a to nie wróżyło niczego dobrego. Zmieniła się nie do poznania. Więc co mogło się stać, że jej mama dzwoniła aż do Natalie? To musiało być poważne. W końcu wylądowaliśmy na lotnisku. Jak najszybciej odebraliśmy swoje małe bagaże i wsiedliśmy do taksówki, która już na nas czekała. Pojechaliśmy prosto do jej domu. Mieliśmy szczęście, bo jej mama właśnie wychodziła. Jak strzała wysiadłam z samochodu i podbiegłam do niej. Była zdenerwowana i zapłakana. Ostatnio widziałam ją taką, gdy.. gdy dowiedziała się, że Josh nie żyje. Wielki niepokój ogarnął całe moje ciało, aż do szpiku kości. Natalie i Zayn również dotarli. Pani Walker spojrzała na nas z ulgą, ale i niepokojem.
-Co się stało? - wypaliłam jako pierwsza - Gdzie jest Jade?
-Właśnie do niej jadę - powiedziała przez łzy - a wy co? Przylecieliście specjalnie do niej?
-Oczywiście, że tak! - powiedziała Natalie - martwimy się o nią. Powie nam pani co się stało?
-Sami zobaczycie.
I to był koniec tematu. Bez słowa otworzyła swój samochód i kazała nam wsiąść. Po kilku minutach zorientowałam się, dokąd jedziemy. Byłam przerażona. Natalie chyba również się zorientowała, bo otworzyła oczy z niedowierzania. W końcu byliśmy na miejscu, a nasze obawy się potwierdziły. Szpital psychiatryczny. Niepewnie wysiadłam z samochodu i stanęłam jak wryta przed wielkim, szarym budynkiem. Nie byłam w stanie się poruszyć. Mama Jade tylko westchnęła i zamknęła samochód. Gdyby nie Zayn, to obie z Nat nie zrobiłybyśmy ani kroku. Nikt się nie odezwał. Wiedziałam, że z Jade nie jest dobrze, ale żeby aż tak? To wszystko po prostu nie mieściło mi się w głowie. Byłam przerażona, gdy przekraczałam próg szpitala. Ściany były białe, a ludzie mieli nieprzyjemny wyraz twarzy. Nie wiedziałam, dokąd idziemy i kto nas prowadził. Byłam zbyt oszołomiona. W końcu stanęliśmy przed jakimiś drzwiami.
-Dalej może wejść jedna osoba - powiedziała starsza kobieta, która trzymała dłoń na klamce.
-Rose.. - usłyszałam cichy głos Nat - pójdziesz ty? Ja chyba nie jestem w stanie..
Przygryzłam dolną wargę i skinęłam głową. Nie miałam innego wyjścia. Czułam się winna całej tej sytuacji. Mama Jade położyła mi dłoń na ramieniu w geście wsparcia. Sama nie powiedziała ani słowa. Popatrzyłam na wszystkich i weszłam do środka. To, co zobaczyłam było przerażające. Moja niegdyś przyjaciółka siedziała przy stole z gniewnym wyrazem twarzy. Była cała posiniaczona i brudna. Jednak najgorsze były jej ręce. Całe w bliznach od samookaleczania. Zakryłam usta dłonią, żeby nie zacząć krzyczeć. To nie mogła być prawda. Nie mogła doprowadzić się do takiego stanu! To przecież ona pierwsza kazała mi obiecać, że nigdy więcej nie sięgnę po żyletkę, a sama miała bliznę na bliźnie? To był najgorszy widok w moim życiu. Jade dopiero w tej chwili mnie zauważyła. Jej źrenice gwałtownie się zwężyły a ręce położone na stole zacisnęły się w pięści.
-Rosalie Anne Bell - powiedziała jadowitym tonem - czemuż zawdzięczam tę wizytę w tym jakże miłym i przytulnym miejscu?
Otworzyłam usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Nie poznawałam jej. To już nie była ta pełna życia i radości nastolatka, która wiele razy wyciągała mnie nawet z największego dołka. To była całkiem inna osoba, której nie znałam.
-Jade.. - wychrypiałam - co.. co ty sobie zrobiłaś?
-Tak nagle cię to obchodzi? - syknęła wściekła - No proszę! Siostra miłosierdzia się znalazła! Po jaką cholerę w ogóle tu przyjechałaś? Ja cię nie zapraszałam!
-Twoja mama..
-Ach.. - przerwała mi - Więc to ona cię tu sprowadziła? No tak, mogłam się domyślić. Bo gdyby nie ona, to nadal byłabyś w Londynie i miałabyś mnie daleko w swojej sławnej dupie? To takie banalne!
-Natalie też tu jest.. i Zayn..
-Nie obchodzi mnie to! - krzyknęła i wstała - Nienawidzę was! Zostawiłyście mnie jak ostatniego śmiecia. Odkąd wyjechałaś, przestałam się liczyć dla wszystkich! Nie mogłam sobie poradzić. Wtedy, kiedy najbardziej was potrzebowałam, wy zajmowałyście się swoimi zasranymi sprawami! Takie z was przyjaciółki? Żadne!
-Jade, proszę, uspokój się.. - głos mi drżał a ręce nerwowo splotłam.
Dziewczyna patrzyła na mnie z wielką wrogością i oddychała głęboko. Nie chciała się uspokoić. Powoli zaczynałam się jej bać, a wyrzuty sumienia niszczyły mnie od środka.
-Nie uspokoję się - syknęła - mam was daleko gdzieś! Tak samo, jak wy mnie przez ostatnie miesiące! Nic mnie nie obchodzi, rozumiesz? Absolutnie nic! A teraz wynocha! Nie chcę cię nigdy więcej widzieć! Ani ciebie, ani tej drugiej zakłamanej suki!
-Jade, proszę..
-Nie masz prawa o nic mnie prosić! - wrzasnęła a ja cofnęłam się o krok - Nigdy więcej tu nie przychodź. Wracaj do tego swojego wielkiego miasta i dalej żyj jak królewna! Ja sobie tu po prostu umrę, bo tylko tego chcę w tej chwili! Nienawidzę was obu! Wyjdź i nigdy nie wracaj!
W tym momencie do pomieszczenia weszła ta sama kobieta, która otworzyła mi drzwi. Wyprowadziła mnie z powrotem na korytarz, a dwóch mężczyzn zajęło się Jade. Byłam jak sparaliżowana, a po moich policzkach spływały łzy. Natalie mocno mnie do siebie przytuliła, a wtedy na dobre wybuchnęłam płaczem. Byłam winna. To wszystko było moją winą. Jak mogłam ją tak po prostu zostawić? Opuściliśmy budynek i pojechaliśmy do pobliskiej kawiarenki. Wciąż nie mogłam się uspokoić, a przed oczami ciągle miałam widok przyjaciółki. Nienawidziła mnie. Mnie i Natalie. I miała do tego pełne prawo. Usiedliśmy przy jednym ze stolików w kącie i zamówiliśmy po kawie. Wciąż byłam wtulona w Nat i nie mogłam się otrząsnąć. Zayn wiercił się na krześle i nie wiedział, co powinien zrobić.
-Pani Walker.. - powiedziałam cicho - co.. co się z nią stało?
-To bardzo długa historia, Rose - odpowiedziała z westchnięciem - długo was tu nie było.
-Wiemy  - powiedziała Nat - ale musimy wiedzieć, co tu się działo. Dlaczego ona tam jest?
-Naprawdę chcecie tego słuchać?
-Chcemy - odpowiedziałam stanowczo.
-W porządku.. Po twoim wyjeździe, Jade była smutna. Bardzo za tobą tęskniła. Natalie zajmowała się swoim chłopakiem i nie zawsze miała dla niej czas. Całymi dniami siedziała w domu i powoli nie wytrzymywała. Zamykała się w sobie i nawet ze mną nie chciała już rozmawiać. Po pewnym czasie znalazła nowych znajomych. I właśnie wtedy zaczęło się piekło. Zaczęła się ostro malować i wyzywająco ubierać. Straciła do mnie jakikolwiek szacunek. Wychodziła z domu wieczorem, a wracała nad ranem, albo w ogóle. Wszystko przestało się dla niej liczyć. Zaczęła palić i pić. Już nieraz ją wyczułam i chciałam zrobić awanturę, ale ona tylko zaczynała na mnie przeklinać i od razu szła do swojego pokoju. Później zaczął się problem z narkotykami. Doskonale widziałam ślady igły na jej żyłach. Straciłam z nią jakikolwiek kontakt. W pewnym momencie powiedziała, że się wyprowadza. Myślałam, że sobie żartuje, ale naprawdę to zrobiła. Późno w nocy wzięła swoje rzeczy i po prostu się wyniosła. Dopiero później dowiedziałam się, że mieszkała u starszego o 10 lat mężczyzny, który załatwiał jej prochy. Zaczął ją bić i wykorzystywać, a ona i tak do niego wracała. Później zaczęło się samookaleczanie. Jej ręce.. nie potrafię tego pojąć. Ona kompletnie się zmieniła. To właśnie ten jej chłopak do mnie zadzwonił. Jade oszalała. Krzyczała bez powodu, coraz więcej piła i pchała mu się do łóżka. Codziennie robiła nowe nacięcia na skórze, a on nie mógł sobie z nią poradzić. Mówiła, że tak ma być, że tak jest lepiej.. jej psychika po prostu nie wytrzymała. Musiałam oddać ją do szpitala. Nie miałam innego wyboru! Ona przestała zachowywać się jak człowiek. Jeżeli oni jej nie pomogą, to nikt tego nie zrobi. Jest tam dopiero od tygodnia. A ja byłam i wciąż jestem bezsilna. Ona z nikim nie chce rozmawiać, nawet ze mną. Myślałam, że może wam uda się do niej dotrzeć, ale.. same wiecie, jak to się skończyło. Nie potrafię porozumieć się z własną córką..
Przy stoliku znów zapadła cisza. Nie wiedziałyśmy, co powiedzieć. W tej chwili czułyśmy się winne wszystkiemu, co się stało. Nie powinnyśmy tak po prostu jej zostawiać.
-Musi być jakiś sposób, żeby jej pomóc - powiedział nagle Zayn - ona musi zrozumieć, że można żyć inaczej.
-Nie ma sposobu mój drogi - westchnęła pani Walker - rozmawiałam z lekarzami. Ona sama musi dojść do tego, że chce żyć. Inaczej jej nie pomożemy. Modlę się i liczę na to, że będzie w porządku. Dziękuję, że przylecieliście aż z Anglii, ale.. to chyba było niepotrzebne. Tutaj zaczyna się moja rola. Ja jako matka muszę coś zrobić.
-Możemy pani jakoś pomóc.. - zaczęła Natalie, ale mama Jade tylko pokręciła głową.
-Nie, skarbie. Mogę informować was o stanie jej zdrowia, ale wy nic nie zrobicie. Same wiecie, jak zareagowała na Rose. To tylko pogorszy sprawę. Wracajcie do domu, dzieciaki. 
-Nie mogę tak po prostu stąd wyjechać! - powiedziałam bliska histerii - Nie mogę znowu jej zostawić do cholery! Żadna ze mnie przyjaciółka..
-Rose, nie możesz nic zrobić - powiedziała spokojnym tonem - kiedy jej stan się poprawi, zadzwonię do was. Przylecicie i porozmawiacie z nią na spokojnie. W tym momencie jest w zbyt złym stanie. Nie powinnam was informować, bo tylko pogorszyłam sytuację.
-Bardzo dobrze, że pani zadzwoniła - powiedziała Natalie - powinnyśmy wiedzieć, do czego doprowadziłyśmy.
-Obwinianie się nic nie da. Wracajcie do Londynu, proszę was.
Znów zapadła cisza. Nie chciałam znów wyjeżdżać. Nie chciałam znów jej zostawiać, ale co mi pozostało? Miałam siedzieć na dupie i nic nie robić? Wiedziałam, że za 2 dni chłopaki mają tygodniową trasę, więc Zayn nie mógł zostać. Za kilka dni miała odbyć się wystawa moich fotografii, na której nie mogło mnie zabraknąć. Ze zrezygnowaniem kiwnęłam głową. Zayn wstał i poszedł zadzwonić, by załatwić nam samolot do Londynu. Po godzinie z powrotem byliśmy na lotnisku. Przytuliłam mocno mamę Jade i obiecałam jej, że przylecę w każdej chwili. Nie chciałam jej zostawiać. Nie chciałam po raz kolejny wszystkiego zniszczyć, ale jaki miałam wybór? Postawić się lekarzom? Nie, to nie wchodziło w grę.
Nasz samolot odleciał późno w nocy. W domu byłam dopiero koło południa następnego dnia. Na nic nie miałam ochoty. Byłam całkowicie zrezygnowana. Znów wszystko zaczynało się sypać. Poszłam do swojego pokoju i po prostu położyłam się spać. Nie miałam siły na to wszystko. Co jeszcze miało się zdarzyć?

Tydzień później...

Nadszedł dzień mojej wystawy. Od kilku dni z Libby ciężko nad nią pracowałyśmy i w końcu wszystko było gotowe. Poprzedniego dnia dostałam wiadomość od pani Walker, że stan Jade się poprawił. Nie wiedziałam, czym było to spowodowane, ale cieszyłam się, że jest choć odrobinę lepiej i że za niedługo będę mogła na spokojnie ją odwiedzić i przeprosić za wszystko. Już od rana byłam zdenerwowana. Miałam wielką nadzieję, że moje zdjęcia się spodobają i że krytycy nie zmieszają mnie z błotem. Ubrałam się w TEN zestaw i czekałam na Nate'a, który miał po mnie przyjechać godzinę przed rozpoczęciem. Moja mama była już na miejscu i przygotowywała poczęstunek dla gości. W końcu mój chłopak się zjawił. Pocałowałam go na powitanie i wspólnie pojechaliśmy do galerii sztuki. Libby już tam na mnie czekała. Wyglądała prześlicznie w TYM zestawie. Sprawdziłyśmy czy wszystko jest tak jak powinno i usiadłyśmy na skórzanej, białej sofie. Po kilkunastu minutach zjawiła się reszta naszych znajomych. Jane (zestaw), Darcy (zestaw) i Natalie (zestaw) wyglądały bardzo imponująco. Przytuliłam każdego i wzięłam głęboki oddech. Do otwarcia wystawy został kwadrans. Jeszcze raz przejrzałam wszystkie zdjęcia i drzwi zostały otwarte. Ludzie powoli zaczynali się schodzić. Stałam przy drzwiach i witałam każdą nową osobę. Nate stał u mojego boku i również wszystkim skinął głową. Wszyscy przechadzali się między moimi fotografiami i rozmawiali o nich. Byłam zdenerwowana i bałam się ich opinii, ale musiałam zachować zimną krew. Nie mogłam dać po sobie poznać, jak wiele mnie to kosztowało. 
-Przyniosę ci coś do picia - powiedział Nate.
Skinęłam głową, a on pocałował mnie w policzek i odszedł. Długo nie byłam sama, bo po chwili poczułam przy sobie dziwnie znajomy zapach perfum. Wiedziałam, kto to był. Odwróciłam się i stanęłam oko w oko z Hazzą, który uśmiechał się do mnie przyjaźnie.
-Twoje zdjęcia są niesamowite - powiedział szczerze - gdybym mógł, to wszystkie powiesiłbym sobie na ścianie. 
-Daj spokój. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się denerwuję.
-Nie masz czym. Z tego co widzę i słyszę, to wszyscy są zachwyceni. Ciągle szeptają, że masz dobry gust i wiesz, co robisz. 
-Poważnie? - zdziwiłam się.
-A po co miałbym kłamać? Nawet krytycy kiwają głowami z podziwem. Taką wystawę powinnaś zorganizować już dawno temu. 
-Przestań. Na pewno jutro zmieszają mnie z błotem - westchnęłam - to bez sensu. Zamknę się w domu i nigdy więcej nie wyjdę.
-Nie przesadzasz trochę? - zaśmiał się - Wszystko jest idealne! I jestem pewien, że zorganizujesz jeszcze nie jedną taką wystawę. A ludzie będą gotowi zabić, by zdobyć bilety. To fantastyczne, że dzielisz się z innymi swoją pasją. W końcu się na to zdobyłaś! 
-Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego - już mi trochę lepiej. 
-Zawsze do usług.
Zaśmialiśmy się i w tym momencie podszedł do nas Nate. Zmierzyli się z Harrym wzrokiem. Nate od razu mnie objął, a Harry spuścił głowę i odszedł. Nie wiem czemu, ale poczułam się dziwnie. Chłopak wręczył mi plastikowy kubek z kawą i sam pociągnął łyk. Nie powiedział ani słowa. Przez resztę wystawy również się nie odezwał. Chodził w tę i z powrotem, jakby głęboko się nad czymś zastanawiał. Nie miałam pojęcia, o co może mu chodzić. W pewnym momencie podeszły do mnie Jane i Darcy.
-Świetna robota - powiedziała Dar - idealnie to wszystko przygotowałyście, a zdjęcia mnie po prostu urzekły.
-Dziękuję - powiedziałam z uśmiechem - cieszę się, że ci się podobają.
-Jestem tego samego zdania kochana! - poparła ją Jane i mnie przytuliła - Jesteś genialna.
Zaczęłyśmy rozmawiać i nawet nie zorientowałam się, kiedy wystawa dobiegła końca. Podziękowałam wszystkim za przybycie i ukłoniłam się, za co dostałam gromkie brawa, a od strony chłopaków gwizdy i okrzyki. Zaśmiałam się i podeszłam do nich. Mocno przytuliłam każdego po kolei. Przy Harrym się zatrzymałam. Chciałam wyciągnąć do niego rękę, żeby po prostu ją uściskał, ale zmieniłam zdanie. 
-Nie zachowujmy się jak dzieci - powiedziałam, po czym jego również przytuliłam.
Wiedziałam, że był zdziwiony, ale odwzajemnił gest i szepnął mi do ucha "dziękuje". Oderwałam się od niego i wpadłam w objęcia dziewczyn. Zaczęły mi gratulować i mówić o kolejnej wystawie. Na koniec podeszłam do Nate'a, który stał z boku i nadal się nie odzywał. Miałam tego powoli dość. Przytulił mnie bez słowa i ucałował w czubek głowy. W trakcie wystawy zauważyłam, że przez dłuższą chwilę rozmawiał z jakąś blondynką. Mimo to postanowiłam nie poruszać tego tematu. Wszyscy opuściliśmy galerię w dobrych humorach. Wsiadłam do samochodu swojego chłopaka i zapięłam pas. Przez całą drogę słyszałam tylko radio. Byłam coraz bardziej zirytowana i wściekła. Kiedy zaparkował pod moim domem, nie ruszyłam się z miejsca. Odwróciłam się w jego kierunku i zmierzyłam go wzrokiem.
-Możesz mi powiedzieć, dlaczego od kilku godzin nie powiedziałeś do mnie ani słowa? - spytałam zirytowana.
Nadal nic nie powiedział.
-Nate, mówię do ciebie! - krzyknęłam.
-Nie musisz krzyczeć - mruknął w końcu.
-Właśnie, że muszę. Nie wiem dlaczego, ale nagle zacząłeś mnie ignorować i mieć w dupie. Co się do cholery takiego stało? Zrobiłam ci coś, o czym nie wiem?
-Ja po prostu cię nie rozumiem - powiedział i w końcu na mnie spojrzał.
-Mnie? - zdziwiłam się.
-Tak, właśnie ciebie, Rose. Nie rozumiem, dlaczego utrzymujesz kontakty z tym palantem! Rozmawiasz z nim jakby nigdy nic się nie stało, zachowujesz się jak jego przyjaciółeczka i nawet go przytulasz! Już zapomniałaś, co się stało? Zapomniałaś, co ten chuj ci zrobił? Nie pamiętasz jak bardzo przez niego cierpiałaś?! No powiedz! Zapomniałaś o tym, że cię zdradzał?!
Tym razem to ja nic nie powiedziałam. A więc chodziło mu o Harrego. Przygryzłam dolną wargę i wzięłam głęboki oddech.
-To przeszłość - powiedziałam w końcu, a Nate rozszerzył oczy ze zdziwienia.
-Przeszłość?! Rose, jak możesz być tak bezmyślna i naiwna? On cię skrzywdził w najgorszy możliwy sposób, a ty tak po prostu mu wybaczyłaś? Tak po prostu chcesz się z nim przyjaźnić? A może nadal go kochasz, co?!
-Przestań! - krzyknęłam -  Po prostu przestań! Nie wybaczyłam mu, okey? Po prostu nie zamierzam mieć wrogów. Nie chcę go nienawidzić, bo to złe i niszczące uczucie! Każdy popełnia błędy i każdy zasługuje na drugą szansę! 
-Kochasz go - powiedział z bólem - ty go nadal kochasz!
-Co? Czy ty do reszty zwariowałeś?! - byłam coraz bardziej wkurzona - To jakiś absurd! To ciebie kocham, nie jego! Ty jesteś moim chłopakiem, a nie on! Co w ciebie wstąpiło, Nate? 
-Myślisz, że jestem ślepy? Przecież to widać! Koleś zdradzał cię przez 2 tygodnie, a ty gadasz z nim jak z przyjacielem! Takie rzeczy się nie zdarzają!
-Stop! - poczułam łzy w oczach - Przestań! Nie musisz mi o tym przypominać, wiesz? Akurat tej części swojego życia nie chcę pamiętać! A ty to co? Z kim gadałeś dzisiaj na wystawie? Kim jest ta wysoka, śliczna blondynka, która jest ważniejsza ode mnie?!
Nate zamilkł w jednej chwili. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.
-Kim ona jest? - powtórzyłam pytanie.
-To.. Kate - powiedział niepewnie, a ja poczułam ukłucie w sercu.
-Twoja była, tak? - pojedyncza łza spłynęła mi po policzku - Mogłam się tego domyślić. Robisz mi wyrzuty, że rozmawiam z Harrym, a sam za moimi plecami widujesz się z nią! Jak możesz?!
-To nie tak! - zaprzeczył - Wcale się z nią nie widuję! Po prostu dzisiaj ją zauważyłem i tak jakoś.. po prostu zaczęliśmy rozmawiać. To tylko moja znajoma! To ciebie kocham, a nie ją!
-Wiesz co? W tym momencie to nie wiem, czy ci wierzę. Skoro to ja jestem twoją dziewczyną i mnie kochasz, to dlaczego zamiast mnie wspierać, to rozmawiałeś sobie właśnie z nią, co? I po co ta bezsensowna awantura o Harrego? Ja nie mogę rozmawiać ze swoimi byłymi, ale ty tak?! 
-To wcale nie tak, Rose! 
-Wiesz co? Teraz to ja nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Zostaw mnie w spokoju!
Po tych słowach otworzyłam drzwi i wściekła wysiadłam z jego samochodu. Jak najszybciej wbiegłam po schodach i weszłam do mieszkania. Mama siedziała w salonie i czytała książkę. Minęłam ją bez słowa i poszłam prosto do siebie. Rzuciłam się na łóżko i patrzyłam w sufit. Nie miałam już na to wszystko siły. Nie chciałam się z nim pokłócić, ale.. to bez sensu! To była moja decyzja, że chcę mieć z Harrym normalny kontakt. Starał się i nie zamierzał rezygnować, więc czemu miałam go po prostu olać? Okey, popełnił wielki i niewybaczalny błąd, ale wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, prawda? Każdy zasługuje na drugą szansę. Ale najwyraźniej nie wszyscy to rozumieli. Miałam dość kłótni i nieporozumień. Kochałam Nate'a i nie chciałam, by między nami cokolwiek się zepsuło, ale przesadził. Przecież nie zrobiłam nic złego! W końcu poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Zgasiłam światło i weszłam pod ciepłą kołdrę. Byłam ciekawa tego, co przyniosą kolejne dni...

_______________________________
No to mamy 41! :) hyhyhy :D
Pisany na szybko, bo chciałam dodać dzisiaj, skoro jedna z was jutro wyjeżdża. Nie jestem jakimś tyranem, czy coś, żeby nie było :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
 40 komentarzy = nowy rozdział :) 
Mam nadzieję, że wam się podobało! Opowiadanie powoli dobiega końca. Mam nadzieję, że wytrwacie :) 
Do napisania! ♥

sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział czterdziesty ♥

~Rose~

Minęło kilka dni. Nowy stan rzeczy bardzo mi odpowiadał. No okey, nie do końca. Z Nate'm dogadywałam się idealnie. Ciągle mnie gdzieś zabierał i rozpieszczał, a ja w końcu szczerze się uśmiechałam. Tak, naprawdę. Potrafiłam się nawet śmiać i cieszyć z każdej, choćby najmniejszej rzeczy. Powoli wracała "dawna ja". Nawet mama to zauważyła. Z Libby, Jane, Natalie i Darcy miałam idealne stosunki. Wychodziłyśmy razem i coraz lepiej się dogadywałyśmy. W domu chłopaków znów byłam częstym gościem.Zayn był szczęśliwy i w pełni na to zasłużył. W sumie to oboje zasłużyliśmy na szczęście, prawda? Nie umiałam znieść tylko jednej rzeczy. Tych wszystkich smutnych i przepełnionych bólem spojrzeń Harrego. Zawsze gdy mnie widział, wyglądał, jakby właśnie ktoś go spoliczkował. Nie chciałam się nim przejmować. Już wystarczająco razy mnie zawiódł i skrzywdził. Więc czemu tak bardzo się tym przejmowałam? Nie chciałam wracać do przeszłości. Chciałam spalić za sobą wszystkie mosty i po prostu cieszyć się chwilą. Teraz, gdy wszystko zaczynało się układać, nie mogło znów być źle. Tym razem nie mogłam na to pozwolić.
   Dokonałam ostatnich poprawek i przejrzałam się w lustrze. W TEJ stylizacji czułam się naprawdę bardzo dobrze. Za godzinę miał rozpocząć się koncert chłopaków. Od czasu do czasu należało mi się trochę rozrywki, a miałam dość siedzenia w domu. Czemu więc nie skorzystać z okazji? Kilka minut później rozległ się dzwonek do drzwi. Krzyknęłam, że wychodzę i przywitałam się z Nate'm, który czekał na mnie w progu. Uśmiechnął się słodko i przyciągnął mnie do siebie. Przygryzłam dolną wargę i odwzajemniłam pocałunek, który złożył na moich ustach. Wziął mnie za rękę i wspólnie wyszliśmy z mojego bloku. Jego samochód jak zwykle zaparkowany był przy chodniku. Szybko do niego wsiedliśmy i pojechaliśmy pod arenę. Na szczęście miałam wejściówki, dzięki czemu ochroniarze wpuścili nas tylnym wejściem, prosto za kulisy. Chłopaki się rozgrzewali, a Libby i Natalie siedziały w kącie i zawzięcie o czymś rozmawiały. Darcy i Jane jeszcze nie było. Szybko podeszliśmy do dziewczyn i przywitaliśmy się z nimi. Zdążyły już dobrze poznać Nate'a i go polubić, z czego bardzo się cieszyłam. Chłopaki póki co byli zajęci, więc nie mogłam się z nimi przywitać, ale postanowiłam, że zrobię to zanim wejdą na scenę. Nate objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie, co z uśmiechem odwzajemniłam.
-Co tam gołąbeczki? - spytała Nat i puściła mi oczko.
-Powoli do przodu - odpowiedziałam - póki co jest fantastycznie.
-Ty jesteś fantastyczna - powiedział mój chłopak i pocałował mnie w czoło, na co zachichotałam, a dziewczyny tylko wywróciły oczami.
-To jest zdecydowanie przesłodzone - powiedziała Libby - proszę, nie przy ludziach.
-No wiesz Libbs, jak ty się obściskujesz z Liamem przed tysiącami ludzi i kamer i nie masz z tym problemu, to ja nie mam go z tym, że jestem tylko z wami - odpowiedziałam i wystawiłam jej język.
-Ej! To nie to samo.. - naburmuszyła się.
-Nie? Ach, no tak. Ja dostałam buziaka tylko w czoło, prawda? - zaczęłam się z nią przedrzeźniać.
-Nie macie się o co kłócić? - wtrąciła się Natalie - Jak się kochają, niech się całują. Mogą sobie nawet wpychać języki do gardeł. Ja tam nie mam z tym problemu.
-Bo sama robisz to Zaynem? - odparowała Libby.
Nasza "sprzeczka" trwała około kilkunastu minut, a na sam koniec wybuchnęłyśmy śmiechem. Nie wiem czemu, ale Nate zaczął mnie łaskotać. Trafił w mój czuły punkt. Zaczęłam się śmiać jak idiotka i próbowałam mu się wyrwać, oczywiście bez skutku. Libby i Natalie zamiast mnie ratować, dołączyły do niego, przez co wylądowałam na podłodze, płacząc ze śmiechu. Błagałam o litość i w końcu przestali. Nate pomógł mi wstać i od razu mnie do siebie przyciągnął i pocałował. Usłyszałam westchnięcie Libby, przez co znów się zaśmiałam i wtuliłam w Nate'a. W jego ramionach było mi naprawdę dobrze. I właśnie w tym momencie GO zobaczyłam. Stał kilka metrów ode mnie, ale nawet z tej odległości widziałam wyraz jego twarzy. Zaciśnięte usta i pięści, łzy w oczach i ból na twarzy. Lekko odsunęłam się od Nate'a i złapałam go za rękę, całkowicie odruchowo. Nie mogłam patrzeć na Harrego, bo moje serce wciąż dziwnie na niego reagowało. Nie kochałam go. Moje uczucie wygasło, zupełnie jak jego. Mógł wmawiać mi, że wciąż mnie kocha, ale nie mogłam w to wierzyć. Nie po tym wszystkim, co się stało. Szybko odwróciłam wzrok i skupiłam się na rozmowie z dziewczynami.
-Wszystko w porządku? - usłyszałam szept przy swoim uchu.
-Tak, jest okey - odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech.
Ta sytuacja była nietypowa. W końcu chłopaki do nas podeszli, żeby się przywitać. Wszyscy, z wyjątkiem Hazzy, który nagle gdzieś zniknął. Przytuliłam każdego po kolei i życzyłam udanego występu. Za niedługo koncert miał się rozpocząć. Jane i Darcy w końcu do nas dotarły i mogłyśmy pójść pod scenę. Rozmawialiśmy o głupotach, gdy wszystkie światła zgasły a na scenę wbiegła piątka naszych przyjaciół. Koncert rozpoczął się piosenką "Kiss you". Od razu zaczęłam się bawić. Tego dnia nie było miejsca na smutki czy żale. Chciałam po prostu dobrze się bawić i nic więcej. Razem z dziewczynami zaczęłyśmy się wygłupiać i pozować do zdjęć robionych przez fanów i fotografów. Nadeszła pora na "Little things". W tej chwili Nate objął mnie od tyłu i splótł dłonie w mojej talii. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej a ręce ułożyłam na jego dłoniach. Zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać pod nosem bardzo dobrze znaną mi piosenkę.
-Kocham cię - usłyszałam głos Nate'a - jesteś dla mnie wszystkim.
-Ja też cię kocham - odpowiedziałam z przekonaniem - i dziękuję ci za to, że jesteś.
-Jestem i zawsze będę, skarbie. Możesz na mnie liczyć.
-Tak, wiem. I cieszę się, że cię mam.
Odwróciłam się do niego i złączyłam nasze usta. Tak wiem, może nie powinnam, ale nie mogłam się powstrzymać. Wolałam nie patrzeć na scenę. Nie chciałam po raz kolejny widzieć miny Hazzy. Nie tym razem.
W końcu koncert dobiegł końca. Byłam zmęczona, ale zadowolona. Razem z Libby, Natalie, Jane i Darcy zrobiłyśmy kółko i wszystkie się przytuliłyśmy. Przyjaźń ma naprawdę wielką siłę i moc. Nie wiem, jak wyglądałoby moje życie bez nich wszystkich. Cieszyłam się, że przeprowadziłam się do Londynu. Cieszyłam się, że mogłam tu być. Starałam się zapomnieć o złych momentach i myśleć tylko o tych dobrych. Wróciłyśmy za kulisy, gdzie pogratulowałyśmy chłopakom wspaniałego występu. Harry znowu gdzieś zniknął. Pożegnałam się ze wszystkimi i razem z Nate'm wróciłam do domu. Mama miała nocną zmianę, więc chłopak mógł zostać. Weszliśmy do środka i poszliśmy prosto do mojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w swoją ulubioną, starą piżamę, którą 2 lata temu dostałam od Jade na 16 urodziny. Wróciłam do pokoju i uśmiechnęłam się. Nate leżał już w moim łóżku w szortach. Szybko zgasiłam światło i położyłam się obok niego. Czułam, jak jego ręce znów zaplatają mi się w talii. Zamknęłam oczy i po prostu zasnęłam.


~Harry~

To było nie do wytrzymania. Widok ich razem. Za każdym razem czułem, jak miliony szpilek wbija mi się w serce. To bolało, ale w sumie sam byłem sobie winny. Tak, byłem największym skurwysynem na świecie. Szkoda, że dotarło to do mnie tak późno. Na koncercie nie potrafiłem się skupić. Ona była szczęśliwa z innym. Przez wszystkie piosenki starałem się nie patrzeć w jej kierunku, uśmiechać się i zabawiać fanów. Zapewne mi się to udało, ale zaraz po zejściu ze sceny, po prostu opuściłem budynek i schowałem się w zaułku kilka kroków dalej. Z kieszeni spodni wyciągnąłem paczkę papierosów. Nigdy nie byłem palaczem, ale ostatnio tylko to mnie uspokajało. Zaciągnąłem się dymem i oparłem o ścianę. Nagle usłyszałem czyjeś kroki i przede mną pojawił się Niall. Kogo jak kogo, ale jego to się kompletnie nie spodziewałem. Od dawna się do siebie nie odzywaliśmy, a atmosfera między nami była napięta i nie do wytrzymania. Bez słowa do mnie podszedł i skrzyżował ramiona na piersi.
-Staczasz się - wytknął mi na samym początku.
-I przyszedłeś tu po to, żeby mi to oznajmić? - prychnąłem - Okey, to teraz możesz już iść.
-Jesteś pieprzonym idiotą, Styles - kontynuował, nie zwracając uwagi na moje słowa - i chyba sam nie wiesz, czego tak naprawdę chcesz. Nie rozumiem takich ludzi jak ty.
-Horan do cholery, możesz mi wyjaśnić dlaczego tak nagle cię obchodzę? Przez ostatnie miesiące byłeś gotowy mnie zabić, a teraz nagle spokojnie ze mną rozmawiasz? O co ci chodzi człowieku?
-Kiedyś powiedziałem chłopakom, że nie wybaczę ci do chwili, w której Rose znów będzie szczęśliwa. A teraz ona na nowo odnalazła swoje szczęście i żyje swoim życiem. Mam dość ciągłych kłótni i awantur z tobą. Nie chcę żeby nasz zespół się rozpadł tylko przez to, że popełniłeś spore błędy. 
-Czy mi się wydaje, czy ty... chcesz się ze mną pogodzić? - zdziwiłem się i zgasiłem papierosa butem.
-Można spróbować - mruknął - nadal mam do ciebie żal za to, co zrobiłeś, ale.. w końcu jesteśmy przyjaciółmi.. a ja nie mogę patrzeć na to, jak coraz bardziej się staczasz. 
-Świetny sen mam - powiedziałem i pokręciłem głową - gdyby to się działo naprawdę.
-Weź się ogarnij, dobra? Wyciągnąłem do ciebie rękę, więc może powiesz to cholerne "dziękuję" i skończymy sprawę raz na zawsze? 
-Dziękuję - powiedziałem całkiem szczerze.
-No w końcu. A teraz chodź i wracamy do domu.
-Nie, nie czekajcie na mnie. Ja muszę jeszcze przemyśleć kilka spraw.
-No okey, skoro tak wolisz.. to widzimy się później. Tylko nie idź się schlać, bo to i tak ci w niczym nie pomoże. 
-Dobrze mamo - wywróciłem oczami.
Nialler pokręcił głową i odszedł, zostawiając mnie w kompletnym szoku. Nie mogłem uwierzyć w to, że to on pierwszy wyciągnął rękę na zgodę. Już dawno przestałem wierzyć w to, że między mną a nim kiedykolwiek będzie w porządku. Byłem pewien, że ta sprawa jest po prostu przegrana, a tu taka niespodzianka. Nadzieja znów odżyła w moim sercu. Skoro Niall potrafił mi wybaczyć, to.. czy Rose też byłaby w stanie? Czy to mogło być możliwe? Tylko.. co musiałbym zrobić? I w tym momencie już wiedziałem. Ten pomysł przyszedł mi do głowy zupełnie przypadkiem. Tak bardzo chciałem ją odzyskać, że zrobiłbym dla niej wszystko. Musiała zrozumieć, że wcale nie udaję. Wiedziałem, że zaufanie było czymś odległym i niezbyt realnym, ale próbować zawsze można, prawda? "Nigdy się nie poddawaj" powiedziałem sam do siebie. Wyszedłem z ciemnego zaułka i wróciłem do domu. Musiałem z nią porozmawiać. Musiałem po raz kolejny spróbować stać się chociaż jej przyjacielem. Miałem w sobie nową siłę. I za nic nie mogłem jej zmarnować.

~Rose~

Następnego dnia rano obudziłam się w łóżku sama. Na poduszce obok leżała mała, biała karteczka zgięta na pół. Uśmiechnęłam się pod nosem i wzięłam ją do ręki. Od razu rozpoznałam charakter pisma Nate'a: Nie chciałem cię budzić, a musiałem szybko coś załatwić. Tata wpadł z niezapowiedzianą wizytą. Widzimy się potem. Kocham cię królewno! N. 
To było bardzo kochane. Położyłam kartkę na biurku i poszłam do łazienki zrobić poranną toaletę. Dopiero wtedy zorientowałam się, że było już południe. Jakim cudem mogłam tak długo spać? Szybko się ogarnęłam i poszłam do garderoby, gdzie przebrałam się w TEN zestaw. Związałam włosy w luźnego koka i poszłam do kuchni, żeby przygotować sobie śniadanie. Już miałam otwierać karton mleka, gdy usłyszałam coś dziwnego. Zupełnie, jakby ktoś grał na gitarze. Myślałam, że się przesłyszałam, ale dźwięk był coraz bardziej wyraźny. Podeszłam do drzwi wejściowych i przystawiłam do nich ucho. Ktoś siedział po drugiej stronie i naprawdę grał na gitarze. I wtedy usłyszałam znajomy głos. Zaczął śpiewać.
-Girl it should be me driving to your house, knocking on your door and kissing you on the mouth. Holding on your hand, dancing in the dark, cause I was the only one who loved you from the start...
Myślałam, że zaraz zwariuję. Kompletnie nie spodziewałam się tego, że Harry będzie siedział pod moimi drzwiami z gitarą i w dodatku śpiewał! Położyłam rękę na klamce, ale nie nacisnęłam jej. 
-Baby, I loved you first..
Tekst tej piosenki wyrył mi się w głowie. Harry naprawdę bardzo się starał. Było widać, że mu zależy. Bo gdyby było inaczej, to czy wciąż by próbował? Czy próbowałby wiedząc, że kocham kogoś innego? Czy.. czy on zasłużył na kolejną szanse? W moim sercu wciąż tkwiła ogromna rana po tym, co zrobił. Nawet gdybym bardzo chciała, to i tak nie potrafiłabym o tym zapomnieć. Ten chłopak był dla mnie kimś ważnym i liczyłam na niego, potraktował mnie jak nie powiem co. Czy teraz coś się zmieniło? Czy on naprawdę zasługiwał na to, żeby.. właśnie, żeby co? Na co zasługiwał? W głowie miałam kompletny mętlik. W końcu nacisnęłam klamkę i wyszłam na korytarz. Harry siedział pod ścianą, ale wstał, gdy tylko mnie zobaczył. W ręce trzymał gitarę i patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem.
-Rose.. - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.
-Co ty robisz, Harry? 
-Ja tylko.. chciałem cię zobaczyć.. i porozmawiać.. i..
-Okey - powiedziałam zaskakując sama siebie - nie wiem, co chcesz mi powiedzieć i co udowodnić, ale okey. Wejdź.
Weszłam do mieszkania, zostawiając otwarte drzwi. Dopiero po chwili Hazza niepewnym krokiem wszedł do środka. Usiadłam na kanapie w salonie i czekałam na rozwój wydarzeń. Nie byłam do końca pewna tego, czy dobrze robię, ale nie zaszkodziło spróbować. Już dawno nie rozmawiałam z nim bez dłużej niż kilka minut. Nie wiedziałam, co z tego wyniknie.
-Emm.. - zaczął - jak ci się żyje?
-Do rzeczy, Harry. O co chodzi? Z tą piosenką, z tymi spojrzeniami i z tym wszystkim? Myślałam, że temat "my" mamy już za sobą.
-Jak dla mnie nie - powiedział stanowczo - nie potrafię przestać o tobie myśleć i wspominać tego wszystkiego, co między nami było. Nie jestem w stanie tak po prostu odpuścić. Życie wiele mnie nauczyło. Wiem, że kompletnie schrzaniłem sprawę, ale.. nie chcę rezygnować. Nie chcę, żebyśmy do końca życia byli wrogami, przez błędy z przeszłości. Rose proszę cie, daj mi tą ostatnią szansę, żebym mógł wszystko naprawić. Nie proszę o nic więcej, tylko o to..
-Ty naprawdę myślisz, że to jest takie łatwe? Wiesz ile czasu zajęło mi dojście do siebie? Po tym, co zrobiłeś.. nie wiedziałam, czy jeszcze kiedykolwiek stanę na nogi! Po raz kolejny się pocięłam, choć wielu osobom obiecałam, że więcej tego nie zrobię. Ja chciałam tylko być szczęśliwa, a ty.. to było podłe. 
-Wiem.. wiem, że popełniłem wiele błędów, ale przecież nikt nie jest idealny. Pogubiłem się w swoich uczuciach. Z jednej strony byłaś ty, a z drugiej Carmen. Sam nie wiedziałem, co do niej czułem. To był bardziej flirt.. to wszystko przez ten pieprzony Modest. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić, Rose. Byłaś i nadal jesteś dla mnie bardzo ważna. Ja.. ja wciąż cię kocham.
-Ale ja cię nie kocham, Harry - powiedziałam mu prosto w oczy - już nie. Stanęłam na nogi i znów pokochałam, ale nie ciebie. Mam chłopaka, z którym jestem szczęśliwa i który nigdy mnie nie zawiódł. Mam pewność, że mu na mnie zależy. Ty miałeś swoją szansę i jej nie wykorzystałeś. Życie idzie do przodu i się nie zatrzymuje. Na razie nie potrafię w pełni ci wybaczyć. Jest jeszcze za wcześnie, ale..
-Ale co?
-Ale mogę spróbować. Nie mówię tu od razu o przyjaźni czy zaufaniu. Możemy próbować ze sobą rozmawiać i odbudować nasze relacje sprzed kilku miesięcy, zanim zaczęliśmy się spotykać. Na razie nie jestem w stanie zaproponować niczego więcej. Jestem wrażliwą i kruchą osobą, i dobrze o tym wiesz. Nawet to wiele mnie kosztuje. Może od początku nie byliśmy sobie pisani? Może jest na świecie dziewczyna, która na ciebie czeka, tylko jeszcze nie wiesz o jej istnieniu? Ja tego nie wiem i ty pewnie też. Między nami nic już nie ma, Harry. I nigdy nie będzie.
W pokoju zapadła cisza. Loczek patrzył na mnie z zaciśniętymi ustami. Wstałam z kanapy i podeszłam do niego. Sama nie wiedziałam, co mną kierowało. Już od bardzo dawna nie byłam blisko niego. Zaskoczyła go moja reakcja i nie wiedział, co chcę zrobić. 
-Idź naprzód przez swoje życie - powiedziałam - powodzenia. Jestem pewna, że jeszcze kogoś pokochasz.
-Chcę tylko ciebie.. - odpowiedział niemal szeptem.
-Nie mogę być twoja - odpowiedziałam, kręcąc głową.
-Wiem, że możesz, Rose. Nie oszukuj sama siebie! 
-Nikogo nie oszukuję. Kocham jego. Daję ci szansę na odbudowanie relacji, ale nic poza tym. Niech to w końcu do ciebie dotrze!
W końcu Hazza spuścił głowę. Widziałam, że zrezygnował. Moje słowa były dla niego bardzo bolesne, ale co mogłam na to poradzić? Chciałam dać mu szansę, a to już było sporo. Nie sądziłam, że kiedykolwiek się na to zdecyduję. Czy będę potrafiła się z nim przyjaźnić? Czy będę potrafiła wymazać z pamięci te złe momenty i żyć chwilą? Miałam wielką nadzieję, że tak. 
-Dziękuję - odezwał się nagle - i obiecuję ci, że tym razem tego nie schrzanię. Albo nie nazywam się Harry Styles.
-Trzymam cię za słowo.
Hazza pokiwał głową i wyszedł, zostawiając mnie samą. Dopiero wtedy zorientowałam się, że cała się trzęsłam. Ta rozmowa była już za mną. Przekręciłam klucz w drzwiach i poszłam do siebie. Wzięłam do ręki swoją komórkę i zobaczyłam, że mam 5 nieodebranych połączeń od Natalie. Już chciałam oddzwaniać, ale zrobiła to pierwsza. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i przystawiłam telefon do ucha.
-Nat, coś nie tak? - spytałam podejrzliwie.
-Musimy lecieć do Irlandii - powiedziała zdenerwowana, a ja czułam jak napinają mi się wszystkie mięśnie.
-O czym ty mówisz? Jak to do Irlandii? 
-Jade ma kłopoty. Rose musimy lecieć! Ona nas potrzebuje, proszę.. nie zadawaj pytań. Będę u ciebie z Zaynem za kwadrans, Bądź gotowa.
Połączenie zostało przerwane, a ja siedziałam przerażona, nie wiedząc, co mogło się wydarzyć. O co tu do cholery chodziło? 

_______________________________
Długo nie było, wiem, ale na asku wszystko jest wytłumaczone.
Przepraszam, mam za dużo zmartwień i spraw na głowie.
Rozdział 40 zakończony i wstawiony :D 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
Do końca opowiadanie wiele nie zostało, ale nudno nie będzie (a przynajmniej mam taką nadzieję). Wytrwacie do końca? :) 
Kocham waaas ♥
I dziękuję wam za to, że wciąż tu jesteście i czekacie na nowe rozdziały. To daje mi nową siłę do pisania :) 
<3 

+Zapraszam was na nowo zaczętego bloga mojej koleżanki! Wchodzimy, czytamy i komentujemy! :)
Holiday Diary ♥