-A więc to ty bujasz się w moim chłopaku - powiedziała cynicznie.
W jednym momencie stanęłam w pół kroku i odwróciłam się do niej. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale w porę się powstrzymałam. Skrzyżowałam ramiona na piersi i spojrzałam na nią niechętnie.
-Harry nie jest twoim chłopakiem - odpowiedziałam spokojnie - ty mu się nawet nie podobasz.
-A skąd ty to możesz wiedzieć? Nie można udawać, że się kogoś kocha. Harry wydaje się być szczery.
-Pozory mylą - prychnęłam - nie wyobrażaj sobie za dużo. Później możesz być rozczarowana.
-Ja? Chyba w bajkach czy jak to się nazywa. Ja nigdy nie przegrywam.
-To się jeszcze okaże.
-Moja droga, nic nie poradzę na to, że Harry na mnie leci. Jestem atrakcyjna i śliczna. Faceci chcą tylko tego. Za niedługo zaciągnę go do łóżka, a wtedy to całe udawanie pójdzie w niepamięć. A ty będziesz zazdrosna.
-Nie mam się czego obawiać. Harry nie prześpi się z kimś, kto ma gładź szpachlową na twarzy.
-Odwołaj to laluniu - syknęła - Amber ostrzegała mnie, że będą z tobą problemy ty mała suko.
-Ty i Amber jesteście siebie warte. A ty nie wiesz wszystkiego. Zdziwiłabyś się jak bardzo się mylisz co do Hazzy i mnie.
W tym momencie usłyszałam, jak ktoś schodzi po schodach. Oczywiście był to Styles. Na mój widok się uśmiechnął, a Carmen całkowicie zignorował. Popatrzyła na niego z wielkim zdziwieniem, gdy podszedł do mnie i pocałował w policzek.
-Hola, hola kolego - odezwała się wkurzona - co to miało być? Jesteś moim chłopakiem, nie pamiętasz?
-Jestem twoim chłopakiem przed kamerami - powiedział i wzruszył ramionami.
-A ona to niby co?
-To Rose. Chyba się poznałyście, prawda?
-W co ty ze mną grasz, Styles?
-Przecież sama dobrze wiesz, że nasz związek jest udawany. Ja cię nie kocham i nie bawi mnie fakt, że muszę z tobą być. Przynajmniej we własnym domu daj mi być sobą. Idziemy się czegoś napić? - ostatnie słowa wypowiedział do mnie.
Kiwnęłam tylko głową i oboje poszliśmy do kuchni, zostawiając Carmen samą.
Już od rana byłam w dobrym humorze. Dzisiejszego dnia miała przyjechać siostra Harrego. Już nie mogłam doczekać się tego, by ją poznać. Z jego opowiadań wynikało, że jest wspaniałą osobą. Wzięłam prysznic, umalowałam i ubrałam się TAK, po czym zeszłam na dół. Tego dnia wszyscy mieliśmy zjeść wspólny obiad. Libby i Jane miały dołączyć nieco później, bo miały coś do załatwienia. Chłopcy zrezygnowali z zapraszania Carmen i Amber, bo nie chcieli, żeby już na wstępie zepsuły całą atmosferę. Mi to jak najbardziej odpowiadało, ale nie wiedziałam, co z mediami. Czyżby ten pierwszy raz przestali się nimi przejmować? No cóż, nie wiadomo. W kuchni zastałam Niallera i Liama. Mój kuzyn oczywiście wpieprzał jakieś kanapki a Liam z dziwną miną wpatrywał się w książkę z przepisami. Zaśmiałam się i dopiero wtedy mnie zauważyli.
-Jakiś problem? - spytałam, patrząc na Payne'a.
-Nie, skąd - odpowiedział z uśmiechem - chciałem coś ugotować, ale.. Rose, pomocy! Ja się do gotowania nie nadaję!
-A gdzie reszta? - spytałam, biorąc od niego książkę.
-A jak myślisz? - odezwał się Niall - śpią. No.. oprócz Zayna..
-Co z nim? - spytałam podejrzliwie.
-Wyszedł z domu wczoraj wieczorem i powiedział, żebyśmy go nie szukali.. nie wrócił do tej pory..
-Co ma znaczyć "nie wrócił"?! - wkurzyłam się - I tak po prostu bezczynnie siedzicie w kuchni, zastanawiając się, co ugotować?! Co jest z wami nie tak?!
-Po prostu go znamy, Rose - powiedział Liam spokojnie - wiemy, że jak musi coś przemyśleć, to znika na długo. On po prostu potrzebuje samotności, to wszystko. Nie martw się, wróci za niedługo.
-A jak nie wróci? - syknęłam - A jak coś mu się stało?
-Nic mu nie jest, okay? - odezwał się Niall.
-Jasne - mruknęłam wściekła - ale jakbym ja zniknęła wczoraj wieczorem i nie wróciła do dzisiaj, to postawiłbyś na nogi całe miasto, żeby mnie szukać! Prawda, kuzynku?
Zamurowało go. Nie spodziewał się takiego wybuchu z mojej strony. Odłożył kanapkę, którą właśnie miał zamiar wpakować do ust i podszedł do mnie, chwytając za ramiona.
-Ty to co innego - powiedział miękko - nie znasz jeszcze tak dobrze Londynu, jak on. Zaufaj mi, nic mu nie jest. Wróci za niedługo cały i zdrowy.
-Skąd ta pewność, Niall? - odpowiedziałam już nieco łagodniej.
-Bo dobrze znam swojego przyjaciela. On po prostu potrzebuje samotności, żeby wszystko dokładnie sobie przemyśleć. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji i po prostu sobie nie radzi z tym wszystkim. Musimy dać mu chwilę spokoju.
-Yhh.. okay. Niech ci będzie. Ale i tak będę się martwić.
-Martwić o co? - usłyszałam za plecami głos ze znajomą chrypką i mimo wszystko uśmiechnęłam się pod nosem.
Odwróciłam się i spojrzałam na zaspanego Hazzę w samych bokserkach, na co odruchowo przygryzłam wargę.
-Nieważne - powiedziałam i przytuliłam się do niego, co od razu odwzajemnił - śpiochu.
-No co? To nie moja wina, że lubię sobie pospać - powiedział obronnie, ale z uśmiechem.
-To może zajmijmy się tym obiadem, co? - odezwał się Liam - Gemma powinna tu być za jakieś 4 godziny, a my jesteśmy w totalnej rozsypce!
-Co racja, to racja - powiedziałam - to ja pójdę obudzić Louisa, a wy się zastanówcie co chcecie jej zaserwować, zanim ostatecznie zdecydujecie, że trzeba zamówić catering.
-Ej! - krzyknęli wszyscy.
-No co? - wystawiłam im język.
-Nie wierzysz w nas? - spytał Hazza - Jak możesz tak mnie ranić?
-Wiesz, że cię kocham, ale wątpię, żebyście byli w stanie w czwórkę coś ugotować. Boję się stanu waszej kuchni po tym wszystkim.
-To się jeszcze okaże! - powiedział Liam - Dzisiaj wszystko robimy sami, bez pomocy dziewczyn. Zobaczą, na co nas stać!
-O tak! - przytaknęła mu reszta.
-Okay, okay - powiedziałam ze śmiechem - w takim razie powodzenia. Idę obudzić Lou.
-Chłopaki, do roboty! - krzyknął Hazz.
Wywróciłam tylko oczami i opuściłam kuchnię. Poszłam prosto do pokoju Tomlinsona. Lekko uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Chłopak spał wtulony w poduszkę i cicho pochrapywał. Powstrzymałam śmiech i podeszłam do niego najciszej, jak potrafiłam. Przez chwilę szukałam dobrego sposobu, by go obudzić i w końcu po prostu nachyliłam się nad jego uchem.
-POBUDKA TOMLINSON! - zadarłam się najgłośniej, jak potrafiłam.
Chłopak od razu się obudził, całkowicie zaskoczony i gwałtownie wstał. Dobrze, że dość szybko się od niego odsunęłam, bo na pewno oberwałabym w twarz. Ale cóż - udało się. Obudziłam go.
-Chryste, Rose! - krzyknął, gdy mnie zobaczył - Co to miało być? Pali się czy co?
-Jeszcze nie, ale zaraz może. Chłopaki są w kuchni i przygotowują dzisiejszy obiad. Chyba nieco uraziłam ich dumę, więc postanowili wszystko zrobić sami. A ty masz im pomóc.
-Jeszcze chwilę poradzą sobie beze mnie - powiedział i z powrotem opadł na łóżko.
-O nie mój drogi. Nie będę cię budzić drugi raz!
Po tych słowach wzięłam leżącą obok mnie poduszkę i go uderzyłam. Od razu na mnie spojrzał z cwanym uśmieszkiem.
-Wiesz, że to oznacza wojnę? - spytał, biorąc poduszkę spod swojej głowy.
-No dalej, Tommo - powiedziałam, mrużąc oczy - pokaż na co cię stać.
-Sama tego chciałaś!
I w tym momencie zaczęła się wojna na poduszki. Zaczęliśmy śmiać się jak małe dzieci i uciekać po całym pokoju. Uwielbiałam takie chwile, z dala od tych wszystkich zmartwień i tego pieprzonego świata sławy i mediów. W takich chwilach po prostu mogłam być sobą. Niczego więcej nie było mi trzeba. Chciałam, żeby ten cyrk z udawaniem w końcu się skończył, ale póki co nie było takiej opcji. Paul był wniebowzięty, bo jego plan się przyjął. Wszyscy pisali tylko o Carmen i Harrym, a w mniejszej części o Liamie i Libby, Niallu i Jane czy Zaynie i Amber. O Louisie póki co było praktycznie pusto, bo jeszcze nie znalazł swojej drugiej połówki. Ale wiedziałam, że to się wkrótce zmieni. Z pewnością ich menadżer już układał dla niego jakiś teatrzyk. Póki co postanowiłam wyrzucić to wszystko ze swojej głowy. W końcu razem z Lou padliśmy na jego łóżko całkowicie zmęczeni.
-Wygrałam - powiedziałam z triumfem.
-No chyba śnisz, skarbie - odpowiedział - był remis.
-Skarbie? A od kiedy to jestem twoim skarbem? - spytałam cynicznie.
-Och, od zawsze. Jeszcze tego nie wiesz?
-Cóż, już wiem. A teraz idź do tych oszołomów, zanim wysadzą całą kuchnię.
-A ty co masz zamiar robić?
-Jak to co? Lenić się i czekać, aż wszystko będzie gotowe. Zabronili mi pomagać, więc zamierzam z tego skorzystać.
-Leń - powiedział i wystawił mi język.
-Czasami lubię się polenić - odpowiedziałam.
W końcu Louis wstał, ubrał się w jakieś dresy i zszedł na dół, do chłopaków. Ja opuściłam jego pokój i poszłam do siebie. Przebrałam się w czarne szorty i białą bluzkę na ramiączka, wzięłam do ręki jakąś książkę i wyszłam na zewnątrz. Pogoda była wręcz idealna. Nałożyłam na oczy okulary, położyłam się w hamaku i odpłynęłam do fantastycznego świata "Igrzysk Śmierci" ..
~Zayn~
-Zayn.. - w końcu odebrała.
-Cześć, Natalie - odezwałem się cicho - mogę ci na chwilę przeszkodzić?
-Ty nigdy nie przeszkadzasz - odpowiedziała, na co się uśmiechnąłem - coś nie tak?
-Tak.. nie.. nie wiem..
-Zayn, co się dzieje? - spytała podejrzliwie - Masz jakiś przybity głos.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
-Oczywiście, że chcę.
-Tęsknię za tobą.. - powiedziałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
W słuchawce zapadła nieznośna cisza. Wiedziałem, że nie powinienem wyskakiwać z czymś takim, ale było już za późno. Usłyszałem jej westchnięcie.
-Ja też za tobą tęsknię - odezwała się w końcu - naprawdę cholernie za tobą tęsknię, wiesz? I wiele bym dała, żeby być teraz z tobą, ale wiesz, że to niemożliwe..
-Wiem.. i to mnie zabija. Ja tak dłużej po prostu nie mogę.. muszę się z tobą spotkać, bo zwariuję. Nie wytrzymuję już tego wszystkiego. Nie daje rady z tym udawaniem, że wszystko jest okay..
-To nie udawaj.
-Co masz na myśli?
-Yh.. sama nie wiem. Chciałabym ci jakoś pomóc, ale nie potrafię. A skoro już tak szczerze rozmawiamy, to..
-To co?
-Okay, nie będę tchórzem. Po prostu ci to powiem..
-Ale co? Natalie, wszystko okay?
-Odkąd wyjechałam z Londynu, nie było dnia, żebym o tobie nie myślała. Cały czas siedzisz mi w głowie i nie chcesz z niej wyleźć. Nie potrafię się na niczym skupić, bo wszędzie widzę twoją twarz. Codziennie przez kilka godzin słucham waszych płyt, żeby chociaż na chwilę usłyszeć ten twój cholernie perfekcyjny głos. Nie wiem, co dalej będzie, Zayn. Ale.. jestem pewna jednego.
-Słucham?
-Nie zapomnę o tobie. Nie potrafiłabym. Jesteś dla mnie kimś ważnym. Bałam się do tego przyznać sama przed sobą, ale.. tamten pocałunek w lesie musiał coś znaczyć.
Znów zapadło milczenie. Nie mogłem uwierzyć w słowa, które właśnie usłyszałem. I dłużej nie mogłem czekać. Musiałem coś zrobić. Szczerość za szczerość.
-Teraz ja muszę ci coś powiedzieć - odezwałem się w końcu.
-Co takiego?
-Kocham cię..
I znowu ta cholerna cisza. Nienawidziłem takich sytuacji. Może to za szybko? Może wprawiłem ją w zakłopotanie? Po drugiej stronie słyszałem tylko jej oddech. Bałem się, że przez własną głupotę mogłem ją stracić. A tego bym nie zniósł.
-Ja... ja też cię kocham - powiedziała w końcu - bałam się do tego przyznać sama przed sobą.. ale nie mogę dłużej udawać, że jesteś dla mnie obojętny.. Tylko, co my teraz zrobimy, Zayn?
-Tego jeszcze nie wiem. Ale obiecuję ci, że jeszcze wszystko będzie okay. Teraz mam siłę, żeby w to wierzyć i robić wszystko, by ta szopka się zakończyła. Ty jesteś moją siłą. I dziękuję ci za wszystko.
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakąś godzinę, po czym Nat musiała kończyć i pomóc w czymś matce. Kiedy kończyłem połączenie, czułem się silniejszy. Zdobyłem się na odwagę, żeby o wszystkim jej powiedzieć i otrzymałem odpowiedź, która była dla mnie bardzo cenna. Teraz musiało być dobrze. Natalie należała do mnie, a ja do niej. Co prawda nie byliśmy parą, ale to mogło w każdej chwili ulec zmianie. Czułem, że w końcu znalazłem tą jedyną dziewczynę, z którą mógłbym zostać do końca życia. Wiem, może to za wcześnie na takie osądy, ale Nat była dla mnie naprawdę kimś wyjątkowym.
Zrobiło się bardzo późno. Nie miałem pojęcia od kiedy siedziałem w tym magazynie i myślałem nad swoim życiem. Wiedziałem jedynie, że muszę wrócić do domu i koniecznie porozmawiać z Rose. Przede wszystkim po to, żeby za wszystko jej podziękować. Gdyby nie ona, już dawno bym się załamał i zrobił coś głupiego. Chciałem od razu wsiąść do samochodu i odjechać, ale byłem na to zbyt zmęczony, a nienawidziłem jeździć w nocy. Nie miałem innego wyjścia - musiałem przespać się tam, gdzie byłem. Czekała mnie długa i niezbyt ciekawa noc.
Obudziłem się cały obolały i brudny od kurzu. Za oknami było już jasno. Podniosłem się z niewygodnej podłogi i rozprostowałem kości. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał 10:15. Musiałem się spieszyć, jeśli chciałem zdążyć na obiad z siostrą Harrego. Szybko opuściłem magazyn i wsiadłem do swojego samochodu. Odpaliłem silnik i ruszyłem w drogę powrotną do domu..
~Rose~
Już miałam zacząć poważnie martwić się o Zayna, gdy w końcu usłyszałam odgłos silnika i zobaczyłam jego samochód. Dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą. Odłożyłam książkę i podbiegłam do niego akurat w momencie, gdy zamykał drzwi. Od razu mnie zauważył i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, przytulił mnie do siebie. Byłam zaskoczona, ale odwzajemniłam jego gest.
-Dziękuję - powiedział.
-Za co? - zdziwiłam się - Przecież ja nic nie zrobiłam.
-Zrobiłaś bardzo wiele. Gdyby nie ty, już dawno bym się poddał.
-O czym ty mówisz, Zayn?
W tym momencie opowiedział mi gdzie zniknął i co się wydarzyło. Cieszyłam się, że zdobył się na odwagę by powiedzieć Nat, że ją kocha. Życzyłam mu wiele szczęścia i wspólnie weszliśmy do domu. Ku mojemu zaskoczeniu, dookoła roznosiły się niesamowite zapachy. Czyżby chłopaki naprawdę wzięli się za gotowanie? Innej możliwości raczej nie było, bo nie widziałam żadnego samochodu z cateringiem, który podjeżdżałby pod dom. W tym momencie z kuchni wyszedł Hazza, cały ubrudzony mąką. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Wyglądał niesamowicie słodko i seksownie.
-O proszę, Zayn w końcu dotarł - powiedział do niego - chodź, zostało jeszcze trochę roboty.
Malik popatrzył na niego, nie wiedząc o co mu chodzi. Zaśmiałam się i wytłumaczyłam mu całą sytuację. Do przyjazdu Gemmy została godzina. Zostawiłam przyjaciela z resztą chłopaków i poszłam do siebie, żeby się przygotować. Zrobiłam sobie makijaż, wyprostowałam włosy, a szorty i bokserkę zamieniłam na TEN zestaw. Na koniec psiknęłam się perfumami i zeszłam na dół. Akurat w tej chwili rozległ się dzwonek do drzwi i w domu pojawiły się Libby i Jane. Uścisnęłam je mocno na powitanie i od razu zajęłyśmy się nakrywaniem do stołu, bo chłopaki przez przygodę z gotowaniem, kompletnie o tym zapomnieli.
W końcu wszystko było gotowe. Równo o 14:00 zobaczyliśmy białe BMW parkujące na podjeździe. Harry od razu rozpoznał swoją siostrę za kierownicą i wyszedł z domu, żeby ją przywitać. Już po chwili obydwoje byli w środku. Gemma była naprawdę śliczna i zazdrościłam jej urody. Jej przyszły mąż był wielkim szczęściarzem. Najpierw przywitała się z chłopakami, mocno ich tuląc. Na końcu podeszła do mnie, Libby i Jane.
-Ty musisz być Rose - zwróciła się do mnie z uśmiechem - prawdziwa miłość mojego braciszka.
-Tak, to ja - powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech - miło cię poznać.
-Ciebie również - po tych słowach mnie przytuliła.
To samo zrobiła z dziewczynami i w końcu wszyscy usiedliśmy przy stole, ciągle rozmawiając. Atmosfera była naprawdę niesamowita. Gemma była wspaniałą osobą i od razu ją polubiłam. I musiałam przyznać, że obiad był przepyszny. Zwróciłam honor chłopakom, na co przybili piąteczki i zaczęli się wywyższać, co skomentowałyśmy śmiechem. Po obiedzie przeszliśmy do salonu, gdzie kontynuowaliśmy rozmowę. Temat nie schodził ze ślubu Gemmy i Liama (oczywiście jej narzeczonego, a nie naszego Liasia). Wszystko było już zaplanowane.
-Ceremonia odbędzie się za 2 miesiące w Holmes Chapel. - powiedziała Gemma z uśmiechem - Naturalnie wszyscy jesteście zaproszeni. Nie cieszy mnie fakt, że na moim weselu będą musiały być te wasze udawane dziewczyny, ale jak mus, to mus. Rose, ty również możesz kogoś przyprowadzić, chociażby po to, żeby zrobić mojemu bratu na złość.
-Ej! - krzyknął - Do czego ty ją namawiasz?
-Do tego, żeby nie musiała siedzieć sama, podczas gdy ty będziesz zabawiał się z tą aktoreczką. A myślisz, że do czego?
-Dziękuję - powiedziałam - na pewno wezmę to pod uwagę.
-Weź jakiegoś przystojniaka - puściła do mnie oczko - Harry zzielenieje z zazdrości.
-Dzięki siostrzyczko, bardzo mi pomagasz prychnął niby obrażony
-No przecież wiem!
-Ty idioto - powiedziałam do niego i cmoknęłam go w policzek - czy nie mówiłam ci, że kocham tylko ciebie? I to bardzo wiele razy?
-No.. mówiłaś..
-Więc się zamknij. Odrobina zazdrości ci nie zaszkodzi.
-Rose ma rację, braciszku. Jesteś słodki, gdy się złościsz.
Coraz bardziej zaczynałam lubić Gemmę. Była naprawdę sympatyczną osobą i od razu znalazłyśmy wspólny język. Wieczorem postanowiliśmy rozpalić ognisko. Bardzo spodobał mi się ten pomysł. Chłopcy zajęli się przygotowywaniem drewna, Libby z Jane porządkowały salon a ja z Gemmą robiłyśmy przekąski i przygotowywałyśmy kiełbaski.
-On naprawdę cię kocha - powiedziała Gemma w pewnym momencie.
-Wiem - odpowiedziałam z uśmiechem - ja też go kocham.
-Jeszcze chyba nigdy go takiego nie widziałam. Zazdrosny jak cholera. Chyba w końcu znalazł dziewczynę, która choć trochę go ogarnia. Jak ty z nim wytrzymujesz?
-Jakoś daję radę - zaśmiałam się - on jest naprawdę cudowny. Jestem wielką szczęściarą, że to właśnie mnie pokochał.
-Nie. To on jest wielkim szczęściarzem, że ty go pokochałaś. Żadna inna dziewczyna nie wytrzymałaby tego, co ty. Ja osobiście cię podziwiam, że dajesz radę patrzeć na ten cały teatrzyk z Carmen, czy jak jej tam.
-Dla niego zrobię wszystko.. - odpowiedziałam cicho.
-Wiem. To widać. Jesteście naprawdę słodcy. I trzymam kciuki, żeby w końcu wszystko się ułożyło.
-Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy.
W końcu skończyłyśmy przygotowywanie jedzenia i dołączyłyśmy do reszty. Na dworze robiło się coraz ciemniej, przez co klimat był fenomenalny. Zaczęliśmy piec kiełbaski, opowiadać kawały i straszne historie, a na końcu nadszedł czas na wspomnienia z naszego życia. Niall przyniósł gitarę i zaczął na niej brzdąkać. Po pewnym czasie zaczęliśmy śpiewać stare i nowe przeboje (w tym piosenki z ich płyty). Wtuliłam się w Harrego i wsłuchiwałam się w jego głos. Było mi naprawdę dobrze. Myślałam, że do końca wieczoru wszystko będzie idealnie, ale niestety się myliłam. Usłyszeliśmy czyjeś chrząknięcie. Odwróciłam się i od razu się skrzywiłam. Za nami stały Amber i Carmen...
_______________________________
Okay, skończyłam rozdział! W końcu po dłuższej nieobecności wróciłam :)
Egzaminy poszły mi koszmarnie, ale póki co nie chcę o tym myśleć. Ważne, że już po wszystkim!
Rozdział pisany na szybko, bo chciałam w końcu odwiesić opowiadanie i je kontynuować.
Do końca zostało ok. 14 notek. Może mniej, może więcej. Tego jeszcze nie wiem. Zależy co mi przyjdzie do głowy :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!
40 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ :)
Dwie stałe zasady :) I wiecie co? CIESZĘ SIĘ, ŻE TU JESTEŚCIE.
Chciałabym was wszystkie kiedyś spotkać i mocno przytulić! Jesteście niesamowite!
#1DFamilyForever ♥
+Przypominam o poprzedniej notce z opowiadaniem o JB. Wciąż czekam na wasze opinie na ten temat :) [KLIK]
Do napisania niebawem ! ♥