niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział ósmy ♥

~Rose~

Minęły 4 dni odkąd wprowadziłam się do domu chłopaków. Już się do nich przyzwyczaiłam. Harry nadal nie odpuszczał. Codziennie przyklejał mi na drzwiach karteczkę z ilością dni, które mi pozostały. Nadal uważałam to za przesadne. Okay, może i był przystojny, ale zbyt nachalny. Ciągle próbował ze mną flirtować, ale średnio mu się to udawało. Byłam stanowcza. Nie dawałam się tak łatwo. Za to bardzo zbliżyłam się do Zayn'a. Wiedziałam, że mogę mu ufać. Wszyscy stali się moimi przyjaciółmi. A Libby zastępowała mi Natalie. Amber nadal patrzyła na mnie krzywo i z niesmakiem. Zupełnie jakbym była jakimś intruzem. Miałam się nią nie przejmować, ale średnio mi się to udawało. Zastanawiałam się co takiego jej zrobiłam, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Była sobota. Siedziałam u Zayn'a, który pokazywał mi swoje rysunki. W pewnym momencie zachciało mi się pić, więc przeprosiłam go i wyszłam. Przy drzwiach zderzyłam sie z Amber.
-Ups.. prze..
-Jak chodzisz niezdaro? Co ja jestem niewidzialna? - warknęła przerywając mi w pół zdania.
-A może to ty na mnie wpadłaś? - syknęłam - a w ogóle to o co ci chodzi?
-Odwal się od mojego chłopaka suko - powiedziała ostro - nie żartuję. Zostaw go w spokoju.
-Czy tobie już kompletnie odbiło? Farba uderzyła ci na mózg?! Zayn to mój przyjaciel. Nie traktuj go jak jakiś nic nie warty przedmiot.
-Żadna głupia lalunia nie będzie mi mówić co mam robić - powiedziała mrużąc oczy - a poza tym Zayn to mój chłopak i mogę z nim robić co chcę.
-Jesteś żałosna. Zachowujesz się jak dziecko. A Zayn'a traktujesz jak jakąś zabawkę.
-Bla bla bla. Weź stąd idź bo nie mogę patrzeć na ciebie i te ciuchy z wyprzedaży.
-Wolę mieć ciuchy z wyprzedaży niż niż twój ryj z kilogramem tapety.
-Słuchaj dziewczynko..
-Ciebie? Hahaha - zaśmiałam się sztucznie - śnisz.
Prychnęłam, ominęłam ją i zeszłam na dół. Miałam dość bezsensownych kłótni o nic. W kuchni zastałam Nialler'a, który stał przed otwartą lodówką i wyciągał co popadnie.
-Serek, korniszonki, nutella, dżemik, masełko - wyliczał pod nosem i wyciągał produkty - o i jeszcze szyneczka!
-Emm... Niall? Czy ty aby na pewno dobrze się czujesz? - spytałam go niepewnie.
-No co? Nie można pieszczotliwie mówić do jedzenia? Gdyby to było legalne moją żoną zostałaby pizza! Taka wiesz.. z szynką, pepperoni, serem, pomidorkami..
-Niall, skończ - przerwałam mu - proszę.
-No co? Okay, okay. Co tam? Jak się u nas czujesz? Bo jakoś nie mieliśmy okazji porozmawiać.
-Wszystko w porządku. I.. dziękuję.
-Ale za co?
-Za to, że pozwoliłeś mi tu przyjechać. Za to, że mnie na to namówiłeś. Za to, że jesteś..
-Przecież wiesz, że nie ma za co. Jesteś moją kuzynką i cię kocham. Chcę żebyś była szczęśliwa.
-Oo, chodź tu mój głodomorku.
Po tych słowach wyciągnęłam do niego ramiona. Przytuliłam go najmocniej jak tylko umiałam. Tak, to była prawda. To dzięki niemu dochodziłam do siebie. To dzięki niemu mogłam żyć normalnie. Gdyby nie przyjechał do Mullingar, pewnie nadal żyłabym w bólu i cierpieniu. Pewnie nadal nic nie zrobiłabym ze swoim życiem. To on wyciągnął mnie z 'bagna'.
-Och, jakie to słodkie - usłyszałam za sobą głos Harry'ego.
Odsunęłam się od Niall'a i zmrużyłam oczy.
-A co? Zazdrosny? - spytałam unosząc jedną brew do góry.
-Tak. I to bardzo. Ja też chcę! - powiedział robiąc smutną minę.
Nic nie powiedziałam. Nie musiałam. Niall od razu podbiegł do niego i rzucił mu się na szyję. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Na niego zawsze mogłam liczyć.
-Och, Harry! Ja cię tak kocham! - mówił Niall.
-Horan, debilu! Nie ciebie chciałem przytulić! - powiedział Harry próbując mu się wyrwać.
-Jasne, jasne. Teraz się tłumacz!
Styles w końcu mu się wyrwał i poprawił włosy. Zaśmiałam się pod nosem i mijając go szepnęłam mu do ucha "próbuj dalej", a później wyszłam z kuchni. Zapomniałam nawet po co właściwie tam poszłam. Już chciałam wchodzić po schodach gdy zauważyłam zbiegającą z nich Amber, a za nią Zayn'a.
-Mam tego dość! - krzyczała - zachowujesz się jak idiota! Kompletnie mnie ignorujesz!
-Amber, przestań to nie tak.. - mówił Zayn próbując ją uspokoić.
-Odczep się ode mnie!
Mignęli mi przed oczami. Amber wybiegła z domu a Zayn za nią. Wiedziałam o co się pokłócili. A raczej o kogo. Wywróciłam oczami i poszłam do siebie. Miałam ochotę na spacer. Znałam Londyn coraz lepiej. Ostatnio włóczyłam się z Niall'em, Liam'em i Libby. Pokazali mi wiele świetnych miejsc. Poszłam do garderoby i przebrałam się w TO. Już miałam wychodzić, gdy do mojego pokoju wszedł Niall. W ręku trzymał jakieś pudełko.
-Mam coś dla ciebie - powiedział z uśmiechem.
-Dla mnie? - zdziwiłam się - a niby z jakiej okazji? Urodziny mam za 3 miesiące.
-Bez okazji. Po prostu chcę ci coś dać.
Po tych słowach wręczył mi 'prezent'. Otworzyłam go niepewnie i przeżyłam szok. W środku znajdował się telefon. Wyjęłam go ostrożnie i spojrzałam na Niall'a z niedowierzaniem.
-Ty.. kupiłeś mi.. komórkę? - wydukałam - zwariowałeś? Po co? Nie potrzebuję tego. I wybacz, ale nie mogę go przyjąć.
-Nie możesz, ale musisz - powiedział ciągle się uśmiechając - pamiętasz jak w samochodzie powiedziałaś, że to nie fair że ja mogę wynajmować samoloty a ciebie nie stać na nowy telefon? Mówisz masz.
-Ale.. nie chodziło mi o to, że masz mi kupować komórkę! Już wystarczająco dużo dla mnie robisz pozwalając mi tu mieszkać. Nie potrzebuję prezentów. A zwłaszcza tak drogich. Zabierz to.
-Nie. Jest twoja. A jak jej nie przyjmiesz to nigdy więcej się do ciebie nie odezwę. Poważnie.
-Niall! To jest szantaż!
-Wiem. Ale skuteczny. Mam nadzieję, że będzie się dobrze sprawował.
-Jesteś niemożliwy. I to nie fair.
-No cóż. I tak mnie kochasz, więc nie widzę problemu. Wybierasz się gdzieś? - spytał widząc że trzymam w ręku płaszcz.
-Tak. Idę na spacer - odpowiedziałam spokojnie.
-Sama? Rose, nie wiem czy to dobry pomysł..
-Nialler nie przesadzaj. Nie traktuj mnie jak dziecko. Jestem już duża, wiesz? Nie wrócę późno. A w razie czego mogę przecież zadzwonić.
-No.. dobra. Ale weź nowy telefon. Będę spokojniejszy.
-Dobra, dobra.
Wywróciłam oczami i przełożyłam swoją kartę do nowego modelu. Ustawiłam wszystkie ustawienia i ogarnęłam wzrokiem menu. Podziękowałam Niall'owi, przytuliłam go mocno i zeszłam na dół. W korytarzu oczywiście natknęłam się na Styles'a.
-O, a dokąd pani się wybiera? - spytał poruszając brwiami.
-Nie mam pojęcia dlaczego cię to obchodzi - prychnęłam.
-Bo.. możemy iść gdzieś razem - powiedział z szerokim uśmiechem - tak się składa, że mi się nudzi.
-Chyba śnisz. Nie dość, że muszę cię znosić w domu to jeszcze poza nim? Nie ma mowy.
-Daj spokój Rose. Czemu tak się bronisz?
-Nie lubię cię Styles. Kiedy to w końcu do ciebie dotrze?
-Nigdy? No weź..
Zaczął się do mnie niebezpiecznie przybliżać. Cofałam się, ale w końcu dotarłam do ściany. Oparłam się o nią, a Harry stanął nade mną. Dreszcze przeszły mi po plecach i przyspieszył oddech. Jak to się działo, że tak na mnie działał? Uspokajałam się w myślach i zastanawiałam się jak mogłabym uciec.
-Widzisz? - zamruczał - coś jednak do mnie czujesz.
-Tak, czuję. Niechęć - starałam się mówić spokojnie - możesz mnie puścić?
-Niech się zastanowię.. nie.
-Jeżeli zrobisz coś, czego możesz żałować, to lepiej tego nie rób - warknęłam.
-Żałować? O nie, na pewno nie.
-Styles. Poważnie. Liczę do trzech i masz mnie puścić. Bo jak nie to..
-To co?
-Zacznę piszczeć i oberwiesz w tą swoją podobno śliczną twarz. Nie żartuję.
-Kotek ma pazurki - zamruczał mi do ucha.
-Raz.. - zaczęłam odliczać - dwa..
-Dobra, dobra - podniósł ręce w geście rezygnacji i odsunął się ode mnie.
Uśmiechnęłam się triumfalnie i podeszłam do drzwi. Już miałam wychodzić, ale odwróciłam się do niego i powiedziałam:
-A na przyszłość, nie jestem żaden kotek. Zapamiętaj to sobie.
Dopiero wtedy wyszłam z domu. Powoli szłam ulicami Londynu. Niektórzy ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Jedni z fascynacją, inni z niechęcią. Ale jakoś nie zwracałam na to uwagi. Wiedziałam, że wszyscy już wiedzieli, że mieszkam z One Direction. Niektórzy mi zazdrościli, inni chcieli zabić spojrzeniem. Ale gdybym chciała się tym przejmować, to w ogóle nie wychodziłabym z domu. Mieszkałam tu dopiero od 4 dni, a już kochałam to miasto. Było takie.. magiczne i niesamowite. Choć z drugiej strony całkiem zwyczajne.  Sama nie zauważyłam kiedy doszłam do londyńskiego parku. Byłam w nim dopiero po raz drugi a zrobił na mnie takie samo wrażenie jak poprzednio. Przez dłuższą chwilę spacerowałam zaśnieżonymi uliczkami i rozglądałam się dookoła. Pogoda była naprawdę świetna. Idealnie nadawała się na rozmyślenia. Nie wiedziałam, co mam robić. Za niedługo miała nadejść wiosna, a ja nie mogłam ciągle chodzić w długich rękawach. Wszystko miało się wkrótce wydać. Zastanawiałam się więc, czy nie opowiedzieć wszystkiego chłopakom. Ufałam im. I powinni wiedzieć dlaczego Niall mnie tu przywiózł. To było trudne. Naprawdę bardzo trudne. Ale musiałam zapłacić za własne błędy. Rany powoli się goiły. Po tych najstarszych zostały już tylko bladoróżowe ślady. Usiadłam na jednej z ławek i spojrzałam przed siebie. Miałam nadzieję, że zrozumieją. Nagle poczułam za sobą czyjąś obecność. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego chłopaka, który intensywnie mi się przyglądał. Stał tuż za mną. Speszyłam się i odwróciłam wzrok.
-Daj spokój - odezwał się głębokim niskim głosem z lekką chrypką - chyba się mnie nie boisz, co?
-Nie, jasne że nie.. - bąknęłam.
Chłopak bez słowa usiadł obok mnie i uśmiechnął się.
-Jesteś tu nowa? Jakoś wcześniej cię nie widziałem.
-Tak. Wprowadziłam się kilka dni temu. A usiadłeś obok mnie bo..?
-Bo niecodziennie widzi się takie śliczne dziewczyny jak ty - odpowiedział.
-Ta. Weź przestań, nie do mnie takie teksty.
-No co? Taka prawda. A w ogóle to jestem Drake. A ty?
-Rose - odpowiedziałam i uścisnęłam mu dłoń.
-Miło cię poznać Rose.
-Ciebie również Drake.
Zaczęliśmy rozmawiać na przeróżne tematy. Drake zaproponował mi spacer. Zgodziłam się bez niczego. Wspólnie chodziliśmy po parku rozmawiając i śmiejąc się. Powoli zaczynało się ściemniać. W jego towarzystwie czułam się całkiem swobodnie. Zupełnie jakbym znała go kilka lat, a nie kilka godzin. I nagle coś się zmieniło. W jednej chwili chłopak złapał mnie za ramiona i przyparł do najbliższego drzewa. Nie wiedziałam co jest grane. Próbowałam mu się wyrwać, ale był silniejszy.
-Co ty..
-Bądź cicho - przerwał mi - ani słowa.
-O co tu kurde chodzi? Co ty robisz? Ej!
Drake napierał na mnie swoim ciałem. Po chwili jego usta dotknęły moich własnych. Zaczęłam mu się wyrywać, bić go pięściami, ale złapał mnie za ręce i nadal robił swoje. Zaciskałam usta najmocniej jak umiałam. Powoli zaczynało brakować mi tchu. Chciałam walczyć, uciec, ale nie byłam w stanie. Drake był silniejszy. Zaczął odpinać mi płaszcz i całować po szyi. Chciałam krzyczeć, ale głos uwiązł mi w gardle. Obawiałam się najgorszego. Wiedziałam, do czego zmierzał. I cholernie się bałam. Drake pchnął mnie na ziemię i po chwili leżałam już na zimnym śniegu. Znów zaczęłam się wyrywać, bić go, ale wszystko było na nic. I nagle usłyszałam czyjś głos i szybkie kroki. Drake zupełnie nic sobie z tego nie zrobił. Dalej się do mnie dobierał. Odzyskałam głos. Świadomość tego, że ktoś mógł mi pomóc dodawała mi siły.
-Pomocy! - krzyknęłam.
-Zamknij się kurwa! - syknął Drake - ani słowa szmato!
Znowu zatkał mi usta. I w tym momencie ktoś podszedł do niego od tyłu i uderzył w tył głowy. Chłopak zaklął pod nosem i upadł. Byłam sparaliżowana strachem. Nie spojrzałam nawet na swojego wybawcę.
-Ty skurwysynie! - usłyszałam znajomy głos - zabiję cię!
Zaraz. Chwila. Zayn? Nie, przecież to nie mógł być on. Ale na pewno? Próbowałam się podnieść, co średnio mi wyszło. Teraz miałam pewność, że moim wybawcą był Malik. Pochylał się nad Drakiem i bił go po twarzy. Miał zaciśnięte usta i mówił coś pod nosem. W końcu skończył i podszedł do mnie. Pochylił się nade mną, a ja się w niego wtuliłam. Zaczęłam płakać. Łzy same płynęły mi po policzkach.
-Już dobrze - mówił do mnie łagodnym głosem i głaskał po włosach - Rose już w porządku. Jestem tu. Już nic ci nie grozi.
-Za.. zabierz.. mnie.. stąd.. - wydukałam.
Zayn posłusznie pomógł mi wstać, objął mnie w pasie i zaprowadził do samochodu. Drake kucał na śniegu i pluł krwią. Patrzyłam na niego z obrzydzeniem. Kiedy w końcu znalazłam się w ciepłym wnętrzu odetchnęłam z ulgą. Starłam łzy z policzków i próbowałam się uspokoić. Było już po wszystkim. Już nic mi nie groziło. A mimo to nadal cała się trzęsłam.
-Rose, jesteś bezpieczna - powiedział Zayn spokojnie, ale trząsł mu się głos - ten.. ten sukinsyn już nic ci nie zrobi. Przysięgam ci to.
-Ja.. on.. ale.. - nie umiałam złożyć zdania w logiczną całość.
-Już dobrze. Spokojnie. Jesteś bezpieczna.
-Boże on chciał.. przecież..
-Nie myśl o tym. Już po wszystkim.
-Ja.. dziękuję. Boże, tak bardzo ci dziękuję - i znów się rozpłakałam, a Zayn mnie do siebie przytulił.
-Nie ma za co. Zabiłbym tego kolesia gdybym tylko mógł. Co to w ogóle miało być? Co się stało? Możesz mi powiedzieć?
-Ja.. siedziałam na ławce.. i on się dosiadł.. i gadaliśmy normalnie.. spacerowaliśmy.. jak gdyby nigdy nic.. i nagle on.. on się na mnie rzucił.. ja.. ja nie wiem czemu..
-Okay, nie rozmawiajmy o tym. Było, minęło. Teraz jesteś już bezpieczna i nic ci nie grozi.
-Dziękuję. Gdyby nie ty..
-Zrobiłem to, co musiałem. W porządku?
-Tak. Teraz już tak - w końcu odzyskałam nad sobą pełną kontrolę.
-Na pewno?
-Tak. W stu procentach. Po prostu jedźmy do domu. Nic mi nie jest.
-Okay, skoro tak mówisz.
Odsunęłam się od niego i już po chwili byliśmy pod domem. Wzięłam głęboki oddech i wysiadłam. Zayn szedł zaraz obok mnie. Starałam się zachowywać jak najbardziej normalnie.
-Nie mów nikomu o tym, co się dzisiaj stało. Okay? - zwróciłam się do niego.
-Obiecuję, że nie pisnę ani słowa. Wszystko w porządku?
-Teraz już tak. Dzięki tobie.
Weszliśmy do domu i od razu usłyszałam głośne rozmowy. Zdjęłam płaszcz i buty i weszłam do środka.
-O! W samą porę! - powiedział Niall na nasz widok - Zayn, muzyka!
-Robi się - odpowiedział Malik i gdzieś poszedł.
Stanęłam zdezorientowana i patrzyłam jak wszyscy krzątają się po domu. Harry chodził z telefonem, Louis i Liam robili coś w kuchni a Niall robił małe przemeblowanie w salonie.
-Em.. co wy robicie? - spytałam kuzyna.
-Za godzinę będzie tu cała masa osób. Robimy małą domówkę - odpowiedział przesuwając fotel.
-Domówkę? - zdziwiłam się - teraz?
-Tak. Planowaliśmy to od dawna. A teraz nadarza się idealna okazja.
-Niby jaka?
-Dziś mija rok odkąd Zayn jest z Amber. A poza tym to w sumie nic. Mamy ochotę się zabawić.
-Em.. okay. To ja będę u siebie..
-Co? Jak to u siebie? Nie zejdziesz do nas? - spytał zdziwiony.
-Nie wiem jeszcze. Zobaczę.
Posłałam mu uśmiech i poszłam na górę. Rzuciłam się na łózko i schowałam twarz w poduszkach. To, co się dzisiaj stało było tak przerażające, że nie śniło mi się nawet w koszmarach. Gdyby nie Zayn to pewnie leżałabym teraz w parku całkiem bezbronna. I nikt by mi nie pomógł. Jak mogłam być taka głupia? Jak mogłam zaufać chłopakowi, którego pierwszy raz widziałam na oczy? Czy ja już całkowicie straciłam rozum? Musiałam być silna. Musiałam o tym zapomnieć. Było, minęło. Trzeba żyć dalej. Na szczęście nic się nie stało. Nagle ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Niechętnie wstałam z łóżka i poszłam otworzyć. W progu stała Libby ubrana TAK. Przytuliła mnie na powitanie i weszła do środka.
-Ty jeszcze nie gotowa? Impreza zaraz się zacznie - powiedziała z uśmiechem.
-Jakoś nie mam ochoty świętować ich rocznicy - powiedziałam z niesmakiem - to znaczy Zayn'owi oczywiście pogratuluję, ale do tej małpy się nie zbliżę.
-Oj, nie przesadzaj. Nikt nie każe ci bawić się z Amber. Od tego masz mnie - puściła mi oczko.
-To już lepiej - odpowiedziałam z uśmiechem.
-No ja myślę. A poza tym, ze mną się nie napijesz?
-Z tobą zawsze! - zaśmiałam się.
Tak. Miałam ochotę się napić. Mimo swojego wstrętu do alkoholu miałam ochotę się po prostu upić. Żeby zapomnieć o całym dzisiejszym dniu.
-Kierunek: garderoba! - powiedziała Libby i zaciągnęła mnie tam.
Długo grzebała w moich rzeczach aż wreszcie wybrała mi TEN zestaw. Wyprostowała mi włosy i zrobiła dość mocny makijaż. W końcu byłam gotowa. Z dołu dochodziła już muzyka i głośne śmiechy. Impreza się zaczęła. Wzięłam Libby pod rękę i wspólnie zeszłyśmy na dół. W salonie było chyba z 20 osób. Zayn stał przy sprzęcie z Amber, która się do niego przymilała. Jak widać ich kłótnia poszła już w niepamięć. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się przyjaźnie i mi pomachał, co odwzajemniłam. Zaraz potem już całował się z tą wiedźmą. Wywróciłam oczami i szukałam w tłumie znajomych twarzy. Dostrzegłam Nialler'a rozmawiającego z jakąś dziewczyną. On siedział z gitarą, a ona obok niego. Śmiali się z czegoś i najwyraźniej świetnie się bawili. Dziwne. Horan nic nie wspominał o jakieś swojej sympatii. Ale cóż. Kto zrozumie facetów? Nagle nasze spojrzenia się spotkały. Kuzyn przywołał mnie ruchem ręki.
-Idź - powiedziała mi Libby do ucha - będę przy stole z napojami.
-Okay - odpowiedziałam.
Szłam w kierunku Niall'a z dziwną miną. Nie wiedziałam kim była ta dziewczyna. Choć na oko wydawała się miła.
-Cześć kuzyneczko - powitał mnie jak już się przy nich znalazłam - poznaj moją przyjaciółkę Jane Hamilton. A to moja szanowna kuzynka Rose Bell - przedstawił nas sobie.
-Hej, miło cię poznać - powiedziałam i uściskałam jej rękę.
-Ciebie również - odpowiedziała z przyjaznym uśmiechem - Niall wiele mi o tobie mówił.
-Tak? Okay. Ale co złego to nie ja.
-Jasne, jasne - zaśmiała się
Rozmawiałam z nimi przez dłuższą chwilę. Jane była naprawdę miłą i towarzyską osobą. Od razu znalazłyśmy wspólny język i mogłybyśmy gadać całymi godzinami. W końcu jednak musiałam iść. Libby na mnie czekała.
-Pewnie się jeszcze zobaczymy - powiedziała Jane.
-To więcej niż pewne. Impreza się jeszcze nie kończy z tego, co widzę.
-I prędko się nie skończy znając tych wariatów. Jeszcze nigdy z żadnej ich domówki nie wyszłam wcześniej niż o 5:00 rano. Więc spokojna głowa.
-Świetnie. To do zobaczenia później.
Pomachałam im i podeszłam do Libby. Cmoknęłam ją w policzek i wzięłam do ręki drinka, którego przyszykowała. Dołączył do nas też Lou i jakiś chłopak, którego przedstawił jako Sandy. Alkohol lał się cały czas. Biorąc do ręki kubek poszłam z Libby na środek i zaczęłyśmy tańczyć. Liam i Louis od razu się dołączyli i zaczęli robić dziwne pozy. Robiłyśmy to samo, ciągle się przy tym śmiejąc. Miałam lekkie zawroty głowy od nadmiaru alkoholu, ale się tym nie przejmowałam. Miałam ochotę bawić się jak najdłużej. Nie przeszkadzało mi nawet to, że Harry ciągle się koło mnie kręcił. Sam również był już nieźle wstawiony. Gdy z głośników poleciała piosenka You Bring Me Joy po prostu wziął mnie za rękę i zaprowadził na środek. Nie protestowałam. Miałam to już całkowicie gdzieś. Zaczęliśmy ruszać się w rytm muzyki. Harry ciągle się o mnie ocierał i przybliżał. Nawet to mi nie przeszkadzało. Alkohol robił swoje. Później nadeszła pora na wolny kawałek. Chciałam sobie iść, ale Harry złapał mnie za rękę i przysunął do siebie jednym ruchem. Przytulił mnie do siebie, a ja go objęłam. Kołysaliśmy się w rytm spokojnej melodii. Już sama nie wiedziałam, co się ze mną działo. W głowie szumiało mi od alkoholu i powoli traciłam nad sobą kontrolę. Po skończonej piosence wyrwałam się Hazzie i poszłam do kuchni. W sumie nawet sama nie wiem po co. Zaświeciłam światło i nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego. Ktoś wszedł za mną i stanął centralnie za moimi plecami obejmując mnie w pasie. Poczułam zapach perfum Harry'ego.
-Co ty niby robisz? - spytałam go.
-Tulę się do ciebie. Rano mi nie pozwoliłaś - odpowiedział mi wprost do ucha.
-Teraz też ci nie pozwalam - prychnęłam.
-Daj spokój. Wiem, że mnie pragniesz.
-Styles, odróżnij marzenia od rzeczywistości.
-Nie udawaj. Wiem, że coś do mnie czujesz. Nie musisz się z tym kryć.
-Człowieku, niech do ciebie dotrze, że nic do ciebie nie mam.
-Tak? Doprawdy? - zamruczał mi do ucha.
-Tak..
W jednej chwili odwrócił mnie w swoją stronę tak, że nasze usta dzieliły milimetry. Na swoich wargach czułam jego ciepły oddech. I stało się. Złożył na moich ustach pocałunek. Na początku stałam sztywno, kompletnie zaskoczona, ale później odwzajemniłam. Na początku był delikatny, a później całował mnie z coraz większą zachłannością. Czułam jego język na swoim podniebieniu. Przyciągnęłam go do siebie i wplotłam mu ręce w jego gęste, kręcone włosy. Nie wiedziałam, co się ze mną działo. Chyba całkowicie straciłam nad sobą kontrolę. W końcu odepchnęłam go od siebie i spojrzałam mu prosto w oczy.
-To się nie wydarzyło - powiedziałam i wyszłam z kuchni, zostawiając go samego.
Ludzie bawili się w najlepsze. Podeszłam do stołu i wzięłam kolejnego drinka. Zauważyłam Niall'a i Jane tańczących do wolnego kawałka. Uśmiechnęłam się na ten widok. Zaraz obok nich był Zayn i Amber oraz Liam i Libby. Wyglądali naprawdę słodko. Po chwili podszedł do mnie Lou i wyciągnął do tańca. Nie miałam nic przeciwko. Impreza była naprawdę udana. Rozmawiałam nawet z kilkoma osobami. Nie myślałam o tym, co się dzisiaj stało. Nadmiar alkoholu zrobił swoje. Nie pamiętam nawet co robiłam potem. Urwał mi się film.

_____________________________
Heeeeeeeeeeej :) 
Pierwsza sprawa: Rozdział pisany z wielką mega dedykacją dla mojej kochanej
 siostrzyczki, która ma dzisiaj urodzinyyyy! Tak więc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO EDITH ♥
Pamiętaj, chłopcy cię kochają :D I ja oczywiście też! :) 
Mam nadzieję, że ci się podobaa! ♥ Specjalnie for you !
Happy birthday kuwa to you :D hahahaha :D < 3
Woohoo! ♥

Druga sprawa: Dziękuję za wszystkie komentarze i czekam na kolejne! :) 
Czytasz - komentujesz.
Kochasz mnie? Skomentuj :D ♥

Trzecia sprawa: Moja druga siostrunia Patricia pisze świetne mega opowiadanie o 1D. 
Naprawdę wciągające i niesamowite! Jednak załamuje ją to, że ma tak mało komentarzy.
Pomożecie jej trochę? Pospamujemy? :D Zapraszam na jej bloga bardzo serdecznie! 
Uwierzcie mi, jest wart przeczytania! Na pewno wam się spodoba :) LINK:

Ode mnie to tyle :) Do następnego! < 3

wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział siódmy ♥

-Wolałabym pocałować żabę - prychnęłam i skrzyżowałam ramiona na piersi.
-To twoje wyzwanie - powiedział nadal wyszczerzony Harry - i musisz je spełnić.
-W takim razie mnie zmuś - odpowiedziałam.
-Rosalie. Pocałuj mnie.
-Nie - wystawiłam mu język.
-Ale przecież..
-No dobra. Ale..
-Ale?
-Najpierw mnie złap Styles - po tych słowach wstałam i pobiegłam w głąb domu.
Kompletnie nie orientowałam się gdzie jestem, ale to nie było ważne. Nie rozumiałam sama siebie. Mogłam powiedzieć "nie i koniec" a nie jak głupia przed nim uciekać. Wiedziałam, że i tak go nie pocałuję. Ale cóż. Zabawa to zabawa. Skoro miałam zacząć się z nimi zaprzyjaźniać, to mogłam zacząć od razu. Mimo tego, że Harry ostro działał mi na nerwy. Był za bardzo pewny siebie i uważał, że może mieć wszystko. Weszłam do jakiegoś pokoju zamykając za sobą drzwi. Okazało się, że była to biblioteka. Na chwilę zupełnie zapomniałam, po co tam przyszłam. Podeszłam do wielkiego regału i ogarnęłam wzrokiem wszystkie książki. Nagle poczułam za sobą czyjąś obecność. Odwróciłam się szybko i stanęłam oko w oko z Harry'm. Czyli jednak mnie dopadł. Stał niebezpiecznie blisko mnie. Gdy tylko poczułam zapach jego perfum, po całym ciele przeszły mnie dreszcze. A to raczej nie było normalne.
-Mam cię - powiedział cicho i jeszcze bardziej się do mnie przysunął.
-I co teraz? Co zamierzasz zrobić? - spytałam starając się zachowywać obojętny ton głosu.
-Wypełnić wyzwanie. No dalej, to tylko jeden nic nie znaczący całus.
-Jak już mówiłam, wolałabym pocałować żabę - prychnęłam - jesteś niemożliwy. I nachalny.
-Tak, tak. Wystarczy już tych komplementów.
Lokers zaczął się nade mną pochylać. Zamknął oczy i nasze usta dzieliły centymetry. Na swoich wargach czułam już jego ciepły oddech. I właśnie w tym momencie wyciągnęłam zza siebie książkę i zasłoniłam nią twarz. Usta Harry'ego dotknęły okładki. Zanim zorientował się o co chodzi, rzuciłam książkę na podłogę i wybiegłam z biblioteki. Nie ze mną takie numery. Jak gdyby nigdy nic wróciłam do salonu. Wszyscy spojrzeli na mnie pytająco.
-A gdzie Harry? - spytał Niall.
-Całuje się z Szekspirem - powiedziałam i zajęłam swoje miejsce obok Zayn'a i Libby.
Spojrzeli na mnie zdezorientowani, a gdy opowiedziałam im o co chodzi, wybuchnęli głośnym śmiechem. Przybiliśmy sobie 'piąteczki' i właśnie wtedy do pokoju wszedł wkurzony Hazza.
-To było.. podłe! - powiedział do mnie.
-Wiem misiu - powiedziałam słodko - ale.. chyba ci się podobało? Prawda? Nie każdy ma okazję całować okładki.
Wszyscy znowu zaczęli się śmiać. Harry chyba miał dość bo warknął i poszedł na górę. Na mojej twarzy zagościł triumfalny uśmiech. Dopięłam swego. Wkurzyłam go. W końcu. Może wreszcie się ode mnie odczepi. Poprosiłam chłopaków, żeby opowiedzieli mi coś o sobie. Zgodzili się chętnie. Zaczął Zayn, potem Liam i Louis. Niall nie musiał nic mówić. Jego znałam na wylot. Zayn i Libby mieli rację. Reszta zespołu była naprawdę fajna. I dało się z nimi pogadać.
-A może ty nam coś o sobie opowiesz? - spytał Louis.
-Może jutro - powiedziałam wymijająco - dzisiaj jestem zmęczona. Wybaczcie, ale pójdę się już położyć. Dobranoc.
-Dobranoc - odkrzyknęli mi chórkiem, a Libby dodatkowo przytuliła.
Podniosłam się z podłogi i z uśmiechem na ustach poszłam do siebie. Dochodziłam już do swojego pokoju, gdy zorientowałam się, że ktoś stał przy drzwiach. Momentalnie zmrużyłam oczy. Czego on jeszcze chciał?
Skrzyżowałam ramiona na piersi i spojrzałam na Harry'ego.
-No nie - jęknęłam - nie masz jeszcze dość?
-Nie. Ani trochę. I muszę przyznać, że to co dzisiaj zrobiłaś mnie zaskoczyło.
-Tak właśnie miało być. A teraz zejdź mi  drogi Styles.
-Jasne. Ale najpierw się przyznaj - powiedział uśmiechając się.
-Przyznać się? Do czego? - spytałam zirytowana.
-Że chciałaś mnie pocałować.
-Haha - zaśmiałam się sztucznie - ty sobie chyba żartujesz. Poważnie.
-No dalej Rose. Przecież wiem, że chciałaś. To nic złego.
-Słuchaj. Daruj sobie, proszę cię. Idź podrywać kogoś innego, co? Macie sporo fanek. Wybierz sobie jakąś. A ode mnie się odczep.
Po tych słowach minęłam go jakoś i weszłam do swojego pokoju. Po chwili usłyszałam jego kroki i odgłos zamykanych drzwi. Dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą. Nie zamierzał odpuścić. A już myślałam, że poszedł po rozum do głowy. Zrezygnowana przebrałam się w piżamę i położyłam w wygodnym łóżku. Mój drugi dzień w Londynie mimo wszystko mogłam uznać za udany. I miałam nadzieję, że inne nie będą gorsze. Nim się obejrzałam, już słodko spałam wtulona w poduszkę.

Następnego dnia obudziłam się wcześnie. Leniwie przeciągnęłam się na łóżku i spojrzałam w sufit. Kolejny dzień. To było dziwne. Wstawać ze świadomością, że nic mi nie grozi. Że już niczego nie musiałam się bać. Mama była bezpieczna. Ja również. Nie musiałam już wysłuchiwać ciągłych kłótni rodziców. Nie musiałam bać się tego, że ojciec zaraz wróci pijany i zrobi kolejną bezsensowną awanturę. Wszystko było w porządku. Rana w moim sercu się goiła. Powoli, ale jednak. Wciąż myślałam o Josh'u. O naszych wspólnych chwilach i przeżyciach. O tym jak było nam razem dobrze. Gdy przywoływałam we wspomnieniach jego twarz, nadal czułam ból. Jednak już mniejszy, niż przez ostatnie 2 miesiące. Czyżbym powoli dochodziła do siebie? Wyciągnęłam przed siebie ręce i spojrzałam na te wszystkie blizny, które zostały po nieudanych próbach samobójczych. Skrzywiłam się na sam ich widok. Chciałam umrzeć, żeby tylko móc znów być z Josh'em. Wtedy myślałam, że to jedyne wyjście. Teraz nie wiedziałam co myśleć. Wszystko się zmieniło. JA się zmieniłam. Nawet sama nie wiem kiedy. W końcu leniwie wstałam z łóżka i zrobiłam kilka przysiadów i skłonów na rozruszanie. Poczułam się głodna, więc postanowiłam zejść na dół i zrobić sobie śniadanie. Powoli zaczynałam czuć się jak u siebie. Gdy zamykałam drzwi do swojego pokoju, coś przykuło moją uwagę. A mianowicie żółta, samoprzylepna karteczka naklejona na środku moich drzwi. Spojrzałam na nią wkurzona i jednym ruchem odkleiłam, po czym podarłam ją na małe kawałeczki i rozrzuciłam po całym korytarzu. Dopiero wtedy zeszłam na dół. Gdy tylko znalazłam się w kuchni, otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Opcji miałam sporo. W końcu zdecydowałam się na tosty z dżemem. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne produkty i zajęłam się przygotowywaniem, nucąc pod nosem piosenkę Rihanny - We found love. Nagle usłyszałam za sobą czyjś cichy, krótki śpiew. Odwróciłam się przestraszona i spojrzałam prosto w roześmianą twarz Malika. Stał w drzwiach w samych dresowych spodniach. Widok jego nagiego torsu przyprawił mnie o lekkie zawroty głowy. Chryste! Jak można mieć takie ciało, ja się pytam?!. Speszona odwróciłam wzrok i oparłam ręce na blacie. Dopiero wtedy zorientowałam się, że sama byłam w piżamie.
-Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć - powiedział - ani ci przeszkadzać w prywatnym koncercie.
-Bardzo śmieszne Zayn - bąknęłam nie odwracając się - boki zrywać.
-No co? Masz przyjemną barwę głosu.
-Ale ja tylko nuciłam! A zresztą, nieważne. Zapomnijmy o tym.
-Okay, okay. Już nic nie mówię - znowu się zaśmiał.
Rose, tylko spokojnie. Przecież nie raz już widziałaś facetów z niezłymi klatami. Między innymi Josh'a i Tyler'a. Czy się przejmujesz? To tylko Zayn - mówiłam sama do siebie w myślach, próbując się uspokoić. Skończyłam robić śniadanie, nalałam sobie do szklanki soku bananowego i poszłam do jadalni. Zayn nadal był w kuchni i coś przygotowywał. Zajęłam się jedzeniem i myślałam nad tym, co robić przez cały dzień. Po chwili chłopak do mnie dołączył. Usiadł naprzeciwko i nic nie mówiąc jadł swoje śniadanie. W sumie to żadne z nas się nie odezwało. Nagle zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz i się uśmiechnął.
-Tak kochane? - odebrał.
Wiedziałam już kto dzwonił. Jak najszybciej ewakuowałam się z jadalni. Włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam do siebie. Nie miałam co robić, więc włączyłam radio i słuchałam muzyki. Położyłam się na podłodze, bezczynnie gapiąc się w sufit. Po co? Nie wiem. Ale czy to ważne? I tak nie miałam nic do roboty. Jak zawsze w takich momentach zaczęłam wspominać. Tym razem padło na moje pierwsze spotkanie z Josh'em. Kręgielnia. Pełno ludzi. Przyszłam tam z Natalie, żeby trochę się rozerwać. Obie miałyśmy lekko zdołowane humory. Ja kłótnią rodziców, ona rozstaniem z chłopakiem, z którym spotykała się przez 7 miesięcy. Brałyśmy do ręki kule i strącałyśmy białe kręgle. I nagle ktoś do nas podszedł. Trzech chłopaków. Brandon, Seth i Josh. Do tej pory wszystkich pamiętam. Spytali czy mogą się dołączyć. A my zgodziłyśmy się bez niczego. Już po chwili gadaliśmy, śmialiśmy się i wydurnialiśmy zupełnie jakbyśmy znali się od zawsze. Josh cały czas mi się przyglądał. Ja jemu również. Po kręgielni poszliśmy na pizzę. Wymieniliśmy się numerami i tak to wszystko się zaczęło. SMS-y, telefony, spotkania. I wielka miłość. Moje przemyślenia przerwało ciche pukanie do drzwi. Podniosłam się z podłogi i poszłam otworzyć. W progu stał Malik.
-No nie, ty jeszcze w piżamie? - spytał z uśmiechem.
-Jak widać, owszem. I mam zamiar w niej być cały dzień. A co?
-O nie moja droga. Naprawdę chcesz siedzieć w domu?
-A mam inne wyjście? - prychnęłam - jakbym gdzieś poszła, to bym się zgubiła i co wtedy? Spałabym pod mostem!
-W takim razie proponuję wspólne zwiedzanie Londynu - powiedział - i więcej nie będziesz musiała się martwić, że się zgubisz. Co ty na to?
-Nie ma mowy - powiedziałam stanowczo.
-Co? Dlaczego? - spytał zdziwiony.
-Po pierwsze nie chce mieć na pieńku u Amber, że kradnę jej chłopaka. Po drugie nie chcę być napadnięta przez wasze fanki. A po trzecie nie uśmiecha mi się zacząć pojawiać na okładkach gazet z głupimi komentarzami.
-Po pierwsze Amber jest w pracy i nie będzie jej cały dzień. Po drugie nasze fanki cię nie dopadną, już ja o to zadbam. A po trzecie już jesteś na okładkach.
-Po trzecie co?!
-Dziewczyno! W Mullingar też są reporterzy. Macie z Niall'em już całą masę zdjęć. A poza tym mieszkasz z nami, więc i tak pojawiałabyś się w gazetach. No nie daj się prosić. Naprawdę wolisz siedzieć w domu niż pobyć chwilę ze mną?
-A w ogóle to gdzie jest reszta?
-Niall z Harry'm pojechali do sklepu muzycznego, Liam jest z Libby a Louis się gdzieś szwęda - odpowiedział spokojnie - to jak? Dasz się namówić?
-No.. - zawahałam się - ech, dobra. I tak nie mam nic lepszego do roboty.
-Yeah! Okay, to widzimy się na dole za.. ?
-Daj mi 30 minut.
-Załatwione. Na dole za 30 minut.
Po tych słowach uśmiechnął się i odszedł, a ja zamknęłam drzwi i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, rozczesałam włosy, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się w TO. Na koniec spryskałam się perfumami, na ramię zarzuciłam płaszcz i pokrowiec z aparatem i już miałam wychodzić, gdy wpadłam na pewien pomysł. Wzięłam z biurka samoprzylepną karteczkę i napisałam na niej "Marzenia!". Dopiero wtedy opuściłam pokój, a kartkę przykleiłam na drzwiach pokoju Harry'ego. Wiedziałam które to. Dokładnie naprzeciwko moich. Uśmiechnęłam się pod nosem i zeszłam na dół. Malik czekał w salonie i coś śpiewał. Musiałam przyznać, głos miał naprawdę niesamowity.
-Ekhem, panie gwiazda? - zwróciłam się do niego zakładając płaszcz - idziemy czy nie?
-W drogę! - powiedział zakładając kurtkę.
Zaśmiałam się i wspólnie wyszliśmy z domu. Na dworze było całkiem przyjemnie. Śnieg błyszczał w słońcu i wiał lekki, zimowy wiatr. Pogoda idealna. Zauważyłam, że Zayn idzie w kierunku jakiegoś budynku i stanęłam przekrzywiając głowę w lewo.
-No co? Naprawdę chcesz obejść cały Londyn na nogach? - spytał ze śmiechem.
-A.. no tak.. - bąknęłam.
Budynek okazał się być garażem. Po chwili Zayn wyjechał z niego białym samochodem, a ja szerzej otworzyłam oczy i gapiłam się na niego z niedowierzaniem. Malik zaparkował koło mnie i odsunął szybę.
-Lady? - powiedział wyszczerzając zęby w uśmiechu.
-Ty sobie chyba żartujesz! - krzyknęłam - to.. to jest twoje auto?!
-A co? Coś z nim nie tak?
-Ale.. przecież.. ono musiało kosztować fortunę!
-Mniejsza o to ile kosztowało. Ważne, że idealnie się je prowadzi. To jak, wsiadasz czy będziesz tu stać cały dzień?
Otrząsnęłam się i wsiadłam od strony pasażera. W środku było jeszcze lepiej. Zayn włączył radio i ruszyliśmy przed siebie. On znał Londyn jak własną kieszeń. Ja zgubiłabym się po minucie. Wyciągnęłam z lustrzankę z pokrowca i robiłam zdjęcia przez szybę. To było naprawdę niesamowite miasto. Zwiedziliśmy kilka miejsc. Między innymi London Eye, Tower Bridge i Big Ben. Byłam tak zafascynowana, jak jeszcze nigdy. Co jakiś czas wyłapywałam wzrokiem sławne osoby, które jak gdyby nigdy nic chodziły chodnikami w towarzystwie ochrony i paparazzich. Niby normalny, niczym nie wyróżniający się dzień. Zrobiłam całą masę zdjęć. Gdy chodziliśmy po parku, stanęłam obok Zayn'a i wyciągnęłam aparat przed siebie.
-Wspólna samojebka? - spytałam go.
-Z tobą? Zawsze i wszędzie - odpowiedział z uśmiechem.
Oczywiście na jednej się nie skończyło. Zaczęliśmy robić różne miny, ciągle się przy tym śmiejąc. Potem chłopak zabrał mi aparat i zaczął robić zdjęcia mi samej. O dziwo nie miałam nic przeciwko. Zaczęłam pozować robiąc przeróżne miny. Czas mijał we wspaniałej atmosferze. Oczywiście co jakiś czas podchodziły do nas fanki proszące Zayn'a o autografy i zdjęcia. Ja wtedy się oddalałam i robiłam coraz to nowsze fotografie. Na ten aparat pieniądze składałam przez cały rok. I naprawdę się opłacało.
-Głodna? - spytał Malik, gdy wychodziliśmy z parku.
-I to jak! Poważnie, zwiedzanie jest męczące.
-W takim razie zapraszam cię na obiad. Kierunek: Nandos!
-Okay, okay. Prowadź.
Wróciliśmy do samochodu i już po chwili byliśmy na miejscu. Weszliśmy do ciepłego wnętrza i zajęliśmy miejsca przy stoliku. Po złożeniu zamówień cały czas rozmawialiśmy. Zdjęłam płaszcz i powiesiłam go na oparciu krzesła. Zauważyłam, że Zayn intensywnie mi się przygląda.
-Mam coś na twarzy? - spytałam niepewnie.
-Nie, nie, tylko.. - zawahał się.
-Tylko co? No wyduś to z siebie.
-Nie rób tego - powiedział patrząc mi prosto, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Dobra, okay. Co jest grane? Co ja niby robię?
Nie odpowiedział, tylko spojrzał na moje ręce. Już wiedziałam co jest grane. Zacisnęłam dłonie w pięści i schowałam ręce pod stół. Schyliłam głowę, bo nie byłam w stanie patrzeć mu w oczy. Miał nie wiedzieć. Nikt oprócz Niall'a miał nie wiedzieć! Ty idiotko, trzeba było wziąć coś z długim rękawem - skarciłam się w myślach.
-Rose.. - zaczął niepewnie - Niall nie powiedział nam, dlaczego cię tu zabiera. Powiedział "zaufajcie mi", więc tak zrobiliśmy. Nie chcę się wtrącać w twoje sprawy. Jeżeli będziesz chciała porozmawiać to wiedz, że zawsze jestem do twojej dyspozycji. A jeżeli nie, to po prostu nic nie mów. Uszanuję to. Ale proszę cię o jedno: nie rób tego.
-Ty i tak nic nie rozumiesz - powiedziałam cicho i podniosłam głowę - owszem miałam trudny okres w swoim życiu, ale to już za mną. Już się nie tnę. To przeszłość, okay? Po prostu o tym zapomnij.
-Jasne, nie ma sprawy. I.. przepraszam, że w ogóle zacząłem temat.
-Nie ma sprawy. To nic takiego - powiedziałam szybko i wymusiłam uśmiech.
Kelnerka przyniosła nasze zamówienia i zajęliśmy się jedzeniem. Do tego tematu już nie wracaliśmy. W towarzystwie Zayn'a czułam się wspaniale. Mogłabym z nim rozmawiać całymi dniami i nie miałabym dość. Był naprawdę wspaniałym chłopakiem. Mogłam tylko pozazdrościć Amber, że należał tylko do niej.
-A właśnie. Opowiedz mi o Amber - poprosiłam - no wiesz, jak się poznaliście i tak dalej..
-Naprawdę chce ci się tego słuchać? - spytał robiąc dziwną minę, z czego się zaśmiałam.
-Tak. Dajesz.
-Okay. Sama tego chciałaś. A więc poznaliśmy się na jednej z imprez. Siedziałem przy barze, a ona do mnie podeszła. Zaczęliśmy rozmawiać, flirtować i takie tam. Od razu wpadła mi w oko. Potem tańczyliśmy, wymieniliśmy się numerami i tak to się wszystko zaczęło. Zaczęliśmy się spotykać, zakochaliśmy się w sobie i jesteśmy ze sobą już prawie rok. Ja śpiewam, ona pracuje w modelingu. Właśnie teraz jest na pokazie. Nie wiem co jeszcze mam ci powiedzieć. Z pozoru jest wredna, ale jak ją bliżej poznasz to zobaczysz, że nie jest taka zła.
-Ta.. może - bąknęłam.
-A ty? Masz tam w Mullingar jakiegoś chłopaka? - spytał, na co się skrzywiłam.
-Ja.. no cóż.. tak jakby - powiedziałam z trudem.
-Rozumiem, że drażliwy temat?
-Powiedzmy. I przepraszam, ale nie chcę o tym rozmawiać.
-Okay, rozumiem. Nie ma sprawy.
Rozmawialiśmy jeszcze dłuższą chwilę i w końcu musieliśmy się zbierać. Zrobiliśmy sobie ostatnie wspólne zdjęcie i wsiedliśmy do samochodu Zayn'a. Ten dzień mogłam naprawdę uznać za udany. Nie chciałam nawet wracać do domu. W towarzystwie Zayn'a czułam, że mogłam być naprawdę sobą. I nie musiałam nikogo udawać. Czułam, że zostaniemy dobrymi przyjaciółmi. Dziwne. A tak się bałam do nich zbliżyć, a tu okazuje się, że wcale nie są tacy źli jak myślałam. Nawet nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się pod domem. Niechętnie wysiadłam z samochodu i zaczekałam na Zayn'a.
-I co? Było aż tak źle? - spytał zanim weszliśmy.
-Powiedzmy, że było w porządku - odpowiedziałam i wystawiłam mu język.
-Rosalie Bell, grabisz sobie.
-Tak, wiem.
Weszliśmy do domu śmiejąc się. Gdy tylko drzwi się za nami zamknęły podbiegł do nas Niall.
-Rose gdzie ty byłaś cały dzień?! Czy ty sobie wyobrażasz jak ja się martwiłem? - zwrócił się do mnie wkurzony.
-Nie przesadzaj Niall - powiedziałam i mocno go przytuliłam - Zayn pokazywał mi Londyn, żebym się nie zgubiła na przyszłość. Jak widzisz jestem cała i zdrowa.
-No dobra, okay. Ale następnym razem odbieraj telefon ok? - powiedział już łagodniej.
-Okay, okay. Obiecuję.
Odsunęłam się od niego i weszłam do domu. Cała reszta siedziała przed telewizorem, a Harry z Louis'em o coś się kłócili. Nie wnikałam o co. Powiedziałam tylko "hej wariaci" i poszłam prosto do swojego pokoju.


~Harry~

Odkąd Rose się do nas wprowadziła, coś się zmieniło. Coś we mnie. Nie umiem powiedzieć co. Zaintrygowała mnie. Chciałem się do niej zbliżyć, poznać ją. Ale ona mi na to nie pozwalała. Była twarda jak kamień. To zbiło mnie z tropu. Była chyba pierwszą dziewczyną, która mnie odrzucała. Przyzwyczaiłem się do tego, że odkąd byłem sławny, dziewczyny wręcz do mnie lgnęły. Nie musiałem się nawet starać. W tym wypadku role się odmieniły. Próbowałem z nią flirtować i jakoś do siebie przekonać, ale bez skutku. Była nieugięta. Akcję z pocałunkiem też zepsułem. Już tak niewiele brakowało. Było już tak blisko. I nagle nie było nic. Coś mnie do niej ciągnęło. Coś sprawiało, że chciałem być blisko niej. Mimo wszystko. Gdy Niall poprosił mnie, żebym pojechał z nim do sklepu muzycznego, zgodziłem się bez niczego. Wcześniej nalepiłem jej na drzwiach karteczkę z napisem "12 dni". Tak, dalej zamierzałem w to grać. Ba, zamierzałem wygrać. Gdy Nialler wybrał już nową gitarę, wstąpiliśmy jeszcze do Nandos, a potem do domu. O dziwo, było w nim pusto. Wiedziałem, że Liam był z Libby a Lou na zakupach, ale gdzie był Zayn? I gdzie była Rose? Na początku myślałem, że jak zwykle siedzi u siebie. Poszedłem więc to sprawdzić. Na korytarzu zauważyłem porozrzucane kawałki żółtej, samoprzylepnej kartki, którą zostawiłem na jej drzwiach rano. Uśmiechnąłem się pod nosem. Czyli ją zirytowałem. Zapukałem kilka razy do jej pokoju, ale bez żadnej reakcji. Był pusty. Odwróciłem się i chciałem iść do siebie, gdy zauważyłem na swoich drzwiach taką samą karteczkę, którą zostawiłem jej. Tyle że z napisem "Marzenia!". Zaśmiałem się pod nosem, odkleiłem ją i wszedłem do pokoju. Kartkę położyłem na biurku a sam usiadłem przed laptopem i sprawdziłem Twittera. Bez trudu znalazłem Rose w obserwujących Nialler'a. Wszedłem na jej profil i przeglądnąłem ostatnie wpisy. Zaintrygował mnie zwłaszcza jeden: 'Jeżeli nie zamierzasz powiedzieć mi prawdy - lepiej milcz.' Podałem go dalej i zaobserwowałem ją. Później skupiłem się na odpisywaniu fankom i sprawdzaniu newsów ze świata. W końcu znudzony zamknąłem laptopa i zszedłem na dół. W kuchni zastałem Niall'a i Lou. Było już trochę późno, a Rose nadal nie wróciła. Irlandczyk był nieźle zmartwiony.
-Nie przesadzaj - mówił do niego Lou - na pewno nic jej nie jest. 
-A jak coś się stało? Przecież ona kompletnie nie zna Londynu! Zgubiłaby się na pierwszym skrzyżowaniu! 
-Niall uspokój się - kontynuował Louis - i nie histeryzuj. Wróci cała i zdrowa, zobaczysz. A poza tym może jest z Zayn'em. Nie pomyślałeś o tym? 
-Obyś miał rację. 
-On ma rację - włączyłem się do rozmowy - na pewno nic jej nie jest. 
-Dobra, niech wam będzie. Ale i tak będę się martwił, dopóki jej nie zobaczę. I kropka.
-Jak uważasz - mruknąłem i wyjąłem z lodówki butelkę zimnej wody, którą wypiłem duszkiem.
Godzinę później do domu wrócił Liam. Jak zwykle w dobrym humorze. Wszyscy wspólnie usiedliśmy przed telewizorem i włączyliśmy jakiś bezsensowny program. Właśnie kłóciłem się z Louis'em o to, na który kanał przełączyć, gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i śmiechy. Wrócili. Niall od razu pobiegł w tamtym kierunku. Po chwili zobaczyłem ją samą. Uśmiechała się. Przywitała się z nami, po czym poszła prosto na górę. Od razu skoczyło mi ciśnienie. W salonie pojawił się również Zayn, który usiadł między nami i wyrwał nam pilota, na co zareagowaliśmy głośnym "eejj!". 
-Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta - powiedział i włączył jakiś film.
Nie protestowaliśmy. Zajęliśmy się oglądaniem. Mniej więcej w połowie miałem dość. Podniosłem się z wygodnej kanapy i poszedłem na górę. Już miałem wchodzić do swojego pokoju, gdy naszła mnie głupia myśl. I zamiast w lewo, poszedłem w prawo. Prosto do pokoju Rose. Zapukałem do drzwi, ale bez żadnej reakcji. Nacisnąłem klamkę i niepewnie wszedłem do środka. Usłyszałem szum wody. A więc była pod prysznicem. Ogarnąłem wzrokiem całe wnętrze i usiadłem przy biurku. Laptop był otwarty. Przesunąłem myszką i po chwili na ekranie pojawiło się jej zdjęcie. Stała przy jakimś drzewie patrząc prosto w aparat. Na jej ustach widniał szeroki uśmiech, a oczy zdawały się błyszczeć. Poczułem się dziwnie. Coś jakby dreszcze przeszły mi po plecach. Wyciągnąłem telefon i zrobiłem zdjęcie. W sumie sam nie wiem po co. I nagle woda ucichła. Zamknąłem laptopa i rozłożyłem się na krześle. Po chwili weszła do pokoju w samym ręczniku. A gdy mnie zauważyła, spiorunowała mnie wzrokiem.
-Styles! - krzyknęła i zacisnęła usta - co ty tu do jasnej cholery robisz?!
-Siedzę - odpowiedziałem i szeroko się uśmiechnąłem - i na ciebie patrzę. 
-To zdążyłam zauważyć - warknęła - ale nie przypominam sobie żebym cię tu wpuszczała. 
-Sam się wpuściłem. Ty brałaś prysznic. A tak w ogóle to.. do twarzy ci w tym ręczniku. Wyglądasz tak.. seksownie.
-Nie pozwalaj sobie - syknęła - idę się ubrać. A jak wrócę, ma cię tu nie być. Jasne?
-Jasne, jasne. I tak, wiem gdzie są drzwi.
Prychnęła i zniknęła w garderobie. Wstałem z krzesła i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i zamknąłem, po czym po cichu wróciłem do środka i usiadłem na białej sofie. Gdy wróciła, na mój widok podskoczyła przestraszona. 
-Miało cię tu nie być - powiedziała i spojrzała na mnie gniewnie. 
-A jednak jestem! I nie złość się tak. Złość piękności szkodzi moja droga. 
-Już się tak nie wymądrzaj - przewróciła oczami - naprawdę nie możesz odpuścić?
-Nie - powiedziałem z uśmiechem - mam jeszcze 12 dni, żeby cię do siebie przekonać. 
-Marzenia Harry. Marzenia. 
-A może jednak rzeczywistość? No dalej, nie bądź taka twarda. Daj się wyciągnąć do kina. W sobotę. Wieczorem. Albo rano jak wolisz.
-Wybij to sobie z głowy. Nie umówię się z tobą nawet jakbyś mi za to zapłacił. 
-No weź. Jestem aż taki zły?
-Nie. Jesteś jeszcze gorszy. A teraz wynocha z mojego pokoju. Już!
-Dobra już dobra - podniosłem ręce i wstałem z kanapy. 
Stanąłem przed drzwiami i odwróciłem się do dziewczyny. Staliśmy bardzo blisko siebie. 
-Dobranoc Rosie - mruknąłem i wyszedłem nie czekając na jej reakcję. 
Zamknęła za mną drzwi i przekręciła klucz. Uśmiechnąłem się triumfalnie. Poszedłem do swojego pokoju, wziąłem prysznic, ubrałem same bokserki i położyłem się do łóżka. Musiałem coś zrobić. Musiałem działać. Nie mogłem tak tego zostawić. Jakaś niewidzialna siła mnie do niej ciągnęła. A ja wiedziałem czego chcę. Nim się obejrzałem już spałem jak zabity. A noc przyniosła naprawdę bardzo dziwne sny ...

____________________
No hejeczka :D Co tam ? : ) 
Jest siódemka pisana pod nagłym przypływem weny :) Mam nadzieję, że wam się podoba :) 
Bo ogólnie jestem z tego rozdziału zadowolona, co się rzadko zdarza :) 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ! ♥
Naprawdę bardzo was proszę o zostawianie opinii. To dla mnie bardzo ważne! Nie wyobrażacie sobie jak bardzo. Bo bez was nie byłoby ani tego bloga, ani tego opowiadania. Pisze je dla WAS siostrzyczki ♥
Więc liczę na jak najwięcej komentarzy! Kocham Was! < 3
Do następnego ;x

czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział szósty ♥

Następnego dnia wstałam dość późno. Na początku nie wiedziałam gdzie jestem i dopiero po chwili zorientowałam się, że to pomieszczenie to mój nowy pokój. Nie byłam u siebie w Mullingar, w swoim małym pokoiku na poddaszu. Leżałam w wielkim, wygodnym łóżku w domu tak nowoczesnym, że aż nie można go opisać. Powoli zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Włosy sterczały mi we wszystkich kierunkach, a pod oczami miałam sine cienie. Wyglądałam jak jakiś potwór. Szybko weszłam pod prysznic, umyłam i wysuszyłam włosy, zrobiłam makijaż, związałam włosy w wysoki kucyk i ubrałam się w TO. W końcu wyglądałam jak człowiek. Spryskałam się jeszcze perfumami, wzięłam głęboki oddech i zeszłam na dół. W domu panowała kompletna cisza. Czyżby reszta jeszcze spała? Niepewnie weszłam do kuchni i na blacie zauważyłam złożoną  kartkę. Wzięłam ją do ręki i od razu rozpoznałam pismo Nialler'a. Cześć kuzyneczko! Pojechaliśmy na wywiad, a później mamy w planach studio i nagrywanie nowych piosenek. Dom jest do twojej dyspozycji! Będziemy koło wieczora. Baw się dobrze! Niall :) odczytałam i wyrzuciłam kartkę do kosza. Byłam sama. I mogłam robić wszystko, co tylko chciałam. Taki układ bardzo mi odpowiadał. Przynajmniej nie musiałam kryć się w swoim pokoju. Zrobiłam sobie śniadanie i jedząc zastanawiałam się, co mogłabym robić przez cały dzień. Miałam ochotę pozwiedzać Londyn, ale bałam się, że mogłabym się zgubić. Po śniadaniu włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor na jakimś programie i przez chwilę zajęłam się oglądaniem. Był to jakiś talk-show, z którego i tak nic nie wiedziałam. W końcu wyłączyłam TV i po prostu siedziałam na kanapie gapiąc się przed siebie. I co ja miałam robić? Miałam tyle możliwości, a na nic nie mogłam się zdecydować. W końcu zwlokłam swój tyłek z kanapy i poszłam na górę. Stanęłam przed oszklonymi drzwiami na końcu korytarza, prowadzącymi na ogromny balkon. Otworzyłam je i znalazłam się na zewnątrz. Od razu poczułam napływ chłodnego, zimowego powietrza. Widok był naprawdę niesamowity. Szybko pobiegłam po swój aparat i zrobiłam kilkanaście zdjęć. Potem czym prędzej wróciłam do środka. Mimo tego, że świeciło słońce, temperatura była na minusie. Potarłam rękoma ramiona i odłożyłam aparat na swoje miejsce. I nagle wpadłam na pewien pomysł. Skoro w swoim pokoju w Mullingar miałam całą ścianę poobklejaną zdjęciami, to czemu tutaj miałabym nie zrobić czegoś podobnego? Zwłaszcza, że wszystkie te zdjęcia miałam przy sobie. Czym prędzej poszłam do garderoby i wyciągnęłam wielkie pudło, w którym schowałam wszystkie fotografie. Na samym wierzchu było moje ulubione zdjęcie. Jego widok ciągle wywoływał wspomnienia. Przejechałam po nim opuszkami palców. Po naszych złączonych dłoniach. "Na zawsze". Tak, właśnie. Mieliśmy być na zawsze. Nie zakładaliśmy tylko, że jedno z nas może zginąć. Przycisnęłam zdjęcie do piersi i weszłam do pokoju. Z szuflady biurka wyciągnęłam ramkę i włożyłam do niej fotografię, po czym postawiłam ją na szafce obok łóżka. Zdjęłam z nadgarstka łańcuszek Josh'a i oplotłam nim ramkę. Mój mały, prywatny ołtarzyk. Nagle usłyszałam swój dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer Natalie. Uśmiechnęłam się pod nosem i odebrałam.
-Tak siostrzyczko?
-Cześć! Chciałam tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku - odezwała się.
-W jak najlepszym. Powoli zaczynam się przyzwyczajać.
-A.. no ten.. mogę mieć do ciebie prośbę? - spytała niepewnie.
-Jasne! Dla ciebie wszystko!
-No bo.. ty mieszkasz z One Direction.. i..
-Natalie - jęknęłam - proszę, tylko nie to..
-A podobno zrobisz dla mnie wszystko.
-Nat..
-No weź, Rose. Chcę tylko głupi autografy. Czy to tak dużo? Proszę cię..
-Tylko autografy tak? Nic więcej? - upewniłam się.
-Tak. O nic więcej nie proszę. To jak?
-Ech.. no dobra. Niech ci będzie.
-Aa! - pisnęła do słuchawki - dziękuję, dziękuję, dziękuję! Jesteś najlepszą siostrą na świecie!
-Tylko dlatego, że załatwię ci ich nic nie znaczące bazgroły? - zakpiłam.
-Bardzo zabawne Rosalie, naprawdę. Nie, nie tylko dlatego. I dobrze o tym wiesz!
-Okay, okay. Załóżmy, że ci wierzę - zaśmiałam się - a co tam w Mullingar?
-Nic. Stara nuda. Czekam na Tyler'a i idziemy na obiad. Boję się co tym razem wymyślił.
-Cały Tyler. Tajemniczy i nieprzewidywalny. Pozdrów go ode mnie i uściskaj.
-Jasne, nie ma sprawy. A ty uściskaj ode mnie tych pięciu idiotów.
-O na pewno nie! Nie ma nawet takiej opcji! Nie zbliżę się do nich.
-Czasami naprawdę cię nie rozumiem - westchnęła - mieszkać z pięcioma ideałami i nawet z nimi nie gadać.  To uściskaj ode mnie chociaż Niall'a.
-No dobra. To da się zrobić - zgodziłam się - ale tylko jego. Zresztą, jakie z nich ideały? Dobra, nie było pytania. Możesz sobie ich kochać, ale mnie w to nie wciągniesz.
-A słyszałaś chociaż jedną ich piosenkę? Oglądałaś chociaż jeden wywiad? Gadałaś z nimi dłużej niż minutę? -Nie, nie i tak. Z jednym. Jak schował się w mojej garderobie.
-Który?!
-Ten z blond pasemkiem..
-Rose, ty sobie ze mnie żartujesz? - spytała z niedowierzaniem.
-Ale, że co?
-NIE ZNASZ ICH IMION?! - wrzasnęła do słuchawki, tak, że musiałam oddalić ją od ucha.
-Ej, Natalie spokojnie. Jestem tu od wczoraj. Jeszcze będę miała na to czas.
-Okay. Czas na mały wykład. Ten w lokach to Harry, z pasemkiem to Zayn, krótko ścięty to Liam a ten rozwalający system, który nie nosi skarpetek to Louis. Zapamiętasz?
-Tak. Jasne. Oczywiście - powiedziałam z sarkazmem - mam niesamowitą pamięć.
-Dobrze. Wybacz, ale muszę kończyć. Tyler właśnie przyszedł. Odezwę się za niedługo. Kocham cię!
-Ja ciebie też. Pa!
Zakończyłam połączenie i wróciłam do swojego zajęcia. Nagle mnie olśniło. Po co miałam robić zwyczajny, prosty kolaż? Skoro mogłam zrobić coś o wiele bardziej.. oryginalnego? Poszperałam w swoich rzeczach i po całym domu, aż w końcu znalazłam to, o co mi chodziło. A mianowicie gruby karton, z którego wycięłam wielkie litery DREAM. Teraz zdjęcia walały się po całym moim pokoju, a ja próbowałam je przykleić na litery. Efekt był całkiem zadowalający. Ale mimo to zostało mi jeszcze miejsce na zdjęcia, które miałam zrobić w Londynie. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi swojego pokoju. Podskoczyłam przestraszona i spojrzałam w tamtym kierunku. Przecież byłam SAMA! Jakim cudem ktoś mógł pukać? Myślałam, że może się przesłyszałam, ale dźwięk rozległ się ponownie. Krzyknęłam "proszę" i czekałam na reakcję. Po chwili do mojego pokoju weszła Libby ubrana TAK. Dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą.
-Dziewczyno, przez ciebie o mały włos nie dostałam zawału! - powiedziałam, ale zaraz potem się uśmiechnęłam.
-Wybacz, zapomniałam ci wspomnieć, że mam klucze do domu i wpadam czasem z niezapowiadaną wizytą - odpowiedziała blondynka - a tak właściwie, to.. co ty robisz? 
-Em.. takie coś. Dla zabicia czasu. Nic wielkiego.
-Ale pomysł ciekawy! Jak na to wpadłaś?
-Tak jakoś.. nie umiem wytłumaczyć.. a w ogóle to co ty tu robisz? Przecież reszta jest na jakimś wywiadzie.
-Powiedzmy, że mi się nudziło - powiedziała i puściła mi oczko - to jak? Potrzebujesz pomocy? 
-Właściwie to na razie skończyłam. Resztę zostawiam na zdjęcia stąd. Teraz muszę tu tylko posprzątać. 
-Świetnie. To bierzmy się do roboty!
-Libby, nie musisz mi pomagać. To nie jest najciekawsze zajęcie.
-Nie przesadzaj. Przynajmniej pooglądam twoje zdjęcia. Od kiedy zajmujesz się fotografią?
-Odkąd pamiętam. Zawsze kochałam robić zdjęcia. To mój taki mały świat. Po prostu czuję, że to moja pasja. 
-Tak jak dla mnie malarstwo - powiedziała i usiadła na podłodze.
Zajęłyśmy się porządkowaniem wszystkich zdjęć, ciągle rozmawiając i śmiejąc się. Libby rozumiała mnie doskonale i świetnie się z nią rozmawiało. Przy niej czułam się naprawdę sobą. W końcu zaczynałam cieszyć się z tego, że tu przyjechałam. I mimo tego, że nie mogłam przyzwyczaić się do swoich współlokatorów, to wiedziałam, że z taką przyjaciółką jak Libby, mogłam znieść bardzo wiele. Czyżby wszystko miało być już w porządku? Czy to naprawdę było aż tak łatwe? 
-Ej, a to kto? - spytała i podała mi zdjęcie.
Na jego widok coś ukłuło mnie w sercu. Z grymasem na twarzy wzięłam od niej fotografię swojego chłopaka i przyjrzałam się jej.
-To.. Josh - powiedziałam słabym głosem.
-Oj.. Rose, przepraszam nie wiedziałam.. ja..
-Przestań Libby. To nic takiego, naprawdę.
Po tych słowach schowałam zdjęcie do pudełka i zamknęłam wieko. W moim pokoju w końcu panował porządek. Po chwili zeszłyśmy na dół, żeby przygotować coś do jedzenia. Libby dostała sms'a od swojego chłopaka, że będą w domu za jakąś godzinę. Chciałam eskortować się do swojego pokoju, ale dziewczyna mnie zatrzymała.
-Nie ma mowy - powiedziała stanowczym tonem - nie możesz wiecznie przed nimi uciekać. To zwykli ludzie, jasne? Okay, może są sławni, ale są też normalni. Nie rozumiem czemu unikasz ich jak ognia. Nie chcesz ich lepiej poznać? Przecież z nimi mieszkasz!
-To wcale nie takie łatwe - odpowiedziałam - zawsze byłam typem osoby nieśmiałej. I odkąd pamiętam nienawidziłam gwiazd. Ich i tego całego perfekcyjnego życia. To mi działa na nerwy. Jak można być tak idealnym? To chore.
-Rose, przesadzasz. Oni nie są idealni. Tak jak mówiłam, to zwykli ludzie jak ja czy ty. Po prostu poszczęściło im się w życiu i mogą robić to, co kochają. Spełnili swoje marzenia! To chyba nie przestępstwo prawda? Rozmawiałaś chociaż z nimi? 
-Nie, nie rozmawiałam. I jakoś nie zamierzam. Jeden z nich działa mi na nerwy. Uważa się za nie wiadomo kogo - prychnęłam.
-Rozumiem, że Harry. Co takiego zrobił?
-Twierdzi, że wystarczą mi dwa tygodnie żeby się w nim zakochać. I ty mi mówisz, że nie zachowują się jak gwiazdy? No proszę cię, Libby! 
-Harry zawsze zarywał do dziewczyn - powiedziała ze śmiechem - ale żeby aż tak? Takie rzeczy tylko Styles. Czasami naprawdę go nie ogarniam. Ale Harry to nie wszyscy! W ogóle są świetni. Możesz z nimi pogadać dosłownie na każdy temat. Umieją słuchać a czasami po prostu obracają wszystko w żart. Ich nie da się nie kochać.
-Mów za siebie - prychnęłam - ja tam nie zamierzam się z nimi spoufalać. Przerażają mnie.
-A Niall? To twój kuzyn. Czy zachowuje się jak jakaś wielka gwiazda?
-No.. - zawahałam się - nie.. ale Niall to Niall. On zawsze taki był. 
-A więc właśnie! Oni wszyscy są normalni Rose. Daj im chociaż jedną szansę, co? Proszę? 
-Sama nie wiem. Zobaczę jak to wszystko się potoczy. Ale chyba masz rację. Nie mogę tak przed nimi uciekać. Postaram się jakoś to zmienić. Ale nic nie obiecuję!
-No przynajmniej tyle. A teraz pomóż mi z obiadem. Chłopaki będą tu lada chwila.
-Okay, nie ma sprawy.
-Aha! I jeszcze jedno. Prawdopodobnie będzie też Amber. Więc chciałam ci powiedzieć, żebyś nie przejmowała się jej głupimi komentarzami, okay? Ona zawsze potrafi coś palnąć bez zastanowienia. Taka już jej natura.
-Jasne, zapamiętam.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie i zajęłyśmy się przygotowywaniem jedzenia. Libby była w swoim żywiole. Już po chwili po całym domu unosiły się niesamowite zapachy. Wzięłam talerze, sztućce, szklanki i serwetki, po czym poszłam nakryć do stołu w jadalni. W międzyczasie do domu wrócił cały zespół. Wzięłam głęboki oddech i starałam się uspokoić. Po prostu zajmowałam się nakrywaniem. W domu zrobił się ruch. Wszyscy zaczęli rozmawiać. I między ich głosami wyłapałam jeden, nieznany. Z pewnością należał do Amber.
-Libby, musiałaś robić coś tak kalorycznego? - narzekała - przecież wiesz, że jestem na diecie! Do reszty ci odbiło? 
-Nie przesadzaj - odpowiedziała jej Libby - jak raz zjesz coś więcej niż jogurt, to nic ci się nie stanie. Nie wyglądałabyś dobrze jako model szkieletu, wiesz? Zayn przemów jej wreszcie do rozumu! 
-Popieram Libby - usłyszałam męski, znajomy głos - zdecydowanie za mało jesz kochanie. Już ja dopilnuję żebyś dzisiaj zjadła wszystko, ci ci nałożę. I bez protestów!
-Jesteście okropni! Jak przez was przytyję, to zamorduję na miejscu. Jasne?
Nie słuchałam dalej. Miałam gdzieś ich rozmowy. Ogólnie ich miałam gdzieś. I byłam tam tylko dlatego, że obiecałam Libby, że się postaram. Po chwili w drzwiach jadalni ktoś stanął. Mimo to nie podniosłam wzroku.
-A co to się stało, że raczyłaś zejść na dół mi amore? 
Na sam dźwięk tego głosu się wzdrygnęłam. No tak, mogłam się tego domyślić. Spojrzałam na chłopaka w lokach z grymasem na twarzy.
-Naprawdę nie odpuścisz prawda?
-Nie - odpowiedział i wyszczerzył zęby w uśmiechu - a w ogóle to całkiem ładnie dziś wyglądasz.

-Czego nie można powiedzieć o tobie - prychnęłam - i szczerze. Nie obchodzą mnie twoje komplementy Harry. Mam je gdzieś. Tak samo jak ciebie.
-Ha! Zapamiętałaś moje imię! Jesteśmy na dobrej drodze!
Szlag, zaklęłam w myślach i się skrzywiłam. Pochyliłam się nad stołem, żeby położyć ostatnie sztućce, gdy poczułam za sobą czyjąś obecność. Lokowaty stał tuż za mną.
-13 dni - szepnął mi do ucha - tik tak, tik tak..
Odskoczyłam od niego jak oparzona i warknęłam pod nosem. On naprawdę nie miał zamiaru odpuścić. Po chwili do jadalni weszła cała reszta. Wszyscy się ze mną przywitali i uśmiechnęli. Starałam się to odwzajemnić, ale nie wiem czy mi wyszło. Na samym końcu przyszły Libby i Amber. Na widok tej drugiej na chwilę zamarłam. Wyglądała naprawdę niesamowicie. Mogłaby konkurować z samą Britney Spears i pewnie by wygrała. Ubrana była TAK
-Rose - odezwała się Libby - to jest Amber, dziewczyna naszego bad boy'a. Amber, to jest Rose. Kuzynka Nialler'a.
-Cześć - odezwałam się niepewnie - miło cię.. poznać.
Szatynka zmierzyła mnie wzrokiem i uniosła do góry jedną brew.
-Ta, cześć - odpowiedziała i usiadła przy stole obok swojego chłopaka, całując go w policzek.
Skrzywiłam się na ten widok. Kolejna zakochana para. Sama zajęłam miejsce między Libby i Niall'em. Atmosfera przy stole byłaby całkiem przyjemna, gdyby nie to, że szatynka cały czas się na mnie gapiła. I to z takim wyrazem twarzy, jakby właśnie patrzyła na coś odrażającego.
-Mam coś na twarzy? - spytałam zirytowana.
-To jest twarz? Och, wybacz. Nie miałam pojęcia - powiedziała z sarkazmem. 
-Nie miałam pojęcia - zmałpowałam ją - żałosne, naprawdę.
-I kto tu jest żałosny - prychnęła - wprowadzasz się tu i myślisz, że jesteś fajna? Ups. Troszkę się pomyliłaś kochanie.
Przy stole zapadła kompletna cisza. Patrzyłam na dziewczynę w osłupieniu. 
-Amber. Dość - warknął chłopak z blond pasemkiem.
-No co? Przecież wiesz, że mam rację. Ona tu nie pasuje! Wygląda jakby ubierała się w szmateksie. To.. odrażające. 
Miałam tego dość. Naprawdę się starałam. Zaczęłam nawet z nimi rozmawiać. Powoli uczyłam się ich imion. Ale to, co wygadywała ta lalunia, doprowadziło mnie do szału. Zacisnęłam usta i wstałam od stołu, po czym bez słowa opuściłam jadalnię. Poszłam prosto do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Że niby wszystko miało być dobrze? No na pewno. Rzuciłam się na łóżko i wtuliłam twarz w poduszkę. Zapragnęłam wrócić do Mullingar. Do mamy, Natalie, Jade czy nawet Tyler'a. Do miejsca, które naprawdę było moim domem. Tu nie miałam nikogo. Prócz Libby i Niall'a. Czułam się jak w jakimś zamkniętym zakładzie, gdzie nic nie mogłam zrobić. 
Podeszłam do biurka i wzięłam do ręki laptopa, po czym wróciłam na swoje miejsce i położyłam go na kolanach. Zalogowałam się na fotobloga, Twittera i Facebook'a. Starałam się nie myśleć o sytuacji, która przed chwilą miała miejsce. Ale wcale nie było to łatwe. Przyjechałam do Londynu, żeby zapomnieć o Josh'u. Żeby zacząć nowy, lepszy rozdział w swoim życiu. Bez trosk, zmartwień, niepokoi. Czy to naprawdę było aż tak wiele? Czy ja naprawdę nie mogłam żyć normalnie? Jeżeli tak, to po co było to wszystko? Równie dobrze mogłam zostać w domu. Dawać się poniżać ojcu. Chronić mamę. I ukrywać się w swoim pokoju, robiąc coraz to nowsze nacięcia na skórze.Okay, może nie był to najlepszy scenariusz, ale co z tego? Będąc tutaj, cały czas siedziałam w pokoju. Rozmawiałam tylko z dwoma osobami. Starałam się robić cokolwiek, by wypełnić czas. Nie mogłam nawet wyjść bo bałam się, że się zgubię. Co to było za życie? I to niby miał być ten 'lepszy czas'? To miał być ten 'nowy rozdział'? Jeżeli tak, to ja dziękuję bardzo. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Postanowiłam je zignorować, ale osoba po drugiej stronie nie zamierzała odpuścić. Westchnęłam i poszłam przekręcić klucz. Nie otworzyłam drzwi. Po prostu wróciłam i usiadłam na białej sofie. Po chwili wahania drzwi się otworzyły i ktoś wszedł do środka. Myślałam, że to Libby lub Niall, ale się myliłam. W moim pokoju stał chłopak Amber. Próbowałam przypomnieć sobie jego imię, ale bezskutecznie.
-Em.. cześć, mogę przeszkodzić? - spytał niepewnie.
-Skoro musisz - odpowiedziałam i zrobiłam mu miejsce.
Po chwili usiadł koło mnie i spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami.
-Słuchaj Rose, chciałem przeprosić cię za Amber. Nie mam pojęcia co w nią wstąpiło. Okay, zazwyczaj zachowywała się chamsko, ale nigdy aż tak. Czasami naprawdę jej nie rozumiem. I naprawdę strasznie cię przepraszam.
-Nie rozumiem czemu to robisz - powiedziałam - czemu płaszczysz się przede mną w jej imieniu? 
-Bo wiem, że sama tego nie zrobi - westchnął - taka już jej natura. A ja nie chcę, żebyś przejmowała się jej gadaniem. Mieszkasz teraz z nami i nie chcę, żebyś czuła się tutaj źle. To teraz również twój dom. Powinnaś czuć się tutaj jak najlepiej. 
-Okay, przeprosiny przyjęte. I.. dziękuję za miłe słowa. To naprawdę dużo dla mnie znaczy.
-Nie ma sprawy - powiedział i uśmiechnął się - może jednak spróbujesz dać nam szansę? Chyba nie jesteśmy aż tacy źli, że ciągle nas unikasz.
-To nie tak. Po prostu się przyzwyczajam. Nigdy nie miałam nawet rodzeństwa, a teraz mam mieszkać z piątką chłopaków. I to w dodatku sławnych! Nigdy też nie przepadałam za gwiazdami, a teraz mam was pod jednym dachem. Rozumiesz, że to dla mnie rewelacje.
-Jasne, że rozumiem - powiedział i znów się uśmiechnął - ale mimo wszystko, staramy się być normalni. No.. prawie, bo czasami zachowujemy się jak banda idiotów. Na przykład teraz Louis goni Harry'ego z prostownicą. A Niall z Liam'em patrzą na nich zajadając popcorn. 
Mimowolnie się zaśmiałam i wyobraziłam sobie tą scenę. 
-Okay, może i nie jesteście tacy najgorsi. Ale mam jeden mały problem.
-Jaki?
-Za nic nie mogę zapamiętać waszych imion - przyznałam się - miliony dziewczyn na świecie wskazałyby was z zamkniętymi oczami, a dla mnie to trudniejsze niż działania matematyczne. Może coś jest ze mną nie tak, nie wiem. Po prostu nie umiem. Wiem tylko który to Harry. Bo gościu mi działa na nerwy. Wybacz.
-Nie ma sprawy. Mnie możesz zapamiętać po pasemku. Jestem Zayn. I bądź pewna, że często będę cię odwiedzał. Louis to ten, co zazwyczaj chodzi w bluzkach w paski i szelkach. A no i nie nosi skarpetek. I jest  największym wariatem z nas wszystkich. A Liam to ten spokojny, który zazwyczaj stara się nas uspokajać, co rzadko mu się udaje. Harry'ego znasz. Drugi wariat zaraz po Louis'ie, który zawsze wpadnie na jakiś genialny pomysł. Który nie zawsze jest bezpieczny. I zarywa do każdej napotkanej dziewczyny. O Niall'u chyba nie muszę ci nic mówić.
-Okay. Zayn, Louis, Liam, Harry i Niall. Tak? 
-Dokładnie! Widzisz, jak szybko się uczysz? Jestem z ciebie dumny.
Oboje się zaśmialiśmy. Atmosfera zrobiła się naprawdę przyjemna. Czyżbym się myliła? Czyżby oni rzeczywiście nie byli tacy źli? Cóż, chyba miałam się o tym przekonać w najbliższym czasie.
-To jak? Może do nas zejdziesz? Planowaliśmy obejrzeć jakiś film czy coś. 
-Emm.. ale.. a co z.. twoją dziewczyną? - zawahałam się.
-Nie ma jej. Wyszła zaraz po obiedzie bo była umówiona u kosmetyczki. Libby siedzi na dole i się zamartwia co z tobą. Zrobiła Amber niezłą awanturę. I miała rację. Gdyby nie ona, to ja bym to zrobił. Przeszła dzisiaj samą siebie. To jak będzie? Zejdziesz do nas?
-No.. okay. Pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Jak Harry palnie jakiś głupi komentarz, będę mogła mu przywalić. Okay? 
-Umowa stoi! A jak nie, to zrobię to za ciebie. Stoi?
-Stoi.
-W takim razie chodźmy.
Uśmiechnęłam się do Zayn'a i wstałam z wygodnej sofy. Zeszliśmy na dół śmiejąc się z czegoś, co powiedział. Czułam się coraz lepiej. Mimo wszystko. Na nasz widok wszyscy wyraźnie się uśmiechnęli, co mnie zdziwiło. Libby od razu do mnie podbiegła i mocno objęła. Zeszliśmy na dół, do ich sali kinowej i wybraliśmy jakiś film. Usiadłam obok Niall'a i Zayn'a i starałam się skupić na ekranie. Co było trudne, bo co jakiś czas któryś z nich rzucał jakiś komentarz i wybuchaliśmy śmiechem. Po skończonym seansie, w sali panował chaos. Dosłownie wszędzie leżał popcorn i chipsy, poduszki porozrzucane były po całej ziemi a na dywanie rozlana była cola. Nikt jednak ani trochę się tym nie przejął. Machnęli na to ręką i wróciliśmy na górę. Było jeszcze dość wcześnie.
-Zagrajmy w butelkę - powiedział Styles - na pytania i zadania. Co wy na to?
Wszyscy chętnie się zgodzili. Tylko ja się zawahałam. W końcu jednak sama usiadłam w kółku. Zabawa się rozkręcała. Pytania i wyzwania czasami mnie samą przerażały. Ale śmiechu było przy tym pełno. W pewnym momencie butelką kręcił Harry. I na moje nieszczęście, zatrzymała się akurat na mnie. Przygryzłam dolną wargę i spojrzałam na niego. Wyszczerzył zęby w uśmiechu i zrobił minę, jakby miał jakiś plan. 
-Pytanie czy wyzwanie Rosie? - spytał uśmiechając się podstępnie.
-Po pierwsze Rose - powiedziałam twardo - a nie żadna Rosie. Po drugie.. wyzwanie.
-Doskonale! Świetny wybór Rosie! 
-Rose - warknęłam.
Harry spojrzał na mnie bardzo pewny siebie. A gdy wypowiedział wyzwanie, zesztywniałam na całym ciele. Takie coś mógł wymyślić tylko on. A mnie kompletnie zbiło to z tropu. Dwa słowa. A wystarczyły żeby wyprowadzić mnie z równowagi:
-Pocałuj mnie. 

______________________________
Jest szósteczka Ladies :D 
Tak szczerze, to miała wyglądać całkiem inaczej. Ale niestety wena mnie na chwilę opuściła i wyszło takie coś. Wybaczcie. Następny będzie lepszy, obiecuję :) 
Czytasz = komentujesz ♥
Naprawdę bardzo liczę na wasze komentarze! To dla mnie bardzo ważne! :) 
Więc.. z niecierpliwością czekam na wasze opinie moje drogie! :) 
Następny wkrótce ;x

+Zapraszam na nowo zaczętego bloga: