-Zasłabł na próbie. Zupełnie nagle stracił przytomność. Nie mamy pojęcia co z nim. Siedzimy na poczekalni i próbujemy się czegoś dowiedzieć. Przepraszam, że w ogóle ci o tym mówię.. nie chciałem cię martwić.
-No chyba sobie żartujesz! W jakim jesteście szpitalu?
-A jakie to ma znaczenie? Jesteśmy w Oxfordzie. Jak tylko się czegoś dowiem, to od razu dam ci znać, obiecuję. W sumie to nie wiem po co dzwonię.. Wiem, że z jesteście z Harrym blisko i to pewnie dlatego. Nie denerwuj się, proszę. Będzie dobrze.
-Muszę tam przyjechać - powiedziałam twardo - podaj nazwę szpitala.
-Rose, proszę cię..
-Nazwa Nialler! - krzyknęłam do słuchawki.
-Szpital świętej Anny. Botley Road 78.
-W porządku. Dzwoń jak tylko czegoś się dowiesz. Obiecaj mi to..
-Obiecuję. Proszę cię, uspokój się. Okay?
-Okay, postaram się.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon przed siebie. Libby patrzyła na mnie z przerażeniem i zdezorientowaniem. Przez tą jedną chwilę zrozumiałam coś bardzo ważnego. Kiedy Niall powiedział, że Hazza jest w szpitalu, moje serce na chwilę zamarło. A tak być nie powinno. Jednak teraz nie miałam siły się nad tym wszystkim zastanawiać.
-Co się stało? Kto jest w szpitalu? - dopytywała się Libbs.
-Harry - odpowiedziałam, wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju - stracił przytomność na próbie. Ja muszę tam jechać.
-Zwariowałaś? Jest środek nocy! Pojedziemy rano, obie. Teraz zdajmy się na chłopaków. Poradzą sobie.
-Libby do cholery, ja muszę jechać! Nie mogę siedzieć w miejscu..
-Rose powtarzam, jest środek nocy. Poczekaj do rana, oni sobie poradzą. Z Harry'm na pewno wszystko będzie w porządku. Zaufaj mi.
-Ale...
Usiadłam zrezygnowana na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. W tej jednej chwili.. jednej krótkiej chwili zrozumiałam, jak bardzo się myliłam. Miłość do Josha zamknęła mi oczy na inne ważne sprawy. Zasłaniałam się nią, bo nie chciałam dopuścić do siebie prawdy. Tej prawdy, która teraz we mnie uderzyłam. Mówiłam "nie kocham cię". Teraz zrozumiałam, że jest inaczej. Nie chciałam się do tego przyznać sama przed sobą. Nie chciałam się zakochać.. nie w nim. Ta miłość skazana była na niepowodzenie. Nie mogliśmy przetrwać w świecie mediów. Ludzie już mnie wyzywali, tylko dlatego, że z nimi mieszkałam. Nie chciałam więcej hejtów i upokorzeń. W ostatnim czasie moje życie całkowicie się zmieniło. Byłam inną osobą. Nie wiem czy lepszą, czy gorszą. W końcu dotarło do mnie jak bardzo zależało mi na chłopaku o niewiarygodnie pięknych, zielonych oczach. Tak, byłam zakochana. I to było moim przekleństwem.
Podniosłam wzrok i spojrzałam na zatroskaną przyjaciółkę. Widząc mój wyraz twarzy nic nie powiedziała. Po prostu usiadła obok i mocno mnie przytuliła. Nie wiem co by było, gdyby nie ona.
-Libby.. ja muszę jechać. Nie wytrzymam tutaj ze świadomością, że jemu coś grozi.. proszę, zrozum mnie..
-Okay, w porządku. Ale samej cię nie puszczę. Zbieraj się.
Popatrzyłam na nią zdezorientowana.
-No ubieraj się. Jak się pospieszysz to za góra 3 godziny będziemy na miejscu.
-W porządku. Ale jak zamierzamy tam dojechać?
-Mam samochód z pełnym bakiem. Rose rusz tyłek!
-Dziękuję - powiedziałam i jeszcze raz ją przytuliłam - nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła Libbs.
-Z pewnością nic - odpowiedziała z uśmiechem.
Szybko narzuciłam na siebie płaszcz, włożyłam buty i byłam gotowa. Po kilkunastu minutach już siedziałyśmy w samochodzie Libby i wyjeżdżałyśmy na główną trasę. Było naprawdę późno i obie byłyśmy śpiące, ale naszym celem był Oxford. Z jednej strony chciałam zobaczyć Hazzę i mieć pewność, że nic poważnego mu nie groziło, ale z drugiej strony bałam się tego spotkania. Bałam się tego, że nie będę potrafiła spojrzeć mu w oczy. Wiele razy krzywdziłam go mówiąc "nie kocham cię". Nie wyobrażałam sobie jaki ból musiał wtedy czuć. Próbowałam postawić się na jego miejscu, ale nie umiałam. Teraz modliłam się tylko, żeby wszystko było w porządku.
Przez całą drogę intensywnie myślałam o tym, co chciałam mu powiedzieć. W głowie układałam monolog, który zamierzałam wygłosić. To było naprawdę trudne. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo. Harry się starał, a ja go odtrącałam. Byłam ciekawa jego reakcji na moje słowa.
A może.. może nie powinnam mu mówić? Po co miałam go dręczyć? Był sławny. Jego fanki nie zostawiłyby na mnie suchej nitki, gdyby dowiedziały się, że jesteśmy parą. Byłabym skończona. W tym świecie iw tej sytuacji nie dało się podjąć słusznej decyzji. Nie byłam pewna, czy powinnam milczeć, czy raczej wszystko mu powiedzieć. To była jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu. Bałam się. Bałam się tego, co miały przynieść kolejne dni. Znów odwiedziła mnie niepewność i lęk.
Josh nadal pozostawał w moim sercu. Wiedziałam, że nigdy z niego nie zniknie. Ale teraz w tym sercu pojawił się też Harry. I miałam głęboką nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży.
W końcu dojechałyśmy na miejsce. Oxford był naprawdę wielkim miastem. Gdyby nie to, że Libby miała w aucie nawigację, to pewnie byśmy się zgubiły. Mimo bardzo późnej pory, na drodze było jeszcze sporo samochodów. Kiedy znalazłyśmy się pod szpitalem, poczułam wielkie nerwy. Nie miałam pojęcia co robić. Ale skoro już tu byłam, to coś zrobić musiałam. Weszłyśmy do szpitalnego budynku, który świecił pustkami. W recepcji siedziała jakaś młoda kobieta, popijająca czarną kawę.
-Ja się tym zajmę - powiedziała Libbs i podeszła do niej.
Parę minut później szłyśmy już słabo oświetlonym korytarzem. Na jego końcu dostrzegłam znajome postacie. Słysząc kroki, zwrócili głowy w naszym kierunku. Na ich twarzach malowało się wielkie zdziwienie. W końcu stanęłyśmy przy nich.
-Co wy tu robicie? - spytał Liam i objął Libby - zwariowałyście? Jazda w nocy jest niebezpieczna!
-Rose, mówiłem ci przecież, że będę cię informował. Nie musiałaś się fatygować - powiedział Nialler ze skrzyżowanymi ramionami.
-Musiałam - odpowiedziałam stanowczo - wybaczcie, ale nie mogłam tak po prostu siedzieć w domu.
-A ja nie puściłabym jej samej - poparła mnie przyjaciółka - mówcie lepiej co z Harry'm.
-Nie mamy pojęcia - powiedział Zayn i wstał z krzesła, na którym siedział - lekarze go zabrali i na razie nie wyszli.
-Ale jak w ogóle do tego doszło?
-Mieliśmy próbę przed koncertem. Wszystko było OK, ale Harry w pewnym momencie źle się poczuł. Mówił, że mu słabo i opadł na kolana. Później po prostu zemdlał. Zabrało go pogotowie i od tamtej pory tu siedzimy.
Zrezygnowana usiadłam na krześle i schowałam twarz w dłoniach. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się martwiłam. Libby, Liam, Niall i Lou poszli do automatu po kawę. Zostałam tylko z Zayn'em.
-A więc jednak.. - powiedział chłopak cicho.
-Co jednak? - spytałam zdziwiona.
-Harry tego dokonał. Rozkochał cię w sobie. Zawsze mu się udaje.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz - powiedziałam obojętnie.
-Daj spokój Rose. Nie kłam. Mnie nie musisz oszukiwać. Widzę w jakim jesteś stanie.
-Harry jest moim przyjacielem. To chyba jasne, że się o niego martwię Zayn.
-Kochasz go.
-Ja wcale.. - przerwałam w połowie zdania i zamilkłam.
Schyliłam głowę bez słowa, a Zayn po prostu się uśmiechnął. Tak, kochałam Harry'ego. Zbyt długo okłamywałam sama siebie.
-Proszę cię, nie gadajmy o tym. Nie mam na to ochoty..
-W porządku. Życzę wam szczęścia. Mam nadzieję, że będzie ci z nim dobrze. Zasługujesz na kogoś, kto naprawdę będzie cię kochał. A widać, że Styles ma bzika na twoim punkcie.
-Daj spokój Zayn. Ja nie mogę z nim być.
-Co? Dlaczego?
-Nie wyobrażam sobie tego! Wy.. jesteście sławni. Zna was cały świat! Nie pasuję tutaj. Ludzie by mnie zniszczyli. Nienawidziliby mnie tylko dlatego, że bym z nim była. Nie chcę tego..
-Rose, tak jest zawsze. Hejterzy zawsze będą hejtować. Sława ma swoją cenę. Ale są też ludzie, którzy nam kibicują. Są tacy, którzy cieszą się naszym szczęściem i nas wspierają. To na nich powinniśmy się skupić. Zaufaj mi. My zawsze będziemy z wami. Inni się nie liczą. Ważne jest to, byś ty była szczęśliwa. Wszystko inne nie ma znaczenia.
-A jak było z tobą i Amber?
-Na początku było trudno.. fanki nie mogły przyzwyczaić się do myśli, że kogoś mam. Na Amber leciało sporo hejtów. W internecie wypisywali na nią niezłe świństwa. Aż szkoda było to czytać. To bolało zarówno ją, jak i mnie. Bo nie mogłem znieść myśli, że ludzie nienawidzili jej bez powodu. Z Liam'em i Libby było to samo. Ale po jakimś czasie to się uspokoiło i prawie wszystko wróciło do normy. Nadal są osoby, które jej nie znoszą, ale nie zwracamy na to uwagi. Skupiamy się na tych, którzy dobrze nam życzą. I jest okay. Z wami też będzie. Początki zawsze są trudne, ale potem jest już tylko lepiej.
-Sama nie wiem.. a zresztą nieważne. Skończmy temat.
-Okay, nie ma sprawy.
W tym momencie wróciła reszta. Niall wręczył mi plastikowy kubek z gorącą czekoladą i usiadł obok. Uśmiechnęłam się do niego i upiłam łyk ciepłego płynu. Od razu zrobiło mi się cieplej.
W końcu drzwi się otworzyły i z jednej z sal wyszedł lekarz i trzy pielęgniarki. Od razu stanęliśmy na nogi. Mężczyzna podszedł do nas, gdy tylko nas zauważył.
-Czy jest tu ktoś z rodziny tego chłopaka? - spytał.
-Nie.. - odpowiedział mu Liam - jesteśmy jego przyjaciółmi. Ale Harry jest dla nas jak brat.
Reszta pokiwała głowami na znak, że się z nim zgadzają. Lekarz tylko westchnął.
-Dobra, niech wam będzie.
-Więc.. co z nim? - spytałam zmartwiona.
-Już wszystko w porządku. Odzyskał przytomność. Nie znamy jeszcze przyczyny omdlenia, ale pobraliśmy mu krew i wszystko będziemy wiedzieć jutro. Na razie u nas zostaje.
-A możemy do niego wejść? - spytał Louis z nadzieją.
-Możecie, ale nie na długo. Chłopak musi odpoczywać.
-Jasne, nie ma sprawy - powiedział Niall.
Lekarz tylko skinął głową i odszedł. Chłopaki weszli jako pierwsi, a my chwilę po nich. Od razu zrobili wokół niego grupkę i wspólnie go przytulili. Dopiero gdy się odsunęli, mogłam go zobaczyć. Siedział na szpitalnym łóżku i wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Uśmiechnęłam się niepewnie i podeszłam do niego.
-Cześć Harreh.. - powiedziałam cicho.
-Ściągnęli cię tu aż z Londynu?
-Nie.. sama przyjechałam.. jak się czujesz?
-Już lepiej.. ale nie musiałaś przyjeżdżać.
-Wiem, ale chciałam..
-To my was zostawimy samych - powiedział Zayn i skinął na resztę - trzymaj się Styles. Wpadniemy jutro. I lepiej, żeby ci nic nie było.
Po tych słowach opuścili salę. Wyłapałam przyjazne spojrzenie Malika. Wiedziałam, że może coś takiego ukartować.
-Zaczekamy na ciebie - szepnęła do mnie Libby i również wyszła.
Zostaliśmy sami.
Harry ciągle na mnie patrzył. Niepewnie usiadłam obok niego na łóżku. Przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odezwało. I tak nie wiedziałam, co powiedzieć. Po prostu patrzyliśmy przed siebie.
-Dlaczego? - spytał w pewnym momencie.
-Ale co?
-Dlaczego przyjechałaś?
-Bo.. martwiłam się o ciebie. Chciałam mieć pewność, że nic ci nie jest.
-To miłe.. ale przecież nie musiałaś.. zadzwoniłbym..
-Musiałam Harry - powiedziałam stanowczo - po prostu musiałam..
Chłopak odwrócił głowę w moją stronę i wpatrywał się we mnie swoimi zielonymi oczami. Nie mogłam wytrzymać jego spojrzenia. To było trudniejsze niż myślałam.
-Czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć? - spytał niepewnie.
-Nie wiem..
-Rose, co się dzieję? I nie mów, że nic, bo widzę, że coś jest nie tak. Mnie nie oszukasz. Dobrze cię znam..
-Jak widać niezbyt dobrze. Eh.. to nic takiego. Teraz masz swoje problemy. Nie będę cię obarczać swoimi..
-Tak łatwo ze mną nie ma Rosalie. Powiedz mi, co się dzieje. Przecież wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko.
W końcu niepewnie odwróciłam się w jego kierunku. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. W jego zielonych tęczówkach można było utonąć. Widziałam w nich zaufanie, czułość i zmartwienie. Nie wiem, co on wyczytał w moich. Po prostu na siebie patrzyliśmy, bo żadne z nas nie umiało powiedzieć nawet słowa.
-Powiedz mi o co chodzi.. - powiedział Harry cicho.
I co teraz? Powiedzieć, czy się wstrzymać? Zaryzykować, czy zostać w cieniu? Ujawnić się, czy pozostać w ukryciu?
Miałam dość tego wszystkiego. Przypomniałam sobie rozmowę z Zayn'em. Miał rację. Początki zawsze bywały trudne. Tylko czy ja zasługiwałam na szczęście? Czy zasługiwałam na to, by w końcu żyć normalnie i nie martwić się o kolejne dni? Chciałam tego. Chciałam być zwykłą dziewczyną ze zwykłymi problemami. Musiałam coś zrobić. Do odważnych świat należy. Wzięłam głęboki oddech i po prostu zaczęłam mówić.
-Kiedy Nialler do mnie zadzwonił i powiedział, że jesteś w szpitalu, myślałam, że nie wytrzymam. Cholernie się o ciebie bałam, wiesz? I sama do końca nie wiem, co się ze mną stało.. to wszystko spadło na mnie tak szybko.. wiedziałam, że muszę do ciebie jechać i przekonać się, że wszystko z tobą w porządku.. nie umiałam inaczej! Po prostu nie umiałam. Od śmierci Josha myślałam tylko o nim i o tym, że nadal jest dla mnie najważniejszy. W moim sercu zajmował pierwsze miejsce i nikogo więcej nie chciałam tam wpuszczać.. nie chciałam się zakochać, bo myślałam, że to będzie nie fair względem niego.. ja.. nie mogłam. Przepraszam, że cię krzywdziłam.. przepraszam, że cię odtrącałam.. i przepraszam, że tak długo zajęło mi dojście do wniosku, że też cię kocham..
Po moich słowach zapadło milczenie. W moich oczach pojawiły się łzy. Nigdy nie umiałam radzić sobie z emocjami. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. To naprawdę było trudne.
Nagle poczułam za sobą jego obecność. Bez problemu odwrócił mnie w swoją stronę. Uśmiechał się. Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Nasze usta złączyły się w długim, słodkim pocałunku, którego nie chciałam przerywać. Po raz pierwszy całowałam go ze świadomością, że to właśnie jego potrzebuję. Mogłam mydlić sobie oczy tym, że był tylko przyjacielem. Ale to była nieprawda. Był kimś o wiele więcej.
-Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak długo czekałem, aż w końcu mi to powiesz - powiedział i mocno mnie do siebie przytulił.
Wtuliłam się w jego umięśniony tors i zamknęłam oczy. Poczułam się na swoim miejscu. W jego ramionach było mi idealnie. Mruknęłam tylko pod nosem i nie odrywałam się od niego. Harry ucałował mnie w czubek głowy.
-Więc.. tak oficjalnie.. - zaczął Hazza cicho - zostaniesz moją dziewczyną?
-Nie wiem jak to będzie Harry.. - odpowiedziałam równie cicho - nie wiem, czy nasz związek przetrwa..
-Kocham cię i zrobię wszystko, by było dobrze. Nie martw się.. mam tylko jedno marzenie.
-Jakie?
-Żeby być z tobą. Żebyś była moja. Spełnisz to marzenie?
-Ja.. - zawahałam się.
Nastała chwila ciszy. Harry czekał na moją odpowiedź. Czułam, jak napinają mu się mięśnie. Chciałam z nim być, ale ciągle miałam jakieś wątpliwości. W końcu jednak musiałam podjąć decyzję. I to właśnie zrobiłam.
-Tak - odpowiedziałam w końcu i spojrzałam na niego - tak, chcę z tobą być. Kocham cię.
-Ja ciebie też. I w końcu mogę mówić to bez żadnych ograniczeń.
Hazza pochylił się nade mną i czule mnie pocałował. Uwielbiałam smak jego ust. Wpiłam się w nie, a on przyciągnął mnie do siebie i błądził rękami po moich plecach. Objęłam go za szyję i przylgnęłam do niego. Było mi naprawdę dobrze. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam się na swoim miejscu.
Przerwało nam pukanie do drzwi. Niechętnie się od siebie odsunęliśmy. W progu pojawił się lekarz.
-Koniec odwiedzin - powiedział - wybacz, możesz wrócić jutro. No, właściwie to dziś bo już po północy. A Ciebie Harry zapraszam do zabiegowego. Już.
-Tak jest panie doktorze - powiedział Hazza.
Ostatni raz go pocałowałam i wspólnie wyszliśmy z jego pokoju. Uśmiechnęliśmy się do siebie słodko po czym on skierował się do zabiegówki, a ja podeszłam do przyjaciół, którzy siedzieli na krzesłach. Na mój widok od razu wstali i zaczęli mi gratulować. Nie miałam pojęcia skąd wiedzieli, ale domyślałam się, że była do sprawka Malika i Libby. Nie wiedziałam jak to wszystko się potoczy, ale miałam wielką nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
W końcu opuściliśmy szpital. Chłopaki zdążyli już zadzwonić do Paula i poinformować go o tym, że przyjechałyśmy. Załatwił nam pokój obok chłopaków. Oni wsiedli do swojego samochodu, a my do Libby. Jechałyśmy centralnie za nimi, żeby się nie zgubić.
-Więc.. oficjalnie ty i Harry jesteście parą? - spytała mnie przyjaciółka.
-Na to wygląda - odpowiedziałam - ale na razie wiecie tylko wy.. nie chcę od razu wycieków do mediów. Chociaż i tak wiem, że znajdą sposób, żeby się czegoś dowiedzieć. Ale o to będę martwić się później.
-Przyznam ci się, że ja od początku wiedziałam, że między tobą i Harrym coś będzie. Po prostu to czułam.. i jak widać się nie myliłam.
-Jak ty to robisz, że zawsze wszystko wiesz? Jesteś jakimś jasnowidzem czy co?
-Nie wiem.. talent wrodzony.
Zaśmiałyśmy się obie i przez resztę drogi gadałyśmy o głupotach. W końcu dojechałyśmy pod hotel i po kilkunastu minutach byłyśmy już w swoim apartamencie. Pożegnałyśmy się z chłopakami i po prostu usiadłyśmy nas swoich łóżkach.
-Więc.. co zamierzamy teraz zrobić? - spytałam - z samego rana wracamy do Londynu?
-Nie ma nawet takiej opcji! Jak już tu jesteśmy, to wybierzemy się na koncert chłopaków. Jeszcze nigdy nie byłaś, prawda?
-No nie..
-Więc nadarza się idealna okazja! Harry na pewno wyjdzie ze szpitala i wszystko będzie super. Wrócimy później. No chyba, że gdzieś się spieszysz..
-Nie, coś ty. Chętnie pójdę na ich koncert.
-A więc plan gotowy! A teraz wybacz, ale ja idę spać. Mam kompletnie dość. Jestem zmęczona i padnięta. Widzimy się rano.
-Okay, dobranoc..
Podczas gdy Libby spokojnie zasypiała, ja przewracałam się z boku na bok i nie mogłam usnąć. Ciągle myślałam o tym, co się wydarzyło. Byłam dziewczyną Harrego. I to tak na poważnie. Nigdy nie pomyślałabym, że mogłoby dojść do czegoś takiego. A jednak to się stało. Martwiłam się o to, co przyniosą kolejne dni, ale.. byłam szczęśliwa. I mogłam to powiedzieć z całym przekonaniem. Na samo wspomnienie naszego ostatniego pocałunku, uśmiech pojawiał mi się na twarzy. W końcu udało mi się zasnąć.
~Zayn~
A więc Rose jednak była zakochana w Harrym. Tego można się było domyślić. Zawsze dostawał to, czego chciał. Gdy podobała mu się jakaś dziewczyna, to choćby nie wiem jak się broniła, i tak była jego. Myślałem, że tym razem będzie inaczej, jednak się myliłem. Harry był moim przyjacielem, którego traktowałem jak brata. Zawsze mu kibicowałem. Na Rose również mi zależało. Na początku naszej znajomości myślałem, że między nami mogłoby coś być. Podobała mi się. Jednak szybko doszedłem do wniosku, że będziemy tylko przyjaciółmi. Była dla mnie bardziej jak siostra, którą chciałem bronić i jej pomagać. Chciałem być blisko, żeby wiedziała, że zawsze może na mnie liczyć. Ale to było wszystko. Życzyłem im szczęścia. Chciałem, żeby im się ułożyło. Rosalie z pewnością zasługiwała na to, by w końcu żyć normalnie. I miałem nadzieję, że Harry niczego nie spieprzy.
Kiedy dojechaliśmy do hotelu, od razu poszliśmy do swoich pokoi. Jedyną rzeczą, na którą miałem ochotę, było pójście spać. Następnego dnia mieliśmy dawać koncert, a ja byłem tak padnięty, że na nic nie miałem siły. Ściągnąłem ubrania i położyłem się w wygodnym łóżku. Już chciałem zasypiać, ale usłyszałem dźwięk dzwonka telefonu. Zakląłem pod nosem i spojrzałem na wyświetlacz. No tak, tylko Amber była na tyle genialna, żeby dzwonić do mnie po północy. Wkurzony wcisnąłem zieloną słuchawkę.
-Niektórzy chcą spać - rzuciłem ostro na powitanie.
-Już się tak nie wściekaj. Mam ważną sprawę.
-Jaką sprawę chcesz załatwiać w środku nocy do cholery?! Nie łaska poczekać do rana?
-Malik weź się uspokój! Do tej pory się tak do mnie nie odnosiłeś.. co ja ci takiego zrobiłam, że z dnia na dzień zacząłeś mnie nienawidzić!?
-Mniejsza z tym - mruknąłem - co to za sprawa?
-Mam przyjeżdżać na wasz koncert? Bo było coś planowane, ale nie jestem pewna.. dlatego chciałam spytać. To wszystko.
-W mediach jest już informacja, że będziesz na tym koncercie, więc.. tak, masz przyjechać.
-Pff.. super. Zacznie się udawanie szczęśliwej i zakochanej parki przed kamerami. To znaczy w twoim wypadku będzie to udawane. Ja naszego związku nie przekreśliłam i nadal cię kocham. To ty masz jakieś zastrzeżenia.
-Jasne, jasne.
-Nie mam pojęcia co się z tobą stało Zayn. Ale dowiem się tego. Mogę ci to obiecać. Jeszcze będziesz mój. Nie skreślaj nas tak szybko.
-Daj spokój Amber. Najlepiej idź spać. Dobranoc.
Nie czekając na jej odpowiedź, zakończyłem połączenie i wyłączyłem telefon. Chciałem mieć choć chwilę spokoju. Kiedyś, gdy myślałem o Amber czułem miłość, sympatię i zaufanie. Była dla mnie kimś naprawdę ważnym. Zależało mi na niej. Ale teraz.. myśląc o niej, czułem tylko pustkę. I nic poza tym. Między nami tak naprawdę nic nie było. Zobaczyłem, jaka jest naprawdę. I wcale mi się to nie spodobało.
Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w ciszę, która panowała w moim pokoju. Wiedziałem, że gdzieś na świecie żyła dziewczyna, która była przeznaczona specjalnie dla mnie. Moim zadaniem było ją odszukać. Wiedziałem, że istnieje. Czułem to. I z taką myślą zasnąłem..
~Harry~
Nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Rose tyle razy mówiła, że mnie nie kocha i że nic między nami nie będzie. Raniła mnie tymi słowami. Chyba nawet nie wiedziała, jak bardzo. Bolało mnie to, że nie mogłem jej przytulić, pocałować czy zwyczajnie objąć. Jej przyjaźń znaczyła dla mnie wiele. Chciałem, by była szczęśliwa. Kochałem ją z całego serca.
Nie wiem, co stało się na próbie. W pewnym momencie źle się poczułem i zemdlałem. Zdarzyło mi się to po raz pierwszy. Lekarze zrobili mi całą masę badań i różnych testów. Wyniki miały przyjść następnego dnia. Miałem głęboką nadzieję, że wszystko będzie w porządku. Nie chciałem zawalić koncertu i zawieść fanów. Muzyka i śpiew były moim życiem.
Kiedy zobaczyłem Rose w swojej sali, byłem naprawdę zdziwiony. Kompletnie się jej nie spodziewałem. Nie sądziłem, że dla mnie będzie w stanie przyjechać aż z Londynu. Od razu zrobiło mi się ciepło na sercu. Później było już tylko lepiej. Kiedy w końcu z jej ust usłyszałem "kocham cię" nie mogłem przestać się uśmiechać. W końcu była moja! W końcu bez ograniczeń mogłem ją pocałować. W końcu mogłem czuć przy sobie jej bliskość, której tak bardzo mi brakowało. Wiedziałem, że będzie trudno. Fanki ciężko znosiły fakt, że się z kimś wiążemy. Ale będą musiały to jakoś przeboleć. Kochałem Rose i chciałem z nią być. Obiecałem sobie, że zrobię wszystko, by była szczęśliwa. Bo zasługiwała na to, jak nikt inny. Była naprawdę wspaniałą osobą. A ja byłem szczęściarzem, że mogłem ją mieć tylko dla siebie ..
_______________________________
Parampampam.. :D No i jest 19.. :D
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem! :) Bardzo miłee <3
Mam nadzieję, że ta notka również wam się podobała.. starałam się, żeby wyszła jako tako.. xd
Czytasz = komentujesz !
Proooszęę.!
A teraz mam do was 2 sprawy..
1. Razem z Edytą założyłyśmy fanpage na Facebooku. Jeżeli macie konta to śmiało klikajcie LUBIĘ TO! :D Please, będzie nam bardzo miło ;) Zrobicie to dla mniee.?
2. W mojej głowie zrodził się pomysł na nowe opowiadanie. Da bum tss.. xd Tak właśnie. Mam już prolog i kilka rozdziałów, żeby mieć coś w zanadrzu. Kieruję do was pytanie: chcecie nowe opowiadanie? Czytałybyście je? No bo gdybyście nie chciały, to nie miałabym po co go pisać.. xd
Tak więc czekam na wasze zaznaczenia w ankiecie. Jeżeli chcecie czytać - kliknijcie "I want!" :) Blog zaczynałabym tak w połowie marca, bo na razie chcę się skupić na tym opowiadaniu :)
Czekam na komentarze!
KOCHAM WAS! < 3