Poszedłem do łazienki i wziąłem długi prysznic, po czym ubrałem się w czyste rzeczy. Postanowiłem zadzwonić do Niall'a. Odebrał po 3 sygnałach.
-Jakieś nowości? - spytał na wstępie.
-Byłem u niej. Rozmawialiśmy. Ale nie chce słyszeć o powrocie.
-Szlag..
-Niall.. jest źle. Jest cała posiniaczona. Wybacz, ale uznałem, że musisz wiedzieć.
-Wiedziałem, że tak będzie. Jej ojciec nie zna litości.
-Jej.. ojciec? - spytałem sparaliżowany - Więc to sprawka jej ojca?
-Tak.. - westchnął - ale on nie zawsze taki był. Kiedyś był porządnym i szanowanym człowiekiem. Alkohol robi z ludźmi różne rzeczy. Harry, proszę cię. Musisz zrobić wszystko, żeby ona wróciła do Londynu. To nie może się ciągnąć. On w końcu ją.. zabije..
-Zrobię wszystko Niall. Przysięgam.
-W porządku. Mam nadzieję, że mogę na ciebie liczyć.
-Możesz. Nie schrzanię tego. Nie tym razem.
Zakończyłem połączenie i schowałem telefon do kieszeni. Nadszedł czas, by w końcu coś zrobić. Tak dłużej nie mogło być. Nie mogłem pozwolić, by jej ojciec całkowicie ją zniszczył. Zasługiwała na lepsze życie. Zamknąłem swój pokój i zamówiłem taksówkę. Nie zamierzałem odpuszczać. Musiałem działać od razu. Kiedy byłem już blisko jej domu, zapłaciłem kierowcy i wysiadłem. Od razu dopadła mnie wielka grupa fanek. Chciałem jak najszybciej iść do Rose, ale nie mogłem ich tak zostawić. W końcu to im zawdzięczaliśmy sukces. Podpisałem autografy, zrobiłem wspólne zdjęcia i odszedłem. Kiedy zbliżałem się do celu, zobaczyłem scenę, która zmroziła mnie na całym ciele. I do końca życia nie mogłem wymazać jej z pamięci..
~Rose~
Dziewczyny spędziły u mnie cały wieczór. Nie chciałam żeby wychodziły, ale było już późno. Mama wróciła jeszcze później. Położyłam się w swoim łóżku i długo nie mogłam zasnąć. Przez cały czas myślałam nad swoją rozmową z Harry'm. Czułam, że chce mi coś powiedzieć, ale wycofał się w ostatniej chwili. To nie wróżyło nic dobrego. Nie miałam pojęcia o co chodzi. Myślałam, że jak wrócę, to szybko zapomnę o tym, co było w Londynie. Ale oni nie chcieli mi na to pozwolić. Już sama nie wiedziałam, co mam robić. Około 4 nad ranem ktoś znów wszedł do domu. Sądząc po odgłosach potrącanych przedmiotów, był to ojciec. Zacisnęłam powieki, zatrzymując łzy i próbowałam zasnąć. Na próżno. Nie chciałam żeby wracał. Chciałam żeby zniknął raz na zawsze i w końcu dał nam spokój. Czy to było aż tak wiele?
W końcu wstałam z łóżka. Poszłam pod prysznic, ubrałam się w ciemne rurki, białą bokserkę i łososiowy sweterek, po czym zeszłam na dół. Było już naprawdę późno. Rodzice znów się kłócili. Tym razem mama nie stała jak kołek tylko darła się na ojca. Poszło o mnie. A ja nie mogłam na to patrzeć. Ojciec mnie zauważył. Pchnął mamę na szafki i dopadł mnie. Ugryzłam go w nadgarstek i wybiegłam z domu. I tak właśnie miało wyglądać moje życie? Wybiegł za mną. Byłam już prawie na chodniku, ale złapał mnie za ramię i zaczął szarpać.
-Przestań! - krzyknęłam - proszę, przestań!
-Nauczę cię w końcu dobrych manier - warknął.
-Odnajdź w sobie choć odrobinę człowieczeństwa!
Moje słowa nie robiły na nim żadnej różnicy. I w tym momencie przechyliłam głowę w bok. Zobaczyłam go. Stał kilka metrów ode mnie z szeroko otwartymi oczami. Poczułam cios w policzek. Upadłam na chodnik. Wtedy Harry krzyknął moje imię i podbiegł do nas.
-Zostaw ją psychopato! - krzyknął i odepchnął mojego ojca.
-Co ty kurwa robisz gówniarzu?!
-To, co powinienem zrobić już dawno.
Uderzył go. Ojciec zatoczył się do tyłu i upadł na śnieg. Łzy płynęły mi po policzkach. Byłam bezradna. Bezsilna. Nie chciałam, żeby Harry kiedykolwiek zobaczył taką scenę. Ale stało się.
-Rose, nic ci nie jest? - spytał troskliwie i znalazł się koło mnie.
Objął mnie ramieniem i pomógł wstać.
-Zabierz mnie stąd - szepnęłam.
Nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej. Miałam dość. Łzy piekły mnie w oczach. Harry przytulił mnie do siebie i po prostu gdzieś prowadził. Cała dygotałam, bo nie wzięłam z domu ani kurtki, ani odpowiednich butów. Chłopak zdjął swoją i otulił mnie nią. Sam został w cienkim sweterku, ale nie zwracał na to uwagi. W końcu zadzwonił po taksówkę. Przez ten cały czas nie odezwałam się ani słowem. Czułam w gardle wielką gulę, która uniemożliwiała mi porozumiewanie się. To wszystko było ponad moje siły. Kiedy dojechaliśmy do hotelu, w którym zatrzymał się Hazza, nadal nic nie mówiłam. Pozwoliłam zaprowadzić się do pokoju. Usiadłam na łóżku, a Harry otulił mnie kocem i bez słowa usiadł obok. Po policzkach płynęły mi łzy. Przegrałam. Przegrałam walkę, w której nagrodą było szczęście. Gdy patrzyłam w oczy ojca, widziałam w nich tylko nienawiść. Nic więcej się w nich nie kryło. Pytałam sama siebie "Gdzie jest ten człowiek, którego kiedyś tak bardzo kochałam, że byłam gotowa oddać za niego życie?". Gdzie on był? Zniknął? Tak po prostu.. odszedł? Nie wiem co by się stało, gdyby Harry nie interweniował. Każdy kolejny dzień wyglądał tak samo. Kłótnia, nowe siniaki, płacz, ból.. i znów od początku. I za co? Czy byłam aż tak złym człowiekiem, że zasługiwałam na najgorsze? Czy na tym świecie była choć odrobina sprawiedliwości? A jeżeli tak.. to gdzie? Gdzie miałam jej szukać? Schyliłam głowę i potarłam dłońmi ramiona. Harry siedział obok mnie bez słowa. Patrzył przed siebie i intensywnie się nad czymś zastanawiał. I co ja miałam zrobić? Cokolwiek bym wybrała i tak byłoby źle. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie obraz idealnej rodziny. Pięcioletnia ja i kochający się rodzice. Tak. Tak właśnie było. Oddałabym absolutnie wszystko, żeby wrócić do tych czasów. Gdy miałam 14 lat zdarzył się wypadek. Tata potrzebował przeszczepu szpiku. Wtedy kochałam go tak bardzo, że byłam na to gotowa. Powiedziałam "dam mu go, bo nie chcę go stracić". Wtedy za wszelką cenę chciałam utrzymać go przy życiu. Żeby było jak dawniej. Żebyśmy byli szczęśliwi. Jednak byłam za młoda. Znaleźli innego dawcę. Tak bardzo się wtedy cieszyłam, że mógł wrócić do domu i być z nami. Co zmieniło się od tamtej pory? On się zmienił. Ale ja również się zmieniłam. Już nie byłam pełną optymizmu nastolatką. Dorosłam i na własnej skórze przekonałam się, co to znaczy życie. Nigdy nie chciałam, żeby spotkało mnie coś takiego. Ale przecież ja nie miałam nic do gadania! Byłam bezsilna. Zupełnie tak, jak w tej chwili. Byłam nikim. Bezwartościową dziewczyną, która myślała, że uda jej się coś zmienić. Z przemyśleń wyrwał mnie głos Hazzy.
-Rose? - odezwał się cicho - Wszystko w porządku?
Nie odpowiedziałam. Nadal nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Harry mi pomógł. Nie wiem co by się stało, gdyby nie on. Ale to nie zmienia faktu, że nie powinien był tego widzieć. Otworzyłam oczy i kamiennym wzrokiem wpatrywałam się przed siebie.
-Rosalie, proszę odezwij się do mnie..
Nadal nie odpowiadałam. Byłam jak kamień. Całkowicie wyzuta z emocji. Choć w środku rozpadałam się na malutkie kawałeczki.
-Proszę.. powiedz coś..
Powoli przekręciłam głowę i spojrzałam na niego. Musiałam wyglądać naprawdę koszmarnie. W jego oczach dostrzegłam troskę, zaniepokojenie, strach.. i coś jeszcze. Coś, czego nie umiałam nazwać.
-Nic.. mi nie jest - powiedziałam cicho.
-Przepraszam, że zareagowałem tak późno..
-Przepraszam, że musiałeś na to patrzeć..
-Ty nie masz mnie za co przepraszać. Nie jesteś niczemu winna Rose.
-A jeżeli jestem? Co jeżeli to moja wina, że on teraz taki jest?
-Nawet tak nie myśl! Nie możesz obwiniać się o to, jaki on się stał. Nie ma w tym ani odrobimy twojej winy. Sam wybrał dla siebie taki los, krzywdząc wszystkich, których kochał..
-To mój ojciec.. osoba, którą kochałam ponad życie. Człowiek, który był dla mnie jedną z najważniejszych osób. A teraz..
-Nie myśl o tym..
-Nienawidzę go - powiedziałam i znów się rozpłakałam - tak bardzo go nienawidzę.. chcę żeby zniknął i nigdy nie wrócił.. żeby po prostu odszedł..
W tym momencie Harry mocno mnie do siebie przytulił. Objęłam go w pasie i dałam upust łzom, które nagromadziły się w moich oczach. Hazza gładził mnie po włosach i cały czas szeptał "wszystko będzie dobrze". Przy nim czułam się bezpieczna. Sprawiał, że mogłam czuć się lepiej. Jego silne ramiona dodawały mi siły. Nie wiem jak to robił, ale sprawiał, że powoli zaczynałam się uspokajać. W końcu oderwałam się od niego, wstałam i podeszłam do okna. Spojrzałam w dół. Zobaczyłam tam małą dziewczynkę, która szła za rękę ze swoimi rodzicami. Wszyscy się uśmiechali. Podnosili ją. A ojciec wziął ją na barana. Śmiali się. Widać było, że są szczęśliwi i jest im ze sobą dobrze. Poczułam ukłucie zazdrości. Kiedyś też byłam szczęśliwa. Kiedyś..
Harry podszedł do mnie i odwrócił mnie w swoją stronę, tym samym zmuszając mnie, bym spojrzała mu prosto w oczy.
-Nigdy więcej nie pozwolę, by cię skrzywdził - powiedział twardo - Nigdy.
-I co niby chcesz zrobić? Zamieszkasz ze mną i codziennie będziesz mnie przed nim chronił? Za dużo sobie wyobrażasz Harry. Życie nie jest takie łatwe jak ci się wydaje.
-Nie mówię, że jest łatwe. Ale nie pozwolę, byś przez niego cierpiała. Nie chcę, żebyś wylała przez niego choć jednej łzy. Nie pozwolę..
-Dlaczego to robisz? Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? Nie możesz po prostu wyjechać i odpuścić?
-Nie mogę..
-Dlaczego?
-Bo.. - zaciął się.
Wyglądał jakby bił się z myślami. Nie wiedziałam, o co chodzi.
-Bo co? - nalegałam - Co jest dla ciebie tak ważne, że nie możesz wyjechać i dać sobie ze mną spokoju? Dlaczego nie możesz po prostu zapomnieć i żyć własnym życiem?
-Bo cię kocham.. - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
I w tym momencie zamarłam. Po prostu patrzyłam na niego, nie mogąc uwierzyć w słowa, które właśnie padły z jego ust. Kochał? Nie, to nie mogło się tak skończyć. Czułam do niego coś, ale.. nie było to to samo, co czułam do Josh'a. Odwróciłam głowę i spojrzałam w dół. Nie chciałam go skrzywdzić. Nigdy nie chciałam być postawiona w takiej sytuacji.
-Ale.. jak to? - spytałam w końcu.
-Normalnie. Rose, ja sam nie wiem jak to się stało. Ale po prostu tak jest. Odkryłem to dopiero niedawno.
-Harry.. ja.. nie wiem co mam ci powiedzieć..
-To nic nie mów. Ale obiecuję ci, że zrobię wszystko, byś była szczęśliwa.
-Ale jak? Harry, jak ty to sobie wyobrażasz? Jesteś pieprzonym optymistą, który myśli, że wszystko da się załatwić! A wcale tak nie jest! Ja.. ja nie wiem co to jest szczęście. Już nie. I taka własnie jestem. Nic na to nie poradzisz.
-Tutaj nie możesz być szczęśliwa. Nie widzisz tego? To miejsce cię niszczy. Tutaj nigdy nie uwolnisz się od ojca i wspomnień.
-O czym ty do cholery mówisz?
-Leć ze mną do Londynu. Rose, proszę cię. Nie pozwolę żebyś znów cierpiała. Zacznijmy od nowa. Z pustą kartą. Jako przyjaciele. Zrobię dla ciebie wszystko, tylko błagam cię.. wróć ze mną..
-Nie mogę! Nie rozumiesz tego? Nie mogę wrócić..
-Dlaczego? Dlaczego tak bardzo się przed tym bronisz?
-Ty.. i tak tego nie zrozumiesz.
-Daj mi szansę. Proszę cię. Daj mi szansę sobie pomóc. Przecież widzę co się z tobą dzieje. Nie skreślaj mnie tak szybko. Wiem, że na początku zachowywałem się jak dupek, ale.. nie chcę stracić cię po raz kolejny. Proszę..
I znów to samo pytanie: Co ja mam zrobić? Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Jeszcze z nikim o tym nie rozmawiałam. Czy mogłam na tyle zaufać Harry'emu? Czy w ogóle byłam w stanie o tym rozmawiać? Obok mnie siedział chłopak, który właśnie powiedział, że mnie kocha. Człowiek, który chciał mi pomóc. Zasługiwał na wyjaśnienia. Mimo wszystko.
-W porządku - powiedziałam w końcu - ale uprzedzam. To będzie ostatni raz.
-Jestem tu dla ciebie Rose. Tylko dla ciebie.
-Dobrze.. chodzi o to, że.. ech. Londyn to wspaniałe miasto. I okay, zakochałam się w nim. Było mi z wami naprawdę dobrze, ale.. nie zniosę więcej upokorzeń. Nie zniosę tych nienawistnych spojrzeń Amber i fałszywości Zayn'a. Nie znoszę udawania, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie chcę być piątym kołem u wozu, rozumiesz? A poza tym.. nie zostawię tutaj mamy. Nie ma nawet takiej opcji. Już raz to zrobiłam, bo obiecała, że zamieszka u cioci Maury. Zaraz po moim wyjeździe wróciła do domu. Nie mogę jej ufać, choć wiem, że powinnam. Jeżeli wyjadę, ojciec ją zniszczy. A na to nie mogę pozwolić. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu Harry. Nie tym razem. Poza tym znów odbudowałam dawną więź z Natalie i Jade. Nie chcę ich znów stracić. Wyjeżdżając, za dużo tu zostawię. Znów zmienię zbyt wiele i nie poradzę sobie z tym wszystkim. Ja.. po prostu nie dam rady. Niech zostanie jak jest..
Harry milczał przez dłuższą chwilę.
-Jakiej fałszywości Zayn'a? Co.. co on ci zrobił?
-To nie jest teraz ważne..
-Jest. Rose, jest bardzo ważne. Powiedz mi.
-To nic takiego, naprawdę.
-Rosalie.. proszę..
-Ech, w porządku. Zayn był moim przyjacielem. Naprawdę strasznie się z nim zżyłam. Zbliżyliśmy się do siebie. Ale.. podsłuchałam jego rozmowę z Amber. Powiedział, że nie jestem dla niego nikim ważnym i pomaga mi tylko i wyłącznie z litości. Po prostu mnie okłamał. Oszukiwał mnie. A ja nie toleruję kłamstwa i fałszerstwa. To kolejny z powodów, przez które wyjechałam. Było mu mnie żal i dlatego postanowił zabawić się w przyjaciela. Ale.. to koniec. Wróciłam do Mullingar. Tu jest moje miejsce.
-Nieprawda..
-Co?
-Bez względu na to co myślisz, to nieprawda. Rozumiem, że tutaj jest twój dom. Rozumiem, że się tu wychowałaś, że masz tu rodzinę i przyjaciół, ale..
-Nie ma żadnego "ale" Harry - przerwałam mu.
-Jest! Rose, posłuchaj mnie. Londyn to nie tylko Zayn i Amber. To też ja, Niall, Louis, Liam, Libby, Jane i cała masa innych ludzi, których możesz poznać. To magiczne miejsce, w którym spełniają się marzenia. To miasto, w którym możesz się zakochać. Pomogę ci. Obiecuję, że zrobię wszystko byś więcej nie musiała cierpieć i udawać. Będę przy tobie i będę cię chronił. Kocham cię, rozumiesz? Nie zrezygnuję z ciebie. Nigdy. Jeżeli to dla ciebie tak ważne, to zabierzemy twoją mamę ze sobą. Wynajmę jej mieszkanie niedaleko nas. Ona również zacznie nowe życie, z dala od męża psychopaty. Wszystko może się ułożyć, Rose. Proszę.. po prostu mi zaufaj..
-Ty.. mówisz poważnie?
-Jak najbardziej poważnie. Chcę cię mieć przy sobie. Nie chcę, żebyś cierpiała. Proszę.. wyjedź ze mną..
Nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Znów stanęłam w punkcie wyjścia. Myślałam, że powrót będzie najlepszym rozwiązaniem. Że to właśnie tutaj jest moje miejsce. Ale.. co jeżeli to Harry miał rację? W głowie miałam kompletny mętlik. Wszystkie moje myśli szalały. Byłam rozdarta pomiędzy Mullingar, a Londynem. Między Natalie i Jade, a Harry'm i resztą. I co ja do cholery miałam teraz zrobić? Nie mogłam tak po prostu się poddać i wyjechać. Za dużo tego. Wyjeżdżam, wracam, znów wyjeżdżam i co dalej? Znów wrócę? To nie mogło się tak skończyć. I nie mogło też trwać w nieskończoność.
-Ja.. nie wiem, co mam zrobić..
-Przemyśl to na spokojnie. Sama poukładaj swoje myśli i podejmij decyzję. To twoje życie. Nie będę nim sterował, bo nie mam do tego prawa. Wybór należy do ciebie.
-W porządku. Pomyślę nad tym. A teraz możesz odwieźć mnie do Natalie?
-Jasne. I.. pamiętaj. Zawsze możesz do mnie zadzwonić. Gdybyś miała jakiekolwiek wątpliwości, pytania, czy po prostu chciałabyś pogadać, dzwoń o każdej porze.
-Harry, posłuchaj. Naprawdę dziękuję ci za to, ile dla mnie robisz. Naprawdę jestem ci wdzięczna i szanuję cię za twoją postawę, ale.. ja cię.. nie kocham. Przepraszam..
-Em.. rozumiem. Po prostu bądźmy przyjaciółmi. Zacznijmy z czystą kartą. Wszystko od nowa. Zgoda?
-W porządku. Przyjaciele.
-Przyjaciele.
Wiedziałam, że go ranię. Widziałam to w jego oczach. Nienawidziłam siebie za to, ale nie mogłam przecież go okłamywać. Zrobił dla mnie wiele i wiele dla mnie znaczył, ale.. to nie było "to coś". W końcu opuściliśmy hotel. Harry zamówił taksówkę i pojechał ze mną, żeby się upewnić, czy na pewno jadę do Natalie. Kiedy byliśmy już pod jej domem, pomógł mi wysiąść. Spojrzałam na niego i widziałam grymas na jego twarzy. Nie chciałam go krzywdzić. Ale czy miałam inny wybór? Przytuliłam się do niego mocno, a on oplótł mnie swoimi silnymi, ciepłymi ramionami, w których zawsze czułam się bezpieczna.
-Dziękuję za wszystko - szepnęłam mu do ucha i odsunęłam się od niego.
Posłałam mu smutny uśmiech i stanęłam na werandzie domu przyjaciółki. Nacisnęłam dzwonek. Natalie otworzyła mi po minucie. Dopiero gdy przekroczyłam próg, Harry wsiadł do taksówki i odjechał. Zamknęłam za sobą drzwi i mocno wtuliłam się w Nat. Była zaskoczona, ale odwzajemniła uścisk. Wtedy po raz kolejny tego dnia się rozpłakałam.
-W porządku - powiedziałam w końcu - ale uprzedzam. To będzie ostatni raz.
-Jestem tu dla ciebie Rose. Tylko dla ciebie.
-Dobrze.. chodzi o to, że.. ech. Londyn to wspaniałe miasto. I okay, zakochałam się w nim. Było mi z wami naprawdę dobrze, ale.. nie zniosę więcej upokorzeń. Nie zniosę tych nienawistnych spojrzeń Amber i fałszywości Zayn'a. Nie znoszę udawania, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie chcę być piątym kołem u wozu, rozumiesz? A poza tym.. nie zostawię tutaj mamy. Nie ma nawet takiej opcji. Już raz to zrobiłam, bo obiecała, że zamieszka u cioci Maury. Zaraz po moim wyjeździe wróciła do domu. Nie mogę jej ufać, choć wiem, że powinnam. Jeżeli wyjadę, ojciec ją zniszczy. A na to nie mogę pozwolić. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu Harry. Nie tym razem. Poza tym znów odbudowałam dawną więź z Natalie i Jade. Nie chcę ich znów stracić. Wyjeżdżając, za dużo tu zostawię. Znów zmienię zbyt wiele i nie poradzę sobie z tym wszystkim. Ja.. po prostu nie dam rady. Niech zostanie jak jest..
Harry milczał przez dłuższą chwilę.
-Jakiej fałszywości Zayn'a? Co.. co on ci zrobił?
-To nie jest teraz ważne..
-Jest. Rose, jest bardzo ważne. Powiedz mi.
-To nic takiego, naprawdę.
-Rosalie.. proszę..
-Ech, w porządku. Zayn był moim przyjacielem. Naprawdę strasznie się z nim zżyłam. Zbliżyliśmy się do siebie. Ale.. podsłuchałam jego rozmowę z Amber. Powiedział, że nie jestem dla niego nikim ważnym i pomaga mi tylko i wyłącznie z litości. Po prostu mnie okłamał. Oszukiwał mnie. A ja nie toleruję kłamstwa i fałszerstwa. To kolejny z powodów, przez które wyjechałam. Było mu mnie żal i dlatego postanowił zabawić się w przyjaciela. Ale.. to koniec. Wróciłam do Mullingar. Tu jest moje miejsce.
-Nieprawda..
-Co?
-Bez względu na to co myślisz, to nieprawda. Rozumiem, że tutaj jest twój dom. Rozumiem, że się tu wychowałaś, że masz tu rodzinę i przyjaciół, ale..
-Nie ma żadnego "ale" Harry - przerwałam mu.
-Jest! Rose, posłuchaj mnie. Londyn to nie tylko Zayn i Amber. To też ja, Niall, Louis, Liam, Libby, Jane i cała masa innych ludzi, których możesz poznać. To magiczne miejsce, w którym spełniają się marzenia. To miasto, w którym możesz się zakochać. Pomogę ci. Obiecuję, że zrobię wszystko byś więcej nie musiała cierpieć i udawać. Będę przy tobie i będę cię chronił. Kocham cię, rozumiesz? Nie zrezygnuję z ciebie. Nigdy. Jeżeli to dla ciebie tak ważne, to zabierzemy twoją mamę ze sobą. Wynajmę jej mieszkanie niedaleko nas. Ona również zacznie nowe życie, z dala od męża psychopaty. Wszystko może się ułożyć, Rose. Proszę.. po prostu mi zaufaj..
-Ty.. mówisz poważnie?
-Jak najbardziej poważnie. Chcę cię mieć przy sobie. Nie chcę, żebyś cierpiała. Proszę.. wyjedź ze mną..
Nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Znów stanęłam w punkcie wyjścia. Myślałam, że powrót będzie najlepszym rozwiązaniem. Że to właśnie tutaj jest moje miejsce. Ale.. co jeżeli to Harry miał rację? W głowie miałam kompletny mętlik. Wszystkie moje myśli szalały. Byłam rozdarta pomiędzy Mullingar, a Londynem. Między Natalie i Jade, a Harry'm i resztą. I co ja do cholery miałam teraz zrobić? Nie mogłam tak po prostu się poddać i wyjechać. Za dużo tego. Wyjeżdżam, wracam, znów wyjeżdżam i co dalej? Znów wrócę? To nie mogło się tak skończyć. I nie mogło też trwać w nieskończoność.
-Ja.. nie wiem, co mam zrobić..
-Przemyśl to na spokojnie. Sama poukładaj swoje myśli i podejmij decyzję. To twoje życie. Nie będę nim sterował, bo nie mam do tego prawa. Wybór należy do ciebie.
-W porządku. Pomyślę nad tym. A teraz możesz odwieźć mnie do Natalie?
-Jasne. I.. pamiętaj. Zawsze możesz do mnie zadzwonić. Gdybyś miała jakiekolwiek wątpliwości, pytania, czy po prostu chciałabyś pogadać, dzwoń o każdej porze.
-Harry, posłuchaj. Naprawdę dziękuję ci za to, ile dla mnie robisz. Naprawdę jestem ci wdzięczna i szanuję cię za twoją postawę, ale.. ja cię.. nie kocham. Przepraszam..
-Em.. rozumiem. Po prostu bądźmy przyjaciółmi. Zacznijmy z czystą kartą. Wszystko od nowa. Zgoda?
-W porządku. Przyjaciele.
-Przyjaciele.
Wiedziałam, że go ranię. Widziałam to w jego oczach. Nienawidziłam siebie za to, ale nie mogłam przecież go okłamywać. Zrobił dla mnie wiele i wiele dla mnie znaczył, ale.. to nie było "to coś". W końcu opuściliśmy hotel. Harry zamówił taksówkę i pojechał ze mną, żeby się upewnić, czy na pewno jadę do Natalie. Kiedy byliśmy już pod jej domem, pomógł mi wysiąść. Spojrzałam na niego i widziałam grymas na jego twarzy. Nie chciałam go krzywdzić. Ale czy miałam inny wybór? Przytuliłam się do niego mocno, a on oplótł mnie swoimi silnymi, ciepłymi ramionami, w których zawsze czułam się bezpieczna.
-Dziękuję za wszystko - szepnęłam mu do ucha i odsunęłam się od niego.
Posłałam mu smutny uśmiech i stanęłam na werandzie domu przyjaciółki. Nacisnęłam dzwonek. Natalie otworzyła mi po minucie. Dopiero gdy przekroczyłam próg, Harry wsiadł do taksówki i odjechał. Zamknęłam za sobą drzwi i mocno wtuliłam się w Nat. Była zaskoczona, ale odwzajemniła uścisk. Wtedy po raz kolejny tego dnia się rozpłakałam.
~Harry~
To zupełnie nie tak miało wyglądać. Chciałem dla niej jak najlepiej. Jednak jej słowa ciągle brzmiały mi w uszach. "Nie kocham cię". Czy może być coś gorszego? Osoba, na której ci zależy.. dla której zrobiłbyś wszystko.. która jest całym twoim światem.. nie odwzajemnia twojego uczucia. To było trudne. Bolało. Nigdy nie pomyślałbym, że jakakolwiek dziewczyna może mnie odrzucić. Ale Rose była inna. Inna od tych wszystkich dziewczyn, które znałem do tej pory. Byłem z siebie dumny, że byłem w stanie powiedzieć te dwa słowa. Czasami to bywa naprawdę trudne. Była dla mnie kimś ważnym. Nie mogłem stracić jej po raz kolejny. Zamierzałem być zawsze przy niej. Być jej przyjacielem, na którego zawsze będzie mogła liczyć. Nigdy więcej jej nie skrzywdzę. Najważniejsze było to, że sprawiłem, że jeszcze raz pomyśli nad opuszczeniem Irlandii. Byłem gotowy na wszystko, byle tylko tak się stało. Absolutnie wszystko.
Zaskoczyło mnie to, co powiedziała o Zayn'ie. Nigdy w życiu nie spodziewałbym się czegoś takiego. Więc jej wyjazd to nie była tylko i wyłącznie moja wina. Ale też jego i Amber. Bez względu na wszystko Rose musiała wrócić. Nie mogłem pozwolić, by jej ojciec nadal się nad nią znęcał. Nie mogłem pozwolić, by coś jej się stało. Nie tym razem. Byłem wściekły sam na siebie, że nie mogłem zrobić nic więcej. Ale widocznie tak musiało być. I nagle wpadłem na pewien pomysł. Musiałem porozmawiać z jej mamą. I ją również przekonać do tego, że mam rację. Gdyby się zgodziła.. gdyby obie mogły wyjechać.. Tak, to mogło się udać. Denerwujące było to, że nie miałem własnego samochodu i musiałem jeździć taksówkami. Jednak nie miałem innego wyjścia.
W końcu stanąłem przed drzwiami do domu Rose. Czekała mnie kolejna ważna rozmowa...
Zaskoczyło mnie to, co powiedziała o Zayn'ie. Nigdy w życiu nie spodziewałbym się czegoś takiego. Więc jej wyjazd to nie była tylko i wyłącznie moja wina. Ale też jego i Amber. Bez względu na wszystko Rose musiała wrócić. Nie mogłem pozwolić, by jej ojciec nadal się nad nią znęcał. Nie mogłem pozwolić, by coś jej się stało. Nie tym razem. Byłem wściekły sam na siebie, że nie mogłem zrobić nic więcej. Ale widocznie tak musiało być. I nagle wpadłem na pewien pomysł. Musiałem porozmawiać z jej mamą. I ją również przekonać do tego, że mam rację. Gdyby się zgodziła.. gdyby obie mogły wyjechać.. Tak, to mogło się udać. Denerwujące było to, że nie miałem własnego samochodu i musiałem jeździć taksówkami. Jednak nie miałem innego wyjścia.
W końcu stanąłem przed drzwiami do domu Rose. Czekała mnie kolejna ważna rozmowa...
___________________________
Cześć dziewczyny :) Mówiłam, że będą częściej :D
Poprzednio musiałyście czekać ponad tydzień, a teraz ledwo 4 dni :)
Tak wiem, jestem wspaniała :D hahaha :D
No dobra. Przejdźmy do sedna.
Jutro Sylwester. Kończymy rok 2012. Życzę Wam, by ten nadchodzący rok był o wiele lepszy od tego. Byście zawsze miały uśmiech na twarzy i abyście były szczęśliwe. Jednak przede wszystkim życzę Wam, byście na zawsze pozostały sobą.
"Bądź sobą, każdy inny jest zajęty" jak to mówi nasz kochany Liaś ♥
Oprócz tego mam nadzieję, że zawsze będziecie ze mną. Bo moje opowiadania bez was byłyby nic nie warte. Dziękuję za każdy komentarz zostawiony tutaj w tym rok. Mam nadzieję, że w przyszłym będzie ich jeszcze więcej :)
Udanego Sylwestra, wiele bąbelków i szalonej zabawy :D
Do napisania w 2013.
Wasza Alexiss. ♥