sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział czterdziesty ♥

~Rose~

Minęło kilka dni. Nowy stan rzeczy bardzo mi odpowiadał. No okey, nie do końca. Z Nate'm dogadywałam się idealnie. Ciągle mnie gdzieś zabierał i rozpieszczał, a ja w końcu szczerze się uśmiechałam. Tak, naprawdę. Potrafiłam się nawet śmiać i cieszyć z każdej, choćby najmniejszej rzeczy. Powoli wracała "dawna ja". Nawet mama to zauważyła. Z Libby, Jane, Natalie i Darcy miałam idealne stosunki. Wychodziłyśmy razem i coraz lepiej się dogadywałyśmy. W domu chłopaków znów byłam częstym gościem.Zayn był szczęśliwy i w pełni na to zasłużył. W sumie to oboje zasłużyliśmy na szczęście, prawda? Nie umiałam znieść tylko jednej rzeczy. Tych wszystkich smutnych i przepełnionych bólem spojrzeń Harrego. Zawsze gdy mnie widział, wyglądał, jakby właśnie ktoś go spoliczkował. Nie chciałam się nim przejmować. Już wystarczająco razy mnie zawiódł i skrzywdził. Więc czemu tak bardzo się tym przejmowałam? Nie chciałam wracać do przeszłości. Chciałam spalić za sobą wszystkie mosty i po prostu cieszyć się chwilą. Teraz, gdy wszystko zaczynało się układać, nie mogło znów być źle. Tym razem nie mogłam na to pozwolić.
   Dokonałam ostatnich poprawek i przejrzałam się w lustrze. W TEJ stylizacji czułam się naprawdę bardzo dobrze. Za godzinę miał rozpocząć się koncert chłopaków. Od czasu do czasu należało mi się trochę rozrywki, a miałam dość siedzenia w domu. Czemu więc nie skorzystać z okazji? Kilka minut później rozległ się dzwonek do drzwi. Krzyknęłam, że wychodzę i przywitałam się z Nate'm, który czekał na mnie w progu. Uśmiechnął się słodko i przyciągnął mnie do siebie. Przygryzłam dolną wargę i odwzajemniłam pocałunek, który złożył na moich ustach. Wziął mnie za rękę i wspólnie wyszliśmy z mojego bloku. Jego samochód jak zwykle zaparkowany był przy chodniku. Szybko do niego wsiedliśmy i pojechaliśmy pod arenę. Na szczęście miałam wejściówki, dzięki czemu ochroniarze wpuścili nas tylnym wejściem, prosto za kulisy. Chłopaki się rozgrzewali, a Libby i Natalie siedziały w kącie i zawzięcie o czymś rozmawiały. Darcy i Jane jeszcze nie było. Szybko podeszliśmy do dziewczyn i przywitaliśmy się z nimi. Zdążyły już dobrze poznać Nate'a i go polubić, z czego bardzo się cieszyłam. Chłopaki póki co byli zajęci, więc nie mogłam się z nimi przywitać, ale postanowiłam, że zrobię to zanim wejdą na scenę. Nate objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie, co z uśmiechem odwzajemniłam.
-Co tam gołąbeczki? - spytała Nat i puściła mi oczko.
-Powoli do przodu - odpowiedziałam - póki co jest fantastycznie.
-Ty jesteś fantastyczna - powiedział mój chłopak i pocałował mnie w czoło, na co zachichotałam, a dziewczyny tylko wywróciły oczami.
-To jest zdecydowanie przesłodzone - powiedziała Libby - proszę, nie przy ludziach.
-No wiesz Libbs, jak ty się obściskujesz z Liamem przed tysiącami ludzi i kamer i nie masz z tym problemu, to ja nie mam go z tym, że jestem tylko z wami - odpowiedziałam i wystawiłam jej język.
-Ej! To nie to samo.. - naburmuszyła się.
-Nie? Ach, no tak. Ja dostałam buziaka tylko w czoło, prawda? - zaczęłam się z nią przedrzeźniać.
-Nie macie się o co kłócić? - wtrąciła się Natalie - Jak się kochają, niech się całują. Mogą sobie nawet wpychać języki do gardeł. Ja tam nie mam z tym problemu.
-Bo sama robisz to Zaynem? - odparowała Libby.
Nasza "sprzeczka" trwała około kilkunastu minut, a na sam koniec wybuchnęłyśmy śmiechem. Nie wiem czemu, ale Nate zaczął mnie łaskotać. Trafił w mój czuły punkt. Zaczęłam się śmiać jak idiotka i próbowałam mu się wyrwać, oczywiście bez skutku. Libby i Natalie zamiast mnie ratować, dołączyły do niego, przez co wylądowałam na podłodze, płacząc ze śmiechu. Błagałam o litość i w końcu przestali. Nate pomógł mi wstać i od razu mnie do siebie przyciągnął i pocałował. Usłyszałam westchnięcie Libby, przez co znów się zaśmiałam i wtuliłam w Nate'a. W jego ramionach było mi naprawdę dobrze. I właśnie w tym momencie GO zobaczyłam. Stał kilka metrów ode mnie, ale nawet z tej odległości widziałam wyraz jego twarzy. Zaciśnięte usta i pięści, łzy w oczach i ból na twarzy. Lekko odsunęłam się od Nate'a i złapałam go za rękę, całkowicie odruchowo. Nie mogłam patrzeć na Harrego, bo moje serce wciąż dziwnie na niego reagowało. Nie kochałam go. Moje uczucie wygasło, zupełnie jak jego. Mógł wmawiać mi, że wciąż mnie kocha, ale nie mogłam w to wierzyć. Nie po tym wszystkim, co się stało. Szybko odwróciłam wzrok i skupiłam się na rozmowie z dziewczynami.
-Wszystko w porządku? - usłyszałam szept przy swoim uchu.
-Tak, jest okey - odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech.
Ta sytuacja była nietypowa. W końcu chłopaki do nas podeszli, żeby się przywitać. Wszyscy, z wyjątkiem Hazzy, który nagle gdzieś zniknął. Przytuliłam każdego po kolei i życzyłam udanego występu. Za niedługo koncert miał się rozpocząć. Jane i Darcy w końcu do nas dotarły i mogłyśmy pójść pod scenę. Rozmawialiśmy o głupotach, gdy wszystkie światła zgasły a na scenę wbiegła piątka naszych przyjaciół. Koncert rozpoczął się piosenką "Kiss you". Od razu zaczęłam się bawić. Tego dnia nie było miejsca na smutki czy żale. Chciałam po prostu dobrze się bawić i nic więcej. Razem z dziewczynami zaczęłyśmy się wygłupiać i pozować do zdjęć robionych przez fanów i fotografów. Nadeszła pora na "Little things". W tej chwili Nate objął mnie od tyłu i splótł dłonie w mojej talii. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej a ręce ułożyłam na jego dłoniach. Zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać pod nosem bardzo dobrze znaną mi piosenkę.
-Kocham cię - usłyszałam głos Nate'a - jesteś dla mnie wszystkim.
-Ja też cię kocham - odpowiedziałam z przekonaniem - i dziękuję ci za to, że jesteś.
-Jestem i zawsze będę, skarbie. Możesz na mnie liczyć.
-Tak, wiem. I cieszę się, że cię mam.
Odwróciłam się do niego i złączyłam nasze usta. Tak wiem, może nie powinnam, ale nie mogłam się powstrzymać. Wolałam nie patrzeć na scenę. Nie chciałam po raz kolejny widzieć miny Hazzy. Nie tym razem.
W końcu koncert dobiegł końca. Byłam zmęczona, ale zadowolona. Razem z Libby, Natalie, Jane i Darcy zrobiłyśmy kółko i wszystkie się przytuliłyśmy. Przyjaźń ma naprawdę wielką siłę i moc. Nie wiem, jak wyglądałoby moje życie bez nich wszystkich. Cieszyłam się, że przeprowadziłam się do Londynu. Cieszyłam się, że mogłam tu być. Starałam się zapomnieć o złych momentach i myśleć tylko o tych dobrych. Wróciłyśmy za kulisy, gdzie pogratulowałyśmy chłopakom wspaniałego występu. Harry znowu gdzieś zniknął. Pożegnałam się ze wszystkimi i razem z Nate'm wróciłam do domu. Mama miała nocną zmianę, więc chłopak mógł zostać. Weszliśmy do środka i poszliśmy prosto do mojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w swoją ulubioną, starą piżamę, którą 2 lata temu dostałam od Jade na 16 urodziny. Wróciłam do pokoju i uśmiechnęłam się. Nate leżał już w moim łóżku w szortach. Szybko zgasiłam światło i położyłam się obok niego. Czułam, jak jego ręce znów zaplatają mi się w talii. Zamknęłam oczy i po prostu zasnęłam.


~Harry~

To było nie do wytrzymania. Widok ich razem. Za każdym razem czułem, jak miliony szpilek wbija mi się w serce. To bolało, ale w sumie sam byłem sobie winny. Tak, byłem największym skurwysynem na świecie. Szkoda, że dotarło to do mnie tak późno. Na koncercie nie potrafiłem się skupić. Ona była szczęśliwa z innym. Przez wszystkie piosenki starałem się nie patrzeć w jej kierunku, uśmiechać się i zabawiać fanów. Zapewne mi się to udało, ale zaraz po zejściu ze sceny, po prostu opuściłem budynek i schowałem się w zaułku kilka kroków dalej. Z kieszeni spodni wyciągnąłem paczkę papierosów. Nigdy nie byłem palaczem, ale ostatnio tylko to mnie uspokajało. Zaciągnąłem się dymem i oparłem o ścianę. Nagle usłyszałem czyjeś kroki i przede mną pojawił się Niall. Kogo jak kogo, ale jego to się kompletnie nie spodziewałem. Od dawna się do siebie nie odzywaliśmy, a atmosfera między nami była napięta i nie do wytrzymania. Bez słowa do mnie podszedł i skrzyżował ramiona na piersi.
-Staczasz się - wytknął mi na samym początku.
-I przyszedłeś tu po to, żeby mi to oznajmić? - prychnąłem - Okey, to teraz możesz już iść.
-Jesteś pieprzonym idiotą, Styles - kontynuował, nie zwracając uwagi na moje słowa - i chyba sam nie wiesz, czego tak naprawdę chcesz. Nie rozumiem takich ludzi jak ty.
-Horan do cholery, możesz mi wyjaśnić dlaczego tak nagle cię obchodzę? Przez ostatnie miesiące byłeś gotowy mnie zabić, a teraz nagle spokojnie ze mną rozmawiasz? O co ci chodzi człowieku?
-Kiedyś powiedziałem chłopakom, że nie wybaczę ci do chwili, w której Rose znów będzie szczęśliwa. A teraz ona na nowo odnalazła swoje szczęście i żyje swoim życiem. Mam dość ciągłych kłótni i awantur z tobą. Nie chcę żeby nasz zespół się rozpadł tylko przez to, że popełniłeś spore błędy. 
-Czy mi się wydaje, czy ty... chcesz się ze mną pogodzić? - zdziwiłem się i zgasiłem papierosa butem.
-Można spróbować - mruknął - nadal mam do ciebie żal za to, co zrobiłeś, ale.. w końcu jesteśmy przyjaciółmi.. a ja nie mogę patrzeć na to, jak coraz bardziej się staczasz. 
-Świetny sen mam - powiedziałem i pokręciłem głową - gdyby to się działo naprawdę.
-Weź się ogarnij, dobra? Wyciągnąłem do ciebie rękę, więc może powiesz to cholerne "dziękuję" i skończymy sprawę raz na zawsze? 
-Dziękuję - powiedziałem całkiem szczerze.
-No w końcu. A teraz chodź i wracamy do domu.
-Nie, nie czekajcie na mnie. Ja muszę jeszcze przemyśleć kilka spraw.
-No okey, skoro tak wolisz.. to widzimy się później. Tylko nie idź się schlać, bo to i tak ci w niczym nie pomoże. 
-Dobrze mamo - wywróciłem oczami.
Nialler pokręcił głową i odszedł, zostawiając mnie w kompletnym szoku. Nie mogłem uwierzyć w to, że to on pierwszy wyciągnął rękę na zgodę. Już dawno przestałem wierzyć w to, że między mną a nim kiedykolwiek będzie w porządku. Byłem pewien, że ta sprawa jest po prostu przegrana, a tu taka niespodzianka. Nadzieja znów odżyła w moim sercu. Skoro Niall potrafił mi wybaczyć, to.. czy Rose też byłaby w stanie? Czy to mogło być możliwe? Tylko.. co musiałbym zrobić? I w tym momencie już wiedziałem. Ten pomysł przyszedł mi do głowy zupełnie przypadkiem. Tak bardzo chciałem ją odzyskać, że zrobiłbym dla niej wszystko. Musiała zrozumieć, że wcale nie udaję. Wiedziałem, że zaufanie było czymś odległym i niezbyt realnym, ale próbować zawsze można, prawda? "Nigdy się nie poddawaj" powiedziałem sam do siebie. Wyszedłem z ciemnego zaułka i wróciłem do domu. Musiałem z nią porozmawiać. Musiałem po raz kolejny spróbować stać się chociaż jej przyjacielem. Miałem w sobie nową siłę. I za nic nie mogłem jej zmarnować.

~Rose~

Następnego dnia rano obudziłam się w łóżku sama. Na poduszce obok leżała mała, biała karteczka zgięta na pół. Uśmiechnęłam się pod nosem i wzięłam ją do ręki. Od razu rozpoznałam charakter pisma Nate'a: Nie chciałem cię budzić, a musiałem szybko coś załatwić. Tata wpadł z niezapowiedzianą wizytą. Widzimy się potem. Kocham cię królewno! N. 
To było bardzo kochane. Położyłam kartkę na biurku i poszłam do łazienki zrobić poranną toaletę. Dopiero wtedy zorientowałam się, że było już południe. Jakim cudem mogłam tak długo spać? Szybko się ogarnęłam i poszłam do garderoby, gdzie przebrałam się w TEN zestaw. Związałam włosy w luźnego koka i poszłam do kuchni, żeby przygotować sobie śniadanie. Już miałam otwierać karton mleka, gdy usłyszałam coś dziwnego. Zupełnie, jakby ktoś grał na gitarze. Myślałam, że się przesłyszałam, ale dźwięk był coraz bardziej wyraźny. Podeszłam do drzwi wejściowych i przystawiłam do nich ucho. Ktoś siedział po drugiej stronie i naprawdę grał na gitarze. I wtedy usłyszałam znajomy głos. Zaczął śpiewać.
-Girl it should be me driving to your house, knocking on your door and kissing you on the mouth. Holding on your hand, dancing in the dark, cause I was the only one who loved you from the start...
Myślałam, że zaraz zwariuję. Kompletnie nie spodziewałam się tego, że Harry będzie siedział pod moimi drzwiami z gitarą i w dodatku śpiewał! Położyłam rękę na klamce, ale nie nacisnęłam jej. 
-Baby, I loved you first..
Tekst tej piosenki wyrył mi się w głowie. Harry naprawdę bardzo się starał. Było widać, że mu zależy. Bo gdyby było inaczej, to czy wciąż by próbował? Czy próbowałby wiedząc, że kocham kogoś innego? Czy.. czy on zasłużył na kolejną szanse? W moim sercu wciąż tkwiła ogromna rana po tym, co zrobił. Nawet gdybym bardzo chciała, to i tak nie potrafiłabym o tym zapomnieć. Ten chłopak był dla mnie kimś ważnym i liczyłam na niego, potraktował mnie jak nie powiem co. Czy teraz coś się zmieniło? Czy on naprawdę zasługiwał na to, żeby.. właśnie, żeby co? Na co zasługiwał? W głowie miałam kompletny mętlik. W końcu nacisnęłam klamkę i wyszłam na korytarz. Harry siedział pod ścianą, ale wstał, gdy tylko mnie zobaczył. W ręce trzymał gitarę i patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem.
-Rose.. - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.
-Co ty robisz, Harry? 
-Ja tylko.. chciałem cię zobaczyć.. i porozmawiać.. i..
-Okey - powiedziałam zaskakując sama siebie - nie wiem, co chcesz mi powiedzieć i co udowodnić, ale okey. Wejdź.
Weszłam do mieszkania, zostawiając otwarte drzwi. Dopiero po chwili Hazza niepewnym krokiem wszedł do środka. Usiadłam na kanapie w salonie i czekałam na rozwój wydarzeń. Nie byłam do końca pewna tego, czy dobrze robię, ale nie zaszkodziło spróbować. Już dawno nie rozmawiałam z nim bez dłużej niż kilka minut. Nie wiedziałam, co z tego wyniknie.
-Emm.. - zaczął - jak ci się żyje?
-Do rzeczy, Harry. O co chodzi? Z tą piosenką, z tymi spojrzeniami i z tym wszystkim? Myślałam, że temat "my" mamy już za sobą.
-Jak dla mnie nie - powiedział stanowczo - nie potrafię przestać o tobie myśleć i wspominać tego wszystkiego, co między nami było. Nie jestem w stanie tak po prostu odpuścić. Życie wiele mnie nauczyło. Wiem, że kompletnie schrzaniłem sprawę, ale.. nie chcę rezygnować. Nie chcę, żebyśmy do końca życia byli wrogami, przez błędy z przeszłości. Rose proszę cie, daj mi tą ostatnią szansę, żebym mógł wszystko naprawić. Nie proszę o nic więcej, tylko o to..
-Ty naprawdę myślisz, że to jest takie łatwe? Wiesz ile czasu zajęło mi dojście do siebie? Po tym, co zrobiłeś.. nie wiedziałam, czy jeszcze kiedykolwiek stanę na nogi! Po raz kolejny się pocięłam, choć wielu osobom obiecałam, że więcej tego nie zrobię. Ja chciałam tylko być szczęśliwa, a ty.. to było podłe. 
-Wiem.. wiem, że popełniłem wiele błędów, ale przecież nikt nie jest idealny. Pogubiłem się w swoich uczuciach. Z jednej strony byłaś ty, a z drugiej Carmen. Sam nie wiedziałem, co do niej czułem. To był bardziej flirt.. to wszystko przez ten pieprzony Modest. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić, Rose. Byłaś i nadal jesteś dla mnie bardzo ważna. Ja.. ja wciąż cię kocham.
-Ale ja cię nie kocham, Harry - powiedziałam mu prosto w oczy - już nie. Stanęłam na nogi i znów pokochałam, ale nie ciebie. Mam chłopaka, z którym jestem szczęśliwa i który nigdy mnie nie zawiódł. Mam pewność, że mu na mnie zależy. Ty miałeś swoją szansę i jej nie wykorzystałeś. Życie idzie do przodu i się nie zatrzymuje. Na razie nie potrafię w pełni ci wybaczyć. Jest jeszcze za wcześnie, ale..
-Ale co?
-Ale mogę spróbować. Nie mówię tu od razu o przyjaźni czy zaufaniu. Możemy próbować ze sobą rozmawiać i odbudować nasze relacje sprzed kilku miesięcy, zanim zaczęliśmy się spotykać. Na razie nie jestem w stanie zaproponować niczego więcej. Jestem wrażliwą i kruchą osobą, i dobrze o tym wiesz. Nawet to wiele mnie kosztuje. Może od początku nie byliśmy sobie pisani? Może jest na świecie dziewczyna, która na ciebie czeka, tylko jeszcze nie wiesz o jej istnieniu? Ja tego nie wiem i ty pewnie też. Między nami nic już nie ma, Harry. I nigdy nie będzie.
W pokoju zapadła cisza. Loczek patrzył na mnie z zaciśniętymi ustami. Wstałam z kanapy i podeszłam do niego. Sama nie wiedziałam, co mną kierowało. Już od bardzo dawna nie byłam blisko niego. Zaskoczyła go moja reakcja i nie wiedział, co chcę zrobić. 
-Idź naprzód przez swoje życie - powiedziałam - powodzenia. Jestem pewna, że jeszcze kogoś pokochasz.
-Chcę tylko ciebie.. - odpowiedział niemal szeptem.
-Nie mogę być twoja - odpowiedziałam, kręcąc głową.
-Wiem, że możesz, Rose. Nie oszukuj sama siebie! 
-Nikogo nie oszukuję. Kocham jego. Daję ci szansę na odbudowanie relacji, ale nic poza tym. Niech to w końcu do ciebie dotrze!
W końcu Hazza spuścił głowę. Widziałam, że zrezygnował. Moje słowa były dla niego bardzo bolesne, ale co mogłam na to poradzić? Chciałam dać mu szansę, a to już było sporo. Nie sądziłam, że kiedykolwiek się na to zdecyduję. Czy będę potrafiła się z nim przyjaźnić? Czy będę potrafiła wymazać z pamięci te złe momenty i żyć chwilą? Miałam wielką nadzieję, że tak. 
-Dziękuję - odezwał się nagle - i obiecuję ci, że tym razem tego nie schrzanię. Albo nie nazywam się Harry Styles.
-Trzymam cię za słowo.
Hazza pokiwał głową i wyszedł, zostawiając mnie samą. Dopiero wtedy zorientowałam się, że cała się trzęsłam. Ta rozmowa była już za mną. Przekręciłam klucz w drzwiach i poszłam do siebie. Wzięłam do ręki swoją komórkę i zobaczyłam, że mam 5 nieodebranych połączeń od Natalie. Już chciałam oddzwaniać, ale zrobiła to pierwsza. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i przystawiłam telefon do ucha.
-Nat, coś nie tak? - spytałam podejrzliwie.
-Musimy lecieć do Irlandii - powiedziała zdenerwowana, a ja czułam jak napinają mi się wszystkie mięśnie.
-O czym ty mówisz? Jak to do Irlandii? 
-Jade ma kłopoty. Rose musimy lecieć! Ona nas potrzebuje, proszę.. nie zadawaj pytań. Będę u ciebie z Zaynem za kwadrans, Bądź gotowa.
Połączenie zostało przerwane, a ja siedziałam przerażona, nie wiedząc, co mogło się wydarzyć. O co tu do cholery chodziło? 

_______________________________
Długo nie było, wiem, ale na asku wszystko jest wytłumaczone.
Przepraszam, mam za dużo zmartwień i spraw na głowie.
Rozdział 40 zakończony i wstawiony :D 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
Do końca opowiadanie wiele nie zostało, ale nudno nie będzie (a przynajmniej mam taką nadzieję). Wytrwacie do końca? :) 
Kocham waaas ♥
I dziękuję wam za to, że wciąż tu jesteście i czekacie na nowe rozdziały. To daje mi nową siłę do pisania :) 
<3 

+Zapraszam was na nowo zaczętego bloga mojej koleżanki! Wchodzimy, czytamy i komentujemy! :)
Holiday Diary ♥  

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział trzydziesty dziewiąty ♥

Co czułam w tamtym momencie? Ból. Wiedziałam, że jego widok tak na mnie zadziała. Dlatego omijałam ich dom i ich nie odwiedzałam. Nie chciałam go zobaczyć, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że to zaboli. Zacisnęłam place na klamce i chciałam zamknąć drzwi, ale szybko mi przeszkodził. Nie chciałam z nim rozmawiać. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. A on nadal próbował i wciskał mi kity, że "wciąż mu zależy".
-Rose, proszę cię - odezwał się - pozwól mi ze sobą porozmawiać.
-Nie mamy o czym rozmawiać - warknęłam - nie po to się wyprowadziłam, żebyś teraz nękał mnie nawet tutaj! Zrozum, że między nami wszystko jest skończone, a ja nie chcę cię widzieć na oczy! Za dużo zła wyrządziłeś i za dużo rzeczy było fałszywe. Nie możesz po prostu zostawić mnie w spokoju?
-Nie mogę.. - odpowiedział cicho - nie potrafię, zrozum! Nie dam rady z ciebie zrezygnować, bo cię kocham!
-Przestań! - krzyknęłam - Przestań w końcu kłamać! Nie wierzę ci!
-Carmen nic dla mnie nie znaczyła - tłumaczył się dalej - nigdy jej nie kochałem, Rose! To ty jesteś moim całym światem. Nie chciałem cię zranić..
-Ale to zrobiłeś - syknęłam i poczułam łzy w oczach - zraniłeś mnie bardziej niż ktokolwiek inny. Byłeś osobą, której ufałam i dzięki której byłam szczęśliwa. Ale teraz nie chcę cię widzieć, rozumiesz? Nie dam po raz kolejny sobą pomiatać. Nie jestem jakąś zabawką. Układam życie na nowo. I nie ma w nim dla ciebie miejsca.
-Ja nie potrafię bez ciebie żyć - on również zaczął płakać - nie dam rady! Nienawidzę siebie za to, co ci zrobiłem.. z każdym dniem mam do siebie coraz większy wstręt za to, że.. że pozwoliłem ci odejść i za to, że w ogóle zaczynałem tą grę.. przepraszam. Tak strasznie cię przepraszam..
-Przeprosiny nie pomogą. Postaw się na moim miejscu! Co byś zrobił, gdybym to ja przez 2 tygodnie zdradzała cię z innym? Wybaczyłbyś mi od razu? Nie sądzę! Nie nachodź mnie, bo i tak nic ci to nie pomoże. Daj mi zacząć od nowa..
-Chcę dla ciebie jak najlepiej, ale.. proszę cię, zastanów się ten ostatni raz. Przemyśl to.. ja nie potrafię z ciebie zrezygnować. Jesteś moim sercem, a bez serca nie da się żyć. Wiem, że popełniłem wiele błędów i dużo razy cię zawiodłem, ale naprawdę cię kocham. Nie ma ani odrobiny nadziei na to, że kiedyś mi wybaczysz?
-Nie wiem.. - odpowiedziałam niepewnie - to wszystko jest jeszcze zbyt świeże. Nie potrafię patrzeć na ciebie i nie widzieć tej sceny z Holmes Chapel. Jeżeli mam ci wybaczyć, na co są marne szanse, to musisz dać mi więcej czasu. A póki co.. po prostu zostaw mnie w spokoju.
W tym momencie zamknęłam drzwi i przekręciłam klucz. Jego widok zadziałał na mnie jak kubeł zimnej wody. Szybko otarłam łzy i wzięłam głęboki oddech. To było już za mną. Teraz zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy kiedykolwiek będę w stanie mu wybaczyć. Czy tego chciałam? Tak. Czy potrafiłam? Zdecydowanie nie. Mama wróciła 15 minut później. Cmoknęłam ją w policzek na dobranoc i od razu poszłam do siebie. Chciałam po prostu zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić..

Miesiąc później...
  
Nim się obejrzałam, minęło już sporo czasu. Wciąż mieszkałam u mamy i żyłam normalnie. Bardzo dużo czasu spędzałam z Nate'm, który był dla mnie wielkim oparciem. Bardzo się do niego przywiązałam i nie wyobrażałam sobie dnia, w którym miałoby go zabraknąć. Natalie zamieszkała u chłopaków do końca sierpnia. Cały świat już wiedział o niej i o Zaynie. Byli szczęśliwi i zakochani. Szczerze, to trochę im tego zazdrościłam. Wiedziałam, że Zayn jest wspaniałym facetem i na pewno jej nie skrzywdzi. Choć.. kiedyś myślałam tak samo o Harrym, a jednak się pomyliłam. A co do Harrego. Nie zrezygnował. Co jakiś czas przychodził i prosił o rozmowę, ale za każdym razem mówiłam mu "jeszcze nie teraz". Na jego widok nie czułam już tak wielkiego bólu, jak kiedyś. Coraz częściej odwiedzałam chłopaków a na mojej twarzy gościł promienny uśmiech. Wszystko zaczynało się układać, choć bardzo często wieczorami wspomnienia lubiły do mnie powracać. Jednak myślałam tylko o tych dobrych. Złe zepchnęłam na samo dno swojej podświadomości. Miałam prawo do szczęścia. Libby, Jane i Natalie były dla mnie jak siostry. Gdy byłyśmy we 4, nie było mowy o smutku czy załamaniach. Kochałam je za to, że były ze mną bez względu na wszystko. Niall wciąż się o mnie martwił i nie rozmawiał z Harrym, ale przynajmniej nie skakali już sobie do oczu. Miałam nadzieję, że mimo wszystko między nimi będzie w porządku, jak dawniej, zanim przyleciałam i narobiłam tyle problemów. Choć.. może większość z nich nie była moją winą? Nie chciałam się nad tym rozdrabniać. Najbardziej cieszyłam się z tego, że moja mama żyła normalnie. Śmiała się, rozmawiała ze wszystkimi i była pełna miłości, czułości i pokory. Czyli taka, jak zanim ojciec zaczął pić. Wszystko było na dobrej drodze. Czyżby w końcu życie miało dla mnie ciekawszy scenariusz? Miałam nadzieję, że tak. Tego dnia mieliśmy robić małą domówkę u chłopaków, z racji tego, że dostali chwilę wolnego i po prostu chcieli się zabawić. Ku mojemu zaskoczeniu zaprosili również Nate'a, na co on od razu się zgodził. Siedziałam właśnie w swoim pokoju i rozmyślałam nad tym, w co powinnam się ubrać. W samej bieliźnie stanęłam przed wielką szafą i położyłam dłonie na biodrach. Długo zajęło mi wybranie odpowiedniego stroju, ale w końcu zdecydowałam się na TEN. Tak, był odważny, ale właśnie o to mi chodziło. Musiałam zacząć pokazywać swoje atuty. Wyprostowałam włosy i zrobiłam sobie makijaż, po czym wyszłam do salonu, żeby wziąć torebkę. Właśnie wtedy zauważyłam Nate'a siedzącego na kanapie. Patrzył na mnie z błyskiem w oczach i uśmiechnął się zawadiacko.
-Wyglądasz seksownie - powiedział, a ja czułam, że zaczynam się rumienić.
-Daj spokój - odpowiedziałam z prychnięciem.
-Dlaczego? Taka jest prawda - zaśmiał się - wyglądasz naprawdę słodko.
-To słodko czy seksownie? - spytałam i przygryzłam dolną wargę.
-Słodko, a zarazem seksownie. To jak, gotowa?
Pokiwałam głową i wzięłam torebkę leżącą na fotelu. Opuściliśmy mieszkanie i wsiedliśmy do jego samochodu. Po raz pierwszy od dawna szłam na imprezę do chłopaków. Odwiedzałam ich, ale rzadko. Co prawda widok Harrego już mi tak nie przeszkadzał, ale wciąż czułam się tam dziwnie. Na miejscu byliśmy po 20 minutach. Pod domem stało już kilka samochodów a przed bramą czyhali paparazzi. Udało nam się wejść do środka bez większych komplikacji. Już od progu powitali nas Zayn z Nat, oczywiście przyklejeni do siebie. 
-Witamy na mini imprezie wszech czasów! - powiedział Zayn - Zapraszamy w nasze nieskromne progi.
-Ile ty już wypiłeś, stary? - spytał go Nate i przybili żółwika.
-Jeszcze nic - zaśmiał się - ale zaraz zacznę.
-Masz się nie schlać - powiedziała Nat - bo będziesz spał sam.
-Grozisz mi? - zamruczał do niej, a ja przewróciłam oczami.
Skinęłam na Nate'a i zostawiliśmy ich w spokoju. Zauważyłam również Libby, Jane, Darcy, Louisa, Liama i Nialla. Reszty ludzi nie kojarzyłam za bardzo. Podeszliśmy do tej grupki i przywitaliśmy się ze wszystkimi. Niall mocno mnie przytulił i uśmiechnął się ciepło. Póki co nigdzie nie było Hazzy. I jakoś wcale mi to nie przeszkadzało. Muzyka leciała na cały dom, a goście nadal się schodzili. Wzięłam z minibaru drinka i usiadłam na kanapie. Obok mnie przysiadła się Libby, również z drinkiem.
-Co tam u ciebie, siostra? - spytała, sącząc napój przez słomkę.
-Chyba w porządku - odpowiedziałam z uśmiechem i spojrzałam na Nate'a rozmawiającego z Niallem - powoli do przodu.
-Cieszę się, że jest u ciebie lepiej. Miło jest znów widzieć cię uśmiechniętą. I myślę, że w dużym stopniu jest to zasługa pewnego chłopaka.
-Co masz na myśli?
-Daj spokój. Nawet rozmawiając ze mną nie umiesz oderwać od niego wzroku - zaśmiała się.
-Nieprawda - powiedziałam i szybko odwróciłam głowę w jej kierunku - widzisz ?
-Rose, przestań się oszukiwać. On ci się podoba.
-Co?! Libby, za dużo dzisiaj wypiłaś. Nate jest moim przyjacielem i nikim więcej.
-Mhm.. i jak długo będziesz to sobie jeszcze wmawiać?
-Jak długo trzeba - mruknęłam - a poza tym, niczego sobie nie wmawiam. To przyjaciel i nic więcej.
-Jesteś tego pewna? Nie chciałabyś czegoś więcej?
-Nie.. a nawet jeśli, to on zapewne by tego nie chciał, więc skończmy ten durny temat.
-Możesz się nieźle zdziwić kochana - powiedziała i odeszła.
Patrzyłam na jej oddalającą się postać, nie wiedząc, co myśleć o jej słowach. Nie chciałam się nad tym zastanawiać. Wstałam z kanapy i poszłam tańczyć. Szybko dołączył do mnie Liam, Louis i Zayn. Później przyszły też dziewczyny. Zabawa była niesamowita. Zeszłam ze środka cała zgrzana i właśnie wtedy zauważyłam schodzącego po schodach Stylesa. Posłał mi delikatny uśmiech i chciał do mnie podejść, ale w tym momencie zauważył Nate'a, który również się do mnie zbliżał. Jego źrenice gwałtownie się rozszerzyły i stanął jak wryty na ostatnim stopniu. No tak, mogłam spodziewać się tego, że chłopcy nie poinformowali go o jego obecności. Wzruszyłam ramionami i po prostu wyszłam na taras, nie czekając na żadnego z nich. Oparłam się o barierkę i spojrzałam przed siebie. Po chwili poczułam za sobą czyjąś obecność. Nate stanął obok mnie. 
-Wszystko okey? - spytał z troską.
-Tak - odpowiedziałam niepewnie - po prostu musiałam wyjść się przewietrzyć. To wszystko.
-Jesteś pewna?
-Tak, jestem. 
Zapadło długie milczenie. Spojrzałam na przyjaciela i widziałam, że bił się z myślami. Zupełnie, jakby chciał mi coś powiedzieć, ale się bał. Przygryzłam dolną wargę i westchnęłam.
-O co chodzi? - spytałam, patrząc prosto na niego.
-A co masz na myśli? - udał zdziwionego.
-Nie graj ze mną w gierki, Nate. O czym chcesz porozmawiać?
-Nie wiem, czy to dobry moment..
-Przestań. Po prostu mów.
-Pamiętasz, jak mówiłem ci o moim zerwaniu z Kate, ale nie chciałem podać powodu? - zaczął niepewnie.
Skinęłam głową, nie wiedząc, czego się spodziewać.
-Chodziło o to, że.. zaczęliśmy się dość ostro kłócić. O dosłownie każdą błahostkę, a ja już tego nie wytrzymywałem. W dodatku w moim życiu pojawiła się pewna dziewczyna. I.. zakochałem się w niej niemal od razu. Nie potrafiłem być z Kate, kochając kogoś zupełnie innego. Nie chciałem jej skrzywdzić. Tamtej dziewczynie niczego nie powiedziałem, bo nie chciałem, by relacje między nami się pogorszyły. Ale.. teraz nie mogę już dłużej być w cieniu. Nie potrafię..
Analizowałam każde jego słowo i czułam się dziwnie. Kim była ta dziewczyna? Czy ją znam? Dlaczego wcześniej nie zauważyłam, że ma kogoś na oku? I dlaczego czuję się tak dziwnie? Pytania władowały się do mojej głowy, w której od razu zrobił się mętlik. 
-Wiesz.. - zaczęłam - to.. chyba dobrze. Powinieneś jej powiedzieć o swoich uczuciach. Ma prawo wiedzieć, że ktoś ją kocha i w ogóle..
-Rose? - Nate odwrócił się w moją stronę i stanął niebezpiecznie blisko.
-Tak?
-Mówię o tobie.
W tym momencie przeżyłam wielki szok. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Nate mnie KOCHAŁ? I to w TEN sposób? Nie mieściło mi się to w głowie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, nie mówiąc ani słowa. Czyżby Libby miała rację? Czyżby Nate działał na mnie w zupełnie inny sposób niż myślałam? Do tej pory ciągle zawracałam sobie głowę Harrym i nie potrafiłam skupić się na niczym innym, podczas gdy Nate kochał mnie od dawna i w pełni zasługiwał na moją miłość. Czy mógłby być dla mnie kimś więcej? W tym momencie chłopak zaczął się nade mną pochylać. Wiedziałam, do czego zaraz dojdzie i byłam ciekawa smaku jego ust. Nie odsunęłam się. Nie zaprotestowałam. Kiedy złączył nasze wargi, bez niczego oddałam pocałunek i oplotłam mu szyję rękoma. Po raz pierwszy od dawna poczułam się na swoim miejscu. Nie było trosk, zmartwień i smutków. Była tylko tamta chwila. Nate czując, że nie zamierzam się odsunąć, pogłębił pocałunek i przyciągnął mnie do siebie, kładąc mi dłonie na pośladkach. Przyparł mnie do ściany i nadal całował moje usta i szyję. W tamtym momencie niczego więcej nie potrzebowałam. Nie myślałam o Harrym i o tym, że może wciąż mu zależało. Chciałam należeć tylko do Nate'a. I właśnie w tej chwili drzwi na taras się otworzyły i stanął w nich nikt inny, jak Harry. Odepchnęłam od siebie Nate'a i spojrzałam na swojego byłego chłopaka. Popatrzył na mnie z wielkim bólem, a jego dłonie zacisnęły się w pięści. W sekundzie przeniósł wzrok ze mnie na Nate'a, a wtedy na jego twarzy pojawiła się wściekłość i obrzydzenie. Nim zdążyłam zareagować, rzucił się na niego i zaczął go bić i kopać. Nate był całkowicie zaskoczony. Zaczęłam krzyczeć o pomoc i próbowałam go odciągnąć, ale to było na nic. W końcu zjawił się Zayn i Louis, i we dwójkę jakoś zdołali go odciągnąć. Nate leżał na ziemi i zwijał się z bólu. Hazza kipiał z wściekłości. Wyrwał się chłopakom i przeniósł swój wzrok na moją przestraszoną twarz. W jego oczach widziałam żal, smutek, rozczarowanie i wielki ból. Zacisnął usta i gdzieś poszedł. Nie do domu. Przeskoczył przez barierkę i tyle go widziałam. Byłam całkowicie zdezorientowana. Zayn pomógł Nate'owi wstać. Całą twarz miał we krwi. Wydałam z siebie jęk i zakryłam usta dłonią. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. 
Na szczęście okazało się, że nic poważnego się nie stało. Krew została usunięta, a oprócz tego wszystko było okey. Straciłam ochotę na imprezowanie. Po tym, co się stało, w mojej głowie zapanował chaos. Wzięłam Nate'a za rękę i wspólnie opuściliśmy dom chłopaków. Po Harrym nie było ani śladu. Wsiedliśmy do samochodu i w mig znaleźliśmy się pod moim blokiem. Dopiero wtedy odwróciłam się w jego stronę.
-To nie powinno się stać - powiedziałam.
-Co masz na myśli?
-To, że on na ciebie napadł.. 
-I tylko o to chodzi?
-Tak.. - odpowiedziałam cicho.
-A co z.. pocałunkiem? 
-Tego nie żałuję - uśmiechnęłam się lekko.
-Więc.. coś może z tego być? Czy zostajemy przy przyjaźni?
-A chcesz czegoś więcej?
-Bardzo bym chciał.. ale decyzja należy do ciebie. 
 Nie odpowiedziałam. Po prostu zbliżyłam się do niego i go pocałowałam. Czułam jak się uśmiecha i odwzajemnia pocałunek. Nie potrzebowaliśmy słów. Zrobił dla mnie bardzo wiele i tylko dzięki niemu jeszcze żyłam. Był moją szansą i nadzieją. Nie zamierzałam tego stracić. Odsunęłam się od niego i posłałam mu uśmiech, po czym po prostu wysiadłam z samochodu i poszłam do domu. Czułam się dziwnie. Nigdy nie sądziłam, że między mną a nim mogłoby być coś więcej, a jednak się przeliczyłam. Po raz pierwszy od dłuższego czasu szeroko się uśmiechnęłam i poczułam, że wszystko jest na swoim miejscu. Nie było bólu, rozpaczy, cierpienia. Była miłość, szczęście i pokój. I chciałam, by tak zostało.


~Harry~

Nie wierzyłem w to, co widziałem. Od naszego zerwania minęły 2 miesiące, a ona już miała innego? Fakt, zraniłem ją i nie zasługiwałem na jej szacunek, ale żyłem nadzieją, że między nami będzie mogło być okey. Liczyłem na to, że mi wybaczy. Wszystko było już na dobrej drodze i nagle takie coś. Była z nim. Całowali się! I to na naszym tarasie. Poczułem w sobie wielką pustkę i rozczarowanie. Może nie powinienem się na niego rzucać, ale.. nie wytrzymywałem myśli, że Rose może być jego, a nie moja. Popatrzyłem na nią z wielkim bólem, a ona miała to gdzieś. Szybko opuściłem imprezę i wsiadłem do samochodu. Nie dbałem o to, że byłem pod wpływem alkoholu. Włożyłem klucze do stacyjki i wyjechałem z podjazdu. Kochałem ją. Była dla mnie absolutnie wszystkim. A teraz nie należała do mnie, tylko do niego. Myślałem, że zaraz zwariuję. Coraz mocniej wciskałem pedał gazu i nie dbałem o to, że przekroczyłem dozwoloną prędkość. Nie martwiłem się nawet tym, że może złapać mnie policja. Chciałem po prostu się oddalić. Z tego wszystkiego sam nie wiem jakim cudem dojechałem na most. Tak, na ten most. Na ten sam, na którym przyrzekliśmy sobie wieczną miłość. Przez dłuższą chwilę nie wychodziłem z samochodu. Zaciskałem palce na kierownicy i walczyłem z silnymi emocjami, które mną targały. W końcu jednak otworzyłem drzwi i wysiadłem. Wszedłem na most, na którym nie było nikogo, oprócz mnie i w mig odnalazłem odpowiednie miejsce. Była tam. Było oczywiste, że będzie. Mała, miedziana kłódka z naszymi inicjałami połączonymi serduszkiem. Była przypięta, jak gdyby nigdy nic. Mimo tego, że uczucie, którym Rose mnie obdarzała, po prostu wygasło. Nie było go już. Czułem cholerną pustkę w sercu. Do tej pory żywiłem się nadzieją na to, że Rose do mnie wróci i że będę mógł pokazać całemu światu, jak bardzo ją kocham. Teraz nie było na to szans. Wszystkie gazety będą pisać o jej związku z tym kolesiem. Na samą myśl o tym robiło mi się nie dobrze. Dopiero teraz tak naprawdę poczułem to, co ona musiała czuć przez ten cały czas, gdy byłem z Carmen. Podziwiałem ją, że to wytrzymywała. Musiało być ciężko, a ja ostatni debil nie zdawałem sobie z tego sprawy. Wplotłem dłonie we włosy i chciałem je sobie wyrwać. Nie wytrzymywałem tego wszystkiego. Ona musiała być moja! Musiałem ją odzyskać! Tylko jak? Byłem bezsilny. Usiadłem na drewnianym podłożu i patrzyłem na tą jedną, małą kłódkę, która znaczyła dla mnie tak wiele. Czułem łzy w oczach i cieszyłem się, że byłem sam. Czy jeszcze kiedykolwiek moje życie mogło się ułożyć? Straciłem Rose, straciłem Nialla.. co jeszcze się wydarzy? Ile rzeczy jeszcze spieprzę? Dla wszystkich byłoby lepiej, gdybym po prostu zniknął. Ale nie, nie mogłem się poddać. Nie mogłem zrezygnować. Nasze uczucie musiało coś znaczyć. Nie mogłem tego tak zostawić. Musiałem wymyślić nowy plan działania..

___________________________
Okey, no to 39 gotowy :) Tak wiem, komplikacje i namieszałam :P
Ale od początku taki był plan, więc wybaczcie, ale po prostu go realizuję :)
I nie pytajcie mnie, czy planuję happy end bo wam nie powiem! Same się przekonacie:)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
40 komentarzy - nowy rozdział .
Fajnie, że tu jesteście. I .. WOW! 100 obserwatorów.. o___O *-* !!
Jesteście po prostu najlepsi! DZIĘKUJĘ!
I do napisania <3 

czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział trzydziesty ósmy ♥

Wszystko działo się bardzo szybko. Ja zadzwoniłam po pogotowie, a Libby zaczęła reanimację. Nie miałam pojęcia, co się stało, ale miałam złe przeczucia. No bo kto chciałby zrobić mu krzywdę? Kto chciałby go tak załatwić? Nate nigdy nie wspominał, że ma jakichkolwiek wrogów. Kiedy w końcu przyjechał ambulans, zabrali go ze sobą, a my czym prędzej zamówiłyśmy taksówkę. Pod szpitalem byłyśmy w trybie ekspresowym, a ja przez całą drogę trzęsłam się ze strachu o niego. Libby próbowała mnie uspokajać, ale ona nie znała go tak dobrze, jak ja. Niczego o nim nie wiedziała, więc nie zdawała sobie sprawy z tego, co wtedy czułam. Wpadłam do szpitala jak szalona i od razu zapytałam o niedawno przywiezionego chłopaka. Pielęgniarka wskazała mi drogę i już po chwili znalazłam się pod jakąś salą. Drzwi oczywiście były zamknięte. Nie byłam w stanie usiedzieć w miejscu, dlatego chodziłam po korytarzu jak narwana. W tamtym momencie nie liczyło się nic, oprócz jego życia. Bałam się o niego. Najgorsza była ta niepewność i tyle wątpliwości. Kto? Dlaczego? Kiedy? Gdzie? Nie umiałam odpowiedzieć na żadne pytanie. Libby przyniosła mi kawę, ale nawet nie wzięłam jej do rąk. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak zdenerwowana. Za białymi drzwiami lekarze zapewne walczyli o jego życie, a ja kompletnie nic nie mogłam zrobić. W końcu z sali wyszedł lekarz, a ja od razu znalazłam się przy nim. Odezwał się, zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać.
-Sytuacja opanowana. Miał wiele szczęścia, że trafił do nas tak szybko. Jego życie nie jest zagrożone, ale poleży u nas jeszcze przez kilka dni. Możecie do niego wejść, ale tylko na chwilę.
Posłał mi przyjazny uśmiech i się oddalił. Dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą.
-Zaczekam tutaj na ciebie - powiedziała Libby - nie musisz się śpieszyć.
-Dziękuję - odpowiedziałam i cmoknęłam ją w policzek.
Uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Nate był już przytomny, ale oczy miał zmrużone. Przysunęłam sobie krzesło i usiadłam obok niego. Dopiero wtedy odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Widziałam, jak stara się uśmiechnąć, więc odwzajemniłam gest i starłam pojedynczą łzę, która płynęła mi po policzku.
-Jak się czujesz? - spytałam miękko.
-Jakby ktoś mnie pobił - odpowiedział z uśmiechem.
-Nawet w takich sytuacjach ze wszystkiego potrafisz żartować? Serio, Nate?
-Daj spokój, to nic takiego - odpowiedział lekceważąco.
-Nic takiego?! - wkurzyłam się - Człowieku, czy ty w ogóle wiesz, co mówisz? Przecież mogłeś zginąć!
-Ale nie zginąłem. Wszystko okey.
-Nie jest okey. Kto cię tak załatwił?
-To nie jest teraz..
-Kto?! - przerwałam mu - Muszę to wiedzieć. Powiedz mi, kto ci to zrobił?
-Rose, po co ci to wiedzieć? Przecież i tak nic z tym nie zrobisz.
-Po prostu chcę. Proszę cię, powiedz mi..
-To Seth i jego banda idiotów.
-Że kto? - zdziwiłam się, pierwszy raz słysząc o kimś takim.
-Seth to nowy chłopak Kate, mojej byłej. Rozmawiałem z nią ostatnio. Spotkaliśmy się po prostu na kawę i spacer, żeby porozmawiać o tym wszystkim, a on się o tym dowiedział. Ma to do siebie, że jest chorobliwie zazdrosny. Stwierdził, że jestem dla niego zagrożeniem, więc po prostu "dał mi nauczkę". To wszystko. Ale żyję i mam się całkiem dobrze. Nie zadręczaj się tym, bo naprawdę nie warto.
-Co za kretyn - prychnęłam - czasami nie ogarniam niektórych ludzi. Ten świat schodzi na psy.
-A jak tam u ciebie? Jak się czujesz?
-Już lepiej, dzięki. Odkąd mieszkam z mamą, to wszystko jest łatwiejsze. To była zdecydowanie bardzo dobra decyzja.
-Ahm.. a myślisz jeszcze o.. nim? - zawahał się.
-Szczerze? Teraz już mniej. Na początku było bardzo ciężko, ale teraz mam na głowie inne problemy. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Ten rozdział w swoim życiu definitywnie zakończyłam. 
-I jesteś o tym całkowicie przekonana?
-Tak, jestem - odpowiedziałam twardo.
-Świetnie. Cieszy mnie to.
-Uwierz, mnie również. Nie mówię, że jest łatwo, ale.. trzeba żyć dalej. Co na to poradzę? Zupełnie nic. 
-Rose, nie wiem, czy już ci to mówiłem, ale.. jesteś niesamowitą osobą.
-Ja? - zdziwiłam się - Niby dlaczego?
-Po prostu nią jesteś. Podziwiam cię, że jesteś taka silna.
-Ja silna? Czy ty wiesz, co mówisz? Jestem słaba, Nate. Gdybym była silna, nie miałabym takich problemów i ze wszystkiego wychodziłabym bez uszkodzeń. A tymczasem jest zdecydowanie na odwrót.
-Tak, ale.. umiesz sobie z tym radzić. Zawsze jakoś z tego wychodzisz...
-To nieprawda. Moje życie to jedna, wielka porażka. Nikomu nie życzę czegoś takiego. I proszę cię, nie rozmawiajmy więcej o mnie, okey? Mam dość. Teraz najważniejsze jest twoje zdrowie.
-Nic mi się nie stało - powiedział lekceważąco - to tylko kilka siniaków, nic więcej.
-Nie denerwuj mnie! Widziałam, w jakim byłeś stanie. Mogłeś umrzeć!
-Rose, daj spokój. To nie była moja pierwsza bójka. Za każdym razem wychodziłem z tego bez szwanku i teraz też tak będzie.
-Zaraz, zaraz. Jak to nie pierwsza bójka? - zaczęłam nabierać podejrzeń - Co masz na myśli?
-To, że już nie raz oberwałem od kogoś. I to w zasadzie bez powodu.
-Nigdy mi o tym nie mówiłeś..
-Bo nie było potrzeby. Powiedzmy, że miałem trudne dzieciństwo. W podstawówce wszyscy się ze mnie wyśmiewali, bo nie miałem super rzeczy i ciuchów. Byłem obiektem drwin i kpin. Wiele razy po lekcjach dopadali mnie starsi i bili, dopóki nie miałem dość. A ja nic nie mogłem na to poradzić. Później wyszedłem ze szkoły i wszystko się uspokoiło. No, aż do dzisiaj. Ale się tym nie przejmuję. Było, minęło. Za kilka dni stąd wyjdę i po wszystkim.
-Ja.. nie wiedziałam..
-Niby skąd miałaś wiedzieć? Ale nie martw się tym, to przeszłość. Nie warto do tego wracać.
-Widzę, że oboje nie mieliśmy łatwo.
-Kto wie, może właśnie dlatego się przyjaźnimy?
-Może..
Uśmiechnęliśmy się do siebie i atmosfera zrobiła się naprawdę przyjemna. Mimo tego, że siedzieliśmy w szpitalnej sali, a Nate ledwo mógł się ruszać, to i tak było w porządku. W tamtej chwili po raz pierwszy w życiu poczułam, że jestem cholerną szczęściarą, że go mam.

~Zayn~

Atmosfera w naszym domu nieco się poprawiła. Hazza przestał chlać i ciągle wymyślał coraz to nowsze rzeczy, żeby odzyskać Rose. Póki co był u niej kilka razy, ale za każdym razem wracał smutny i wkurzony, bo jej mama nie chciała go wpuścić, albo wmawiała mu, że jej nie było. Niall też odrobinę się uspokoił, ale nadal nie rozmawiał z Hazzą. My już sami nie wiedzieliśmy, co robić. Na wywiadach i koncertach starali się zachowywać normalnie, ale sporo osób zauważyło, że coś między nami jest nie tak. Paul próbował z nimi rozmawiać, ale zakończyło się to wielką kłótnią. Miałem już tego powoli dość. Czasami po prostu wychodziłem i wracałem późno w nocy, żeby odreagować to wszystko. Często rozmawiałem z Rose na Skype. Widać było znaczną poprawę. Potrafiła się nawet uśmiechnąć. Przeprowadzka była bardzo dobrym pomysłem, choć tęskniłem za jej obecnością w domu. Ale nic nie mogłem na to poradzić. Pozostało mi tylko ją wspierać i jakoś pomagać. 
Siedziałem w swoim pokoju i myślałem o tym, jak będzie wyglądało moje życie za kilka lat. Naszło mnie na przemyślenia. Gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Niechętnie podniosłem się z łóżka i odłożyłem słuchawki. Otworzyłem i niemal od razu stanąłem jak wryty, z wielkim zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Przede mną stała Natalie, uśmiechnięta od ucha do ucha. W jednej sekundzie rzuciła mi się na szyję, a ja od razu mocno ją do siebie przytuliłem i kilka razy okręciłem dookoła własnej osi. Nie mogłem uwierzyć w to, że ją widzę. W końcu postawiłem ją na podłogę i spojrzałem na nią z wielkim uśmiechem.
-Co ty tu robisz? - spytałem z szerokim uśmiechem.
-Za bardzo za tobą tęskniłam - odpowiedziała, wzruszając ramionami - a poza tym, nie miałam nic do roboty w Irlandii. Są wakacje, jestem wolna! 
-Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo się cieszę, że cię widzę - powiedziałem i mocno ją do siebie przytuliłem.
Kompletnie nie spodziewałem się jej wizyty. Tęskniłem za nią jak wariat i powoli nie wytrzymywałem tego, że nie ma jej przy mnie. A tymczasem ona po prostu przyleciała, nie mówiąc ani słowa. Nie chciałem wypuszczać jej ze swojego uścisku. Mógłbym ją tak trzymać już na zawsze.
-Poczekaj - powiedziała i odsunęła się ode mnie - pójdę przywitać się z Rose.
-Yhmm..  ale.. gdzie? - zawahałem się.
-Do jej pokoju. A co, nie ma jej? 
-Ona tu nie mieszka.. - powiedziałem zakłopotany, a na twarzy Nat powoli malowało się rozczarowanie i zdziwienie.
-O czym ty mówisz, Zayn? Jak to tu nie mieszka? To gdzie ona jest?
-Mieszka u swojej mamy. 
-Ale dlaczego?
-Myślę, że ona sama powinna ci to powiedzieć. To są sprawy jej i Harrego.
-Dlaczego jesteś taki tajemniczy? - wkurzyła się - I czemu ja o niczym nie wiem?
-Natalie, spokojnie - uśmiechnąłem się - później cię do niej zawiozę. Daj mi się sobą nacieszyć chociaż przez chwilę, okey?
-Okey - westchnęła - ale później chcę się dowiedzieć co jest grane. Jasne?
-Jak słońce. 
Wziąłem ją za rękę i wspólnie weszliśmy do mojego pokoju. Usiedliśmy na łóżku i wtuliliśmy się w siebie. Chciałem jak najdłużej napawać się jej bliskością. Czułem zapach jej słodkich perfum i bardzo mi się to podobało. Chyba po raz pierwszy byliśmy tak blisko siebie. Czułem, że jest dla mnie kimś wyjątkowo ważnym. Byłem wielkim szczęściarzem, że na nią trafiłem. Musiałem dobrze ją przywitać. Musiałem przygotować coś, żebyśmy w końcu bez przeszkód mogli być razem. Wszystko musiało być idealnie przygotowane. Zaczęliśmy rozmawiać o naszym życiu. Wspominaliśmy i snuliśmy plany na przyszłość, ale widziałem, że dręczyło ją to, co dzieje się z Rose. Ciągle uciekała gdzieś myślami. 
-Okey, chodź. Zawiozę cię do Rose - powiedziałem i wstałem.
-Dzięki - uśmiechnęła się z wdzięcznością.
Wziąłem ją za rękę i wspólnie zeszliśmy na dół. Mijaliśmy Louisa z Liamem, którzy posłali mi znaczące spojrzenia, ale tylko wystawiłem im język. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do mojego samochodu. Pod blokiem Rose byliśmy po kilkunastu minutach. Zaprowadziłem ją pod odpowiednie drzwi i nacisnąłem dzwonek. Otworzyła nam ona sama. Od razu się na siebie rzuciły i zaczęły piszczeć. Jak widać, nikogo nie poinformowała o swoim przyjeździe. 
-Cześć Zayn - powiedziała Rose, dopiero, gdy Natalie stanęła obok niej.
-Cześć. To ja was zostawiam. Będę o 19:00 - zwróciłem się do Nat - szykuj się na niespodziankę.
-Mam się bać? - spytała zadziornie.
-Mnie? Bez obaw. Do zobaczenia.
Uśmiechnęły się do mnie i zniknęły za drzwiami mieszkania. W głowie już układałem idealny scenariusz naszego spotkania. Nie chciałem być banalny, ale nie chciałem również przesadzić. Olśniło mnie dopiero, gdy wsiadałem do samochodu. Plan był wprost idealny. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i pojechałem do wypożyczalni samochodów...

Wszystko było już gotowe. W sumie wiele nie musiałem robić. Z pomocą przyszedł mi Liam, który doskonale znał się na takich rzeczach. O równej 19:00 zadzwoniłem do mieszkania Rose. Już od progu słyszałem głośne śmiechy. Ciekawiło mnie, co te wariatki tam wyprawiały. W końcu drzwi się otworzyły. Dziewczyny się pożegnały, a ja wziąłem Nat za rękę i sprowadziłem ją na dół. Na widok czerwonego kabrioletu jej źrenice momentalnie się rozszerzyły. Zamierzony efekt osiągnięty, pomyślałem. 
-Skąd.. go masz? - spytała oszołomiona.
-Nie zadawaj pytań - zaśmiałem się - po prostu wsiadaj.
Pokręciła tylko głową i posłusznie wsiadła do środka. Zająłem miejsce za kierownicą i wyjechałem na drogę. Cała podróż zajęła nam prawie godzinę. Było idealnie, bo właśnie zaczynało się ściemniać. Natalie przez całą drogę próbowała wyciągnąć ze mnie, dokąd ją zabieram, ale jej się to nie udało. W końcu wjechaliśmy na wielkie wzgórze. Niebo przybrało odcień różu i wyglądało niesamowicie. Wysiedliśmy z samochodu. Nat od razu podeszła do krańca góry i spojrzała na zapierającą dech w piersiach panoramę Londynu i okolic. Przez dłuższą chwilę nie wypowiedziała ani słowa. Widziałem, że wpatruje się we wszystko z wielką fascynacją.
-To.. najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek w życiu ukazał się moim oczom - wykrztusiła w końcu.
-Tak, wiem. Uwielbiam to miejsce. Znalazłem je jeszcze kilka lat temu, ale później nie miałem czasu, by je odwiedzić. Trzymałem je dla wyjątkowej osoby na wyjątkową okazję. 
Natalie odwróciła się do mnie i spojrzała mi prosto w oczy.
-Więc.. jestem wyjątkowa?
-Szczerze? Jesteś najbardziej wyjątkową osobą, jaką kiedykolwiek w życiu spotkałem. I jestem cholernym szczęściarzem, że na ciebie trafiłem. Kocham cię. I cieszę się, że w końcu mogę powiedzieć ci to w cztery oczy.
-Ja też cię kocham - odpowiedziała z uśmiechem - i to ja jestem szczęściarą, że mogłam cię poznać. Zawsze myślałam, że będę tą z waszych fanek, która nawet was nie spotka. A tymczasem.. to mi się w głowie nie mieści.
-To niech lepiej się zmieści - zaśmiałem się i przyciągnąłem ją do siebie - bo teraz jesteś tylko i wyłącznie moja. Nie lubię się dzielić. Tak więc, oficjalnie.. zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak. O niczym innym nie marzę. 
Przygryzłem dolną wargę i nachyliłem się nad nią. Nasze usta złączyły się w cudownym, słodkim pocałunku, który mógłby trwać bez przerwy. Po raz pierwszy od bardzo dawna czułem, że mam przy sobie tą jedyną osobę, którą kocham i której za nic w świecie nie chciałbym stracić. Natalie była idealna. Całkowite przeciwieństwo Amber (o której już nawet nie chciałem myśleć). Była miła, słodka, sympatyczna i umiała walczyć o swoje. Wplotła swoje dłonie w moje włosy i pogłębiła pocałunek. Już po chwili nasze języki toczyły między sobą walkę o dominację. Oparłem ją o maskę samochodu i przygryzłem jej wargę, na co odpowiedziała jęknięciem. Było mi naprawdę dobrze. W końcu musieliśmy się od siebie odsunąć, bo zabrakło nam tlenu.
-To było..
-Mocne - skończyłem za nią i cmoknąłem ją w usta.
-Zdecydowanie - zaśmiała się słodko - jesteś wariatem, wiesz?
-Nie. Jestem twoim wariatem.
-Hmm.. więc należysz tylko i wyłącznie do mnie, tak? 
-Zgadza się. Do nikogo innego. 
-Bardzo mnie to cieszy.
Znów ją pocałowałem i splotłem nasze palce. Wyciągnąłem telefon i zrobiłem zdjęcie, które od razu ustawiłem na tapetę. Natalie zrobiła to samo. Przy niej czułem, że mogę wszystko. Wspólnie usiedliśmy na masce samochodu i wtuliliśmy się w siebie. Na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Atmosfera była niesamowita. Wiedziałem, że od tej chwili wszystko w moim życiu musi się ułożyć. Po prostu nie było innej opcji.

~Rose~

 Było coraz lepiej. Powoli oddalałam się od przeszłości i zaczynałam żyć teraźniejszością. Nate bardzo mi w tym pomógł. Cieszyłam się, że nic poważnego mu się nie stało. Stałam przy kuchence i gotowałam obiad, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Nie spodziewałam się gości, ale niespodzianka była bardzo trafiona. Gdy zobaczyłam Natalie, niemal od razu się na nią rzuciłam. Cholernie się za nią stęskniłam. Mogłam się domyślić, że będzie z Zaynem. Weszłyśmy do mieszkania i poszłyśmy do mojego pokoju. Usiadłyśmy na podłodze po turecku i patrzyłyśmy na siebie.
-Dlaczego nie mieszkasz u chłopaków? - spytała w końcu - Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia.
-Nie ma o czym mówić - mruknęłam - stare sprawy, do których nie chcę wracać.
-Jestem twoją przyjaciółką i mam pełne prawo wiedzieć, co tu się do cholery stało. Więc słucham.
-Yh.. po prostu zerwałam z Harrym i nie mam najmniejszej ochoty widzieć go na oczy.
-Jak to zerwałaś? - zdziwiła się - Myślałam, że między wami było okey! Co się takiego stało?
-Naprawdę chcesz to wiedzieć?
-Tak, naprawdę. Słucham.
-Zdradzał mnie z Carmen - powiedziałam i od razu się skrzywiłam, bo wspomnienia znów napłynęły mi do głowy.
Natalie zamilkła. Patrzyła na mnie w osłupieniu, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie powiedziałam.
-C..co?! - wykrztusiła w końcu.
-Sypiał z nią za moimi plecami przez 2 tygodnie. Nakryłam ich razem w apartamencie po weselu Gemmy. Długo musiałam dochodzić do siebie. Sam jego widok działał na mnie jak porażenie prądem. Musiałam się wyprowadzić. Po prostu nie miałam innego wyjścia.
-Nie mogę w to uwierzyć.. - powiedziała zszokowana - jak.. jak on w ogóle mógł?!
-Nie wiem.. i naprawdę nie chcę do tego wracać, wybacz. Dla mnie to dział zamknięty. Uczę się żyć na nowo, bez niego. Choć przyznam, że nie jest to łatwe. 
-Kurde.. dlaczego mnie przy tobie nie było? 
-Takie życie - westchnęłam - a tak w ogóle.. wiesz co tam u Jade?
-Nie bardzo - skrzywiła się - dawno z nią nie rozmawiałam. Ona już w ogóle nie jest sobą. Zmieniła się nie do poznania. Ciągle się szlaja z nowymi znajomymi a mnie ma w dupie. Już w ogóle się nie odzywa. Jakbym nic dla niej nie znaczyła..
-Nasza Jade? Ta wiecznie zadowolona, miła i sympatyczna Jade? 
-Tak, właśnie ona. A ja nic nie mogę na to poradzić. Wybrała inne życie. 
-Skoro tak jest jej lepiej.. na ile przyjechałaś?
-Tego jeszcze nie wiem. Po prostu kupiłam bilet, spakowałam się i wsiadłam w samolot. Mogę zostać nawet całe wakacje, gdybym tylko miała gdzie spać.
-Jasne, że będziesz miała gdzie spać! Chłopaki mają w cholerę miejsca. U mnie w sumie też jest wolny pokój, więc.. wybór należy do ciebie. Choć jestem przekonana, że będziesz chciała być bliżej Zayna..
-Daj spokój - zaśmiała się - to głupie.
-Wcale nie. Przecież on cię kocha i ty go na pewno również. Jaki jest problem?
-W sumie.. to żaden.
-No więc właśnie! To ja już teraz życzę ci szczęścia i miłości.
-Wariatka z ciebie, wiesz?
-Wiem. Ale za to mnie kochasz.
-Najmocniej na świecie!
Zaśmiałyśmy się i mocno do siebie przytuliłyśmy. Aż do wieczora rozmawiałyśmy i się wygłupiałyśmy. Był też czas na wspomnienia i przemyślenia na różne tematy. Czas leciał zdecydowanie zbyt szybko i zanim się obejrzałam, Zayn z powrotem zawitał w moich drzwiach. Pożegnałam się z Natalie i poszłam do pokoju, gdzie zalogowałam się na Twittera i Skype. Przy Niallu była zielona kropeczka. Wiedziałam, że zaraz zadzwoni i nie pomyliłam się. Odebrałam z wideo i uśmiechnęłam się lekko na jego widok.
-Cześć, Nialler - przywitałam się z nim.
-Hej, Rose! Jak się masz? Wszystko okey? - spytał.
-Powiedzmy, że okey. Dochodzę do siebie i już tak o tym wszystkim nie myślę. Nie musisz się tak o mnie martwić, naprawdę. Jestem już dużą dziewczynką i potrafię sobie radzić.
-Dobrze wiesz, że i tak będę się martwił. Przez tego skurwysyna..
-Niall, skończ - przerwałam mu - to nie jest sposób rozwiązywania problemów. Skończyłam już z Harrym. To sprawa tylko między nami. Wy jesteście przyjaciółmi i gracie w jednym zespole. Mimo wszystko.. mimo tego, co się stało.. nie możesz się od niego odwrócić.
-Czy ty się słyszysz? - zdenerwował się - Zdajesz sobie sprawę z tego, co mówisz? On cię skrzywdził! 
-Tak, ale.. 
-Nie, Rose - tym razem to on mi przerwał - ja nie toleruję takiego gówna. Chłopaki niech robią co chcą, ale ja nie zamierzam się zachowywać, jakby nic wielkiego się nie stało.
-Wasza przyjaźń się rozpadnie.. 
-Niby jaka przyjaźń? - mruknął - To już nie jest żadna przyjaźń. Pokazał jaki jest naprawdę.
-Zrobisz, jak będziesz uważał. Ja po prostu nie chcę, żeby przez tą cholerną sytuację One Direction się rozpadło. Zawiedziecie i mnie, i siebie i przede wszystkim waszych fanów. Także rób jak uważasz.
-Daj spokój, Rose. Mam już dość tego tematu. Jestem tym wszystkim po prostu zmęczony.
-Ja też - westchnęłam - ale w końcu jest lepiej i mam jakąś nadzieję na życie. Wszystko prawie wraca do normy. Żyć nie umierać..
-Taa.. a kiedy nas odwiedzisz?
-Nie wiem. Może wpadnę w weekend. Ale najpierw upewnię się, że Harrego nie będzie w domu. Nie mam ochoty go widzieć. Boję się, że po raz kolejny nie wytrzymam. 
-W porządku. Ostrzegę cię w razie czego. Tęsknię za tobą.
-Ja za tobą też, uwierz mi - uśmiechnęłam się smutno - ale wiesz.. zawsze możesz mnie odwiedzić. 
-Wiem. A teraz wybacz, ale muszę kończyć. Trzymaj się! 
-Ty również.
Pomachałam mu i połączenie zostało przerwane. Oparłam się o krzesło i zamknęłam oczy. Miałam piekielnie trudne życie, ale jakoś musiałam sobie radzić. Bo przecież innego wyjścia nie było. Czasami myślałam o Harrym, ale to bardzo bolało. Zdecydowanie za bardzo. Wiedziałam, że przychodził do mieszkania. Moja mama wiedziała o wszystkim. Nie wpuszczała go, za co byłam jej bardzo wdzięczna. Była w wielkim szoku, jak zresztą wszyscy. Nie miałam siły na to wszystko. Cały ten syf zepchnęłam na szary koniec swojego umysłu. Musiałam żyć teraźniejszością a całą resztę zostawić za sobą. Innego wyjścia nie było. Około 22:00 ktoś zadzwonił do drzwi. Byłam w pełni przekonana, że to mama, bo właśnie o tej godzinie powinna kończyć swoją zmianę. Przekręciłam klucz i po prostu otworzyłam. Dopiero wtedy zorientowałam się, że był to wielki błąd. Przede mną stał Harry...

_______________________________
No więc mamy ciąg dalszy :) Jak się podobało?
Mam nadzieję, że choć odrobinę was zainteresowałam :D No więc tak.. ZATALIE w końcu razem :D Mam jeszcze kilka pomysłów na to opowiadanie i będzie ono pewnie najdłuższe z moich wszystkich :) Cieszę się, że wchodzicie na stay with me forever ♥ . Początek za niedługo ;)
CZYTASZ  = KOMENTUJESZ! 
40 komentarzy = nowy rozdział .
Do napisania za niedługo ! < 33
 



wtorek, 11 czerwca 2013

Stay with me forever .♥

If you believe in love.. if you believe in us..



Blog jest już otwarty! Serdecznie Was zapraszam :) Proszę o dodawanie się do obserwatorów i informowanie w komentarzach, kto zamierza czytać historię i JB :) Nie zmuszam, po prostu zapraszam! 

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział trzydziesty siódmy ♥

Znów wiele się zmieniło. I niestety znów nie na lepsze. Chciałam być silna. Chciałam żyć normalnie, ale tak się nie dało. Zaraz po powrocie chłopaków znów zamknęłam się w pokoju. Chciałam normalnie z niego wyjść i ignorować Harrego, ale się nie dało. Tego samego dnia, gdy wyszłam z łazienki, zobaczyłam go siedzącego na moim łóżku. Przeklęłam się w myślach za to, że nie zamknęłam drzwi na klucz. Fala bólu zalała moje ciało. Jego widok nadal był dla mnie zbyt ciężki i bolesny. Schyliłam głowę, a usta zacisnęłam w wąską linię. Ręce trzymałam przy sobie. Nie byłam w stanie na niego spojrzeć.
-Porozmawiaj ze mną.. - powiedział, a ja się wzdrygnęłam. 
-Nie mamy o czym rozmawiać - odpowiedziałam z trudem - powiedziałam ci już wszystko.
-Rose, proszę cię..
-O co? - przerwałam mu i podniosłam wzrok - Ty chcesz mnie o coś prosić? Za kogo się uważasz, Harry?
-Ja chciałem tylko.. przepraszam..
W końcu podniosłam wzrok i popatrzyłam na niego. Dopiero wtedy zorientowałam się, że stał tuż przy mnie. Odsunęłam się o 2 kroki. W moich oczach na nowo pojawiły się łzy.
-Nie chcę twojego "przepraszam", rozumiesz? Za każdym razem jak na ciebie patrzę, przypomina mi się ten dzień, w którym nakryłam cię z Carmen! Ty.. ty nawet nie powiedziałeś jej, że tak naprawdę byłeś ze mną! Bawiłeś się uczuciami zarówno moimi, jak i jej! Jakim trzeba być człowiekiem, żeby zrobić coś takiego? Jakim, Harry?! Kochałam cię.. byłeś dla mnie wszystkim.. a potraktowałeś mnie jak jakąś zabawkę, której w każdej chwili można się pozbyć. Brzydzę się tobą, rozumiesz? Jeszcze nikt w życiu mnie tak nie skrzywdził. Nawet mój ojciec! Myślałam, że mnie kochasz i jestem dla ciebie ważna. Szkoda, że tak bardzo się pomyliłam..
-Nie pomyliłaś się! - w jego oczach również pojawiły się łzy - Ja.. ja nadal cię kocham. Jesteś dla mnie najważniejsza.. jesteś całym moim światem, Rose! Nie chciałem tego.. nie chciałem, żeby tak wyszło.. ja po prostu się pogubiłem! To było dla mnie zbyt trudne.. ja.. ja już nie wiedziałem, co mam robić.. nie wiedziałem, co jest prawdą, a co fikcją.. ale teraz to wiem. Wiem, że jestem wielkim dupkiem i nie chcesz mnie znać, ale ja naprawdę cię kocham. Chcę tylko ciebie. Tęsknię za tobą..
-I myślisz, że jak tu przyjdziesz i powiesz jak bardzo ci przykro, to wszystko wróci do normy? Myślisz, że zapomnę o tym, że przez 2 tygodnie pieprzyłeś się z inną i w żywe oczy kłamałeś mi, że ona nic dla ciebie nie znaczy? Odpowiedź brzmi: nie.
-Przepraszam.. nie chciałem tego..
-Jak możesz mówić, że nie chciałeś?! Raz.. raz mogłabym zrozumieć, że się pogubiłeś.. ale kilkanaście? To chore!
-Kocham tylko ciebie..
-Przestań kłamać! - powoli miałam dość - Po prostu przestań! Nie chcę tego słuchać!
-Ale to jest prawda! - zbliżył się i chciał chwycić mnie za ramiona, ale znów się odsunęłam i podniosłam ręce w obronnym geście.
-Nie dotykaj mnie! Nigdy więcej mnie nie dotykaj, słyszysz? Nie chcę cię znać. I jeżeli myślisz, że ci to wybaczę, to jesteś w wielkim błędzie, Styles. Tym razem przegiąłeś. To nie jest zwykła kłótnia, jak wszystkie inne. Tym razem nie masz co liczyć na rozgrzeszenie!
-Ale..
-Po prostu stąd wyjdź! - krzyknęłam - Wyjdź i nie wracaj!
Popatrzył na mnie ostatni raz, przygryzł dolną wargę i wyszedł, trzaskając drzwiami. Właśnie takich sytuacji za wszelką cenę chciałam uniknąć. Nie chciałam konfrontacji. Nie chciałam z nim rozmawiać, bo doskonale wiedziałam, że bym tego nie wytrzymała. Po raz kolejny rzuciłam się na łóżko. Nie chciałam płakać. Wmawiałam sobie: jesteś silna, dasz radę. Opanowałam emocje. Nie mogłam pozwolić na to, by po raz kolejny mnie zniszczył. Tylko dlaczego to było tak cholernie trudne?
Od tamtego dnia było tylko gorzej. Dlaczego? Bo Harry zaczął pić. Bardzo ostro pić. Wychodził z domu popołudniu, a wracał późno w nocy, całkowicie zalany. Zawsze przyprowadzał go ochroniarz. Każdy radził sobie na swój sposób. Nie chciałam go widzieć. Zwłaszcza w takim stanie. To było jak ostre uderzenie w policzek. Obydwoje się stoczyliśmy. Obydwoje byliśmy wrakami ludzi, którzy już nawet nie wiedzieli, czego chcą. Siedziałam na łóżku w swoim pokoju. Słone łzy znów spływały po moich policzkach. Nie próbowałam nawet ich powstrzymać, bo i tak nie dałabym rady. W rękach trzymałam nasze wspólne zdjęcie sprzed kilku miesięcy. Wtedy jeszcze byliśmy szczęśliwymi i zakochanymi dzieciakami, które myślały, że świat może paść im do stóp. Wtedy byłam przekonana, że odnalazłam swoje szczęście i już na pewno wszystko będzie w porządku. Jak bardzo się wtedy myliłam. Postanowiłam, że następnego dnia przeprowadzę się do mamy. Nie chciałam tak żyć. Nie mogłam znieść widoku Harrego. To kosztowało mnie zbyt wiele. Chciałam w końcu mieć spokój i odetchnąć od tej całej sytuacji, a w domu, w którym był ON, nie było to możliwe. Walizki były już spakowane i spokojnie czekały w garderobie. Mój wzrok znów spoczął na fotografii. Śmialiśmy się do obiektywu, pokazując światu, że należymy tylko do siebie. Teraz nie wiedziałam nawet, czy to była prawda. Może ten związek od początku nie był nam pisany? Może w ogóle nie powinniśmy go zaczynać? Nie mogłam tak dłużej. Musiałam odciąć się od przeszłości i skupić się na tym, co dopiero miało nastąpić. Wyciągnęłam zdjęcie z ramki i podarłam je na drobne kawałeczki, po czym rozrzuciłam je po całym pokoju. W środku nadal walczyły ze sobą dwa uczucia: miłość i nienawiść. To drugie przeważało, ale pierwsze nie chciało ustąpić. Coś czułam, że będzie to długa i zawzięta walka. W moim pokoju było całkowicie ciemno. Zgasiłam światło, żeby nikt nie mógł mnie zobaczyć. Przez ten jeden wieczór chciałam być całkiem sama. Moje przemyślenia przerwało walenie w drzwi. Słyszałam, jak Hazza woła moje imię i się dobija. Słyszałam, jak błaga, żebym mu otworzyła. Tak było od kilku dni, bez przerwy. Wracał późno w nocy i po prostu się dobijał. Nigdy nie rezygnował. A ja nigdy mu nie otwierałam. Zaciskałam ręce w pięści i zamykałam oczy, czekając, aż po prostu sobie pójdzie. Jednak tym razem tak nie mogłam. Musiałam załatwić to raz na zawsze. Otarłam łzy i policzki, po czym podeszłam do drzwi. Wzięłam głęboki oddech i powoli przekręciłam klucz. W końcu stanęłam z nim twarzą w twarz. Patrzyłam w jego zielone oczy i smutek na twarzy. Z daleka czułam woń alkoholu. Znów był pijany.
-Rose, kochanie, proszę, daj mi szansę - wybełkotał i zbliżył się do mnie.
-Daj spokój Harry - odpowiedziałam i cofnęłam się o krok - powiedziałam ci, że to koniec. Nie zmieniłam zdania.
-Ale ja cię kocham! Nie potrafię z ciebie zrezygnować.. nie mogę być bez ciebie..
-Będziesz musiał - starałam się zachować powagę, jednak już czułam łzy, które na nowo gromadziły mi się w oczach - proszę cię, idź sobie. Zostaw mnie w spokoju.
-Kocham cię..
Przysunął się do mnie jeszcze bliżej. Wyciągnęłam rękę i odepchnęłam go od siebie. Ledwo łapał równowagę.
-Odejdź Harry. Nie odbudujesz tego, co było. To koniec, rozumiesz? Koniec..
-Nie zostawiaj mnie.. proszę..
-Ty już to zrobiłeś.
To były ostatnie słowa, które wypowiedziałam. Szybko cofnęłam się do pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Zdążyłam przekręcić klucz, zanim mocno w nie uderzył. Nadal mnie wołał. Nadal pukał i prosił o szansę. Zsunęłam się na podłogę i oparłam głowę na rękach. Znowu płakałam. To musiało się skończyć. Ta chora sytuacja musiała się wreszcie unormować. Nie byłam pewna, jak długo jestem w stanie to wytrzymać. W końcu usłyszałam na korytarzu głos Louisa i Liama. Uspokoili Harrego i zaprowadzili go do pokoju. Wszyscy oprócz Nialla już normalnie z nim rozmawiali. Wspólne koncerty i fani były dla nich ważniejsze niż kłótnie i nieporozumienia. Podziwiałam ich za to, ale przecież od zawsze byli przyjaciółmi. Sama nie chciałam, by to się zmieniało. Kiedy sytuacja była już opanowana, wślizgnęłam się do swojego łóżka i położyłam głowę na poduszce. Pearl już słodko spała obok. Zamknęłam oczy i odpłynęłam z nadzieją, że od jutra wszystko się zmieni.
Rano obudził mnie dźwięk budzika. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać z łóżka, ale przecież miałam zacząć nowy dzień, nowe życie. Wstałam, wzięłam szybki prysznic, umalowałam się i ubrałam się w TO. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miałam na sobie coś ładnego i nie wyglądałam jak trup wyjęty z trumny. Byłam z siebie zadowolona. Nawet bardzo. Koniec załamywania się. Koniec płakania po nocach i rozpamiętywania. Życie biegło naprzód. A ja nie mogłam się zatrzymać. O godzinie 10:00 zadzwonił mój telefon. Nate stał już przy bramie i na mnie czekał. Nie minęła nawet chwila, a w moim pokoju pojawił się Niall. Nie wyglądał na zadowolonego.
-Na pewno chcesz to zrobić? - spytał, marszcząc brwi.
-Tak, Niall - odpowiedziałam stanowczo - w tym momencie nie mam innego wyjścia. Muszę się stąd wyprowadzić chociaż na jakiś czas. Przecież nie wyjeżdżam z Londynu! Będę zaledwie 15 minut stąd. Zawsze będziesz mógł mnie odwiedzić. To nie koniec świata.
-Wiem, ale.. po prostu będę tęsknił. I dziwnie będzie mieć tą świadomość, że twój pokój stoi pusty.
-Daj spokój, jakoś to przeżyjesz.
-Wiesz co? Miło widzieć cię normalnie ubraną, pomalowaną i uczesaną. Bez zaczerwienionych oczu i zapadniętych policzków. Wraca moja dawna Rose..
-Wraca - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam - nie mam innego wyboru. Muszę dojść do siebie. Ta cała sytuacja zbyt wiele mnie kosztuje. Nie pamiętam, kiedy ostatnio wyszłam na dwór! A teraz wybacz, ale Nate na mnie czeka i..
-Wiem - przerwał mi - przyszedłem po twoje bagaże. Nie musisz sama tego targać.
-Dziękuję.
Cmoknęłam go w policzek i zeszłam na dół. Przy drzwiach stali Liam, Louis i Zayn. Przytuliłam każdego po kolei i wyszłam z domu. Nialler zapakował moje torby do bagażnika i podał dłoń Nate'owi. Wsiadłam do samochodu przyjaciela i zapięłam pas.
-Ślicznie dziś wyglądasz - powiedział z uśmiechem.
-Ta, podobno - mruknęłam, ale również się uśmiechnęłam - po prostu jedźmy, okey? Chcę jak najszybciej stąd odjechać.
-Się robi, madame.
Nate odpalił silnik i wyjechaliśmy na ulicę. Dom chłopaków całkowicie zniknął mi z oczu. I dobrze, tak było lepiej. Mama już na mnie czekała i nawet przygotowała pokój gościnny. Po 20 minutach byliśmy już pod jej blokiem. Nate pomógł mi wnieść bagaże na górę i ustawić je w moim nowym pokoju. Mama przywitała mnie z ciepłym uśmiechem i od razu mocno mnie do siebie przytuliła. Nie sądziłam, że tak bardzo mi tego brakowało. Znów byłyśmy we dwie, jak dawniej. Tylko, że teraz nie czułyśmy się już zagrożone. Już niczego nie musiałyśmy się bać. Nate został u nas. Przez cały dzień siedzieliśmy we trójkę i dzieliliśmy się wspomnieniami z dzieciństwa. Dopiero wtedy poczułam, jak dobrą decyzję podjęłam. Byłam wolna. Całkowicie wolna. Wiedziałam, że dojdę do siebie. Przede mną jeszcze długa droga, ale wiedziałam jedno: DAM RADĘ...

~Harry~

Wszystko się skończyło. Straciłem ją na zawsze. Chciałem mieć ją tylko dla siebie, ale moja nadzieja się ulotniła. Jej widok sprawiał, że serce biło mi szybciej. Chciałem być obok niej, czuć ją przy sobie. Chciałem wziąć ją w ramiona i nigdy nie wypuścić. Chciałem, by wiedziała, jak bardzo ją kocham i jak bardzo oszalałem ja jej punkcie. Ale to było już niemożliwe. Już nigdy więcej nie będę mógł czegokolwiek dla niej zrobić. Skrzywdziłem ją. I musiałem ponieść tego pełne konsekwencje. Dlaczego zacząłem pić? Bo już po prostu nie wytrzymywałem. Chciałem zapomnieć. Chciałem zatracić się w czymś innym, żeby w końcu poczuć się lepiej. Myślałem, że pomoże, ale przez to było tylko gorzej. Gdy byliśmy w trasie koncertowej, chłopaki zaczęli normalnie ze mną gadać. Naturalnie oprócz Nialla, ale jemu się nie dziwiłem. To wszystko mnie przerastało. Miałem się starać i o nią walczyć, a nie potrafiłem zrobić NIC. Byłem wrakiem człowieka. Czułem się, jakby pewna część mnie się odłączyła i nie zamierzała wrócić. To przez to i moją głupotę Rose postanowiła się wyprowadzić. Nie wiedziałem, jak to wytrzymam. Gdy była tutaj, mogłem chociaż przez chwilę ją widzieć. A teraz nie było już żadnych szans na poprawę. Nic tylko się upić. Siedziałem w swoim pokoju i przeglądałem sieć, popijając puszkę piwa, gdy do mojego pokoju wparowali Zayn, Louis i Liam. Daddy od razu wziął mi browar z ręki i postawił na oknie. Skrzywiłem się i niechętnie odwróciłem się w ich kierunku. 
-Kiedy ty się wreszcie ogarniesz człowieku? - zaczął Zayn zdenerwowany - Co ty z siebie robisz? Naprawdę uważasz, że jak będziesz pił to wszystkie problemy znikną i będzie super? Jeżeli tak, to się mylisz.
-A co ty możesz o tym wiedzieć - burknąłem.
-Widzimy co się z tobą dzieje do cholery! - krzyknął Liam - Ty już nie jesteś sobą. Jesteś jakąś pomyłką, rozumiesz? Już nawet nie zachowujesz się jak człowiek! Zastanów się, czego ty tak naprawdę chcesz.
-Chcę tylko jej - odpowiedziałem i poczułem jak łzy zbierają mi się w oczach - tylko i wyłącznie jej. A nie mogę jej mieć. To co mi pozostaje? Już nawet żyć mi się nie chce! Nie mam po co!
-A właśnie, że masz - powiedział Louis - ty już nawet się nie starasz. Odpuściłeś sobie wszystko. Poddałeś się i stwierdziłeś, że nic nie ma sensu. Naprawdę sądzisz, że z takim nastawieniem cokolwiek osiągniesz? Sądzisz, że ona sama do ciebie przyjdzie i powie, że cię kocha? No to się mylisz! Zawalcz o nią. Pokaż jej, że wciąż ci zależy, a nie siedzisz w tym pokoju i się nad sobą użalasz! Harry postaraj się w końcu. Jeżeli ją kochasz i jeżeli chcesz pokazać światu, jak bardzo jest dla ciebie ważna, to zróbże coś do cholery! 
-Louis ma rację. - poparł go Zayn - Pogodziliśmy się z tobą, bo nie mogliśmy patrzeć na twoje cierpienie. Ale zauważ, że Rose cierpi o wiele bardziej. Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo jest jej teraz ciężko? Ona cię kochała i zawsze była ci wierna. Zrób coś dla niej i pokaż, że się nie poddasz. Przestań chlać jak jakiś żul i skup się na tym, co jest naprawdę ważne: na was.
-Naprawdę wierzycie w to, że.. że można to jakoś odbudować? Że jestem w stanie jakoś to naprawić?
-Nadzieja umiera ostatnia - powiedział Liam - ja nigdy nie zrezygnowałbym z Libby, bo za bardzo ją kocham. A skoro ty kochasz Rosalie, to po prostu coś zrób. Cokolwiek. Ale siedzenie i pice do nieprzytomności nie jest żadnym rozwiązaniem. Przez to tylko się staczasz i zawalasz najprostsze rzeczy. 
Nic więcej nie powiedzieli. Po prostu zabrali się i wyszli, zostawiając mnie samego. Mieli rację. Co ja sobie w ogóle myślałem? Jak mogłem być takim idiotą? W tej chwili byłem całkowicie pewny jednej rzeczy: muszę ją odzyskać. Nieważne kiedy i za jaką cenę. To był mój cel. Nie mogłem z niej zrezygnować. Żadna inna dziewczyna nie działała na mnie tak, jak ona. Wiedziałem, że do końca życia nie wybaczę sobie tego wielkiego błędu i tego, że musiała przeze mnie cierpieć, ale koniec użalania. Czas na działanie. Wziąłem z parapetu puszkę z ledwo otwartym piwem i bez zastanowienia wylałem je do umywalki. Ułożyłem włosy, przebrałem się w czyste rzeczy i posprzątałem w pokoju. Nie mogłem usiedzieć na miejscu. Musiałem coś wymyślić. Musiałem ją odzyskać. Była moją obsesją. Spojrzałem na zdjęcie stojące przy moim łóżku. Była na nim szczęśliwa. Śmiała się do obiektywu, a ja, przytulony do niej, wyglądałem jak największy szczęściarz na świecie. Znów chciałem to czuć. Znów chciałem mieć ją w swoich ramionach. Niczego więcej nie potrzebowałem do szczęścia. TYLKO JEJ. W końcu zebrałem się w sobie, zszedłem na dół i pojechałem do siłowni. Musiałem się wyładować i na nowo zacząć dbać o kondycję. Musiałem być w pełni sił. Czas na wymyślenie planu idealnego właśnie nadszedł. Bałem się tylko tego, że będzie już za późno..

~Rose~

Minęło już trochę czasu odkąd opuściłam dom chłopaków. Musiałam przyznać, że było mi o wiele łatwiej. Przez to, że nie martwiłam się o to, że mogę GO zobaczyć, odzyskałam małą pewność siebie. Nie zamykałam się w pokoju na całe dnie. Wręcz przeciwnie, coraz częściej wychodziłam na miasto. Musiałam w końcu zacząć żyć na nowo. Czy ból minął? Nie. Zdecydowanie i definitywnie nie. Po prostu starałam się o nim nie myśleć i go tłumić. Zaczęcie wszystkiego od nowa było niewyobrażalnie trudne. Nie umiałam wyobrazić sobie swojego życia za kilka dni czy kilka lat. Niczego nie byłam pewna. Straciłam zaufanie do ludzi. To wszystko, co mnie spotkało, odbiło się na mojej psychice i nic nie mogłam na to poradzić. Zawsze byłam kruchą osobą. Najwięcej czasu wciąż spędzałam z Nate'm. Rozmawiałam również z Natalie, która za 2 dni miała przylecieć do Londynu. Oczywiście bez wiedzy Zayna, żeby było "romantyczniej". Cieszyłam się, że między nimi w końcu może się ułożyć. Z całego serca życzyłam im szczęścia, bo w pełni na nie zasłużyli, po tym wszystkim, przez co musieli przejść. Nie chciałam wracać do swojej przeszłości. Musiałam pokazać sobie i innym, że jestem silna. Koniec z wrażliwą i skrzywdzoną dziewczynką. Życie szło naprzód, a ja nie mogłam się zatrzymać. Nie tym razem. Historia z Harrym wiele mnie nauczyła. 
Odbudowałam również swój dawny kontakt z mamą. Gdy tylko wracała z pracy, obydwie siadałyśmy przed telewizorem i śmiałyśmy się z wyczynów bohaterów kreskówek. Opowiedziałam jej całą historię o Harrym. Obiecała mi, że gdyby się tu pojawił, od razu zamknie mu drzwi przed nosem. Nie chciałam go widzieć, ani o nim słyszeć. Dostał dokładnie to, na co zasłużył. Trudno było mi o nim myśleć, bo wspomnienia za nic nie chciały opuścić mojej głowy, ale jakoś dawałam sobie radę. Czy moje życie mogło być lepsze? Czy ja naprawdę mogłabym być szczęśliwa? Tego nie wiedziałam, ale zapewne wkrótce miałam się dowiedzieć. 
Siedziałam w salonie i malowałam paznokcie, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Podeszłam otworzyć i w progu zobaczyłam dostawcę z wielkim bukietem czerwonych róż. Zdziwiona podpisałam odbiór i wniosłam prezent do domu. Wśród kwiatów znalazłam małą, białą karteczkę. Otworzyłam ją i przeczytałam krótki napis.
Nie zrezygnuję. Nie tym razem. Kocham cię. H.
Od razu zacisnęłam usta i podarłam liścik na drobne kawałki, po czym wyrzuciłam go do kosza. Szkoda było mi bukietu, bo był naprawdę piękny, więc po prostu wstawiłam go do wody i postawiłam w korytarzu. Tak, powinnam się ich pozbyć, ale nie miałam serca. Zdałam sobie sprawę z tego, że zaniedbałam swoją pasję.  Fotografia od zawsze była moim życiem, a ostatnio nie miałam czasu ani ochoty na zrobienie chociażby jednego zdjęcia. Szybko pobiegłam do swojego pokoju i wróciłam z lustrzanką. Wzięłam aparat w ręce i wycelowałam obiektyw prosto w kwiaty. Nagle poczułam się wolna. Tak, jakby nic innego się nie liczyło. Poczułam wewnętrzną ochotę rozwijania swojej pasji. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Libby. Odebrała niemal od razu.
-Rose, coś się stało? - spytała zaniepokojona.
-Nie, nic, spokojnie. Jesteś teraz zajęta?
-Niezbyt.. właśnie skończyłam ostatni obraz na wystawę. A czemu pytasz?
-Nie miałabyś ochoty się przejść i przy okazji zapozować do kilku zdjęć? Już dawno nie wyciągałam aparatu, a pogoda jest tak śliczna i..
-Jasne, że mm ochotę! - przerwała mi - Nie wierzę, że wraca moja stara, kochana przyjaciółka. Nawet nie wiesz, jak się cieszę!
-Długa droga przede mną.. ale od czegoś muszę zacząć..
-Popieram. Będę gotowa za 30 minut. Spotykamy się jak zwykle w parku, tak?
-Tak. Do zobaczenia.
Zakończyłam połączenie i schowałam telefon do kieszeni. Zapakowałam sprzęt do pokrowca, który zarzuciłam sobie na ramię i wyszłam z domu. Na miejscu byłam oczywiście przed czasem, co mi odpowiadało. Zaczęłam robić zdjęcia naturze: drzewom, trawie, kwiatom, ptakom, a nawet przechodniom. Byłam w swoim żywiole. W końcu dołączyła do mnie Libby. Pozowała idealnie, niczym modelka, przez co każda kolejna fotografia była piękniejsza od poprzedniej. Byłam z siebie bardzo dumna. Później to ona wzięła aparat i wycelowała go we mnie. Nie byłam chętna do pozowania, ale w końcu dałam się namówić. I wcale tego nie żałowałam.
-Te zdjęcia są.. cudowne - powiedziała Libbs, gdy usiadłyśmy na ławce i zaczęłyśmy je przeglądać - ktoś musi je zobaczyć!
-Co masz na myśli? 
-Mam dla ciebie propozycję. Czy chciałabyś urządzić wystawę ze swoimi zdjęciami? Wiesz, zaprosiłoby się kilku fotografów i artystów oraz wolnych ludzi, żeby ocenili twój talent. Co ty na to?
-Naprawdę myślisz, że to by wypaliło? - spytałam, szerzej otwierając oczy.
-Oczywiście, że tak! Nawet sama ci w tym pomogę. To jak, małe szaleństwo?
-Jasne!
Byłam bardzo mile zaskoczona. Nie spodziewałam się takiej propozycji. Ale w sumie, czemu nie? Zawsze chciałam mieć własna wystawę, a teraz to marzenie mogło się spełnić. Uśmiechnęłam się do przyjaciółki i już chciałyśmy wracać do domu, gdy nagle zobaczyłam coś, co zmroziło mnie do szpiku kości. Widziałam Nate'a. Ledwo szedł i opierał się o każde drzewo. Był ranny i krwawił. Dotarłyśmy do niego akurat w chwili, gdy stracił przytomność..

_________________________________
Okey, jest 37 :)
Odbiegłam od zasady 40 komentarzy, bo jutro wyjeżdżam i na internecie byłabym dopiero w sobotę/niedzielę, a jak zauważyłam w komentarzach jedna z was wyjeżdża :) Tak więc, proszę bardzo!
Wiem, że nie jest zbyt długi, ale naprawdę starałam się, żeby dodać cokolwiek.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!
Mam nadzieję, że się podobało :) Zostawiajcie swoje opinie! Z wielką chęcią je przeczytam.
A tymczasem do napisania! 

+Pamiętajcie o zdjęciach z karteczkami! Póki co mam jedną i mi smutno.. ;c